SOCJOBIOLOGIA - Geny a zachowania społeczne

Liczne kontrowersje wśród biologów, psychologów, pedagogów, politologów i filozofów w ostatnich latach wywołała koncepcja socjobiologii, a zwłaszcza jej zastosowanie do analizy zachowań ludzkich. Teoria ta wywołała tak dalece idące konflikty że zawiązał się nawet komitet, który za cel przyjął zwalczanie socjobiologii jako „nurtu reakcyjnego, służącego klasom panującym”. Członkami założycielami tego komitetu, zostali osobnicy nie kryjący swych ultra marksistowskich poglądów. Zapoczątkowano wydawanie antysocjobiologicznych publikacji, w których przypisywano socjobiologom głoszenie tych samych poglądów, które „w imię eugeniki doprowadziły do instalacji komór gazowych w nazistowskich Niemczech”. Tyle tytułem wstępu, teraz czas na fakty.

Socjobiologia to program badawczy, zarysowany najpierw przez Edwarda Wilsona i Richarda Dawkinsa, oparty na przeświadczeniu, że cechy behawioru wszystkich organizmów, w tym także i człowieka, mają w pewnej, może nawet znacznej mierze charakter dziedziczny, a zatem podlegają działaniu doboru naturalnego. Socjobiologowie rozważają więc w kategoriach czysto biologicznych rozmaite zachowania zwierząt i ludzi wobec innych osobników tego samego gatunku. Socjobiologia człowieka usiłuje wyjaśnić na gruncie praw biologii źródła zasad moralnych, różnice w zachowaniach seksualnych pomiędzy kobietami a mężczyznami itp. Ten program badawczy zakłada, że pojedynczy organizm, tradycyjnie traktowany przez biologów ewolucyjnych jako przedmiot, a zarazem i podmiot doboru naturalnego, można w rzeczywistości rozłożyć na poszczególne cechy anatomiczne, fizjologiczne, behawioralne i że każda z nich wymaga odrębnego wyjaśnienia np. altruizm, agresja, egoizm itp. Na wszystkie te zachowania mają wpływ geny, są w każdym, stworzyły nas, nasze ciała i umysły, a ochranianie ich jest podstawowym sensem naszego istnienia. Geny są nieśmiertelne, a przynajmniej zasługują na to miano. Każdy z nas może się spodziewać jeszcze kilku dziesiątków lat życia. Ale spodziewany czas życia genów na tym świecie trzeba mierzyć nie dziesiątkami, a tysiącami i milionami lat. Osobniki nie są bytami stabilnymi, są przemijające. W niepamięć odchodzą również wciąż tasowane chromosomy, przelotne jak układ kart w rozdaniu. Lecz same karty przeżywają proces tasowania. Karty to geny. Geny nie są unicestwiane przez crossing-over, zmieniają jedynie partnerów i podążają dalej. Tylko to jest dla nich ważne. Są replikatorami , a my jesteśmy ich maszynami przetrwania. Gdy spełnimy swoją misję, jesteśmy odtrącani. Lecz życie genów mierzy się czasem geologicznym: geny są wieczne.

Ludzie często zachowują się egoistycznie, ale też często podziwiają tych którzy poświęcają swoje dobro dla dobra innych. Altruizm, jak twierdzi socjobiologia jest w założeniu jedną z form egoizmu biologicznego, gdy jeden osobnik ryzykuje własne życie dla ratowania życia towarzyszy zapewnia w ten sposób przetrwanie sporej ilości własnych genów znajdujących się w organizmach jego towarzyszy. Naród jest istotą którą obdarowujemy altruistycznym poświęceniem. Państwo zachęca swoich obywateli by w czasie wojny oddali życie dla chwały swojej ojczyzny i by zabijali inne jednostki należące do innego narodu.(zadziwiające, że w czasie pokoju apele adresowane do ludzi aby przystały na choćby niewielkie wyrzeczenia w imię podwyższenia standardu życia grupy, wydają się mniej skuteczne niż apele o poświęcenie życia w czasie wojny). Ostatnio zaznacza się tendencja do odrzucania zarówno rasizmu, jak i patriotyzmu na rzecz deklarowania uczuć braterskich wobec całego gatunku ludzkiego. Natomiast gdy ktoś posuwa się nieco dalej w zwiększaniu zasięgu swojego altruizmu, tak by obejmował on również inne gatunki i twierdzi że bardziej leży mu na sercu zapobieżenie rzezi wielorybów niż poprawa warunków bytowych mieszkańców Afryki, natychmiast zostaje obrzucony wielorakimi inwektywami. Odczucie, że członkowie własnego gatunku zasługują na szczególniejsze względy niż członkowie innych gatunków jest stare i głęboko zakorzenione. Jaki powinien być pożądany, z punktu widzenia etyki Białego człowieka, poziom działania altruizmu – rodzina, naród, rasa, gatunek, wszystkie organizmy żywe? Oczywiście powinien obejmować tylko rodzinę, naród i rasę, ponieważ między rodziną dzieli się ten sam kapitał genetyczny, a w obrębie własnej rasy powinno się posiadać potomstwo. Tak jak niezgodne z prawami natury jest potomstwo z osobnikami z rodziny, tak niszczycielskie konsekwencje genetyczne ma krzyżowanie się ze zbyt odległymi osobnikami z powodu niezgodności genetycznych między nadmiernie różniącymi się rasami. Czy są jakiekolwiek sposoby na „rozpoznanie” przez geny obecności ich kopii w innych osobnikach? Takie znaki to na przykład kolor skóry, budowa ciała, zachowanie itp. To jedne ze sposobów na ewentualne „rozpoznanie” przez gen swoich kopii rezydujących w innych osobnikach. Na przykład, posiadacz genu altruistycznego mógłby być rozpoznany po tym, że dokonuje aktów altruizmu. Gen dobrze by prosperował w puli genów, gdyby „powiedział” swojemu ciału coś w tym rodzaju: „Jeśli A tonie, gdyż próbował ratować kogoś od utonięcia, skacz i ratuj A”. Genowi takiemu dobrze by się wiodło, istniałaby bowiem większa od przeciętnej szansa, że A zawiera ten sam, ratujący życie, gen altruistyczny. Jednak częściej przeważają zachowania egoistyczne i indywidualistyczne, ponieważ są efektem działania doboru naturalnego. Postępowanie te zwiększa możliwość przeżycia i na dłuższą metę przeradza się w cechę dziedziczną. Zjawisko to stwarza prawdopodobieństwo powstania konfliktu pomiędzy rodzeństwem, a także między dziećmi a rodzicami. Jeśli pomiędzy rodzicami a dziećmi, dzielącymi po 50 procent swoich genów, trwa wzajemny konflikt interesów, to o ile sroższy musi być konflikt pomiędzy niespokrewnionymi ze sobą partnerami seksualnymi? Łączą ich jedynie 50 procentowe genetyczne udziały w tych samych dzieciach. Skoro oboje rodzice zainteresowani są dobrem swoich genów w dzieciach, zgodna współpraca w ich wychowywaniu powinna być korzystna dla nich obojga. Jeżeli jednak jedno z rodziców potrafi się od niej wymigać i w każde dziecko zainwestować mniej swoich cennych zasobów, niż wynosi jego sprawiedliwy udział, znajdzie się w lepszej sytuacji, gdyż będzie mogło przeznaczyć więcej na inne dzieci, spłodzone z innymi partnerami seksualnymi, a tym samym rozpowszechnić więcej swoich genów. Częściej to płeć żeńska jest wyzyskiwana, naturalnie u wielu gatunków ojciec opiekuje się dziećmi z prawdziwym oddaniem, ale nawet wtedy może pojawić się presja ewolucyjna na samców by inwestowali w potomstwo mniej i próbowali płodzić dalsze dzieci z innymi partnerkami. Ale z kolei to matka może być bardziej pewna tożsamości swojego potomka niż ojciec. Matka rodzi dziecko, które może zobaczyć i dotknąć, jest więc absolutnie pewna kto nosi jej własne geny, ojciec nie będzie w stu procentach przekonany o udziale swoich genów w potomstwie. Analogicznie, babki ze strony matki będą pewniejsze swoich wnuków niż babki ze strony ojca, można się więc spodziewać po nich więcej altruizmu niż po tych drugich. Pokrewieństwa z dziećmi swoich córek mogą być bowiem pewne, lecz ich synowie mogli być zdradzeni. Natomiast wujowie ze strony matki powinni być zainteresowani dobrem swoich siostrzeńców bardziej niż wujowie ze strony ojca. W istocie w społeczeństwie, w którym niewierność małżeńska jest na porządku dziennym, wujowie ze strony matki powinni przejawiać więcej altruizmu niż „ojcowie”, ponieważ mają więcej podstaw do przekonania o swoim pokrewieństwie z dzieckiem. Hipoteza ta została sprawdzona z doskonałym skutkiem, między innymi przez Richarda Alexandra, przez zastosowanie danych ilościowych pochodzących z literatury antropologicznej. Jedną z cech naszego społeczeństwa, która robi wrażenie zdecydowanej anomalii, jest kwestia anonsów seksualnych. Wiele ewolucyjnych założeń każe oczekiwać, by tam, gdzie płcie różnią się od siebie, samce były atrakcyjne, a samice nie rzucające się w oczy. Współczesny człowiek jest pod tym względem bez wątpienia wyjątkiem. Kobiety używają makijażu, przyklejają sobie sztuczne rzęsy i ubierają się wyzywająco by podkreślić swoją atrakcyjność seksualną. Biologia zaczyna podejrzewać, że mamy do czynienia ze społeczeństwem, w którym samice współzawodniczą o samce, a nie odwrotnie.

Richard Dawkins wprowadził do biologii pojęcie memu. Przykładami memów są melodie, obiegowe zwroty, idee itp. Tak jak geny rozprzestrzeniają się w puli genowej za pośrednictwem plemników, tak memy szerzą się w puli memów, przechodząc z jednego mózgu do drugiego za pośrednictwem szeroko rozumianego naśladownictwa. „Mem idei” mógłby być zdefiniowany jako byt, który może zostać przekazany z jednego mózgu do drugiego. Nie wiadomo skąd wzięła się idea Boga w puli memów, ale wiemy że jest bardzo stara. W jaki sposób się replikuje? Słowem mówionym i pisanym, wspomaganym przez doniosłą muzykę i wielkie dzieła sztuki. Co w idei Boga stanowi o tak wielkiej jej stabilności i zdolności do penetrowania środowiska kulturowego? Zdolność przetrwania memu Boga w puli memów wynika z tego, że przemawia on bardzo silnie do psychiki. Udziela prawdopodobnie brzmiącej odpowiedzi na głębokie i dręczące pytania o sens istnienia. Bóg istnieje, przynajmniej jako mem o dużej zdolności przetrwania, w środowisku tworzonym przez kulturę człowieka. Jedna z tez socjobiologii twierdzi, że ludzie mają dziedziczną skłonność do poddawania się indoktrynacji. Można tu posłużyć się konkretnym przykładem, część doktryny wiary chrześcijańskiej skutecznie wymusza przestrzeganie nakazów religijnych pod groźbą kary piekła. Wielu ludzi jest przeświadczonych, że jeśli nie dochowają zasad wiary, po śmierci cierpieć będą straszliwe męki. Jest to wybitnie odstręczająca technika perswazji, która bywa do dzisiaj powodem dotkliwej udręki psychicznej. Niemniej jednak jest bardzo skuteczna, kler biegły w psychologicznych technikach głębokiej indoktrynacji, wprowadził ją z premedytacją, trzymając w ten sposób ludzkość w kajdanach od ponad tysiąca lat. Wiara oznacza ślepą ufność przy braku dowodów, a nawet na przekór dowodom. Wiara, niezależnie od jej przedmiotu, może stać się tak silna, że w skrajnych przypadkach ludzie gotowi są w jej imię zabijać i ginąć, nie domagając się żadnych dodatkowych uzasadnień. Zdolna jest uodpornić ludzi na wszelkie błagania o litość, zabić w nich umiejętność wybaczania i przejawiania jakichkolwiek uczuć. Cóż to za potężna broń! Wiara zasługuje na osobny rozdział w annałach technologii wojennej, na równych prawach z karabinem, czołgiem i bombą atomową.

Być może język jest wytworem koewolucji genów i memów. Sprawa pochodzenia języka jest tak bardzo kontrowersyjna, że Towarzystwo Lingwistyczne w Paryżu zabroniło w 1866 roku wszelkich spekulacji na ten temat. Spory w tej sprawie trwają do dziś. Najbardziej znane teorie odwołują się do przewagi genetycznej, jaką dawała umiejętność posługiwania się językiem. Robin Dunbar, psycholog ewolucyjny z University of Liverpool, twierdzi, iż język może stanowić czynnik gwarantujący utrzymanie więzi społecznych. Terrence Deacon, antropolog ewolucyjny i neurobiolog z Boston University, uważa, że język umożliwił¸ komunikację za pomocą symboli, a to z kolei wpłynęło¸ na udoskonalenie umiejętności łowieckich, wzmocniło więzi społeczne i zwiększyło zdolność grupy do obrony. W przeciwieństwie do tych koncepcji teoria ukierunkowania memetycznego wyjaśnia zjawisko powstania języka, odwołując się do korzyści, jakie odniosły w tym procesie memy. Aby zrozumieć, na czym to polega, musimy rozważyć, które z nich miały najlepszą szansę przetrwania i powielenia się w powstającej puli memów, zasiedlających mózgi naszych przodków. Ogólnie można powiedzieć, że powinien to być każdy replikator, który odznaczał się wysoką skutecznością w powielaniu, wiernością kopiowania i długowiecznością, czyli replikator tworzący wiele dokładnych i długo żyjących kopii siebie samego. Dźwięki są skuteczniejsze niż gesty, zwłaszcza te ostrzegające przed niebezpieczeństwem. Wierność kopiowania wypowiedzianych memów będzie większa, jeżeli będą się one składać z określonych jednostek dźwięku (fonemów) grupowanych w słowa, co przypomina zapis cyfrowy, zmniejszający liczbę błędów podczas kopiowania. Jeśli w prehistorycznej puli memów rywalizowały ze sobą inne systemy porozumiewania się, to tego typu wokalizacja miała przewagę, wypierając mniej skuteczne memy służące komunikacji. Zestawianie słów w różnej kolejności, dodawanie przedrostków i końcówek fleksyjnych mogło następnie doprowadzić do powstania obiecujących nisz dla nowych, bardziej wyszukanych memów, rozpowszechniających się przez słowa. W sumie dające się kopiować dźwięki o najwyższej jakości wypierały stopniowa niższe. Jaki to mogło mieć wpływ na geny? Osoby najlepiej wysławiające się mogły osiągnąć wyższy status społeczny, zdobyć najlepszych partnerów seksualnych i spłodzić najwięcej potomstwa. W efekcie geny, zapewniające zdolność do naśladowania dźwięków, którymi posługiwały się te osoby, mogły zwiększyć swój udział w puli genowej. W rezultacie ludzie mają nadzwyczajne zdolności językowe, które powstały w wyniku współzawodnictwa memów i koewolucji genów z memami. Badania w dziedzinie psychologii społecznej powinny wykazać, że ludzie wolą naśladować lepiej wysławiające się osoby oraz uważają je za bardziej atrakcyjne seksualnie od osób mniej elokwentnych.

Po naszej śmierci pozostają po nas dwie rzeczy: geny i memy. Jesteśmy zbudowani jako „maszyny genowe”, stworzone po to, by przekazywać dalej nasze geny. Mimo to ten aspekt naszej istoty może ulec zniszczeniu w bardzo prosty sposób. Wystarczy nasza śmierć lub naszych dzieci. Jeśli jednak wniosłeś swój wkład w budowaniu kultury, wymyśliłeś coś pożytecznego, napisałeś poemat-wszystko to wciąż będzie trwało w nie zmienionej postaci nawet wtedy, gdy twoje geny dawno już rozpłyną się w puli genów lub gdy przestaną istnieć. Do dnia dzisiejszego na świecie pozostał może jeden lub dwa, a może nie ocalał żaden z genów Sokratesa, Platona, Heweliusza czy Kopernika, ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Zestawy memów tych ludzi wciąż istnieją i nie wydaje się by w najbliższym czasie miały zginąć. Według niektórych biologów ewolucja kulturowa ma potężniejszy wpływ na rozwój człowieka, aniżeli ewolucja biologiczna i to od wielu tysięcy lat. Człowiek jako jedyny został zdominowany przez kulturę, przekazywaną zarówno poprzez kształcenie, jak i inne oddziaływania. Niektórzy skłonni są przypisywać kulturze tak przemożny wpływ, że uważają geny za niemal nieistotne dla zrozumienia ludzkiej natury. Wlison, jeden z twórców socjobiologii, stwierdził że geny trzymają kulturę na smyczy. Kultura może okresowo rozwijać się w jakimś kierunku który nie sprzyja rozprzestrzenianiu się genów, ale po dłuższym czasie wszystko wraca do normy dzięki doborowi naturalnemu uzależnionemu od genów. To tak jakby niesfornego psa pan przywołał¸ do porządku. Skoro tak, to memy mogłyby być niewolnikami genów odpowiedzialnych za budowę mózgów, które je kopiują, i prosperującymi tylko dzięki temu, że pomagają tym genom w mnożeniu się. Lecz jeśli Dawkins ma rację i memy są replikatorami, to służą one swoim własnym samolubnym celom, powielając się, kiedy tylko mogą. Jednocześnie rzeźbią nasze umysły i kulturę, niezależnie od efektu, jaki wywiera to na geny.

Ludzie, jako jedyne istoty na Ziemi posiadają moc przeciwstawiania się genom, z którymi przyszli na świat, a jeśli trzeba, także memom, którymi ich indoktrynowano. Przyjęcie memetycznego spojrzenia na świat powoduje jego całkowitą transformację. Z punktu widzenia memów każdy człowiek jest maszyną do produkcji kolejnych kopii memów, narzędziem ich propagacji, szansą na powielenie się, a tym samym stanowi zasoby, o które warto „konkurować”. Nie jesteśmy ani niewolnikami swoich genów, ani w pełni racjonalnymi wolnymi istotami, tworzącymi kulturę, sztukę, naukę i technikę dla swojego dobra. Jesteśmy częścią potężnego procesu ewolucyjnego, w którym memy są ewoluującymi replikatorami, my zaś jesteśmy maszynami memów.

Ta nowa wizja w tym samym stopniu oszałamia, co przeraża. Oszałamia, ponieważ jedna teoria o prostych założeniach opisuje dziś całokształt ludzkiej kultury i twórczości oraz ewolucję biologiczną. Przeraża dlatego, że jak się zdaje, redukuje olbrzymie obszary naszej istoty, naszej twórczości i życia intelektualnego do bezdusznego zjawiska. Ale czy ta wizja jest prawdziwa? Czy pomoże nam zrozumieć samych siebie? Jeśli nie, to nie ma żadnej wartości.

Ouroboros

Brak komentarzy: