rozdział XIV
Przebudowa psychiki zbiorowej

1. Automatyzm trwania środowiska społecznego

Stałe działanie instytucji ideomatrycy obiektywnej, które opisaliśmy w poprzednich rozdziałach, powoduje ukształtowania milionów osobników według tradycyjnych norm. Wszyscy osobnicy każdego podolenia przechodzą pomiędzy walcami ideomatrycy obiektywnej, otrzymując jej stempel. Dokładność odciśnięcia się stempla ideomatrycy jest różna u różnych jednostek, różnych warstw. Suma tak urobionych jednostek stanowi to, co nazywamy środowiskiem społecznym. Środowisko społeczne podobne jest do jeziora, do którego spływają strumyki ludzkie, barwione na jeden kolor przez instytucje norm światopoglądowych, wychowania, świadomości narodowej, itd. Ze względu jednak na to, że koloryt strumyków nie zawsze jest jednolity, wody jeziora są wprawione w ruch wirowy, aby te stężenie barw wyrównać. Innymi słowy, środowisko społeczne dokonuje dalszej, ostatecznej pracy uniformizacji duchowej dziesiątków milionów jednostek. Wyrównanie społeczne stanów emocjonalnych, dyspozycji, poglądów, nie odbywa się na podstawie jakichś kodyfikacji, spisanych norm, czyli obiektywnych modeli, lecz w oparciu o żywy wzór osobowy, o człowieka najbliższego ideałowi treści tradycyjnych, który to wzór osobowy nazwaliśmy modelem psychologicznym. Żywy człowiek, jako model norm światopoglądowych, dobrego wychowania, przykładności obywatelskiej, ogłady umysłowej i moralnej, jest psychologiczną matrycą, która odbija się na innnych żywych jednostkach.
Tak więc produkt ideomatrycy obiektywnej staje się z kolei reproduktorem. Najpierw urabiają jednostkę poszczególnie organy ideomatrycy, a z kolei tak urobiona jednostka, występująca w masie społecznej, formuje według wzoru, który nosi w sobie, wszystkich, którzy od niej się różnią. Razem decyduje to o wielkiej skuteczności pracy ideomatrycy psychologicznej, stabilizującej ciąg rozwoju historycznego.
Środowisko społeczne działa kształtująco na umysły za pomocą trzech zasadniczych narzędzi: sugestią autorytetów, sankcjami i hipnozą jedności stylu życia. Każde z nich narzuca określone normy i sposób postępowania. Jednostka, ulegając sugestiom autorytetów, sankcjom zwyczajowym środowiska, ma nieodpartą pewność, że na tej drodze osiąga dobra ogólne, a więc zarówno cele moralne, jak i dobrobyt, ład, rozwój o potęgę grupy. Uległość autorytetowi rodziców ze strony dziecka pokrywa się z linią jego utajonych bodźców, wycelowanych na godziwość, dostojność i pozytywny postęp ogólny.
"Rodzina daje nam ten zasób tradycji, który jest niezbędny do tego, abyżmy poznali swój związek duchowy z narodem. Ona wprowadza nas w świat zwyczaju i obyczaju narodowego i kształci w nas te uczucia, które czynią nas świadomymi uczestnikami społeczności narodowej." (Zdzisław Dębicki, op. cit., s. 190).
W tym samym kierunku działają wyszystkie kręgi zwyczajowe. Sankcje prawne, etyczne, satyryczne mają w swym założeniu milczącą tezę, że odchylanie się od żywego modelu środowiska społecznego godzi w zdrowie i podstawy jego bytu, że rozstraja prawidłowość ewolucji kulturowej grupy, łamiąc tym samym jej siłę, znaczenie, potęgę polityczną, itd. Dokładne trzymanie się modelu, który nosi w sobie środowisko społeczne, jest równoznaczne z doskonałością, dobrem i pełnią życiową grupy.
Byłoby to słuszne, gdyby nie istniało historyczne fałszerstwo w postaci podrzucenia kukułczego jaja wspakultury. Wrzucenie do rdzenia polskiej kultury jaja wspakultury zostało dokonane w ideomatrycy obiektywnej. Sprawę tę omawialiśmy. Zafałszowanie podstaw kultury polskiej ukazuje się toraz z kolei na terenie środowiska społecznego. Tylko samo fałszerstwo zostaje już bardzo starannie zamaskowane. Jeszcze w ideomatrycy obiektywnej można było z pewnym trudem wykazać antynomiczność połączeń dwóch wyłączających się systemów wartości. W środowisku społecznym zama choroba jest tak ukryta w gąszczu szczegółów, jej wątki pierwotne są tak zamazane, że myśl o rozdzierającej i niszczącej antynomii jest niemożliwa do udowodnienia i przyjęcia. Patrząc na zabiedzonego, prymitywnego chłopa polskiego, na jałowiznę tzw. inteligencji, na niski poziom umysłowy szerokich mas, jakże odległa i mało prawdopodobna jest myśl, że widzimy tu prawidłowy wyraz historycznego oszustwa, dokonanego za pomocą bardzo precyzyjnych środków, których jeszcze nauka nie potrafła poznać i sklasyfikować należycie. Ogromnie złożona, lecz sprawna mechanika działania wychowawczo-asymilacyjnego polskiego środowiska społecznego wydaje się nam być czymś naturalnym. Genealogia ideowa i historyczna polskiego indywidualizmu wegetacyjnego, sposoby jego dotarcia i utwierdzenia się w psychice środowiska społecznego, odwrócenia napięć woli tworzycielskiej za pomocą perwersyjnego instrumentalizmu wspakultury,- to wszystko rysuje się dla powierzchownego obserwatora jako jakaś szara plama naturalności, o której poza ogólnikami nic nie można powiedzieć. Dzięki temu utwierdzenie się antynomii, utrzymywanie w ruchu jej ogromnej aparatury, pracującej przez wieki z bezwstydną jawnością na oczach wszystkich, przebiegało poza naszą świadomością. Potworna czapka-niewidka osłaniała mechanizm antynomii, pracującej na zgubę narodu.
Nie widząc tej całej fabryki, mógł więc bezradny umysł dziwować się końcowym poroduktom, jako czemuś nieomal cudownemu. Wiele było takich cudów. Wspakulturowy profil ciemnego poskiego chłopa wydawać się musiał też takim samorodnym cudem. O tym, że ideomatryca obiektywna urobiła normatykę światopoglądową, a następnie przerzuciła jej zasady na ideomatrycę pszychologiczną, by tam środkami sugestii autorytetu, samkcji kręgów zwyczajowych i hipnozy stylu życia ukształtować bez reszty emocjonalną strukturę mas wiejskich - któżby o tym mógł wiedzieć. Gdy więc po wiekach Orzeszkowa przyjrzała się bliżej życiu psychicznemu chłopa, była zdumiona, widząc tam to samo, co "dobry Polak" w pocie czoła zdobywa poprzez wykształcenie, jako objawienia "ducha narodowego". Mógł więc Pigoń pisać z zachwytam o "Chamie" Orzeszkowej: "Wydobyła ona na jaw wartości wewnętrzne chłopa: jego nieporadną w wyrazie, ale ekstatyczną w istocie doznania, żywą religijność. Rozległe horyzonty i głębię wzruszeń religijnych, dostępnych prostej duszy chłopa, dostrzeżonych tam i przedstawionych wiernie" - "ona pierwsza oddała z taką sugestywną potęgą wyrazu artystycznego." (Stanisław Pigoń, op. cit., s. 40).
Szukając w duszy ludu jakichś samorodnych skarbów, znaleciono je rzeczywiście; ale były to "skarby" wspakultury. Potworek starczości i degeneracji, wylęgły z kukułczego jaja wspakultury, rozprowadzony z nieubłaganą precyzją przez mechanizm ideoatrycy w psychikach niższych warstw środowiska społecznego, dla umysłów niezdolnych do spostrzeżenia ogniw tego procesu, wysuje się zawsze jako radosna niespodzianka. Tylko właściwi autorzy rozszczepienia kultury polskiej - sfery kościelne - orientują się dobrze w mechanizmie wychowawczym ideomatrycy psychologicznej. Dla nich religijność, czyli wspakulturowa degeneracja mas polskiej wsi, nie jest jakimś cudem, lecz wynikem upartej pracy w fabryce rodowiska społecznego, nastawionego w określonym kierunku. O tym to pisze świadomy swej roboty duszpasterz: "Młodzież wiejska wyrasta w atmosferze tak ścisłego i serdecznego stosunku do Kościoła, jakiego nie zna miasto. W dziedzinie wiary stanowi Kościół dla ludu wiejskiego nie tylko źródło wyłączne, od którego jedynie czerpie treść i wyjaśnienie prawd wiary, ale również tę podstawę, na której opiera swą możliwość wierzenia. Człowiek wykształcony może na drodze studiów zdobyć te "preambula fidei", które mu naukowo udowodnią fakt Objawienia; dla innych, a więc w pierwszym rzędzie dla wsi, jedynym "motivum credibilitatis" - jest Kościół katolicki, jego wielkość, powszechność i świętość; to wszystko daje ludiwi pewność, że to, co ogłasza Kościół jako prawdy wiary, jest rzeczywiścia słowem Bożym." (Ks. dr Julian Piskorz, op. cit., s. 66).
Jakże łatwo tak wtłoczoną treść wspakulturową nazwać samorodną polskością i do jej upowszechnienia zaprząc humanistyczny bodziec kultury, a więc sugestie autorytetów, sankcje kręgów zwyczajowych i hipnozę stylu życiowego. Ktoś, kto tym treściom zechciałby się sprzeciwić, naraża się wszystkim motorycznym siłom samotoku historii. Każdy z doświadczenia własnego, lub też z literatury zna męczącą wścibskość, bezwzględność opinii małych środowisk i grup zamkniętych. Znamy historie jadnostek potępionych i wyrzuconych z gromady wiejsiej, itp. Są to jednak zupełnie drugorzędne i zewnętrzne szczegóły pewnej bardzo poważnej całości. Poza tymi szczegółami kryje się bowiem niesłychanie skuteczna i intensywna praca asymilacyjna środowiska społecznego. Poszczególny Polak, nawet bardzo daleki od szkół wyższych i zainteresowań romantyzmem "wieszczów" narodowych, jest tym, czym go uczyniła psychologiczna ideomatryca polska. Jest on produktem rozszepienia i schorzenia polskości, gdyż z jednej strony pilnie chociaż nieświadomie dba o to, by nadać całemu swemu środowisku jednolity profil, z drugiej zaś strony to wyrównanie opinii jest upowszechnieniem zasad wspakultury. Zachodzi proces masowego utwierdzania samobójczej choroby, wyrazem której jest paraliż emocjonalny, uwiąd psychiki, bodźców, atrofia woli tworzycielskiej, i to wszystko jako wykładnik świadomego dążenia do "wzniosłych" celów, stanowiących ideał "polskości".

2. Ideomatryca obiektywna jako dźwignia przezwyciężenia automatyzmu środowiska społecznego

Automatyzm środowiska społecznego z pozoru wydaje się być czymś zagadkowym. Zagadka się wyjaśnia, gdy uprzytomnimy sobie, że nie ono stważa wzory, lecz ideomatryca obiektywna. W ideomatrycy obiektywnej tkwią korzenie danego modelu psychologicznego: tam określa się normatykę światopoglądową, ideał wychowawczy, charakter świadomości narodowej, itd. Model tam stworzony staje się w środowisku społecznym absolutnym wzorem. Nie bada się jego genealogii ani wartości, gdyż jest on podstawą działania ideomatrycy psychologicznej. Operuje ona modelem niejako z drugiej ręki. Dla środowiska społecznego model ten jest czymś z góry danym, a więc nie podlegającym dyskusji. Środowisko społeczne jest kompetentne tylko co do jego powielania, upowszechnienia w masach, wiernego przekazania następcom. I czyni to już dalej z niezachwianą pewnością i dokładnością. Tak też się stało z polskim środowiskiem społecznym. Model został narzucony przez kościół katolicki. Stopniowo przebudowano w tym samym duchu normatykę, wychowanie, świadomość narodową, język, literaturę, szkołę, naukę, i dzięki temu ukształtował się pośrednio model ideomatrycy psychologicznej.
Odtąd ten model środowiska społecznego automatycznie kontynuuje się w masach narodu. Im uboższy, bardziej toporny jest model, tym łatwiej go utwierdzać w psychice zbiorowej. W parze z tym idzie wówczas ubóstwo duchowe, starcza skleroza emocjonalna, nędza i ciągłość tradycji. Na tym tle pojmujemy, dlaczego "Lud polski należy do najpobożniejszych w świaecie. Emigranci, gdziekolwiek osiedli większą gromadą, zanim pomyśleli o zaspokojeniu wszystkich innych potrzeb materialnych i duchowych, naprzód zbudowali kościół, zwykle za kosztowny na ich środki i skutkiem tego wzniesiony długami, spłacanymi przez wiele lat. (...) W Polsce amerykańskiej religia stanowi grunt życia duchowego, a kościół - główne ognisko skupiające..." (Aleksander Świętochowski, "Historia chłopów polskich w zarysie", t. II, Lwów 1928, ss. 433-434).
Pobożność polskiego ludu ma starą tradycję. Po zniesieniu zakonu jezuitów w taki oto sposób opłakiwała ich szlachta na sejmie w 1773 r.:"Słów nie stanie na mówienia, pamięci na wyliczenie, wymowy na wysłowienie wielkich ich dzieł w naukach i polorze młodzi, oraz przykładnych i gorliwych w winnicy Pańskiej czynności. Ażeli może się znaleźć kto w tej izbie, któryby w posukiwaniu od młodości czystych i świętobliwych myśli, przy głoszeniu Słowa Bożego w sercu słodyczy nie uczuł? "
Model, którym operuje środowisko społeczne, jest zazwyczaj już uproszczeniem wzoru, tkwiącego u podstaw ideomatrycy obiektywnej. Dla modelu wspakulturowego jest to szczególnie korzystne, gdyż, wtrącając dane społeczeństwo w stan upadku cywilizacyjnego, jednocześnie stwarza podłoże dla żerowania na jego skutkach.
"Typ kultury chrześcijańskiej posiadał znacznie większą zdolność upowszechnienia się, niż kultury oparte na zasadach intelektualizmu lub materializmu, ponieważ każdy człowiek, niezależnie od swej społecznej pozycji, od otrzymanego wykształcenia, od własniej zamożności mógł osiągnąć wewnętrzną łączność z najistotniejszą treścią tej kultury." (Bogdan Suchodolski, "Polityka kulturalno-oświatowa w Polsce współczesnej", Warszawa 1937, s. 14).
Automatyzm środowiska społecznego pozwala trwać określonemu wątkowi tradycji nawet wówczas, gdy jest on odcięty od macierzystej instytucji ideomatrycy obiektywnej. Ciemnota wsi polskiej w epoce saskiej wcale nie znaczyła, że i ciągłość narzuconej przedtem tradycji katolickiej została przerwana: autorytety i kręgi zwyczajowe pracują zawsze z tą samą precyzją. Wszak wiadomo, że jacy są rodzice, takie są ich dzieci.
"Dłuższy w porównaniu ze szkołą okres czasu w ciągu którego dziecko przebywa w domu rodzicielskim, szerszy i wszechstronniejszy zakres oddziaływań wychowawczych oraz wyższy stopień zaufania, jakim dziecko darzy rodziców, wszystko to wskazuje na dom rodzicielski jako pierwszy, natu-ralny i najważniejszy czynnik wychowawczy." (Ferdynand Śliwiński, "Odziaływanie wychowawcze na młodzież w wieku szkolnym", wyd. II, Warszawa 1927, s. 81).
Po przełomie w XVI w. masy narodu zostały dokładnie spreparowane przez katolicyzm i nic tam z nim niezgodnego nie ocalało. Na tym polega błąd wszystkich entuzjastów ludowości.
"Wiadomo, że spojrzenie na wieś, jako na praźródło rodzimej, a na niepozorne wytwory jej kultury duchowej jako na przejawy czystych pierwiastków narodowych, datuje się u nas dopiero od początków XIX w. Kiedy cudzoziemczyzna warstw oświeconych wyjałowiła literaturę i sztukę z elementów rdzennych, lud wiejski (oceniony zresztą już wówczas jako rezerwat siły biologicznej narodu podzielonego zaborami) pokoleniu sprognionemu odmiany wydał się jako jedyny, zaprzysięgły piastun swojskości i oryginalności. Rzesza, zrazu szczupła, potem coraz liczniejsza, apostołów narodowości rzuciła się na wieś, szukając tam, głównie w zbieranych gorliwie pieśniach i klechdach, najpierw zapoznanych arcydzieł starej poezji, niby słowiańskiej Iliady, tudzież w ogóle co najmniej od wieków tam przechowywanych szczątków samorodnej kultury ludowej. Zdaniem tamtych entuzjastów nowe piśmiennictwo polskie dopiero w oparciu o ludoweść będzie mogło odwręcić się od bezdroży, na jakie weszło jeszcze w XVI w. (jeśli nie wcześniej) poddawszy się prądowi renesansu." (Stanisław Pigoń, op. cit., ss. 143-144).
Niczego rewelacyjnego i zdrowego w polskiej ludowości nie znajdziemy, poza starczym indywidualizmem wegetacyjnym w chłopskiej sukmanie czy też krakowskim stroju. Rekonstrukcja organów narmatyki, wychowania, patriotyzmu i sztuki w duchu wspólnoty tworzącej - oto jedyne wyjście. Normalny zdrowy człowiek, stając wobec samotoku polakatolickiego, reaguje w ten sposób, że usiłuje przeciwstawić się kierunkowej jego ewolucji na poszczególnych, konkretnych odcinkach. Widząc bierność i lenistwo chłopa, przekonuje go do zapobiegliwości i wzmożenia wydajności pracy. Otóż taka metoda zwalczania tendencji panujących w psychice zbiorowej do niczego pozytywnego nie prowadzi. Ogromne energie w ciągu wielu pokoleń zmarnowały się dlatego tylko, że potoczyły się torem tego odtuchu. Polegał on na szturmowaniu przeszkody wprost od czoła. Każdy bystrzejszy umysł widział, że pomiędzy upadkiem cywilizacyjnym narodu, a stylem zachowania się przeciętnego Polaka istnieje związek przyczynowy. Stąd wołanie o reformy państwa, przebudowę, itd.
Nie pójdziemy śladem tego odruchu, chcącego przemienić środowisko społeczne bezpośrednio w coś wręcz innego, gdyż to jest niemożliwe. Nasza droga prowadzi poprzez rekonstrukcję ideomatrycy obiektywnej. Do wykonania jest przedsięwzięcie przemiany emocjonalnej w duszach poszczególnych jednostek. Takie jednostki, fundamentalnie odmienione, staną się zarodkiem nowego, zdrowego środowiska społecznego. Jasne jest, że rozwój w tym kierunku napotykać będzie na opór. Ale będzie on w zasadzie bezradny, gdyż nie potrafi powstrzymać rozwijania się nowego wątka, już istniejącego, zapuszczającego korzenie w polską glebę emocjonalną. Nie chodzi o masę, ilość, lecz o jakościowo odrębne, wyższe pod względem wydajności życiowej nasienie nowego życia.
Dopiero teraz widzimy słabe punkty w murach obronnych automatyzmu środowiska społecznego. Za całkiem beznadziejmy trud uważamy wysiłek, zdążający do radykalnej odnowy poprzez apel do tegoż środowiska. Jest to trud chybiony. Automatyzm środowiska może być pokonany tylko poprzez świadome przeistoczenie poszczególnych organów ideomatrycy obiektywnej.

3. Embrion nowego społeczeństwa

Drugą stroną automatyzmu trwania środowiska społecznego jest jego bezwładne trzymanie się nabytego kierunku. Utrwalony w zbiorowej psychice model jest absolutnym wzorem, na którym opiera się autorytet kręgów zwyczajowych. Stawia on opór nawet zmianom idącym od korzeni, czyli ideomatrycy obiektywnej. Już ukształtowane pokolenie, stanowiące trzon środowiska społecznego, w zasadzie nie zmienia swej struktury. Aż do naturalnego wymarcia zachowuje ono swój niezmienny profil. To sprawia że zmiany radykalnie nie mogą nastąpić w pokoleniu już dojrzałym. Ono jest czynnikiem stabilizacji, który odrzuca nowinki w imię niezgodności ich z "duchem" grupy. Każdorazowe zmiany w instytucjach wychowania, świadomwści grupowej, ideałów światopoglądowych, jeśli mają dać trwały wynik, muszą zwalczyć bezwład nabytego kierunku, co uzyskuje się tylko na drodze wychowania nowego pokolenia. Uczynić to można tylko walcząc i łamiąc opór starego. Stabilizująca rola środowiska społecznego może więc być pozytywna, gdy chroni przed zalewem wspakultury, i zgubna, gdy osłania jej utrwalone już pozycje. Historię można rozpatrywać od tej strony. W stosunkach rola środowiska społecznego działa przeciw postępowi i zdrowiu.
Jedynym sposobem likwidacji ciągu polskiej choroby, utrzymywanej przez środowisko społeczne, jest stworzenie nowego środowiska, wolnego od raka wspakultury. Stwarzając nowe polskie środowisko społeczne, czyli nową ideomatrycę psychologiczną, zabieramy grunt spod nóg starej. Obok starego środowiska społecznego, kontynuującego model indywidualizmu wegetacyjnego, musi powstać coś zupełnie odrębnego.
Jak już pisaliśmy, embrion nowego, opartego na humanistycznych zasadach środowiska społecznego może być tylko pośrednim produktem rekonstrukcji ideomatrycy obiektywnej. Po dokonaniu przebudowy normatyki, wychowania, świadomości grupowej, sztuki, tak jak to rozwijaliśmy w poprzednich rozdziałach, - a następnie, po wywalczeniu dla tych nowych organów miejsca w historycznej rzeczywistości rozpoczną one hodować humanistyczny typ umysłowości. Będzie to typ tworzycielskiego, sprawczego człowieka.
Krystalizacja embrionu nowego środowiska na podstawie utrwalonej w umysłach jednostek ideomatrycy psychologicznej otwiera następny etap rozwoju. Embrion nowego środowiska społecznego musi przyjąć walkę ze starym i tę walkę wygrać. Nowe środowisko może być bardzo nikłe ilościo- wo. O jego zwycięstwie lub klęsce to nie rozstrzygo. Stare środowisko usiłuje zazwyczaj wykorzystać swoją przewagę masy, stosując dotychczasowe środki, a więc odwoływanie się do autorytetów, posługiwanie się sankcjami, itd. Na- kazem embrionu nowej społeczności jest odgrodzenie sie nieprzekra- czalnym murem, urywającym zasadniczo kontakty obu środowisk. Najgłębsze poczucie obcości, uwypuklanie głębi przeciwieństw, oto pierwsza zasada. Tylko odgradzając się nieprzebytym murem zdolne jest młode życie zachować swą odrębność. Mur taki chroni świeżą i wrażliwą strukturę wmocjomalną od sugestii obcych wzorów i autorytetów, rozbraja nacisk moralny sankcji, a przede wszystkim uodparnia wobec hipnozy panującego stylu życia. W ustawicz- nej walce ze starym środowiskiem utwierdza się poczucie własnej odrębności, dzięki czemu szkielet humanistycznych wartości zapuszcza coraz głębiej korzenie w psychikę swych wyznawców, uzdolniając ich do oporu i zdobywania terenu.
Są to zarysy akcji negatywnej. Drugą stroną tego procesu musi być tendencja do stworzenia poczucia dostojeństwa, płynącego z fanatycznej wiary we własną wartość: na takim gruncie wyrasta to co nazywamy autorytetem. Równolegle do tego podążać musi powatawanie własnych kręgów zwyczajowych i im towarzyszący nacisk moralny na bliskie i dalsze otoczenie. Uznając własne wzory za dobre, narzucamy swój osąd tym, którzy są produktami innego kręgu. Na tej drodze utwierdza się nowy styl życia, współistniejący z innym, posiadającym wiekowe tradycje. Utrzymywanie się obok siebie dwóch styków życia, powoduje szybko rozstrój hipnotycznego oddziaływania starego środowiska społecznego. Odpada jego najpotężniejsze narzędzie formowania umysłów. Rozpoczyna się walka wartości, zmaganie się bodźców w każdej pojedynczej psychice. Jest to początek każdego wielkiego ruchu umysłowego. Tak było zawsze w historii. Tą drogą potoczy się rewolucja kulturowa w Polsce. Operując dziś nikłymi środkami, przybliżamy moment uruchomienia ogromnej lawiny sił historycznych, sparaliżowanych przez demona wspakultury w sposób przemyślny, który dziś przestał dla nas być już tajemnicą. Klucze do przyszłości są w naszym ręku.

* * *

Stwierdziliśmy, że źródło ciągłości tradycji tkwi w zestaleniu się rdzenia psychologicznego śtorowiska społecznego. Chcąc dokonać zmiany, musimy:
1. Przebudować ideomatrycę obiektywną, czyli jej organy - normatyki, wychowania, świadomości grupowej, sztukę.
2. Umysły, uformowane przez nowe organy ideomatrycy obiektywnej, osłonić przed asymilacją środowiska społecznego, czyli stworzyć embrion nowego społeczeństwa.
3. Embrion nowego społeczeństwa winien w uporczywej walce zdobywać teren w łonie starego środowiska.
4. Rozprzestrzenianie się embrionu nowego społeczeństwa jako nowej ideo-świadomości moralnej, jedynie pozwala opanować całość.
Innych dróg nie ma.

Brak komentarzy: