Święto plonów 2010 - Na sleżanskiej górze - rolnik i koczownik




Goreją wici –wezwaniem Bogorłów –zwycięstwem chrobrych -zwycięstwem Toporła
Na głos ,bitewny w oddali ze szczytu –idziemy mężnie ,niech spełnią się słowa
Unosząc żagiew co żywym płomieniem –co blaskiem wiary ,oddechem kolosa
Radości wielką i duszy w nas drżeniem –spełnieniem, wszystkiego ,co wciąż ku nam woła

Od ognia wici ,serca zapalajcie –Nie dajcie im zgasnąć niech płoną bez końca
Niech budzą sumienia ,prastarą potęgę -formują krąg światła ,to idzie Zadruga
Więc spieszcie w cień dębów ,nadchodzi czas wiecu ,nadchodzi czas święta rolnika i pługa
Nadchodzi czas plonów , początek jesieni ,czas zbiorów ,złocistej pszenicy i żyta

Goreją wici-wezwaniem Bogorłów –zwycięstwem Chrobrych –zwycięstwem Toporła
Na górze mocy –wzywamy rodaków , do czystości rasy ,i czystości ducha .
Zedrzyjcie zasłonę fałszywej historii –spisanej przez zdrajców , morderców Masława
Poznajcie prawdziwe oblicze przeszłości a przyszłość ukarze się wielka i sprawcza

Od Ognia wici ,serca zapalajcie –Nie dajcie im zgasnąć ,niech płoną bez końca
Miłością do ziemi i krwi dumnych przodków -tych którym prowadził do walki znak słońca
Przy ogniu wici ,szykujecie broń swoją –czekając , przyjścia zadrużnych sił gońca
Pod wodzą Kneziów pójdziemy od wschodu –Za niepodległość gdy wezwie nas Polska .




WSPOMNIJ


Wspomnij -Świętowita zatopiony posąg –Groby przenajświętsze porosłe chwastami
A nad każdym grobem , drzewce się unoszą –A na każdym drzewcu żyd ukrzyżowany
Wspomnij -Achajowie weszli w mury Troi –Zwodząc pięknem konia obrońców na blankach
O księciu Masławie ! Czemuś nie był w zbroi –Kiedy do kruszwicy przysłano Baranka ??

Wspomnij- miasta święte Lechickiej krainy –Króla który zdradził i Poznań i Gniezno
Nie wiedząc co czyni rękami mniszymi –Rozerwał rodową prasłowiańską jedność
Wspomnij- tych co w serca szlachetnej dobroci –Cześć oddali piewcom cudzoziemskiej wiary
Gościowi

,zwyczajem, skronie chcąc ozłocić -Wyparli się wieszczów , rodzimych ,prastarych

Wspomnij –czasy wielkich ,narodowych wzlotów –Lecz sławiąc zwycięstwa do klęski się przyznaj
A stała się kiedy w sercach patriotów –Związano pojęcia jezus i Ojczyzna
Wspomnij –jak unosząc, monstrancji ,promienie –Nauczono naród pokory dla boga
A była pokora mieczów przytępieniem –Miłością do wszystkich ,miłością do wroga

Narodzona w mózgach ,,panów,, tego świata –Na baranku bożym ,trojańskim koniku
Weszła w domy nasze ,w miłosierdzia kwiatach –Wiara pogodzona z losem niewolników
Wspomnij na Stoigniewa co myśli nam obce –siłą swych przekonań ,dumy naszej przemógł
Bo w znaku Toporła odrodzi się Polska –Podniesie ją NARÓD czynem bohaterów .


Drugowie! – Nacjonaliści ! Dziś w święto PLONÓW w świętym kręgu krwi i ziemi . Wyrażamy i potwierdzamy odwieczną wież z duchowością i wynikająca z niej , tradycją i charakterem naszych Aryjskich przodków

To właśnie Jasnowłosi i błękitnoocy Słowianie cechujący się mentalnością typowo Agrarną naznaczyli tą ziemię kulturą Rolnika .... To tu już od pokoleń krajobraz naszej Ojczyzny kształtuje heroizm i trud codziennej pracy który co roku wysiłkiem naszego narodu uprawia ziemię pod wiosenny zasiew i żyzne jesienne -plony -Z których pozyskujemy chleb i godny byt dla naszych dzieci I także tu od wieków trwają duchowe zmagania dwóch rywalizujących ze sobą żywiołów Rolnika i Koczownika ......



KOCZOWNIK I ROLNIK-WOJNA IDEI

U podstaw zaistnienia dwóch odmiennych planów dla świata legły dwa odmienne sposoby na życie wynikające z odmiennej mentalności ludów Rolniczych i Koczowniczych .Pierwotny koczownik ukształtował swoją mentalność w hordzie ,której życie polegało na rabunkowej eksploatacji naturalnych pastwisk , napadach na ośrodki rolnicze i walkach z innymi koczownikami gdzie każde wejście sobie w drogę oznaczało walkę do całkowitego

wytępienia i zagarnięcia mienia ,stada oraz kobiet i niewolników konkurencyjnej hordy

.Dla pomyślności hordy celowym było kompletne zużycie pastwiska lub zniszczenie jego pozostałości przy przenoszeniu się na nowe, po to aby inne hordy miały utrudnione warunki bytu ,i nie warzyły się podążyć śladem tej pierwszej .Konkurencyjna horda oznaczała wroga , z którym toczy się wojnę totalną i której .Śmierć warunkowała bezpieczeństwo i życie własnej hordy .Dlatego też
przeżycie w warunkach zagrożenia innymi hordami przy ryzyku braku żywności wymagało od jej członków absolutnego ,wojskowego podporządkowania się hersztowi .

Warunkiem koniecznym przeżycia grupy była możliwość poświęcenia dla niej każdego osobnika .Herszt musiał być więc panem życia i śmierci jednostek .On też musiał wygasić w grupie wszelkie indywidualne emocje które Osłabiały by zwartość grupy i gotowość do poświęcenia się dla niej ..Konieczność prowadzenia totalnej wojny z hordami konkurencyjnymi wymaga pielęgnowania cech , które w takiej wojnie są przydatne ..... Siły i waleczności --nie ulegania wątpliwością sumienia ,na czynione walką zło , zniszczenie ,a wreszcie pozwalająca na ryzykowną walkę pogarda dla własnego życia. Dobry wojownik nie mógł przywiązywać się do posiadanych rzeczy .Mobilność grupy wymagała , by rzeczy było jak najmniej , a i te należało porzucić w warunkach zagrożenia .Nie można było się wiązać uczuciowo z innymi ludzmi ,aby nie było to uciążliwym przy poświęceniu ich dla dobra hordy , czy na rozkaz herszta ,gdyż on miał prawo do rozstrzygania o wszystkim ..

To usprawiedliwiało stosowanie mogących przyczynić się do zwycięstwa metod i uczciwość w walce absolutnie się nie liczyła .Możliwe więc było stosowanie wobec wroga wszelkich podstępów , oszustw , usypiania jego czujności , szantażu i innych niepochlebnych a skutecznych technik sprzyjających realizacji celów .Te przydatne w walce cechy musiały być nagradzane w codziennym życiu i musiały istnieć warunki ich rozwijania i

doskonalenia .Dlatego też dobry herszt dbał o to by skuteczni wojownicy mieli zapewnione duże przywileje .Musiał też zapewnić warunki do wyłaniania tych najlepszych , musiała zaistnieć cała hierarchiczna struktura praw i przywilejów , która powodowały chęć konkurowania o nagradzaną pozycję w hierarchii .Musiało zatem być dopuszczalne wewnątrz hordy stosowanie nieuczciwych technik konkurencji , aby doskonalić umiejętności podstępnej walki z wrogiem , niejednokrotnie bardziej decydującej o rozstrzygnięciu totalnej wojny niż autentyczna siła bojowa .

Skoro ceni się człowieka za jego skuteczność w walce –nawet nieuczciwej-i na tej podstawie ustala się jego miejsce w hierarchii społecznej , inne cechy i spełnianie innych funkcji społecznych są pogardzane i spychają na doły hierarchii .Brak szacunku dla pracy i wartości moralnych plasuje cześć społeczeństwa hordy oraz całe społeczeństwa rolnicze –nie tworzące hierarchii do poziomu podludzi- niewolników .Umacniała się więc mentalność i ideologia zawłaszczania ,a selekcja wywołana nią kierowała najwartościowsze jednostki na wojowników ,a najgorsze do tworzenia cywilizacji .Wobec szczupłości zasobów rabunkowo- eksploatowanej przyrody zaostrzały się nieuniknione wojny z konkurencyjnymi hordami ,a wobec deprecjonowania własnego sektora twórczego , nieodzowne dla przeżycia stały się napady rabunkowe na plemiona rolnicze lub organizowanie rozległego sektora pracy niewolniczej .

Tak wyglądało to w czasach powstawania mentalności zawłaszczenia .Czasy się zmieniły , zmieniło się otoczenie cywilizacyjne , a mentalność koczownicza pozostała bez zmian , tylko narzędzia techniczne i umysłowe zawłaszczania są nowocześniejsze .Taki typ duchowości właściwy koczownikom obcy był słowiańskim rolnikom Ponieważ powodzenie rolnika zależało od jego pracy i twórczości a nie od walki ...Ale podejmował ją kiedy nie chciał być narażony na systematyczne ograbianie przez koczowników .Walka z napadającym koczownikiem była jednak trudna .Koczownik zjawiał się nagle

,rabował i uciekał .Rolnik chcąc zabezpieczyć się przed kolejnym napadem nie miał innej możliwości jak zabić koczownika .Natomiast w interesie koczownika leżało ograbienie rolnika , ale niekoniecznie zabijanie go gdyż koczownik wiedział że rolnik nawet po największym rabunku ,kosztem największych wyrzeczeń odbuduje swoje gospodarstwo odbuduje swoje uprawy i z poświęceniem na nowo zacznie pielęgnować ziemię .Musiał więc zostać żywy ,aby było co rabować w przyszłości , tym bardziej że w miarę rozszerzania się zasięgów kultury ,bandytyzm staje się jedyną możliwością istnienia koczowników

Kultura – oznacza uprawę ,uprawa to stworzenie dogodnych warunków do naturalnego rozwoju najlepszych skłonności obiektu uprawy ,zgodnie z jego naturalnymi możliwościami i z oczekiwaniami uprawiającego .Uprawiać można ziemię , od tego zaczęła się kultura w ogóle ,ale uprawie można poddać wszystkie inne dziedziny działalności człowieka z uprawą człowieka włącznie
Pierwotny rolnik szybko zrozumiał ,na czym polega uprawa .Wiedział że przyroda mocą swoich praw odtwarza życie .Plony zależą od tego ,na ile te prawa przyrody poznał ,na ile jest z nimi w zgodzie i na ile będzie w stanie stworzyć optymalne warunki dla działania sił przyrody, które chce w swojej uprawie wykorzystać .Z takiego rozumienia świata wyniknęła odpowiednia temu duchowość rolnika .Prawa przyrody , które poznał ,fascynująca i niepojęta zagadka życia stanowiły dla niego przedmiot podziwu i uwielbienia .Obdarzał przyrodę mianem świętości .Nie było jednak w tym żadnego bałwochwalstwa- ponieważ,, Święty ,,znaczyło tyle co życiodajny ,-silny siłą życia ....Rolnik wiedział ,że siły życia , których na razie nie rozumie ,są do poznania i do opanowania , jak prawa przyrody które już zna. Animizacja obiektów przyrody to rozumienie zakotwiczenia człowieka w przyrodzie i jednolitości jej praw .Możliwość uczestnictwa w tworzeniu świata przez regulowanie działaniem sił przyrody ,to uświęcenie człowieka, a zarazem konieczność odpowiedzialności za swoje

działania .Rolnik wiedział że wszelkie próby działań wbrew naturalnym dążeniom przyrody wbrew jej prawom , muszą go doprowadzić do klęski i okryć hańbą .Czuł ,że w swoich działaniach ma wydobyć z możliwości świata najlepsze .Jeżeli to się udaje , odczuwa pełnie życia ,jeśli nie sprosta –czuje wstyd .A jeżeli świadomie się im sprzeniewierzył okrywał się hańbą .Te trzy odzewy sumienia –planu przyrody w człowieku – poczucie pełni życia , wstyd i hańba ustanowiły kryteria moralności pierwotnego rolnika .
Do dziś nie tracąc na swej aktualności ani pełni jako systemu etycznego .Dziś wręcz kryteria te nabierają jeszcze większej mocy ,kiedy to rozwój świata dokonuje się najbardziej na polu kultury.
Tak wyposażony duchowo rolnik , kiedy już raz rozpoczął współpracę z przyrodą i rozpoznał jej lokalne warunki , niechętnie przenosił się w inne miejsce .Odkrywał też że ziemia przynosi coraz lepsze plony w miarę wieloletnich zabiegów pielęgnacyjnych
To powodowało intelektualne wzmocnienie jego przywiązania do uprawianej przez siebie ziemi i do lokalnych warunków przyrodniczych .Konieczność opuszczenia przez plemię rolnicze swojej ziemi było kataklizmem na miarę końca świata ,zdarzało się to bardzo rzadko i tylko w obliczu zagrożenia fizycznej egzystencji plemienia .

Prowadzący osiadłe życie rolnicy ,związani emocjonalnie z lokalną przyrodą i z lokalnymi świętościami rozumieli że inne plemiona rolnicze też kochają swoją ziemię i mają sobie właściwy powiązany z lokalnymi warunkami temperament i swoją obyczajowość .Pomimo więc dużej różnorodności kulturowej plemiona rolnicze szanowały siebie nawzajem ,swoją odrębność widząc to jako konsekwencje różnorodności lokalnej przyrody ,której są integralną częścią .Mentalność ta nie pozwalała też na wojny zaborcze między plemionami rolniczymi ,gdyż byłby to zamach na integralność środowiska przyrodniczego z jego mieszkańcami –czyli zamach na podstawy własnej duchowości .

Dająca dobre plony ziemia to efekt wieloletniej pracy i świętość .Nie można dopuścić do

jej zaniedbania ani zniszczenia .Rolnik będzie jej bronił wobec zagrożenia ze strony wędrujących koczowników .Rolnik musi mieć też dużo dobra materialnego w postaci narzędzi pracy ,zabudowań gospodarczych chroniących jego dobytek i zapasy dorocznych zbiorów .Ten dobytek to też potencjalny łup dla koczownika –nastawionego na zawłaszczanie gotowych dóbr i skorego raczej do rabunku ,niż samodzielnej pracy .

Rolnik musiał więc wykształcić skuteczne mechanizmy obrony przed koczowniczymi rabusiami .Obrona ta nie była i nie jest prosta ,gdyż koczownik pojawia się nagle na horyzoncie ,napada, ograbia i ucieka .Rolnik miał ograniczone możliwości uganiania się za nim ,gdyż nie mógł za długo zostawić pola i dobytku ,co naraziłoby je na inne nieprzewidziane zagrożenia .Jedyną skuteczną strategią rolnika była więc i jest niezłomna obrona swojej siedziby i zabicie zaborczego koczownika ......
Nacjonaliści
Odnosząc się do podstaw kształtowania mentalności ludzkiej widzimy że Cała historia polityczna świata od powstania dwóch konkurencyjnych mentalności Rolnika i Koczownika to płaszczyzna odwiecznego konfliktu między ludami o mentalności kulturotwórczej i duchowymi
potomkami pasożytniczych nomadów , .Konfliktu idei między ludami osiadłymi i ich planem dla świata a wiecznymi tułaczami – włóczęgami bez ojczyzny i ich koncepcja świata traktowanego niczym rozległe pastwisko poddane bezustannej wyniszczającej eksploatacji .

Konfliktu w którym my potomkowie ludów Agrarnych bronimy się przed bezustannym
rabunkiem i wyzyskiem ,przed najeżdzcą i zaborcą ,dewastującym nasz dorobek kulturowy , przed niszczycielem naszej ziemi ale i autonomicznej duchowości zapisanej w dziedzictwie naszej krwi

Naszym obowiązkiem jest świadome przeciwstawianie się potomkom duchowych koczowników w realizacji ich wizji przyszłości w której dla nasz przygotowano nie chlubne miejsce sługojów i niewolników ...W imię zaistnienia innej

koncepcji świata właściwej rodzimej wizji rzeczywistości i dlatego stać będziemy po stronie wartości i trwałości kultury Agrarnej naszych przodków aż do jej ostatecznego zwycięstwa Które zakończy się ostatecznym wyeliminowaniem koczownictwa .zarówno w sferze polityki jak i kultury .Zwycięstwem Rolnika nad Koczownikiem !



NIE PYTAJ KTO

Nie pytaj nigdy, kto uderzył-Jednego tylko wroga masz
Nieważne jaką maskę zmierzył-Zawsze tą samą nosi twarz
Od dziecka go uczyli mędrcy –Teorii wedle której on-
On jest człowiekiem ,ty -zwierzęciem- Upodobnionym tylko doń

W pamięci jego jest wyryte –Przesłanie-Miej oblicza dwa
Jedno prawdziwe lecz ukryte –I drugie które głupiec zna
Choć wzniesie sztandar ,który kochasz –Lub ci powiedzą że to Bóg
Nie ufaj słowom .Dobrze popatrz –Za kogo przebrał się twój wróg

Będzie cię mamił złota blaskiem-Braterstwa w oczy puści dym
I będzie czekał ,aż upadniesz –Wierząc że był obrońcą twym
On umie kłamać patrząc w oczy –I wzniosłe hasła umie nieść
Pewien do końca że przeoczysz –Za piękną formę wredną treść

Przyjdzie nauczyć cię pacierzy –Co to jest cnota a co grzech
A gdy zapytasz –sam- czy wierzy –Tak powie tłumiąc śmiech
Wskaże ci drogi ,wytknie cele-Czy to już masz ?czy tamto też ?
A jeśli brak ci czegoś śmielej –Nie dawaj nic od innych bierz

Nie zauważysz własnej klęski ,przemienisz życie w wieczny targ
Wtedy podniesie łeb zwycięski –I nogą stanie ci na kark
Wiec gdy o zmierzchu niespodzianie –Uderzy czołem u twych bram
Nie myśl ,gościnni wszak Słowianie –Nie pytaj kto?- Lecz uderz sam!

Barany i wilki

Jeśli wątek , który przędzie –Myśl – prawdziwą ma osnowę
Podobieństwo takie będzie najzupełniej przypadkowe
Hen za Sławią za Helladą –Gdzieś za morzem południowym
Żyło sobie wilków stado –Faraonom strzegąc krowy

Nikt dokładnie nie pamięta –kiedy sławny wódz tej hordy


Wyjąc ,czeka ziemia święta – Współplemieńców wziął za mordy
Poprowadził ich za sobą –I wyłożył zasad kilka
Bogaś ty wybrańcem ,hordo !-Każdy wilk ma coś z nadwilka

Kto podstępny temu gloria –Mądry wilk wysoko mierzy
Tak zrodziła się teoria ,że do wilków świat należy
Miało to następstwa liczne –Wilki jako ród wybrany
Wnet uznały że praktycznie –zamieszkują świat barany

I że prawem świętym wilków –żywić się baranim mięsem
Jednak jak je podbić szybko – kiedy jest ich znacznie więcej?
Przed siłowym rozwiązaniem –Drżała trochę wilcza dusza
Aj- mówiły w zamieszaniu –Mógłby dostać wilk po uszach

Długo myślał wilczy naród –Tydzień cały albo dłużej
Aż wymyślił do baranów –Trzeba iść w baraniej skórze
Może wcale nie spostrzegą –Najmądrzejszy z wilków twierdził
I do reszty zbaranieją ??-Chociaż wilk poniekąd śmierdzi ...

Wreszcie zadecydowano –Przebieranka nic nie boli
Idzcie zatem do baranów –W każdej byle sprytnej roli
Jako myszki, lub biedronki –Jako słonie oswojone
Tylko kryjcie swe ogonki Wilczą modłą przystrzyżone ..

Zanim jednak marsz poczniecie –By baranie zeżreć stada
Myśl jakowąś im w prezencie –zanieść trzeba i wypada
Niech baranie głowy zmiękcza –Twardy bowiem łeb barana
I niech będzie taka piękna by upadły na kolana

Najmądrzejszy !wilki wrzasną , znasz baranią psychologię
Powiedz zatem :naszą własną ? Damy im ideologię
Nie –Odpowie Rebe na to – nasza własna dla nas tylko
Dla baranów zaś baranią –choć stworzoną w gronie wilków

I wyłuszczył im pokrótce –jak należy nieść orędzie
Nauczajcie ich przy wódce –Bo na trzeżwo trudniej będzie
Cnotę nagradzajcie niebem –W towarzystwie pana boga
Kto kamieniem ,w tego chlebem –Kochaj nawet swego wroga

Nie pożądaj żadnej rzeczy –Brata swego czyli wilka
W pługi zamień ostrza mieczy –A nagrody przyjdzie chwilka
Gdy cię biją z jednej strony –Nadstaw prędko drugą stronę
Kto pokorny ten zbawiony –Módl się pod twoją obronę

Na pustyni pod palmami ,żył przed laty wilczy naród


Przyszedł do nas w cudzych skórach –A wyglądał jak barany
No i sprawa wręcz ponura pełno wilków wokół mamy
Czy się w końcu pozbędziemy –wciąż trawiącej nas zarazy?

-------- OŁTARZ SŁOŃCA -------
POLSKA !

Siostro nieznana ,ale bliska –Dawno już ciebie pokochałem
Rozwidnia polskie płomienisko –Czerwoną łuną zachód cały
Już znicza słowiańskiego blaski –Ledwie migocząc ,świat olśniły
Już słychać w głębi cisz słowiańskich –Jak wzbiera wrzenie przyszłej siły

Gdzie poryw górny –tam jest Polak –Gdzie nurt głęboki tam Rosjanin
Lecz im jednaka w dziejach rola –Gromowym pruszyć mrok błyskaniem
O strzało Słowian ! Polska siostro –Oto już widzę łuk napięty
Kołczan pocisków pełen ostrych –I ramię w gniewie wyciągnięte

O Polsko !Jakże mi jest bliska –Żarliwy ogień twoich marzeń
I wierność losom twym ognistym –Co zginąć lub zwyciężać każe
O Polsko !Jakże mi jest bliska –Krew twoja czysta , krew Aryjska
I błękit oczu, jasne włosy ,jak zboża dojrzałego kłosy .

TWOJE MIEJSCE

W każdym szaleństwie jest metoda –Cios noża trwała czyni bliznę
Pamiętaj o tym gdy spoglądasz na rzeczywistość na Ojczyznę
Kiedy o cegłę na twej drodze-Potkniesz się z nagła i upadniesz
Wiesz ,że ją zgubił , lub podłożył –ktoś kto nazwisko ma i adres

Dlaczego więc gdy pośród bliskich –Dostrzegasz brak duchowej siły
Podłość , postawy samolubne –Mówisz że same się zrodziły
Nieprawda !Chwasty nigdy jeszcze –Nie narodziły się bez ziarna
Za głupią myślą ,pustym gestem-Skrył się świadomy wroga zamiar

Ty sam, po prostu ,szczęścia pragniesz –Niepewny co to jest, jak każdy
On w twoich marzeń dmucha żagle –Nadając im przedmiotów nazwy
Zakwita fałszowana miłość –Którą szept wroga podpowiada
Zaczynasz wierzyć że szczęśliwym kto wierzy w żyda- darmozjada

A on prowadzi cię do klęski –Reasumując plan

taktyczny
Żebyś zachłanny był niemęski i taki-kosmopolityczny
Żebyś utracił ideały-I na marności zszedł manowce –I żeby tobą kierowały
Wartości albo bogi obce!

Otumaniony jesz mu z ręki –Tańczysz w nie swojej takt muzyki
Tak stajesz się pomału –sługą – jezusa –czyli nikim
A jemu właśnie o to chodzi –Plan ten ułożył już przed laty
Najpierw wspólnotę głupców stworzyć –A potem przejąć rząd nad światem

Bo ziemia którą dzisiaj tracisz-Przez ten bezmyślny marsz do nikąd
Ma stać się niebem jego braci –I piekłem jego niewolników
Nie wierz w tę ziemię zespoloną – słowami które płyną gładko
Nie wierz błyskotką ani dzwonom-Bo nim spostrzeżesz będzie klatką

Twoje odwieczne miejsce tutaj –Przy grobach ,którym płaczą wierzby
W Lechii ,gdzie siłą rąk i ducha-Dom stanął Polski ,najpiękniejszy
Który nazywa się OJCZYZNA –który cię ogrzał i oświecił
Kraina sławy –Słowiańszczyzna –Dom twoich ojców ,twoich dzieci....

Otwórz na oścież jego bramy –Lecz chroń od myśli obcej chłodu
Albowiem został zbudowany –Nie dla przybłędów –Dla NARODU
Niechaj dla ciebie będzie święty –Nie pozwól zbrukać go nikomu
A wszystkie inne kontynenty –niech kwitną pięknem innych domów

Sam wszystko znaczysz jako człowiek –bo drzemie w tobie silna wola
Jeśli zostawisz ślad po sobie –Jedynie jako twórczy Polak
Więc gdy ojczyznę widzisz chorą –Chwasty wyrosłe w jej ogrodach
Chwytaj za miecz bo wbrew pozorom –W każdym szaleństwie jest metoda

Popatrz uważnie kto za sznurki –pociąga w twoim manekinie
Zbadaj przyczyny , dojrzysz skutki –I sprzeciw się inaczej zginiesz
A razem z tobą Polska zginie –Prastara ziemia twoich dziadów
Więc ponad wszystko w sercu wynieś ,Heroizm pracy ,Cześć i NARÓD




-----SZCZYT ŚLĘŻY -----


POWRÓT LECHITÓW

Tysiąc lat męki się kończy
Dziś wychodzimy z ukrycia
I zew nasz do was mknie gończy
By do nowego pójść życia


Wici już płoną na szczytach
I z prochów życie się budzi
Niewolą tysiąc lat skryta
Powraca prawda do ludzi

Dziś przed oczami nam staje
Lechia w promieniach chwały
Łącząca starym zwyczajem
Słowiański bratni szczep cały

Niech się więc krwią ziemia syci
Niech miłość z tej krwi powstanie
Z ukrycia wyszli Lechici
I do was idą Słowianie



- DRUGOWIE -

Przed nami, długa droga jeszcze -Nim wypełnimy misję dziejów
Pamiętasz ? Groźny szczęk oręża -Gdy spotkaliśmy się u brzegu
Rzeki , co niegdyś należała , do nas, słowiańskich starszych braci
A rzeka miała imię Łaba -Za powrót musieliśmy płacić .....

Krwią ! która płynie , w twoich żyłach i w moich po dziś dzień , jednako
Bo jeden ojciec , na świat wydał -Lecha i Rusa - Naszych dziadów
Stawiając stopy umęczone ,na połamanym karku bestii
Spojrzałem z troską w twoją stronę i rzekłem , pomyśl coś my przeszli

Zanim na gruzach trzeciej rzeszy ,siodłając brandenburskie konie
Mogliśmy razem znów , zwyciężyć , strudzone walką , podać dłonie
Co przez tragiczne , długie lata , dzieliło ojcowizny obie?
Wilkiem spoglądał brat na brata , kto nas obrócił przeciw sobie ?

Nie ufaj , nie pomyślnym losom -Historia nie wie co przypadek
Rozbicie Słowian -To był sposób ,wroga chcącego nas osłabić
On wiedział dobrze że potęga , która mu może zdeptać gardło
Od Łaby po Kamczatkę sięga -Dlatego Sławię skłócić pragnął

Gdy się pojawił z nową wiarą , inną dał tobie i mnie inną
Tobie - wiodącą się z Bizancjum -Mnie przyniesioną prosto z Rzymu
O nie wiedzieli praojcowie , przyjmując chrzest z

pokory gestem
Ze czynią czego chcą wrogowie ,że to początek naszych nieszczęść !

Jeszcze ostatni król Jagiełło -Zjednoczył Litwę , wojska Ruskie
Przeciw Germanii ....Lecz minęła , sława Grunwaldu
Krwawą chustę .....Rzuciła przyszłość między Lecha, Rusa i Serba-Prusa Czecha
Braterstwo dawne , legło w gruzach -A przecież Sławia nie zginęła.

Szarpana zewsząd, poprzez wrogi -Zwróciła broń w przyjazne piersi
Schodziła często z bratniej drogi -A przecież bracia najmądrzejsi,wiedzieli dobrze
Przed wiekami,Jeden znak istniał w naszych domach i jeden ustrój rządził nami
I jedna była nam ZADRUGA .

Tego, co krwi odwiecznym prawem -przecież nikt obcy nie wymyślił
Spójrz na prastarą wielką Sławię -Wspólnotę czystej krwi i ziemi
To właśnie tu w ojczyźnie przodków -Przełom w historii czyn naznaczy, •Bo wielkość woli, to Nadnaród -Już niesie chwałę mu -Bohater

Nadnaród wieści myśl Stoigniewa.Dziś zjednoczeni w ideałach, •Których największym dobrem, człowiek,-Oto wykładnia twórczych zasad, •Których broniła nam ciemnota -na karki kładąc jarzmo krzyża
Lecz na nic nam ich zabobony -Wyzwolin już nadeszła chwila

Wraz z nami cały świat się zbudzi, by zerwać pęta niewolnicze
Powstaną wszystkie rody Ariów, przywrócą,to co im dziedziczne
Owiną się wolności szarfą,która zjednoczy ich na wieki
A wtedy nikt nie wstrzyma marszu -Pracy i walki dla idei

Prawnuku Sławii - Rosjaninie -Drugu Litwinie i Łotyszu
Na Białorusi,Ukrainie, w Estonii wspólna nasza przyszłość
Czesi, Serbowie i Słowacy -Macedończycy i Chorwaci i Łużyczanie i Bułgarzy
Wielu nas jest! Słowiańskich braci!

Kiedy podamy sobie dłonie -My -Orle dzieci,Orlej rasy
Nie patrz nie ufnie w moją stronę -Dawne zawiści niechaj zgasną, •Jeśli złe myśli cię omamią -Upadku spełni się proroctwo
W nas jedność Sławi -Znak Toporła -Niech nas zjednoczy -zwiąże - mocno! •

Złudzenia Polakatolika



Rozwój wewnętrzny Polski od przełomowego końca XVI wieku charakteryzuje się postępującą degradacją narodu, znaczoną od czasu do czasu plamami szczególnie dotkliwych klęsk. W obliczu takiej klęski ujrzał się polakatolik w sierpniu 1980. Ruina gospodarcza, potworne zadłużenie, nieudolna, zakłamana i skorumpowana od góry do dołu władza- oto stan, którego grozę ujawnił całemu światu wybuch robotniczego gniewu w Gdańsku w lecie 1980r. I oto rozlała się szeroką falą ogólnonarodowa dyskusja nad tym, kto winien, gdzie przyczyna, że państwo, zaciągnąwszy pożyczki w 400- stu bankach świata na sumę 24 miliardy dolarów, wprowadza, ono jedno w świecie, w 35 lat po upływie wojny, kartki na żywność, na mydło, na artykuły pierwszej potrzeby. Z powodzi artykułów prasowych na ten temat wypływa z rażącą jednostajnością jedna i ta sama konkluzja:


  1. Popełniono błędy w rządzeniu Polską.

  2. Popełniono wypaczenia systemowe i strukturalne w rządzeniu


Nie jest mi znany żaden głos publiczny, któryby degrengoladę Polski roku 1980 ujmował inaczej niż w kategoriach błędów i wypaczeń. Błędy i wypaczenia to żelazny repertuar każdego polakatolika, gdy tylko wypowiada się on o którymkolwiek okresie swoich dziejów. Rozważania o upadku I Rzeczpospolitej streszcza jeden z pisarzy w ten oto sposób, wiernie trzymając się utartego szablonu: „Wewnątrz nagromadziło się tyle błędów politycznych, tyle grzechów społecznych, tyle zaniedbania ekonomicznego, tyle bezrządu, tyle słabości, tyle wadliwych urządzeń, że i słabemu sąsiadowi Polska nie byłaby przy końcu mogła stawić czoła.” (Stanisław Koźmian) Tym samym szablonem błędów i wypaczeń operują dzisiejsze, większe czy mniejsze autorytety w sprawach polskich. Popełniłem raz kiedyś paradoks i napisałem o inteligencie polskim, że wie on najmniej o tym, co to jest życie polskie, dokąd się ono toczy i mocą, jakich sił. Spróbuje uzasadnić ten paradoks w dalszym ciągu mych wywodów.

Zacznijmy od pytania:, co to jest błąd?. Błędy popełniają ludzie, Błąd może być wynikiem nienależytej rozwagi, nieporozumienia, złej informacji, mylnej przesłanki, zaślepienia afektem i ttp motywacji, które sprawiają, że w jakimś szczególnym wypadku postąpiliśmy nie tak, jak zwykliśmy postępować, że odchyliliśmy się od własnej normy, od tego, co normalne, stałe, typowe dna naszego zachowania się życiowego. Nie będzie błędem to, co w naszym zachowaniu się powtarza stale, i jest zgodne z nasza postawą życiową.

To samo, co o błędzie można powiedzieć o wypaczeniu. Zarówno błąd jak i wypaczenie może powstawać tylko tam, gdzie istnieje prawidłowość inna w swym charakterze niż to, co określamy jako błędne i wypaczone. Gdy zatem w roku 1980 jeden, drugi, piaty i pięćdziesiąty aton publicznie piętnuje byłą ekipę rządzącą za takie „błędy” i „wypaczenia” jak megalomania, sobiepaństwo, bezprawie, próżniactwo, niegospodarności, protekcjonizm, postawa konsumpcyjna, mentalność ‘właścicieli Polski Ludowej”, a w konsekwencji narzucenie narodowi odpowiadającego tej ekipie systemu rządzenia- to zapytać się godzi, od jakich norm i zachowań, kultywowanych w zbiorowości polakatolickiej odeszli byli prominenci, popełniający błędy i wypaczenia?. Z obrazą, jakich to tradycji, zwyczajów i obyczajów zmontowali kosztem zniewolonego społeczeństwa system nadkonsumpcji dla rozległego aparatu niekontrolowanej przez to społeczeństwo władzy?



Nie odeszli wszak od niepisanych norm, zwyczajów i obyczajów, panujących w życiu PRL od samego początku jej istnienia. Jeśli chodzi o stosunek do własnego państwa, to różnice jedynie ilościowe a nie jakościowe dzieliły „właścicieli Polski Ludowej” od sejmowych suwerenów II Rzeczypospolitej, o których w roku 1926 pisał Ignacy Daszyński;

„przy każdym telefonie sejmowym siedzą równoczenśnie dziesiątki posłów, telefonujących do wszelkich możliwych i niemożliwych biur i urzędów. Tysiące razy zachodzą posłowie do biur ministrów, wojewodów, starostów i wszelkich urzędników, aby interweniować! Co to znaczy? To znaczy, że popierają swoim wpływem, swoimi informacjami, swoimi argumentami sprawy tysięcy i tysięcy prywatnych ludzi, którzy ich o to proszą”


Rozpoczynając swój zamach stanu Józef Piłsudski powiedział: „nie może być w państwie-, gdy nie chce ono iść ku zgubie za dużo nieprawości.” Po dokonanym zamachu stanu wyjaśnił, że walkę partyjnictwu wydał nie po to, by Polską miały rządzić prawica czy lewica. Oto jego słowa: „I zdaniem moim, kwestia, postawiona zarówno przezemnie jak i przez życie, Ne na tym polega. Polega one przede wszystkim na zdolności państwa karania wykroczeń i nadużyć- specjalnie pieniężnych, tak, aby Polska przestała być śmieszna w świecie, oraz na tworzeniu warunków, umożliwiających wyjście z marazmu, do którego doprowadza metoda pracy państwowej w Polsce.”

To żaden błąd, to żadne wypaczenie, ów marazm w narodzie, który wreszcie wyrwał się z wiekowej niewoli, ów marazm w kraju, gdzie „ (…) każdy szczegół wola o reformę, każdy kilometr ziemi woła o zorganizowana prace, a każdy dzień protestuje przeciwko wszelakiemu opóźnieniu i bezwładowi”. (Eugeniusz Kwiatkowski)


Słowa wypowiedziane przez Józefa Piłsudskiego w 1926 roku zachowały w pełni swą aktualność w roku 1980. Zmieniły się warunki, człowiek- polakatolik- pozostał ten sam. Pomajowa sanacja, czyli odnowa niczego w zasadzie nie zmieniła. Jeden z badaczy stosunków w II RP napisał: „ Zbudowany dla służby odrodzonej ojczyźnie i społeczeństwu aparat publiczny stawał się w Polsce stopniowo celem samy w sobie (…). Dotkliwym brakiem, powszechnym w urzędach polskich, a w szczególności w urzędach centralnych- była nieznajomość zasad organizacji pracy i umiejętności rozłożenia czasu. Chaos panował w wielu urzędach, chaos wytwarzały w społeczeństwie dokoła siebie. Mimo słusznego w zasadzie pilnowania przez premiera godzin urzędowania- jako podstawy porządku- nikt nigdy nie był do uchwycenia w biurze gdzie pracował. Nikt nigdy nic w ustalonym czasie nie wykonał.” (Julian Suski)

Obraz niewątpliwie przejaskrawiony, niemniej w zasadzie prawdziwy. Na Polesiu, na wsi białoruskiej, gdy ktoś komuś szczególnie źle życzył, mówił „ kab ty pa polskim urzendam chadził.”

I Znowu nasuwa się porównanie: Aparat administracyjno- rządowy z lat trzydziestych i aparat partyjno- rządowy z lat siedemdziesiątych. Nie da się zaprzeczyć, że objawy i tendencje życia zbiorowego polakatolików w I Rzplitej, tak znamienne dla epoki saskiej raptownie odżyły w całej swej złowrogiej wymowie w II- giej Rzplitej i że, mimo perturbacji spowodowanych ingerencją obcą, dominują w obrazie życia III- ciej Rzplitej, czyli Polski Ludowej. Uprawnionym w świetle powyższego byłby wniosek, że w dziejach skatoliczonego narodu ogólna kierunkowa jego rozwoju nie wykazuje jakichś trwalszych odchyleń, jakichś błędów i wypaczeń, a przeciwnie, ma w sobie smutną, ponurą prawidłowość.

Prawidłowym i ciągłym poprzez pokolenia obrazem życia naszego, jest megalomania, nieróbstwo, niegospodarność, prywata, chaotyczność, prowadząca do wszelkiego rodzaju nadużyć postawa konsumpcyjna. Logiczne następstwo tego wszystkiego, to, że Polska wciąż jest śmieszna w świecie, wciąż permanentnie biedna lub wręcz żebracka, ze wciąż jest przedmiotem litości, lekceważenia, pogardy w oczach obcych, opinii o nas, wypowiedzianych przez takie autorytety, jak Fryderyk II Wielki, napoleon i Winston Churchill nie należy chować pod korcem. Fryderyk II napisał: „ Polacy są próżni i wyniośli w szczęściu, poniżającym się w nieszczęściu; zdolni do największej nikczemności, gdy chodzi o zdobycie pieniędzy, a gdy je otrzymają, wówczas wnet wyrzucają je oknami; lekkomyślni, nie mają ani sądu ani zdania, zdolni bez uzasadnienia przyłączyć się do stronnictwa i opuścić je, mogą wskutek niekonsekwencji w swym postępowaniu wmieszać się w najgorsze sprawy. Mają wprawdzie prawa, ale nikt ich nie przestrzega skutkiem braku władzy wykonawczej. Rozum w tym królestwie popadł w zależność od niewiast; kobiety intrygują i rozstrzygają o wszystkim, podczas gdy ich mężowie hołdują pijaństwu”

Napoleonowi, który nie tylko znał Ruihiere`a, lecz umiał też zaśpiewać piosenkę o Wandzie, co nie chciała Niemca, przypisuje się następujący sąd o Polakach, co, do których publicznie raz oświadczył, że obaczy, czy są godni być narodem!: „Polak jest urodzonym próżniakiem, role wielkiego pana. W jego fantazji wiele marzeń, którą on bierze za istną rzeczywistość. Kocha wolość, ale nigdy jej mieć nie będzie, bo u niego każdy chce rządzić i nikt bez bagnetu lub knuta nie pojmie posłuszeństwa, które szczególnie lud wolny rządowi swemu okazywać powinien. Polak nie ma wytrwałości, zaczyna wszystko, niczego nie skończy; w najlepszym swym położeniu ledwie parę lat szczęśliwy”

Wreszcie o Polakach, współcześnie żyjących tak wypowiedział się, Winston Churchill: „ Historia Europy ma swoja tragiczną tajemnice, właśnie Polaków, którzy indywidualnie są zdolni do heroizmu u posiadają cnoty waleczności i wdzięku, a którzy wykazują w swym życiu państwowym niedostatki nieuleczalne. Wspaniali w rewolcie i w czasie klęski, staja się nikczemni i nędzni w chwili zwycięstwa. Odważni z odważnych, są częstokroć kierowani przez podłych pomiędzy najpodlejszych ….. Będę miał sposobność mówić o Polaka, o bankructwie ich przygotowań i planów wojennych, o arogancji i błędach ich polityki, o straszliwych rzeziach i nieszczęściach, na które zostali skazani przez wariactwa swej polityki.”


Powyższe sądy wielkich znawców ludzi przyjąć trzeba za słuszne, z tym jednak zastrzeżeniem, ze dotyczą narodu skatoliczonego. Nikt dotąd nie podważył stwierdzenia Aleksandra Brucknera, ze panujący w I Rzplitej katolicki system wychowawczy wychowywał nie Polaków, lecz łacinników, nie obywateli, lecz katolików. Nikt tez rozsądny nie podważy smutnej prawdy, że wyhodowany w I Rzplitej typ polakatolika przetrwał okres niewoli, nie wyzbył się żadnej ze swych złowróżbnych cech i ujawnił je z całą swoboda w II Rzplitej. W III Rzplitej, w Polsce Ludowej, ten sam typ znaczy swą obecnością zarówno w ekipach rządzących, jak i w masach rządzonych. O charakterze narodowym napisano już w Polsce mnóstwo. Napisano, ale w tym pisaniu obowiązuje niepisane prawo: ujemnych cech charakteru narodowego nie wolno łączyć z katolicyzmem, z kulturą katolicką. Jak zaś wolno i trzeba o nich pisać, niechaj posłuży za wzór profesorska enuncjacja znanego socjologa:


„Otóż ten charakter narodowy kształtował się na przestrzeni ostatnich stu piędziesięciu lat, w okresie rozbiorów, braku własnego państwa, braku własnego normalnego życia politycznego, stałej walki nielegalnymi metodami i środkami o byt narodowy. W tych warunkach wytworzyły się postawy zasadniczej podejrzliwości wobec rządów, bo były to obce rządy zaborcze, traktowanie łamanie prawa jako czynu patriotycznego, bo było to prawo obce, skłonności do indywidualizmu i anarchii”

Mamy tu graniczący z groteską przykład zamazywania katolickiego rozwodu psychiki polakatolika. Dwa zdania- a cztery bajki. Bajka nr 1- ze charakter narodu kształtował się dopiero w okresie rozbiorów. Bajka nr2- że zasadniczą podejżliwosć wobec rządów /skądinąd znamy ją jako strach przed absolutum dominum/ wyrobił w sobie polakatolik dopiero w niewoli. Bajka nr3- że dopiero niewola nauczyła polakatolika łamania praw. Bajka nr4- że anarchistą i warchołem stał się polakatolik dopiero w niewoli.

O charakterze narodowym napisał też nie tak dawno Aleksander Bochenski, a napisał rzecz równie zdumiewającą, co wyżej cytowany profesor. Podczas gdy ten ostatni nie dostrzegał żadnego związku pomiędzy arcykatolicka epoką saską a charakterem narodowym, to publicysta przedwojenny szermierz kolonialnego imperium Polski nie widzi potrzeby by zastanawiania się nad wpływem katolicyzmu na psychikę polska, i w to rozważaniach o tej właśnie psychice, a nie, na przykładem, o psychice Samojedów. Pisze w pracy Pt; „ rzecz o psychice narodu Polskiego”,: „ Rzecz prosta, historia kościoła katolickiego w Polsce ani też jego wpływ na postawy ludności nie są przedmiotem moich rozważań. Nie będę, więc przypominał roli, jaką odegrał w utrzymaniu mowy ojczystej, podczas zaborów, ani też jego działalności w zakresie etyki i obyczajów. (…) Ale poza prymasem Poniatowskim w latach 1768- 1794 Kościół postawy produkcyjnej nie popierał.”

Nie popierał. I tylko tyle można usłyszeć z ust polakatolika, gdy wypowie się czasem pragmatycznie, lekko krytycznie o katolicyzmie, o swoim mateczniku duchowym.

Zmowę milczenia na punkcie równania: katolicyzm = charakter narodowy = upadek Polski ilustruje ostatnio zupełny brak reakcji na publiczne postawienie problemu niższości cywilizacyjnej katolicyzmu. Poruszyła ten problem w roku 1977 „Polityka”, poczytne pismo o nakładzie 400.000 Egzemplarzy, w artykule Kazimierza Koźniewskiego :”Kim był Jan Stachniuk” Redakcja otrzymała paczkę listów od zadrużan, ze strony katolickiej nikt się nie odezwał. Wróćmy jednak do właściwego tematu. Po sierpniu 1980 rozległo się po całym kraju hasło „odnowa”. Dochodzące do głosu po każdej klęsce narodowej plemię reformatorów, naprawiaczy, sanatorów, i odnawiaczy owładnęło uwagą opinii publicznej. Czegoż chce naprawiać posierpniowi ? Chcą rzeczy zupełnie nie istotnej, bo systemowych, ustrojowych gwarancji, że tzw., błędy i wypaczenia nie powtórzą się. Naiwna wiara w zbawcza moc przepisu prawnego, takiej czy innej reorganizacji, takich czy innych zmian instytucjonalnych, strukturalnych, systemowych- jest wspólna dla wszystkich poczynań reformistycznych w naszej historii.

Każdorazowy naprawiacz nie jest na tyle ślepy by nie widział, że prawo w Polsce nigdy nie było należycie przestrzegane, jednak wierzy, że właśnie dopiero od niego, od jego reform począwszy będzie pod tym względem inaczej, lepiej. I nigdy nie pojmie, że istota zagadnienia, tj. uzdrowienia Polski nie leży w takich czy innych posunięciach prawno- administracyjnych. Nie ma doń przystępu prawda, ze radykalnych ciec ozdrowieńczych wymaga w Polsce nie ustrój, lecz system kulturowy, który produkuje typ ludzki, ten sam, co dawniej kaparzył w niby feudalizmie, potem w niby kapitalizmie, a dzisiaj kaparzy w niby socjalizmie. Każdorazowy reformator, sanator, odnawiacz- to przecież polakatolik, produkt duchowy, panującej w Polsce monopolistycznie kultury katolickiej. Socjologia prawo absolutu świadomości narodowej sprawa, ze naczelne wartości tej kultury, te, które formują psychikę polakatolka, są w jego oczach poza wszelką krytyką. Winą, przeto za swoje żałosne bytowanie polakatolik obarczy wszystko i wszystkich, tylko nie siebie samego. Świetną, niepodważalną charakterystykę polakatolika dał Jan Stachniuk. Typ ludzki, nad którym już Julian Ursyn Niemcewicz biadał, ze odznacza się „niepojętną do pracy odraza”, posiada według Stachniuka następujące cechy:

  1. Wzgarda dzieła (nihilizm)

  2. Kult nagiej egzystencji (personalizm)

  3. Bierna dobroć nagich egzystencji (wszechmiłość)

  4. Bezodpowiedzialnym konsumpcjonizm (hedonizm)

  5. Jałowy moralizm.


Polakatolik lubi moralizm i lubi być moralizowany. Jałowość tego zajęcia ujął celnie krakowski publicysta Ludwik Dębicki: „nie ma narodu, któryby był więcej moralizowanym, a z mniejszym skutkiem, jak naród polski.”


Słowa, wypowiedziane przed wielu dziesiątkami lat, nie straciły na swej aktualności dzisiaj, gdy powtarzamy na tzw. „pracę ideowo- wychowawczą” prowadzoną przez młodzież zwłaszcza). Przez aktualnych odnawiaczy. Polska wciąż stoi przed zadaniem, wciąż przez każdorazowych odnawiaczy niedostrzeganym, radykalnej przebudowy swej kultury. W roku 1938 pisał w „Pionie” Ferdynand Goetel: „Każdy naród, który chce żyć i zachować samodzielność, musi być zdolny do wszystkiego, co go prowadzi naprzód w historycznym rozwoju. Jeżeli przeszkadzają mu w tym pewne przyrodzone właściwości, musi je wytępić. Nie ma, nie może być żadnych cech niezmiennych, żadnych nienaruszalnych właściwości u Polaków!. Prawo przemiany narodowego Charakteru jest oczywistym współczynnikiem prawa postępu. Nowoczesnymi dziejami świata rządzi ono silniej, niż zwykło rządzić kiedykolwiek. Negując je, skazujemy naród nasz na wegetację,”


Dzieło rewolucji w świadomości Polaków zapoczątkował Jan Stachniuk. On ukazał, co i dlaczego w kulturze narodu ma być, jako chorobotwórcza narośl zniszczone, a co w duszy polskiej winno być kultywowane. Zniszczona ma być katolicka wspakultura, wydobyte ma być na wierzch w świadomości każdego Polaka- jego człowieczeństwo w szacie rodzimej, słowiańskiej, polskiej..

Antoni Wacyk - teksy- Pismo - TRYGŁAW