Zmienić stosunki, by dać warunki!

Tężyzna biologiczna Narodu wyraża się w rozliczności dróg i sposobów jakimi się objawia tak zwany talent. Wymyślenie nowego a skuteczniejszego karabinu maszynowego, czy też napisanie cudownie sprośnego Psalmu Salomona w Biblji, obmyślenie przeniklejszego mikroskopu, czy też danie nowej myślowej formuły ułatwiającej podkreślenie lub przekreślenie epoki jako zaledwie drobnego momentu w tachubach dziejotwórczych obliczeń - zniweczenie słowem wrogów uwielczenia Narody czy też ubóstwienie dziełem twórczynu odeszłych bogaterów do ważności boskiego patroństwa; wszystko to jak i inne nowe wartości widomej lub pośredniej korzyści dla Ludu, jest niczem innem jak skropleniem się w zapobiegawczy czyn tego instynktu samozachowawczości najdoskonalszych rasowo jednostek zgłaszających swe służbę ku obronie i zabezpieczeniu losów swego wielkiego stada.

Pierwej jest jurność biologiczna o cechach odrębno rasowych a potem tylko może się znaleźć skuteczna wola. To też społeczeństwa zużyte nie zdołają dokonać w swych patetycznych zamiarach odrodzenia się państwolitycznego i kulturo-społecznego, jeżeli chęć owa pochodzi li tylko od tych, co są u samej góry. W przełomach dziejowego i kulturalnego upadku nigdy i nic nowatorskiego i zbawiennego nie może powstać w głowach ni w komitetach autorytetów lub zawodowych mężów stanu. Jedynie od dołu, od strony biologicznej kolebki instynktu samozachowawczego, owe zbawienie może być nieproszenie zaofiarowane Narodowi, bo talenty i genjusz przebywaj jedynie w zasobie zwierzęco - intyuicyjnym a nie w upułkowanem intelekcie przarafinowanego społeczeństwa.

Jeżeli nasz kraj znajduje się w stanie rozkładu moralnego i fizycznego, jeżeli kultura jest zaledwie pokazywana w pozerstwie i "delicatności" wedle recept zagranicznych plotek, jeżeli skaplerze medycynę zastępuje a biuraliśtyczna hydra panoszy się miejscem organizacji systemu, jeżeli dygnitarscy somnambulicy podpisują sankcje przeciw cudownemu narodowi włoskiemu, jedynemu naturalnemu dziś sojusznikowi, jeżeli zaś wprost niema dziedziny z wyjątkiem armji gdzieby się jak najgorzej siedziało, to nie jest na skutek duchowej nędzoty Narodu naszego, lecz że wszyscy ci, co swemi działami: społeczno-politycznemi kierują są wycieńczoną kastą biologicznych wypłuczków. Mimo najlepszych woli nie stać ich wszystkich na przyniesienie swemu udręczonemu Ludowi zbawienia od nowych klęsk.

Upadek Narodu, jego polityki, dobrobytu i kultury jest faktycznie symptomem upadku kierowniczego społeczeństwa. To społeczeństwo poza granicami kraju zwie się "Polski" jeżeli jest i było źle, to winna temu Polska t.j. społeczenstwo. Jeżeli były powtórzenia siępowstań, krwizny (rewolucji) Strzelca i Legjonów, to dlatego, że od Narodu przyszło zbawienie przez inicjatywę "niepowołanych" przybłędów dziejowych. Samopowołanie odradza dzieje, głosowanie pogłębia upadek.

Ta Polska, co rozbiory Narodowi stroiła, a dziś tylniemi drzwiami nowe klęski naszym dziejom wpuszcza, nazywa się dla zmylenia tożsamości Społeczeństwem. To też każdy z nas bez względu w jakim dziale pracy słuźy czy też służyć pragnie Narodowi ma swoją prywatna Polskę do zwalczania i rozbicia. Kiedy wszystko w ojczyżnic jest wzniosłe, dobre i rozkwitle dziejowo, owa Polska wówczas jest świętością niezrównani. Lecz kiedy źle jest, haniebnie i beznadziejnie to jest ona tym potwornym smokiem, mara ohydni i przekleństwem, Narodu, któremu chronicznie klęski powoduje.

Cóż z tego, że rok rocznie nowe zastępy młodych Tobiaszów stawiaja się do raportu, najczystsze serca przynosząc, umysły najwznioślejsze i najdalsze plany dla wielkości Narodu, kiedy od samej chwili zdradzenia się, że są wysłannikami niosacymi podarki wartości zbawczych, wielo - za wielogłowa hydra starczej zawiści wyślizguje się z podstępów i niweczy ich zapał, miłość i ofiarowanie!

Skadże może Odrodzenie we wszystkich dziedzinach nastapić, kiedy jako ofiarnicy wysłani ze sprawunkiem oddania swej tężyzny nowych sił, stawiwszy się w kole uwagi poszczególnych tępicieli, jesteśmy systematycznie niweczeni przez to ohydne społeczeństwo spryciarzy, oportunistów, kalkulantów i zdrajców sprawy narodowej, którzy w każdym z nas młodych widzą palec oskarżajacy ich o upadek ducha, bezsiłę i wrogość ku uzdrowieniu.

Każdy z nas ma tę własną "Polskę" niszczycielkę przed soba. jako nieprzebłaganego wroga, tak jak ja twórczy człowiek w kilku dziedzinach, mam tę Polskę, której mnożnogłowiem sa: Adolf Bohusz, Jarocki, Jastrzębowski, Treter i dalsze ukrywające się za nimi. Tak każdy młody w tej oswobodzonej Ojczy ma w każdej dziedzinie swe własny Polskę do zmagania się i przełamania lub jej się poddania, by unicestwionym być jak już tyciace innych naszych poprzedników, co zmarnieli w beznadziejnem oczekiwaniu polepszenia się warunków. Zależnie od warunków, jakie sa, takie będą możliwośći służenia Narodowi w naszych odrębnych działach twórczynu, a takie będa również możliwości zdobycia przez społeczeństwo, nowych wartości w kulturze ducha, jak i cielesnego dobrobytu dla dziejowej ciagłości i uzbrojenia wobec łatwozmiennej Przyszłości.

Jednak warunki nie są stanem właściwym, lecz tylko skutkiem. Warunki pracy dla służby społecznej i dla wielkiej wydajności, żądnej wytrysnąć z młodzi Narodu, sa zależne od stosunków osobistych danych jednostek, które wpływów się jakimś tam sposobem dorwały.

Stosunek tych panów wzgledem wartościowych a młodych jednostek będąc negatywnym lub pozytywnym. uniemożliwi lub umożliwi pracę i wydajność już wczesnej młodości lub nie dopuści młodych sił, aż do hemorojdalnej śmierci tych rozlicznych łotrów, którzy przypadkiem tylko mogą być zastąpieni potem przez rzadkie a obywatelskie jednostki.

Tylko ten pierwiastek zupełnie osobisty, to prywatne ustosunkowanie się do ludzi przynoszących nowe a zbawienne wartości i plany, przez różnych panów, protegowanych przez samego szacha czy też szacha żony, niszczy całemi latami dostęp Szukalskiemu czy innym godnym a twórczym ludziom w staniu się użytecznymi w czasie absolutnego upadku twórczości społecznej. Tylko prywatne manipulacje tej mojej "Polski", z którą muszę na każdym kroku walczyć, spowodowały źe musiałem na obczyźnie marnować tyle lat, a w wolnej Ojczyźnie mimo stworzenia nowej metody pedagogicznej hodującej twórczych artystów, mimo społecznej działalności i wydajności twórczej, nigdzie nie mogę i znaleźć nie mogłem poparcia u starszego pokolenia sprzyciarzy.

Pamiętajcie, wy wszyscy młodzi, co z rozżarzonem sercem zjawiacie się, by spełnić swój rasowy sprawunek, bez różnicy jakim jest dział waszych zamiarów służenia Narodowi, inżynierowie czy artyści, reformatorowie czy politycy, każdy z was ma trudy rzucane pod stopy przez tę wasze prywatną Polskę. Również i wy macie pewną liczbę szanownych kanalji, które czynią wszystko, by nowych rasowych sił nie dopuścić ku odrodzeniu Narodu. Pamiętajcie, że Polską są tylko ci których się publicznie zna po nazwiskach, czyli ci, co wpływy majak działają źle lub dobrze.

Biorąc te poszczególne "Polski" razem, złoży się na jedną i tę samą co Łokietka, Żółkiewskiego i Piłsudskiego tępiła. To ta sama, co wiecznie podpisuje rozbiory lub sankcje, na szkodę narodu własnego.

To ta sama, co wspaniałe pałace stawiała z królem Stasiem i dziś zamierza hece urbanistyczno - architektoniczne niby to dla uczczenia komendanta i Oswobodziciela. Pamiętajcie to wy wszyscy wydziedziczeni z prawa służenia swym talentem i wiedzy wolnej Ojczy, co w beznadziei męczeńskiej starzejecie się, marząc o cudzie Jej Odrodzenia.

Obserwujcie i dobrze zapamiętujcie imiona tych, co Wasze prywatni Polskę stanowia. Jeżeli są przeciw wam, to są przeciw Narodowi, bo nas wola dziedziczności rasy i żywotność ludu wysłała, by o prawo dla Narodu walczyć. Zapamiętajcie tę Polskę wasze prywatna co wam serca ukradkiem wyżera i wypróżnia wysłannictwo wasze z zamiarów. Dzieje Cywilizacji i Kultury to dowód walki między postępem a ciemnoty i wstecznictwem, to w mniejszej przestrzeni, śmiertelne zmaganie się Narodu z Polska życia ze śmiercią - powstań i bojówek z Targowica i rozkładem.

Trzeba zapamiętać te twarze i nazwiska hydry niszczycielskiej, bo ten ich prywatny stosunek do kaźdego z nas młodych jest społeczną szkodą i ubiednieniem Narodu. Trzeba tych różnych panów, właśnie, po nazwiskach wskazywać, by ich ubezwładnić, a tem samem zmienić stosunki, wówczas warunki nieprzyjazne same ustąpią i uwarunkuje się na korzystne. Tak jak się nie da naprawić upadku kultury dopóki panowie ministrowie nie przestaną wygłaszać banalnych ogólnikowych frazesów, że "musimy mobilizować siły społeczeństwa", a zabrać się do popierania nazwiskowego tych, co jedynie kulturę wytwarzają. Wspierać odrodzenie Narodu nazwiskowo, a nazwiskowo upadek społeczny niweczyć.

Nie wykręcać się, że są ciężkie warunki, lecz zamienić je, wytępiwszy prywatne stosunki róźnych wpływowych łotrzyków w każdej dziedzinie. Nie pytać się komitetów, czy też na Zamku, jaki mają opinię o danych panach, gdyż aby w sztuce warunki zmienić na lepsze, to trza się pytać tych, co sztukę robią. Opinia jednego Szukalskiego jest więcej wart, jeżeli chodzi o wskazanie szkodników, aniźeli razem wzięte wszystkie zdania żon szacha i protestujących potulnych kokoszek, uklejeki płotek pseudo-artystycznych. Oni wszyscy się myli, jako ludzie nietwórczy lub maje jakieś powody zewnętrzne do danych opinji. Opinie ludzi ilościowych w dziedzinie twórczości i natchnienia są rechotem żab, wobec systemu planetarnego. Zamienić "miłych towarzysko" ala Jastrzębowski, w stanowiskach decydujących, na ludzi właściwych i dać wówczas dowód, że wpływy pochodzą od rzeczywiście zasłużonych.

Artystyczność p. Jastrzębowskiego jest tak znikoma że równałby się jej objętości obcięty koniec paznokcia mistrza Kulisiewicza. Jednak nie Kulisiewicz otrzymał państwowe honory. A za co otrzymał je p. Jastrzębowski? To nadal pozostanie jedni z tych nielogicznych zagadek żydowskich, która mówi: "kto otrzymał państwowi nagrodę za szczytną twórczość artystyczną" Stryjeńska? Nie. Kulisiewicz? Nie. Rafał Malczewski? Nie. Roszkowska? Nie. Bylina? Nie. Szukalski? Nie. Jakto nie? A więc kto? Jastrzębski. Cooooo...??? - Jastrzębski??? Przecież to jest nielogiczne? Pewnie, a to, żeby było trudniej zgadnąć. Rzeczywiście, nieprzewidziane są myśli Allaha i niepojęte widzimisia żon szacha. Wielki jest, zbyt wielki cierpliwość polska, ale większy jeszcze szkoda wyrządzana sprawom Narodu przez karłów duchowych, strasznie się ważniących za szkłem powiększającem, swych wpływów dygnitarskich.

Karol Stryjeński wychował grono cudownych rzeźbiarków, świat się zadziwiał ich przepięknemi pracami, zaś "kulturalna" Polska zyskała nowy a piękny prezent, jak zwykle za darmo, a sławą chłopaczków upiększyła swój pawi ogon. Co się z niemi stało, gdzież są? Czy żyją, czy pracują, zostali Najmitami? Od lat nikt nie wie, ni się troszczy, bo porzuceni zostalina pastwę losu, pod opiekę macoszej Polski. Zmarnieli, zniszczeli, niektórzy poszli do akademji, by "uczyć się" rzeźby u zawodowych partaczy. Zwykła kolej i koniec zwykły wysłanników Ludu, co dostali się pod pasożytnicze ssawki potwornej Polski aspołecznych łotrów lub gnuśnych zaspańców.

Dawno już prawiłem i na to Stryjeński był skory, by ci jego chłopcy do mnie przyszli pracować i ze mną się rozwijali w Twórcowni. Lecz znikąd nie mogłem zyskać pomocy, ni dobrej woli. Wróciłem do Ameryki ponownie, by tam zdobyć fundusze na umożliwienie szczepowi Rogate Serce dalszej pracy w naszej Twórcowni. Lecz ekonomiczny kataklizm i niechęć Amerykanów do Polaków przeszkodziły mi w osiągnięciu tego celu za oceanem.

Jedynym człowiekiem, który podczas mojej nieobecności w kraju pragnął pomóc szczepowi ze strony Departamentu Kultury i Sztuki, który zawsze się okazywał obywatelskim wobec młodych, był Władysław Woydyno, ówczesny radca Min. W.R.iO.P. Za ciągłe propagowanie Szukalskiego i jego chłopaków został przez p. Skoczylasa i Jastrzębowskiego usunięty od bezpośrednich wpływów i poza dział sztuki. Nie miejsce tutaj przytaczać tych wielu zabiegów i argumentacji czynionych przeciw Szukalskiemu i jego uczniom przez wyżej wspomnianych macherów p. Woydynie.

Dlaczego wspominam nazwiska? Bo inaczej się nie da naprawić zła czynionego przez tę Polskę "genteligentów" przeciw tym, co pragną i są w stanie służyć i stać się nowem a żywotnem społeczeństwem. Szczepowcy mając do czynienia z Polską obojętnych instytucyj i ruchliwych kanalji, zyją w ostatecznej nędzy, niektórzy zmuszeni są malować bigoterja po kościołach lub obrazki dla przedsiębiorstw pocztówkowych. Tak jak Stryjeńska musi obecnie malować owijki dla karmelków. Nigdy robienie prac wstrętnych naszemu sercu nie przemija bez pozostawienia moralnych skaz na naszej duszy i rzemiośle, bo tak jak czysta dziewica, wybranica najwznioślejszej miłości nie może wyjść na ulicę i kochaniem zarabiać na życie bez zatracenia - szczerości uczuć, zatrucia strumienia swej kwi i pokrycia strupem zarażeń swych ust. Nie wińmy ich, że zmuszeni są iść na ulicę oportunizmu, lecz plwajmy w twarz tej prywatnie działającej "Polsce" co zawsze niszczyła wysłanników Narodu. Wszystko, co podłe, od niej pochodzi, a co zdrowe i odrodzieńcze od razowego Narodu. Jest to prawieczna walka życia z rozkładem. Młodych, ze starymi duchowo. Jest to powtórzony w życiu obraz Matejki "Rejtan". To ta wieczna a wiecznie powtarzalna walka między Krakiem a smokiem, między nami a wami.

Zawsze pomnijmy, że Naród a Polska to są tak odmienne pierwiastki dziejów, jak odmiennymi są powstańcze bojówkowo-rewolucyjne i strzelecko-legjonowe zaciągi szorstkorękich oswobodzicieli Komendanta Piłsudskiego od... wypudrowanych, wyróżowanych, jedwabistych sprzedajców, zdrajczej Targowicy alfonsa carycy Katarzyny, naszego królika Stasia.

Szkodników społecznych tylko po nazwisku bić a mięso ich stojące zostawiać, bo to jest jedyna broń, jakiej się najwięcej boją ludzie nieszlachetni. Niema na świecie tak wielkich tchórzy wobec opinji publicznej, jak Polacy. Dlatego dużo z tych mnogich kokoszek, co protesty przeciw Szukalskiemu podpisują za jego "niekulturalne" kaleczenie tzw. godności osobistej tych różnych panów, co publicznie Polskę w dziedzinie sztuki stanowią, prywatnie mu dziękowali za tę właśnie odwagę. Co do ważności nazwisk, to więcej znacząca jest lista telegramów i listów z całego kraju przysłanych mi z podzięką za to imienne podważenie spróchniałych zębów, co nasze stosunki, i społeczny organizm od wewnątrz zatruwają.

Owe zrzeszenia artystyczne parafjami całemi protestuje przeciw Szukalskiemu, bo dowiedzieli się, że układa on listę samych twórczych artystów i że ci oczekują tylko oficjalnego zorganizowania arystokracji w sztuce, pod nazwy "Twórczynu" (nowego polskiego słowa zamiast "sztuki", pochodzącej z niemieckiego od ein Stuck). Oburzeni są wszelacy Pruszkowcy i podobni mu politykierzy napitkowej komraderji, bo wiedz, że Szukalski już ich zrzeszenia opustoszył, werbując sekretnie ich najlepszych członków, bez których, Łukaszki, inne Czwartaczki i demokratyczno-plebejańskie zrzeszenia stani się sobie wszystkie bezwartością dyletantów równe. Znają ci prezesi plan rozłupania sztuki na Twórczyn i na sztukę "ręcznie" robioną by tym sposobem przywrócić społeczeństwu zatraconą definicję twórczości.

Mrowni ilościowo są oni, bo nijacy, zaś kij wrażony im w prywatne intereny jest wystarczająco tylko jeden. Nie dziwota więc, że oburzeni są Szukalskiego "niedelicatnością", lecz właściwie przestraszeni, że im ich ważność wykradnie, zwołując do Twórczynu najlepsze ich rodzynki i najrasowszych tworzycieli, dających prestige demokratycznym szaraczkom. Tu ich boli! Fałszywą miłością oportunizmu, dla Jastrzębowskiego, pokrywają nienawiść do Szukalskiego. Zrzeszeni pseudoartyści i możliwość ich wygranej tak mogą być zilustrowane:

pierwszego miesiąca zawiadamia mię przerażony plotkarz: "Słuchaj! artyści dziś stracili 10 żołnierzy, tyś zaś stracił 1000 twoich w publice".

Na drugi miesiąc alarmuje mię plotkarz: "Źle jest! artyści stracili, tylko 9-ciu, tyś stracił w publice 2.000".

Na trzeci miesiąc plotkarz lamentuje: "Tu już twój koniec! artyści: stracili 8-iu żołnierzy, ty zaś 3.000".

Ale ja na to mówię: "Tak, tak, straciłem 3.000, a więc w takim razie, niedługo już z artystów protestujących ani jednego nie zostanie".

Inicjatywa jest dowodem żywotności jednostek, jak i społeczeństw, które staja po stronie tych to właśnie jednostek. Publika jest Narodem danego miasta. Cechuje ją szczera uczuciowość i nieukojona tęsknota do wzniosłych współdziałań z bohaterami, by oderwać się od swego codziennego znaczenia, lecz jest ona jednocześnie bez woli i inicjatywy. Publika jest samicą wyczekującą z utęsknieniem ideologicznego zapłodnienia przez męską inicjatywę tych, co samorzutnie opuszczą jej bezformną i apatyczną masę i staną się rodzicielami nowego społeczeństwa, to jest Polski II-ej nazewnątrz.

Każdy, choćby najzwyklejszy człowiek, poza linję wstydliwości osobistej występując i formujący swą inicjatywą choćby małą grupkę innych wokół siebie, dla jakiegoś celu społecznego, natychmiast przestaje być tym tylnim zerem ciźby niezliczonej a zamienia się na liczbę wieloznaczną co arytmetyczne staje przed zerami. Publika to jest sznur zer, które nabierają znaczenia, kiedy przed niemi staje jakaś cyfra denominacyjna.

Wstydliwość jest okradzicielską niedoszłego bohaterstwa i niszczycialką kiełków społeczno-dziejowej inicjatywy. Lęk przed plotkami przygważdża stopy zamierzeń do stałego punktu bezczynu. Plotki szkodliwe strojone przeciw tym co inicjatywę okazują, są zawsze wyrazem skrytej nienawiści zazdrosnych tchórzów.

Na to, by poczuć się nagle więcej niż zerem i dziedzicznych zer swego pochodzenia, trzeba być biologicznie silnym, by uczuciem swych przekonań przezwyciężyć wstydliwość, która jest cechą mizerniaczych stworzeń i wyznaczyć się samemu do swojej niepytalnej misji. Jeżeli w publice, to jest w Narodzie danych miast, brak takich coby opuszczali owe ochronne stado i dali się jednostkowo znać po nazwisku, wtedy żle się dzieje Narodowi, bo tylko przez tych samosłańców odrodźcze życie może przypłynąc do zdrętwiałych organów Ojczyzny i jej zwapniałych instytucyj. Ci, co się sami powołują do sprawowan rasowego sprawunku, są wysłańcami Ludu i wybrańcami Światowieda. Niestraceni będziecie w osamotnieniu, wysuwając pierwsi swą lękliwa stopę w naznaczone koło społecznej inicjatywy. Poznamy was zaraz po waszem opuszczeniu bezimiennej a bezradnej publiki i stanięciu w pierwszym szeregu nowego społeczeństwa t.j. Polski II-ej.

Powołujemy was, o szarzy ludzie, do opuszczenia stada publiki i przystąpienia do sakramentu uspołecznienia się i złączenia z tymi, co ządają uczczenia prochów Komendanta Piłsudskiego osobną świątynią, zbudowaną dla Niego, jako nowych poddziemi na Wawelu. Ządajmy razem, by Jamę Smoczą na ten cel obrócić i by Polska II-ga miała znowu gdzie składać drogie prochy swych przyszłych bohaterów.

Przystępujcie zgodnie do naszej inicjatywy i domagajcie się z nami oddania wszystkich innych funduszów pomnikowo-architektonicznych i extrawagancko-urbanistycznych hec, na dozbrojenie armi polskiej, by w ten i tylko ten sposób, uczcić pamięć naszego Oswobodziciela, Komendanta Piłsudskiego.

Żądajcie z Unją Młodych by teraz świątynią Jego prochy uczcić, a wszelkie pomniki odłożyć na później, kiedy będzie pewnym Pokój, słońce i pogoda.

Żądanie publiki jest wolą Narodu!

Ci, co dają inicjatywę są nowem społeczeństwem, t.j. początkiem Polski II-ej.

Stach z Warty

Brak komentarzy: