‘Krak, syn Ludoli’ – wybrane fragmenty

Cztero-twarze, strony posągu ŚwiatOwida wyrażały cztery pory dnia, roku, Dziejów i rasy.

Pierwsza; zwrócona ku Wschodowi znaczyła Wiosnę, krwiznę, czyli rewolucję, zamiar Woli, żywotność rasy, przebudzenie.

Druga; od Południa, znaczyła Lato, rozkwit potęgi Państwolitycznej, budownictwo, bogactwo, pełnię cielesnego szczęścia, niezaspokojoną chęć posiadania.

Trzecia; ku Zachodowi, znaczyła Jesień, zachód dnia, Żniwa plonów ziemi i ducha, Twórczyn, czyli Kulturę, ciułanie Wiedzy i zasług, zanik zmysłu państwórczego, uległą pokojowość i przeoczenie potrzeby Ideałów.

Czwarta; ku Północy, to Zima, Noc, Niewola, zamarcie Woli i zamiarów, zamrożenie soków życiodajnych, zagrodzonych od dołów rasy przez Tradycję, Marzycielstwo, tęsknota za "świetną" Przeszłością i głód jasnej Przyszłości, prorocze przewidzenie ponownego nadejścia Wiosny-Wyzwolenia z lodów-kajdan.

Lud-Naród jest to olbrzymi kawał mięsa bez kształtu, ni twarzy, ni skóry, który cierpi, mając żyły na wierzchu, lecz mówić za siebie nie potrafi.

Czasami w trudziejach Ludu, ci co nazwę jego stanowią, odziedziczywszy władzę po odeszłym jakimś bohaterze lub wybranym władcy, zwyciężają nad Narodem i jego Młodzią. Wówczas starczość, bezwola, bezradność i obojętność powodują rozkład Państwa i Wolności. Wówczas dzieje jak cuchnąca krew w żyłach starca, zastygają i znowu klęski - jak potop - ziemie nasze zalewają. Choć bladaremnie pleśni im się o wiecznej władzy.

Wtedy znaleźć się musi wśród Młodzi Ludu jakiś przybłęda dziejowy, niewołany i niespodziewany. Bo wtedy zawiedziony i zdradzony Lud już nie uwierzy w zapowiedziane "sposoby" starców milących się niezdarnie do Młodzi. Lud wtedy nie nowym sposobom wierzy, lecz nowemu bohaterowi.

Wtedy znów Lud i Młódź jego muszą odbudować wielki gmach mrowiska swojego, co zawaliło się przez bezradność starczych zarządców. Co nazwa Ludu swą senniemocą zniszczyła, to sam Lud i Młódź jego twórciosać musi na nowo.

Trzeba wówczas piorunów, burzy i krwi starczej upustu. Trza chodzące trupy pospiesznie po grobach rozegnać, by Naród żył z powrotem i był panem swej ojczyzny. Trza śmiercią starogółu kupić Ludowi Wolność, tak jak śmiercią młodych zdobyć swej ziemi Pewnotę na wojnę. Dotąd, jedynie starcy głupoważnie szafowali życiem niezliczonych rzeszy Młodzieńców, zaś Młódź dotąd nigdy nie rozporządzała śmiercią starców, co śmierć Ludowi, jego Wolności i dziejom zadają. To my wprowadzić musim do Dziejów!!!

Trza wówczas władzę odebrać tym chodzącym, a upartym trupom, co nazwę Ludu stanowią i przez "Święte Oburzenie" Młodzi, Ludowi odrodzone dzieje ofiarować.

(tu Krak stanąwszy na brzegu bębna woła)

Rozpalić watry na cztery strony na znak Zmowy rozpoczęcia!

W bęben uderzyć, by serca wszystkim jednaką krwawolą zjednoczyć! Jednym zamiarem wypełnić!

Boga Jedności żeśmy sercałą miłością przy ogniskach gościli. Jego przykazań słuchali, co mówiły: "będziecie, zamiast mnie, mych Bogorłów czcili - moim Wysłańcom, zamiast mnie, wiernymi byli, mych Przemówców, co z Ludu, krwi matki i bólu się bolęgną, za Powierników moich brali, abym za to wasze serca mą gontyną, uczynił i za dom mój przyjął".

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

"Pierwej mych Bogorłów i waszych Bohaterów, miast mię, miłować i im wierzyć będziecie, zanim jako podróżny przy studni waszej mój język studził będę i stopy tułacza schodzone, w waszym korycie ze krwi odmywał!"

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

Słuchaliśmy Boga ŚwiatOwida, kiedy dobrotliwie radził: "będziecie się podobieństwa dopatrywać mego lica w twarzach waszych Bohaterów i jeszcze za ich życia, zanim po śmierci staną się moimi Bogorłami!"

Myśmy se sochą prawo do Ziemi zdobyli, a radłem, sianiem, myśli rasy rolnej, ścieżki wskazywali. Myśmy orką, zboża sianiem, trudem i krwią dziedzictwa babki Atli bronili. Granice ziem naszych bolemieszem po widnokręgach kreślili.

(watry przygasają, a niebo rozzielenia się od dołu coraz to więcej. Krak zaś zatrzymuje się, dłoń przez czoło boleśnie przesuwa i dalej przemawia)

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

Lecz... przyszli skrytoczyńcy... pojedyńczo i dwójkami k'nam od wrogów przysłani, co ziemie nasze z Ludem Sławii zagarnąć zachcieli... Pierwej... do serc Ludu, chyłkiem... na zwiędłych stopach i miodnemi słowy, łagodność zaczęli hardym ludziskom zaszczepiać. Wrzodawcze kwilisy, naukę wyjęczoną z duszy niewolników czarnego ludu, ludu o wiecznym skrzywieniu twarzy i podwisłym nosie, do nas przywlekli ze świata najdalszego końca.

Ograbiwszy nas ze wszystkiego, co naszem było dziedzictwem, to jest ze zdolności władania swym losem dziejowym, uczynili nas łatwym łupem i łagodną ofiarą, zdolną tylko do życia pod cudzą władzą. Staliśmy się ofiarami wręcz obcej nam łagodności, a przedzierzgli nas w trwogatunek sługorliwych wyznawców Hjeh Weha. Lud rycerski nam zamienili w ciuroidło i przed Hjeh Wehem lęklęknąć na kolana złamali.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

Kiedy już Sławianami zawładnęli Biżymdzi, dali nam wówczas Niedolę, jako naszą część ich umowy. Niedolą nas trudarzyli, jako że niby potrzebną nam była do naszego Wiecznego zbawienia, sobie zaś bogactwa zgarniali, jako im przynależne za pośredniczenie między Ludem Sławiańskim, a łatwo przekupnym Hjeh Wehem.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

... niedługo, zaczęli się już między sobą o wyzyski kłócić i nazwę państwa Biżymdów między siebie na troje krwojną rozmieniać. Z trzech wrogich sobie gnieździsk jęli ziemie i ludy między sobą kłócić, a potem zagarniać, i całość jednej Sławii w ten sposób rozdarli.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

By łatwiej im było zawładnąć, zaczęli Sławię klinami przekornych obrządków rozdzielać, jednak czcząc tego samego Hjeh Weha. Następnie jęli ćwiartować ciało nasze przemyślnie zowiąc każdą krwawą wielkromę Ludu innym "narodem", dawszy mu odrębne nazwanie. Narzuciwszy nam nazwy Czechów, Chorwatów, Słoweńców, Rusów, Polaków i wielu innych, w rany poćwiartowań... w krwią cieknące rubieże, wszczęli nieuleczalną chorością nienawiści wzajemnej, wolą rozłąki i uporem wrogiej obcości zarażać, i siać nieugiętą urażałość między nami. Kleroza Sławię owładnęła!

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa! niebo coraz to jaśniej się rozświeca tuż przed wschodem słońca. Krak milczy chwilę)

Zbiegliśmy się tu, by przez nas, przez zjednaną Młódź Sławii, twórcichaczem Zmowę czynić, by Lud zwyciężył tych, co zdradostojnie nazwę naszych narodów stanowią. Rasa przez nas mówi, aby odrodzieje nasze ponownie budować. Musimy to czynić, co starczym władcom za złe się wydaje, zaś nie czynić tego, co nam doradzają.

Oni są w błędzie, bo gdyby słuszność mieli, to lepiej by było Ludowi. Ludowi jest źle, a będzie mu gorzej. Bo Ludowi będzie tylko tak - źle lub dobrze - jak teraz jest jego Młodym.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

Człowiek winien tylko tak długo mieć prawo do radzenia państwu i rządzenia nim, jak długo do życia należy i do świata dzisiejszego, jak długo jest młodzieńczym obywatelem. On do życia jeszcze tylko wtedy należy, kiedy dzieci ma do wychowania, a nie dłużej. A kiedy dzieci jego mogą już krew dla Ojczyzny przelewać, to winne też mieć i prawo tą Ojczyzną rządzić, miast niego.

Jak są dorosłe by już umierać, to winny mieć prawo do rządzenia Ojcowizną. Ojce tracą prawo do życia i Państwa, kiedy dzieci ich mają prawo za nie - umierać. Jak długo człowiek ma młode dzieci do wychowania, tak długo winien mieć prawo i dostęp do Obywatelstwa. Prawo to zmusi ich do mienia więcej dzieci, by Lud swój pomnażać, a dla siebie, by dłużej mieć prawo do władzy i życia.

Życie należy tylko do Młodych, bo dziejów odrodzenie tylko od Młodych pochodzi. Toteż życie jest tylko Młodych sprawą, bo oni są jedynie gotowi umierać za Ojczyznę. Trzeba gnój wygnitarski iskraźnie zaorać, by wiosnę nowych dziejów wyzwolić spod starodgniłego pokolenia.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

W krajach naszych starogół nadal dzierży władzę, bo odziedziczone wpływy dają jemu uprzywilejowany chwyt za gardło młodego pokolenia, które w Starobyczaju ma prawo jedynie do umierania setkami tysięcy w obronie Ojczyzny, lecz do niej samej, zgoła nie ma żadnych.

Wszędzie dziedziczne przywileje martwej uczoności beztwórczych wałachów, dziedziczne przywileje tępej obliczalności, przywileje siwych włosów już bezpłodnych samców, doświadczonych niedojdów, przywileje miechów dusznego zaduchu, obłudnych kaznodziejów, przywileje obwisłych kałdunów i świecących blaszek, za byłe - a dziś już nieważne - bitwy. Trupy dziś zawładnęły żywulem naszego trudobytku.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

Starczość nas dławi, starczość nam wzorcuje, starczość Młodym życie wskazuje, wypaczonymi względami dusze wysłanników Ludu radą swą wykształca. Starczość uczy wojować. Starczość miłować uczy! Starczość za nieposłuszeństwo kości - nam młodym - gnoi po turmnach.

Starczość nam serca bezcześci! Starczość tu! Starczość tam! Starczość przoduje nam! Starczość nam prawo do służby Ojczyźnie i pracy dla niej odbiera! Starczość posłuszne sobie potulnictwo wspiera! Wydziedzicza z praw do Ojczyzny, a zgnilizny swej zastrzyka nam jad!

Starczerń spóźnionych trupów rdzaprzysięgle się na Młódź Ludu starczai zza pajęczych knowań.

Zbiegliśmy się, rany poćwiartowań Jednoty Sławiańskiej zagoić. Przyszliśmy tu, by się z sobą jedyną krwiomyślą oswoić i wspólnie nasz bohaterogień rozniecić.

Iskrojnie przybyliśmy na Chełmową Górę, by tu zrzucić z siebie niewolne skorupy rdzaklętych nazw narodowych i jak wolne motyle skrzydła nasze, wobec słońca, gładko wypogodzić... by nabrzmiarę serc, dla wspólnoty naszej, wypełnić po brzegi.

Stanęliśmy tu Mstę gniewypełzą ze skrytek duszy młodzieńczej ustanowić przeciw tym, co Lud i Sławię z Dziejów okradają, co Wolność zdradzili, Młódź rasy wyrzutkiem podstępnie uczynili, a zamiast w kostnicach modłasić się u swojego Hjeh Weha o lekką śmierć, z Państwa sobie robią smętarz, a z życia naszego zaduszny grobowiec.

(Rege Rege uderza w bęben: raz-dwa!)

Jesteśmy tu, i Mstę ustanawiamy! Pójdziemy, ponurym krokiem i okiem krwią zabiegłym, spełnić wobec praojców, wobec Sławii i Boga Jedności nasze ślubowania, by Wiosna - Zimę zwyciężyła. Jasnota - Ciemnotę, a Młódź rasy Starszyznę cmentarną.

Mstę ustanawiamy, by Dzieje, nad bezdziejami wszemożnie panowały, by krew krasząca życie, bezpłodność serwatki starczej zniewoliła! By Wola nad grzecznością, a życie bohaterskie, pokojowość tchórzy zwyciężyło.

Najpodlejszym grzechem jest mieszanie śmiertelnie sobie wrogich ras, a nimi są rolnicza, a koczownicza.

Bajbajoc

Ja, jako świadek Przeszłości, zaświadczyć mogę, że przodkowie Jabezie raz kiedyś, mieli własną Ojczyznę, lecz wrogowie najechali ich kraj, a oni zamiast przeczekać, by kiedyś go potem oswobodzić, rozpierzchli się po całym świecie, a zdradziwszy swoją Ojczyznę teraz zdradzają dziedzicznie i nasze.

Krak

Bajbajoc wiernie świadczy, bo upadek państw dawnych, jak i dzisiejszych, jest skutkiem tej nieszczęsnej mieszaniny etiopów-koczowników z rasami rolniczymi. Ta mieszanina podnosi lud koczowniczy tych rozbiegłych Etiopów i wiecznych tułaczy, lecz za to niweczy człowieczą wartość rolniczych ras i upodabnia je do tych bezmarzeniowych włóczęgów. Jest to kara za spodlenie krwi swej rasy, którąśmy odziedziczyli i zobowiązali się chronić przed spaskudzeniem.

Tacy to właśnie "Leszkowie ze Wszędzina", tacy to Sławianie, jak on lub nasz karzeł Zdradar, po mianie Sławianie, Sławianie po licu, a koczownicy i niszczyciele w skrytości swej samym sobie nieznanej im duszy, spowodowali upadek naszych dziejów.

Tacy to Leszkowie i Zdradarzy zniweczyli naszą tężyznę i okradli Dzieje, bo swój swego popierając zajmowali wysokie urzędy, a działali jako koczownicy w służbie podświadomego, byłej rasy szkodniczego usposobienia. Wiarę powszechną danego Ludu przyjęli, a krew swą beztwórczą i szkodniczą żyłami jak wróg zdradnymi podkopami pod chronionym obwarowiskiem do władzy wynosili, by Twórczyn dziejowy niweczyć.

Nikt ich po mianie, ni twarzy, ni wierze nie pozna. Lecz jako Sławianie z twarzy, miana i wiary niszczą wszystko i wszystkich ze swych, podstępem zdobytych kazalnic ślą nauczania i rozkazy z wysokich urzędów tak nastrojone, że te działają już jako wtajeni wrogowie.

Jeżeli kiedykolwiek dawniej, jak i dziś, wszelcy twórcy, obrońcy praw Ludu, dobroczyńcy wszelacy i najdoskonalsi obywatele byli i są w krajach naszych unicestwiani przez tę górę urzędów i wpływów, to przez tych, co właśnie odziedziczyli to niszczycielskie usposobienie rasy koczowniczej, lecz ukryci są za twarzą, mianem i wiarą Sławianina.

Upadek dziejów i Twórczynu jest skutkiem tego, że oni niszczą i unicestwiają wszystkich tych, co twórczyn i Dzieje zrodzili się rozbudowywać. Wszystkie klęski były i są powodowane przez tych naszych mieszańców.

Jak długo cudze bogi chwalimy, tak długo Wszyscy Wybłędami razem z Nim trwać będziemy. Cudzym bogom służymy, więc i cudzym bogom żyjemy i od cudzych bogów mrzemy.

ŚwiatOwid, tylko w wolnym sercu królował będzie, a myśmy sprzedali nasze serca cudzym bałwanom. Z sercami naszymi sprzedalim cudzym bogom i nasz Los. Za opuszczenie własnego Boga Jedności, krew nasza będzie nawozem dla cudzych żniw, Niewola nasza Wolnością naszych wrogów.

Komu krzywda się dzieje! Komu krzywda! Synu, Kraku, na wzgórze bież Bawole! Tam śmierć już Ofiarnikom gotują! Masz tutaj narzędzie Odrodzenia wykute biciem serca niemego Ludoli, ogniem skrytego gniewu mojego rozpalone do białości, a zimnem wrogiej rzeczywistości dzisiejszej, jest zahartowane.

(niebo się rozjaśnia i słońce znów wychodzi.)

Oddaję wam Młodzi Sławiańska, na ręce syna mego Kraka ten oto znak Woli i narzędzie Czynu! A ty, synu Ludoli i Gniewatry, idź przed się z Toporłem w nieustępliwej dłoni, by Wolę w Czyn zamienić, Słowo w Chleb, a Marzenie w Wielkość Sławii. Uczyń z niego nabrzmiano Odrodzenia Dziejów i zmartwychwstania Bogobrzędu! Budujcie Nim świątynię dla Boga Jedności Sławiańskiej, wspólnym zamiarem!

A teraz biegnijcie tam, gdzie się krzywda dzieje, tam gdzie starzy z Młodych krwawe ofiary sobie dla korzyści czynią!

(Krak odebrawszy Toporła od Gniewatry stoi z nim wysoko podniesionym na środku bębna. Gniewatra znika powolnie pod ziemię, Krak opuszcza Toporła do piersi.)

Źródło: http://toporzel.republika.pl/

Książka do nabycia w wydawnictwie Toporzeł – serdecznie polecamy!