O Słowiańską Polskę

Z momentem owładnięcia dawnej Słowiańszczyzny przez chrześcijaństwo dla jej szczepów rozpoczyna biec okres tragicznych dziejów. Poddane wpływom odmiennych obrządków oddalają się narody słowiańskie od wspólnego sobie pnia samorodnej kultury i cywilizacji. Im dalej w wieki, tym większe narastają antagonizmy.

Obca inwazja duchowa wyniszcza powoli, ale trwale. Za porzucenie Wiary swych przodków płaci Sławia krainami. Traci lądy i morza. Giną szczepy. Karleje i wyniszcza się rasa. Potężnieje tylko to, co słowiańskim nie jest – chrześcijaństwo.

Sięgnąwszy brutalnie po promiennie piękne formy dawnych naszych wierzeń i obyczajów, potrafił ukryć zdradziecko swe złowrogie oblicze – zachłanny Moloch. Uzurpował sobie prawo do wnętrza duchowego Słowiańszczyzny.

Przez Porządek świata ustalonym, jedynym sensem istnienia ras i narodów jest stwarzanie w nieustannym, a zróżniczkowanym rozwoju ludzkości, odrębnych i im tylko właściwych wielkości kulturalnych i cywilizacyjnych. Cała Słowiańszczyzna u progu swoich dziejów sprzeniewierzyła się temu najwyższemu prawu. Miast być twórczynią własnego wzorca duchowego, stała się pognojem dla rozrostu i panowania obcych, esencją małości będących – „prawd powszechnych i wiecznych”. Stąd jej rozbicie. Stąd jej słabość i degeneracja.

By odzyskać swą dawną dziejach wielkość, by wkroczyć na powrót na historyczne szlaki swojego przeznaczenia Słowiańszczyzna musi zesłowianieć.

* * *

Zewsząd głoszą, że Polska jest katolicką, do głębi katolicką. Tak! To tragiczna prawda! Ale prawdą tym samym jest, że Polska przestała być słowiańską. Tak dalece przestała być słowiańską, jak dalece stała się katolicką.

Jakżeż wielka stąd duma dla katolika!

Jakżeż straszliwe upokorzenie dla Polaka-Słowianina!

Już dziesięć wieków duchowej niewoli. Dzień w dzień z dziesiątek tysięcy kościołów, z dziesiątek tysięcy ambon, z setek tysięcy sal szkolnych, z tysięcy gazet i książek, z każdego zakamarka polskiego życia – gigantyczna machina propagandowa wtłacza w naród Polski treści duchowe, obce i wrogie ładunkowi genialności, którym rasowy nurt słowiański szczodrze każdego Polaka obdarza.

Ideały wychowawcze, założenia kulturowe, idee kierownicze daje nam katolicyzm.

System duchowy, wyrosły z rasowego gruntu geniusza małości – żydostwa, brutalnie osadzony na zgliszczach cywilizacji słowiańskiej, podstępnie poprzez legendę piastowską, przybrał na się strojne szaty polskości. – Odtąd historia narodu polskiego stała się historią słowiańskiego Biosu, unoszącego się w pętach wrażej mocy.

* * *

Istnieć może w ogóle dwojakie tylko wytłumaczenie impasu dziejowego w którym naród szamoce się bezradnie od szeregu wieków: jedno może szukać przyczyn w charakterze szczepowym, w skłonnościach rasowych, drugie – w zasadach przyjętego systemu światopoglądowego. Tertium non datur. Pomniejszyciele Słowiańszczyzny, służalcy i głosiciele „wiecznych prawd”, by wyłgać się od odpowiedzialności za tylowiekowe bezdzieje narodu nie wahają się winić natury Słowianina. Perfidni. Głoszą niższość rasy by zabić w Narodzie wolę duchowego Odrodzenia.

Tymczasem krew nasza, tętniąca echami wielkiej przeszłości, targa sumienie i o Wielkość woła. I wołać będzie na próżno dopóki hasło zesłowińszczenia Polski nie stanie się buntem przeciwko obcej narośli kulturalnej, spychającej nas na peryferia aryjskiej cywilizacji.

Faktem jest bowiem, przez „teorię rozwoju wewnętrznego Polski” niezbicie ustalonym, iż naród polski, pojęty jako określona gleba etniczna, wyposażony został w aparat duchowy, który czyni go nieporadnym wobec wymogów, narzuconych przez zespół warunków jego realnego bytu. Nieporadność ta tym większe przybiera rozmiary, im bardziej ideologia grupy staje się doskonałym odbiciem założeń kulturalnych katolicyzmu, im bardziej zatraca jednocześnie organiczny związek ze słowiańskim podłożem szczepowym. Dzieje się to dlatego, że wielkie potencjalnie zdolności rasowe Polaka-Słowianina w atmosferze duchowego semityzmu, wypełniającego pod rozmaitymi postaciami aktualną treść polskości, ulegają zatruciu i rozkładowi moralnej słabizny.

Przerwanie tego dziejowego procesu niszczenia i odrodzenie może nastąpić jedynie poprzez duchowe oczyszczenie się, poprzez odrzucenie precz elementów rozkładu.

Tak należy rozumieć hasło zesłowiańszczenia Polski.

Wszystkie ruchy tzw. słowianofilskie nic dotychczas w dziele odrodzenia nie zdziałały. Jedne z nich bowiem akcentowały jedynie stronę polityczną zagadnienia, co oczywista wszelkie wysiłki z góry skazywało na jałowość. Polityczny bowiem impas Słowiańszczyzny, a z nią i Polski jest tylko konsekwencją zasadniczych powikłań w dziedzinie kulturalnej w ogóle, a duchowej w szczególności. Inne z poczynań słowiańskich wiele pokonują wysiłków nad odtworzeniem dawnej kultury i cywilizacji słowiańskiej. I jakikolwiek trud ten, mimo dziejowej akcji niszczycielskiej apostołów chrześcijaństwa, brzemienny jest w rewelacyjne i dumę budzące odkrycia, to jednak sam obraz pierwotnej i surowej młodością cywilizacji słowiańskiej woli narodu ku odrodzeniu nie zmobilizuje.

Zrobi to Mit Zadrużny, który wesprzeć się musi jednym ramieniem na nieprzemijających wartościach rasowych, wyrażonych w potężnych pomrukach Wielkiej Przedchrześcijańskiej Przeszłości, drugim zaś sięgnąć do Wielkiej Przyszłości, którą wyobraźni mocarnie narzuca nasza zadrużna postawa.

Problem Słowiańszczyzny to nie nawrót do stanu na którym przed setkami lat przerwany został młody wątek samorodnej kultury i cywilizacji. Dawny ten potencjalnie wielki prymitywizm ma nas jedynie orientować, gdzie Naród w chwili obecnej winien szukać źródeł i podstaw dla swego mitu. Tysiąc lat błądzenia przebyć trzeba wysiłkiem mózgów i genialnością intuicji. Odtworzyć dzieje narodu, których nie było, a które by stały się, gdyby rozpoczęty wątek nie został przerwany.

Problem kulturalny Słowiańszczyzny to uzyskanie pewności, gdzie są szlaki przeznaczeń naszego narodu. Przed tysiącem lat ze szlaków tych naród został zepchnięty. Mit zadrużny wskazać musi właściwy dla dzisiejszego dnia punkt na szlaku przeznaczeń, punkt od którego Naród Polski rozpocząć musi wątek nowej kultury i cywilizacji Słowiańskiej.

Nie będzie to szukanie po omacku. „Zadrużne ujęcie dziejów” nieomylnie wskaże nam drogę.

Brak komentarzy: