Podstawy buntu duchowego Zadrugi

Bez żadnych złudzeń, na trzeźwo oceniając rzeczywistość polską, zdajemy sobie sprawę z tego jak wielkim jest dystans duchowy pomiędzy „Zadrugą”, a resztą kierunków ideowych w Polsce.

Z równą wyrazistością oceniamy zasięg naszych haseł. Nie żywimy tanich złud co do tego, by idea, głoszona przez nas, mogła znaleźć naraz jakiś żywszy oddźwięk w szerszej opinii polskiej.

To co „Zadruga” głosi, jest jak najbardziej obce duchowi przepajającemu życie polskie. Napotykamy opór duchowy, taki, jaki stawia typ kulturalny zasadniczo odmienny, różny w swych założeniach fundamentalnych.

Oceniamy to zjawisko jako coś naturalnego, zgodnego z założeniami naszego światopoglądu i „teorii rozwoju wewnętrznego Polski”. Tam gdzie się stykają odmienne typy kulturalne, owe motory wewnętrzne różnych cywilizacji, tam wyzwala się jedynie właściwa postawa – wrogość. Nie zamierzamy jej łagodzić. Nasze stanowisko wobec rzeczywistości, taką właśnie reakcję budzić powinno.

Buntujemy się nie tylko dlatego, że wokół siebie widzimy przeraźliwą nędzę materialną. Że wstyd pali nam twarze za stan polskich dróg, polskiej motoryzacji, że gniewa i boli nas nieopanowany w 20 lat Niepodległości analfabetyzm wsi, upokarza głodowa w porównaniu do innych narodów stopa życia milionów naszych braci z krwi i kości... Nie dlatego, że przeraża nas, z roku na rok rosnąca różnica potencjałów zewnętrznych na naszą niekorzyść.

Ten, nad wyraz bolesny, w każdej dziedzinie życia polskiego dostrzegalny stan rzeczy jest dla nas konsekwencją tego, że w milionach umysłów dzisiejszych Polaków zagnieździł się – nie od dziś – obcy, ze Wschodu przyniesiony, syntezą małości człowieczych będący – światopogląd. Przeciwko niemu, temu systemowi paraliżu ducha, podnosimy bunt. Nie skutki, – samą przyczynę zwalczamy. A zwalczamy dla tego, że nasz zadrużny światopogląd jest inny.

U podstaw naszego światopoglądu leży wiara, że przeznaczeniem człowieka jest Nieskończoność. Droga do niej wiedzie przez takie życie, które jest zgodne z odwiecznym, w całym wszechświecie, także i w człowieku tkwiącym – impulsem twórczości. W odniesieniu do jednostki ludzkiej, impuls twórczości jest tym nakazem natury moralnej, rzecby można – religijnej – który zbliża człowieka do absolutu: woli twórczości, tej praprzyczyny wszelkiego bytu, wszechświat cały przenikającej. Negując nakaz nieustannej twórczości człowiek staje w rażącej dysharmonii ze swym przeznaczeniem, automatycznie wypada z rytmu wszechżycia, jest maruderem maszerujących naprzód szeregów. Tylko w harmonii z ożywiającą świat cały siłą sprawczą człowiek osiąga pełnię życia i prawo do tytułu najdoskonalszej istoty na ziemi.

Płynący stąd obowiązek poznania praw, rządzących naturą, opanowania materii, wyznaczenia w niej sobie właściwego miejsca, krótko: cały postęp kulturalny i cywilizacyjny człowieka jest nie do osiągnięcia inaczej, jak tylko na drodze wytężonego, ciągłego wysiłku twórczego. Poznawać, rozwijać, zdobywać – znaczy: tworzyć. Światopogląd odmienny, sprowadzający człowieka do roli biernego konsumenta prawd objawionych, z góry danych, w których nic zmieniać, rozwijać, wartościować nie wolno – jest zaprzeczeniem człowieczeństwa.

Jest stawką na to wszystko, co w człowieku małe, bierne, atwórcze.

Nie wynika stąd wcale, że systemu światopoglądowe zbudowane na tych właściwościach duszy ludzkiej, mają mniej szans na długotrwałość. Niestety! Ludzka małość trwać będzie tak długo, jak długo istnieć będzie człowiek. Chodzi o to, by o podstawie duchowej człowieka decydowało nie to, co jest w nim małe, bierne, atwórcze, lecz przeciwnie, to, co twórcze, aktywne. Tu właśnie otwiera się ta przepaść, dzieląca człowieka zadrużnego od panoszącego się w Polsce, bezczelnie polskim się mianującego – typu duchowego.

Powiedzieliśmy, że przeznaczeniem człowieka, jako jednego z elementów wszechświata, jest Nieskończoność, udział w wieczności wszechbytu. Wyprowadzamy stąd dla człowieka, jako najdoskonalszej istoty żywej, moralno – religijny, z powyższego właśnie stosunku do bytu wynikający, nakaz wytężonej twórczości. W rozpatrywanym aspekcie życie jednostki jest zaledwie chwilką. Nieskończonym jednak, wiecznym jak wszechświat, jest ciąg następujących po sobie istnień, pokoleń ludzkich.

I tu dochodzimy do pojęcia Narodu, – Istności Transcendentalnej.

Naród, nieprzerwany ciąg następujących po sobie istnień ludzkich, jest wieczny. Obiektywnie biorąc, rola jednostki w tym nieskończonym ciągu jest znikoma. Mierzy się jedynie wielkością wysiłku indywidualnego, włożonego w rytm dążącej do swego celu zbiorowości; stopniem zharmonizowania się z grupą, – zdolnością współmaszerowania szlakiem przeznaczeń Narodu. Subiektywnie – od strony jednostki patrząc – tylko w ten sposób osiąga ona, jednostka, przez przynależność do Narodu, udział w Jego Nieskończoności. Udział tym większy, im większy był jej, jednostki, wkład w dorobek Narodu.

Formułujemy Mit Nacjonalizmu Polskiego: Naród, jako Istność Nieskończona, jest wartością najwyższą, celem jedynym, synteza najdoskonalsza. Wytężona, nieustanna twórczość w Narodzie, dla Narodu i poprzez Naród jest świętym nakazem Polaka; wiarą, co siły pomnaża, radością, co trud opromienia, dumą, co pierś napełnia, męstwem, co ducha podnosi.... Wtopiona w Naród – jednostka współżyje, współtworzy, współodczuwa z Całością, z milionów takich samych jednostek złożoną – jest nierozerwalną częścią Zbiorowości. Jej wielkość jest wielkością jednostki. W Niej i tylko z Nią jednostka zdobywa, cierpi, tryumfuje – żyje. Czyż może być większa pełnia życia, piękniejsza, bardziej męska wizja wielkości, jak ta świadomość udziału w Nieskończonym, co mu Naród na imię?

Niema i być nie może!

Jeżeli teraz tak spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość – ogrom niestosunku pomiędzy zadrużnym światopoglądem Mocy, Wielkości, godności ludzkiej, a tym, co kształtuje postawę duchową dzisiejszego Polaka – uderza w oczy. Wiemy, jak się to stało, że dzisiejsze życie polskie jest takie, jakie jest. Był czas, gdy było inaczej. Był czas, że Naród Polski, do wielkości stworzony, wielkością żył, wielkość swą wznosił...

Nadejdzie czas, gdy Polska znów odnajdzie siebie. Zerwie pęta duchowej niewoli – jak była słowiańską – słowiańską znów będzie!

Mieczysław Nowica (Antoni Wacyk)

Brak komentarzy: