Rozdział II
Zasady upadku Sławii



Wydźwignięcie się Polski i inych narodów sławskich z dzisiejszego stanu musibyć poprzedzone analizą przyczyn, które je do tego doprowadziły. Jak słuszniezauważa Arystoteles, rozplątać węzeł możemy wówczas gdy wiemy w jaki sposób onzostał zawiązany. Stając wobec bezsprzecznego faktu upadku kulturalnego Sławii,musimy sobie najpierw odpowiedzieć, w jaki sposób się to stało. Należy stworzyć"teorię upadku Sławii". Temu zagadnieniu powinno się poświęcićodrębną pracę. Ponieważ jednak nie może to być wykonany już dzisiaj, spróbujemyw ramach jednego rozdziału dokonać rzutu oka na ciąg upadania Sławii,odrzucając natarczywe i zasarzałe sugestie, które w tej dziedzinie aż donaszych dni od wieków bez przeszkód panują. Zdać sobie bowiem należy sprawę ztego, iż wszystkie dotychczasowe poglądy, usiłujące wyjaśnić"specyficzny" rozwój Sławii są wyłącznie niemal nadzędziem w rękutych sił, które nasz dziejowy upadek sprawiły. Nauka historii Sławii jestprzeżarta sugestiami, wsączanymi przez te moce, które ukształtowały naszedzieje. Stoimy więc dziś wobec konieczności dokonania dogłębnej rewizjiutartych poglądów na dotychczasowy rozwój historyczny Polski i reszty bliskichnam narodów.

1. Sławski przedmit naturalistyczny
A więc najpierw o Sławii przedhistorycznej. Nie wiele o niej wiemy. Jedno jestpewne: Sławia jest to szczep pochodzeniem, składem radowym, kulturą, niczym sięnie różniący od reszty plemion aryjskich - germanów, celtów, latynów. Razem znimi przybył do Europy jako ich część składowa, lub też wraz z nimi stanowiłtejże Europy tubylczą ludność. O ich pierwotnej kulturze wiemy tylko, iż jestona naturalistyczną, dającą się określić jako "przedmitnaturalistyczny". Nie wiemy, jak długo trwał przedmit naturalistyczny,lecz wiemy, iż plemioma Ariów, wędrujące na południowe krańce Europy, natrafiłytam na jakieś stare, prawdopodobnie już skostniałe kultury. Zetknięcie się znimi powoduje ciąg niezmiernie doniosłych przemian. Już zobiektywizowanydorobek tych starszych kultur działa na podobieństwo katalizatoraprzyśpieszającego procesy kulturotwórcze. Jest rzeczą pewną, iż i bez tegokatalizatora Ariowie też wkroczyliby na drogę twórczych dokomań, jednak w danymmomencie on był bodźcem wyzwalającym lawinę spiętrzonych mocy tworzycielskich.Bezpośredniość oddziaływania takiego bodźca, a więc moment naturygeograficznej, zdecydowała o tym, iż przezwyciężanie przedmitunaturalistycznego stało się udziałem plemion grecko-italskich. Badaniaantopologiczne wykazały ostatnio (Czekanowski), iż profil rasowy Hellenów w ichbohaterskim okresie, a więc wówczas gdy rozpoczynali wielką epokę ludzkości byłidentyczny niemal z tym, jaki mamy dziś w okolicach Warszawy, Mazowsza,Pomorza, Poznańskiego, Prus.
Plemiona te posiadały kulturę, którą określamy jako przedmit naturalistyczny.Świat duchowy człowieka był i nim opanowany przez symbole, wyobrażenia, pojęciawysnute z bezpośredniego stosunku człowieka do natury. Duch ludzki trwał jakbyw spiętrzeniu swych mocy twórczych, rzutując siebie na zjawiska naturalne. Jestto uderzający fenomen w świecie: człowiek taki jaki istnieje dziś z jegopodziałem na zasadnicze rasy istnieje od dawna; w zależności od przynależnoścido rasy nordyckiej, śródziemnomorskiej, armenoidalnej czy też laponoidalnej i ztym związanymi dyspozycjami psychicznymi, posiada taką lub inną kierunkową wolitworzycielskiej, sposób jej użycia; o losach dalszych razstrzyga zasób kultury,zobiektywizowanej mocy twórczej. Tam, gdzie jej nie ma, lub jestniedostatacznie rozwinięta, wystąpić muszą charakterystyczne zjawiskastanowiące o przedmiocie naturalistycznym.
Pierwotna sytuacja rysować się musi następująco: wola tworzycielska i aparatzdolności w pierwotnym człowieku domaga się produktywnego ujścia, zaczepieniasię o świat opornych żywiołów. Ogarnięcie pewnego odcinka świata,przysposobienie go do obróbki jest uwarunkowane posiadaniem narzędzi,wyobrażeń, pojęć. Jeśli tych nie ma, człowiek stoi bezradny, nie wiedząc copocząć. Brak trybów i pasów transmisyjnych, za pomocą których wolatworzycielska oddziaływać jest zdolna na świat zewnętrzy. Pomimo to napór jejtrwa, pragnienia mocy, tworzenia są w duszy ludzkiej nadal napięte. Oczywiście,już na wstępie człowiek usiłuje znaleźć wyjście z tego położenia, tworzącnajprostsze środki, które ułatwiają mu walkę o byt: język, broń, przyswajającsobie ogień, nieskomplikowane narzędzia pracy i walki. To co się wytwarza natej drodze jest zbyt powolne, nikłe, by wolę tworzycielską, jej wykładnik wpragnieniu mocy, zaspokoić. Świat duchowy człowieka jest rozsadzany przezpragnienie niepomiernie większe, i jednocześnie brak dla nich możliwościziszczenia się. Człowiek pierwotny widzi ogromny rezerwuar sił, jakim jestświat, siłę wypełniającą lasy, wody, zwierzęta, powietrze, czuje ich potęgę,pragnie je w jakiś sposób sobie zjednać, włączyć w swój układ życiowy, lecz niewidzi dróg, któreby go do tego miały zaprowadzić. Nie rozumie groźnego świata wsobie i poza sobą. Myśli o świecie według kategorii zjawisk najbliższych:wyobraża sobie, iż potężne żywioły przewalające się wokół niego są obdarzonetymi samymi czuciami, które w jego piersi goszczą. Tak dochodzi doantropomorfizacji sił przyrody. Chcąc zjednać sobie siły przyrody człowiekpierwotny najpierw je uduchawia, upodabnia do siebie, po to, by następnie wejśćz nimi w stosunek, tak jakby to były osoby podobne do ludzkich. Na tej drodzepowstaje świat bogów, władców słońca, burz, piorunów, wód i lasów, siłyżyciowej w biologii i roślinach. Stosunek do tego świata, wyczarowanego z duchaludzkiego i jego pragnień jest najbardziej pozytywny. Człowiek wierzy, iż tylkow ten sposób potrafi opanować tajemniczy i pociągający świat nieogarnionych,kłębiących się mocy. Wyłania się olimp naturalistyczny bogów, w którym jestzaklęta tęsknota człowieka do władztwa. Mamy tu jakby spiętrzone pragnieniaczłowieka niezdolne na razie do praktycznego rozszerzenia kręgu jego mocy.Znamieniem przedmitu naturalistycznego jest właśnie owo napięcie, które narazie nie jest zdolne do pokonania oporu, stawianego przez środowisko. Może onotrwać bardzo długo.
W pewnym jednak momencie wiązadła pękają. W ramach przedmiotu naturalistycznegostopniowo, poprzez sporadyczne dokonania, narasta pierwotna kultura, aż wpewnym momencie staje się możliwe rozerwanie obręczy niezmiennej rzeczywistościi rzucenie pasów transmisyjnych pomiędzy wolę tworzycielską a świat żywiołów.Upaść wówczas musi olimp bogów, a na jego miejsce zrodzić się musi mitdziejotwórczy. Tak przedstawia się sprawa u narodów aryjskich parę tysięcy latwstecz. Zapewne, w jakimś momencie napór woli tworzycielskiej, kumulując się wdorobku kultury, musiałby przezwyciężyć strukturę przedmitu naturalitycznego.Bodźcem z zewnątrz, rewolucyjnie przyśpieszającym ten rozwój, stało sięzetknięcie się ze starymi przedaryjskimi kulturami. Wiemy, w jakich warunkachstało sie to nad morzem Śródziemnym. Upadek przedmitu naturalistycznego istruktury kulturowej powstałej w tysiącletnim rozwoju sprawia tam przejściowyokres głębokiego pesymizmu i sceptycyzmu, jak to wiemy od Hezjoda. OkresHezjoda jest znamieniem najgłębszego przewrotu duchowego, oznacza bowiem momentpoprzedzający każdą wielką erupcję twórczą, każdą wielką mutację kultury.Człowiek wypada z wiązań przedmitu naturalistycznego jak atom z jakiegoś ciała,i pierwszym jego odczuciem jest doznanie opuszczenia, samotnej bezsiły.Kulminuje ono w zasadniczej problematyce: czy warto żyć? czy istnienie jestczymś wartościowym? Oczywiście, wola życia zwyciężyć musi. Wówczas otwierająsię perspektywy dla tworzenia nowego stylu życia. Całość tych perspektyw, jakoplan realizacji nowego, twórczego ideału życiowego, określiliśmy gdzie indziejmianem mitu. Tak się stało w starożytnej Grecji. Po wypowiedziachpoetycko-moralnych Hezjoda, odbijających głęboki pesymizm człowieka, którystracił oparcie w starych zasadach organizacyjno-życiowych, a nie zdobył się narzut nowych, przyszedł okres konstrukcji fundanentów mitu indywidualistycznego.Umysł Greka, postawiony wobec grozy niepojętego świata, pchany wolą istnienia ipotwierdzenia życia, znajduje oparcie w wizji władania tym światem. Jednostkaludzka, rozwijająca swoje zdolności, opanowywująca niepojęty świat żywiołów,staje się osią nowego poglądu na świat. Rodzi się mit "jednostkisprawczej", mit indywidualistyczny, poprzez szereg faz rozwijający się ażdo naszych dni. Podobny przebieg jest znamieniem każdej nadchodzącej, wielkiejepoki. Miał on miejsce i w starożytnej Sławii, działo się to jednak w całkiemodmiennych warunkach. Hellenowie, przybywszy na tereny dzisiejszej Grecji,zniszczyli politycznie państwa tam istniejące, a następnie ulegli pewnym wpływomkulturalnym. Słowianie natomiast weszli w kontakt kulturowy z organizmamipolitycznymi o potędze znacznie ich przewyższającej.
Kultura przedmitu naturalistycznego Sławów znalazła się w sferze rozkładającychoddziaływań z zewnątrz o wiele stuleci później. Z opowieści kupców arabskich,podróżujących po ziemiach Sławów wynika, iż w IX wieku panował tam iściehezjodowski pesymizm i sceptycyzm. Ibn Ibrahim pisze, iż Słowianie nad Dnieprempłaczą gdy się rodzi dziecko, gdyż sądzą, że byłoby dlań lepiej, gdyby wcale naświat nie przyszło, unikając w ten sposób cierpień życia; cieszą się zaś, gdyktoś umiera. Są to niezbite znamiona głębokiego przesilenia kulturalnego,rozdarcia się pierwotnego organizmu moralnego, utrzymującego człowieka w rytmieprzedmitu. Problematyka wartości życia, tragiczne szamotanie się człowieka,który utracił dawne wartości a nie zyskał jeszcze nowych jest podobne do epokiHezjoda u starożytnych Greków. Z odmętów zwątpienia, niewiary we wszystko,upadku systemu tradycyjnych wierzeń moglibyśmy się spodziewać wyłonienia mitusławskiego, zawiązków oryginalnej kultury sławskiej. Tak być powinno, gdyby niezjawiły się pewne siły, które nadały dalszemu rozwojowi całkiem inny kierunek.Historia Sławów została obciążona poprzez te powikłania potwornym ciężarem,który gniecie nas nieustannie aż do ostatniej chwili. Hezjodowska epokasceptycyzmu sławskiego, która była zwiastunem wielkiego mitu sławskiego i niedającej się ogarnąć wyobraźnią oryginalnej kultury, nie zrodziła nowego życia.Rozpatrzmy niżej dlaczego się tak stało.
Na teraz podkreślić należy z największym naciskiem, iż cała historia Sławów odtamtej przełomowej chwili musi być traktowana jako jej dalszy ciąg. Wbrewwszystkiemu epoka sceptycyzmu sławskiego trwała aż do naszych czasów i dziśdopiero ją przezwyciężamy poprzez świadomość rodzenia się sławskiego mitu.
Z głębi naszych serc wyłaniają się obrazy stylu życia, które muszą się oblec wkrew i ciało. Tysiąc lat bezdziejów, które mamy poza sobą, są tylko przydługązwłoką w tym samym, jedynym procesie twórczym, wyraźnie uwypuklającym się w IXwieku, zwłoką sprawioną przez ciemne moce. Okres porodowy mowego sławskieo mitudzięki nim przedłużył się o tysiąc lat. Z tego punktu widzenia musimy patrzećna własne dzisiejsze wysiłki.

2. Fenomen "dynamizmu" bezdziejów w Europie
Zastanówmy się teraz nad tym, dlaczego zrodzenie się sławskiego mitu,zapoczątkowane przeszło tysiąc lat temu, dziś dopiero staje się życiowąproblematyką, poruszającą nasze uczucia.
Zdecydowały o tym doniosłe wypadki dziejowe stanowiące o dramacie kulturyantycznej. Jak wiemy, po przesileniu w pierwotnym bytowaniu Greków, które wyrazswój znalazło w pesymizmie i sceptycyzmie epoki Hezjoda, zwyciężyła wola życiai duch grecki poprzez okres gryzącego zwątpienia w sens życia wyłonił nowysystem wartości. Był nim "mit indywidualistyczny", wiara w senswysiłków życiowych podejmowannych przez człowieka dla budowania wizjisprawczego, kształtującego swój los, swoje przeznaczenie indywiduum. Takpowstał pierwszy mit dziejotwórczy. Artystyczne widzenie nowego ideału rzutujesię na wszystkie dziedziny życia. Rozwija się wielka sztuka grecka, filozofia,cały system światopoglądowy i w końcu ideał człowieka, skąd tylko krok do wizjiform społecznych, pasujących do tego nowego typu.
Jednocześnie rozwija się samodzielne ognisko twórczości polityczno-społecznej,jakim jest antyczny Rzym. Erupcja sił twórczych wylewa się tu w łożyskoorganizacji form państwowych. Ze zdumiewającą prawidłowością realizuje się wciągu stuleci izolowany, cząstkowy mit sprawnej państwowości. Inne dźwignietwórczości są zaledwie w zaczątku, natomiast wszystko to, co stoi wbezpośrodnim związku z państwem, a więc prawo, skarbowość, administracja,ustawodawstwo, wojskowość, komunikacja rozwija się tak, jakby Rzymianie mieliświadomość wykowywania pracy pewnego odcinka wielkiego i całkowitego mitudziejotwórczego. W pewnej chwili duchowa kultura grecka zlewa się z dorobkiemRzymian, rozprzestrzenia się po ogromnych obszarach Imperium. Razem była topierwsza faza rozwoju mitu indywidualistycznego. Omawialiśmy tę sprawę w innejpracy w sposób bardziej wyczerpujący. Wiemy, iż opory stojące przedrozwijającym się mitem indywidualistycznym były tak wielkie, iż zdołał onrozwinąć się w pełni tylko w sferze kultury duchowej t.j. w sztuce, filozofii ietyce; w pewnym stopniu potrafił przerzucić się w dziedzinę kulturyorganizacyjno-społecznej. Idea demokracji politycznej, wolnego obywatela, byłazrealizowana tylko w bardzo ograniczonym czasowo i przestrzennie (Ateny)odcinku. Oprócz tego wyzwolone zostały upiorne siły, spoczywające na uboczu,bezdzieje, ich czołowy przedstawiciel w postaci antymitu judejskiego.
Razem to wszystko doprowadza do tego, iż pierwsza faza mituindywidualistycznego w jej świetlanym dorobkiem pada pod naporem tuczącego sięjej odpadkami i niepowodzeniami antymitu judochrześcijańskiego. Nędza upadłegoczłowieczeństwa, zorganizowana przez antymit, panoszy się jak mrowie ruchomegorobactwa wśród portyków Akropolu, sylogizmów systemów filozoficznych i posągówsprawczego człowieka, wyzwolonego z niższej kondygnacji istnienia. Zaistniałniesamowity fenomen, który, gdy go dziś jeszcze uświadamiamy sobie, każdorazowonapełnia umysły zdumieniem. Wiemy, czym był starożytny Grek, czy, byłRzymianin; wiemy, co każdy z nich reprezentował: zdobywczą wnikliwość duchagrecką, rycerską, surową, imperialistyczną etykę twórców imperium rzymskiego. Ioto od przewrotu w IV wieku aż po dziś dzień Rzym, kultura rzymska staje sięnagle synonimem ducha "dobrej nowiny", synonimem "ubogichduchem", "płaczących, cierpiących, pokój czyniących", niesprzeciwiających się złu, nadstawiających drugi policzek, miłującychnieprzyjaciół.
Tylko dlatego, że antymit judochrześcijański, wyszedłszy z gettapalestyńskiego, założył swoją jaczejkę w pokonanym Rzymie, stał się nagle"rzymskim", zachodnioeuropejskim. Co za niesamowity wyraz arogancjiżydochrześcijańskiej. To co było antypodą kultury, przeciwieństwem Hellady iRzymu, to nagle wystąpiło jako jego czołowy reprezentant, wykładnik, pierwszejklasy. Stało się coś podobnego gdy banda rzezimieszków napadłszy na komisariatpolicji, ustroi się w mundury policjantów, insygnia i środku władzy, po to bywystąpić w imieniu prawa bezkarnie i jawnie swój niecny proceder uprawiać.
Dlaczego to się stało? Co skłoniło antymit judochrześcijański do tejzbrodniczej maskarady? Odpowiedź na to pytanie wprowadza nas w średniowiecze,wyjaśnia strukturę tego niezwykłego okresu dziejowego, odkrywa nagle jegowewnętrzny, niezmiernie prawidłowy mechanizm.
Lichota antymitu judochrześcijańskiego rozwijała się w oparciu o gnilne odpadkiświata antycznego. Dopóki była tylko ruchem opozycyjnym, czernią godzącą wpodstawy istniejącego porządku społecznego, było to wystarczające. Gdy jednak,dzięki sprzyjającym okolicznościom rozpoczęła uzyskiwać wpływy szersze,ogarniać kręgi społeczne leżące poza tą czernią, zetknęła się z warstwamikulturalnymi. Tu apel do małości człowieczej często zawodził. Wówczas torozpoczyna krystalizować się to, co nazwaliśmy gdzie indziej "akcją odporuantymitu". Skoro postawa duchowa zdegradowanego człowieczeństwa nieoddziaływuje wprost na kulturalnego Greka, to czy nie uda się go skastrować zapomocą dialektyki, wytworzonej przez tychże Greków? Filozofia jest wymysłemdiabelskim, ale jeśli ją można spożytkować dla wiary - to czemu by niespróbować? Sztuka i obrzędy pogańskie są wyziewem ducha szatańskiego, ale jeśliza pomocą ich można utrzymać pewne warstwy ludności w kościele chrystusowym, todlaczego by jej nie zastosować, przywłaszczyć, po odpowiednim oczyszczeniuoczywiście?
Wszystko co wyrosło z mitu indywidualistycznego jest złem, produktemdiabelskim, ale skoro antymit judochrześcijański zważył, że jest to pewna siła,nie cofa się przed przysłaszczeniem gotowego dorobku kulturalnego, po to, by goużyć jako broni do zwalczania samego mitu indywidualistycznego. Oświeconychwarstw tego czasu nie można było przekonać do wiary za pomocą obłąkanychwrzasków lub innych "proroctw" judochrześcijańskich, trzeba było więczwracać się po broń do tejże filozofii, aby udowodnić boskość tego lub innegożydłaka. W końcowym wyniku dążyło się zawsze do zabicia filozofii, wolnejmyśli, środkami, które ta myśl stworzyła. I tak w każdej dziedzinie; przyswajasię filozofię Platona, ale Akademię Platońską rozpędza się wraz z filozofami nacztery wiatry. Państwo i jego aparat dla hołoty bezdziejowej jest czymśniepojętym, obcym i wrogim. Po co ono właściwie istnieje? Twórczość? Miernotomto jest obce, dostępne są im jedynie takie kategorie jak strach przed śmiercią,odraza do "straszliwego świata" - nihilizm, wszechmiłość i wizja"raju". Państwo więc jest dla Augustyna sztuczką diabelską - chyba, żeuda się go użyć do utrwalenia antymitu, a więc wyniszczenia tych sił, którepaństwo rzymskie i każde w ogóle państwo jako dźwignię twórczości stwarzają.Całą kulturę antyczną judochrześcijaństwo traktuje pod kątem widzenia: co ztego diabelstwa może być wykorzystane jako broń i narzędzia do zwalczania tejżekultury, a więc pośredniego utrwalania i rozszerzania antymitu?
Mamy tu więc na olbrzymią skalę rozbudowę "akcji odporu bezdziejów".Ażeby zniszczyć życie kultury, chwycono się owoców tego życia, by je zwrócićprzeciw źródłu, z którego wyrosły. Antymit przyswoił sobie część sztuki ifilozofii antycznej, organizacji społeczno-politycznej i jej środków, ażebyzabić sztukę, twórczość filozoficzną i społeczno-polityczną. Na tej drodzepowstał system "akcji odporu antymitu" w epoce antycznej. On todokonał straszliwych spustoszeń w świecie kultury grecko-rzymskiej, zabił iwyniszczył niemal doszczętnie jej źródła, wytępił te podłoża duchowe z którychwszelka kultura wyrasta. Było to straszliwe najście wewnętrznych barbarzyńsów, którepodcięło korzenie imperium grecko-rzymskiego.
Wyniszczone od wewnętrz państwo stać się musiało ofiarą najeźdźczych ludówkoczowniczych - Germanów. Spróchniała budowla imperium nie była już zdolna dooporu. Fala plemion germańskich obejmuje olbrzymie terytoria, pomimo, iż paręwieków wstecz same straże graniczne wystarczały by powstrzymać ich zapędy.
Judochrześcijaństwo niszczy mit indywidualistyczny w jego ognisku greckim ipaństwie rzymskim, niszczy możliwość odrodzenia się osłabionej kultury, a jednocześniestroi się murzyńskim zwyczajem w jego resztki, dzięki czemu uzyskuje pewnąatrakcyjność dla nowo zjawiających się ludów. Dzięki temu może się utrwalić naprzeciąg licznych stuleci w Europie, ujarzmić wszystkie narody. Wgryza się jaktrujący polip w ich dusze i serca. Zjawiajacym się barbarzyńcom germańskimusiłuje przypodobać się za wszelką cenę, olśnić resztkami tępionej przez siebiekultury grecko-rzymskiej, zgodzić się na rodzime ich wartości i zwyczaje,byleby tylko pozyskać choć z pozoru dla "wiary". Dzięki temuGermanowie ulegają wprawdzie chrześcijaństwu, ale wiele ich własnychpierwiastków, utrwalonych w instytucjach etyki wojowników, ludzi wolnychduchowo, ocaleje. Ludy germańskie, obejmując terytoria dawnego imperium niestykają się już z kulturą rzymską z jej prawdziwymi przedstawicielami.Naprzeciw nim wychodzi zorganizowany antymit judochrześcijański dzierżący wswym ręku "system akcji odporu" tj. spreparowane odpowiednio resztkiwielkiej kultury. Dla surowych zdobywców germańskich zrozumiałe i swoiste jestto drugie. Czaruje ich blask kultury grecko-rzymskiej - przede wszystkimwspaniały dorobek organizacyjno-polityczny. Judochrześcijaństwo usiłuje jednakwraz z tym przemycić swój tandetny towarek ideologiczny; z bólem widzi, iż światopoglądmałości, upadku i pokory nie chwyta zdobywców, są nadal tym czym byli tj. czymśpodobny, do starych wojowników, zdobywców-organizatorów rzymskich. Przyjmująnatomiast ideę uniwersalnego państwa, poczucie spadku politycznego imperium;udaje się tylko zaszczepić myśl, iż to uniwersalne państwo ma byćchrześcijańskie.
W końcu więc zdobywcy germańscy wprawdzie formalnie się chrześcijanizują,jednocześnie jednak zachowują swoje prastare tradycje kultury naturalistycznejz jej kultem siły, potęgi, pozytywnym stosunkiem do życia, wytężonego czynu;przyjmują natomiast wiele z tego co antymit judochrześcijański skatalogowałjako zło konieczne w "systemie akcji odpornej". Antymitjudochrześcijański znnalazł się w kłopotliwej sytuacji, podobnej do tej, wjakiej się znajduje rzezimieszek przebrany w mundur policjanta, gdy usiłujeotwarcie teraz dokonać bezeceństw, ze zdumieniem stwierdzi, iż nie znajdujenaśladowców; otoczenie widzi w nim nadal policjanta i nie zważa na jegopropagandę czynienia chuligaństwa i rabunku, usiłując dostosować swojepostępowanie do norm, które winien reprezentować autentyczny policjant.Widocznie dla Germanów były one bardziej atrakcyjne wbrew natężonej choćnieśmiałej propagandzie "maluczkich, pokornych i pokój czyniących"przedstawicieli "Wielkiego Rzymu".
Dochodzimy do kluczowego zagadnienia historii wieków średnich. Zdobywcówgermańskich nie zdołało się spreparować całkowicie i zbliżyć do ideałuewangelicznego, lecz narzucono formalne wyznanie tych "cnót" poprzezprzynależność do chrześcijaństwa. Pozostało więc tylko upatrywać w nich"narzędzie woli boskiej", pomimo, iż z ducha od chrześcijaństwa byłodość odległe. Gwałtownych namiętności, burzliwych żądz zdobywców nie udało sięwyplenić, lecz po dokonaniu pokropienia wodą święconą włączone je do arsenałuśrodków "akcji odpornej bezdziejów", które, jak to wiemy, były jużobszernie rozbudowane na gruzach antycznej kultury. Nieposkromionego duchamłodych ludów, tkwiącego korzeniami w kulturze naturalistycznej użyto więc jakodalszego narzędzia do utrwalenia i rozbudowy antymitu. Jesteśmy u źródła"świętego cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego". W tej formulezawiera się cała zagadka średniowiecza. Judochrześcijaństwo, chcąc się utrzymaćw środowidku żyjącym tradycjami wielkiej kultury, nie mogło przeciwstawić muswego nihilizmu, krańcowego dekadentyzmu, starczego rozkładu i woli nicości,dlatego przyswoiło sobie ideę imperium, jako jeden z elementów "akcjiodpornej antymitu" judochreścijańskiego. Rozbudowa była tak wielka, takdaleko sięgająca, iż cały system, określany razem jako "święte cesarstworzymskie narodu niemieckiego" wydawał się być czynnikiem nieomalrównoważnym samej idei "chrześcijańskiej cywilizacji". A przecież tocałe cesarstwo było w założeniach judochrześcijaństwa tylko kompromisem z"marnym światem", grzesznym w zasadzie środkiem, który służył"świętej sprawie" jako ramię świeckie kościoła. Jeśli się chcezrozumieć istotę średniowiecza, należy wniknąć w strukturę systemu "akcjiodpornej bezdziejów" tej epoki, występującego w postaci "świętegocesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego".
Pamiętajmy, iż jądrem duchowym skupiającym w sobie dyspocycje i wszelką władzęjest antymit judochrześcijański. Do czego on w gruncie rzeczy dąży, jaki ideałchce każdy z jego wyznawców osiągnąć, o tym wiemy. Gdyby, pomimo wszystko, nieuchowały się popędy twórcze, społeczeństwo przemieniłoby się w gromadępustelników gnijących w pojedynkę, doskonalących w izolowaniu swoje dusze,dających upust nienawiści do świata i życia. Personalizm skrajny, pełenmizantropii, słowem żywot św. Symeona Słupnika i jemu podobnych upowszechnianyna miliony. Ludzie zdrowi, tworząc zaczyn jakiejś kultury, staliby wobeczadania likwidacji tych schorzalców i eunuchów duchowych. Antymit musi sięprzed taką mośliwością bronić i w tym celu wykrada środki walki z arsenałukultury. Cesarstwo średniowiecza było systemem takich środków obrony iutrzymania się antymitu. Znajdujemy w nim obok resztek kultury antycznej tj.tych tylko elementów, które udało się włączyć do akcji odpornej antymitu,jeszcze żywotność ludów germańskich, zachowujących swój pion naturalistyczny. Wciągu kilku stuleci ztapiają się owe czynniki w pewną całość, dopasowana dosiebie, wzajemnie się warunkującą. Cesarstwo istnieje po to by utrwalić irozszerzyć chrześcijaństwo. Dysponentem sił społeczno-politycznych jest cesarz.Narzędziem jego są królowie i hrabiowie, książęta, stan rycerski, zbudowany wkształt piramidy feudalnej. O ile w jądrze antymitu ideałem najwyższym jest typabnegata, pustelnika, świętego, to ideałem pionu naturalistycznego jest rycerz,człowiek wolny, pragnący siły, dostojny, upajający się mocą, zdobywca zwróconycałkowicie ku życiu, kipiący gwałtowcymi namiętnościami. Wojna, walka, czerwieńpłonących zamków, zdobycze, odgłos walących w pancerze mieczów i dźwięk puharówpo bitwie są tu wszechwładnym żywiołem. Usiłuje się "uświęcić",przebóstwić ten żywioł, nasycić go zapaszkiem ewangelicznym. Chcecie wojować?Zdobywać kraje, bogactwa? Ha! Trudno! Czyńcie to przynajmniej w imię Chrystusa!Czyńcie zdzierstwa, zabójstwa, lubujcie się w krwi rozlewie, uzyskacie pomimoto rozkosze raju; gdy będziecie tępić heretyków, palcie ich na stosach, a wkrajach zdobytych na poganach urządźcie stosunki według życzeń pobożnych iuczonych biskupów, kanoników. Nie stracicie na tym nic, o nie, łupić możeciejak chcecie, tylko pomóżcie wykorzenić pogańskie błędy. Czeka was za towiekuista nagroda...
Jest więc cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego sprawnyn na ogół narzędziemantymitu w jego działaiu na zewnątrz, chociaż samo w swej wewnętrznej istocieposiada tylko warstwę pokostu chrześcijańskiego, pod któym kłębią się surowenamiętności woli tworzycielskiej wolnej od więzów. Mogą one trwać,krystalizować się w ideałach rycerskich, włączając się w akcję odporu antymitu.Oczywiście, nie nastręcza to większych trudności, dopóki zadania stojące przedakcją odporną antymitu są proste i wyraziste. W wiekach średnich widzi je każdychrześcijanin: pogaństwo w Europie, mahonetanizm i głuche pomruki zduszonegoczłowieczeństwa, usiłującego wyzwolić się w jakiś sposób z nałożonych pętbezdziejów. Dostosowując się do tych zadań, krzepnie ideał rycerstwa, wzbierachęć do wojny z półksiężycem, rodzą się zakony rycerskie, instytucja podbojów iutrwalania ich za pomocą organizacji biskupstw ("winnic pańskich"), aw końcu inkwizycja święta. Tereny działań w ten sposób określone, razemmoglibyśmy nazwać "polem zadań antymitu". W wiekach średnich polezadań antymitu judochrześcijańskiego jest oczywiste dla każdego. Duch antymituzawarty w Kościele i papiestwie uruchamia swój system środków, jakim jestcesarstwo rzymskie narodu niemiedkiego, i całość sprawnie działa, pomimo, iżjest złożona z pierwiastków tak różnych a nawet sprzecznych. W ogólnym rzucieśredniowiecze więc ująć można w schemat taki:
a) Antymit judochrześcijański: postawa duchowa antymitu, kościół, papiestwo,
b) System akcji odpornej antymitu: cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego,
c) Pole zadań antymitu: narody pogańskie w Europie: Sławowie, mahomatanizm,heretycy.
Całość epoki średniowiecza funkcjonuje wówczas, gdy istnieje dopasowanie iharmonia pomiędzy tymi składnikami, tj. gdy przed antymitem są wyraźne, prostezadania i gdy środki ich realizacji są posłusznym, uległym narzędziem. Wiemy,iż nie zawsze tak było.
Przede wszystkim cesarstwo uważało, iż jest czynnikiem równym papiestwu iusiłowało utrzymać teorię o równowadze tych instytucji. Wiemy, iż taki sposóbniewinnego czucia był zdeterminowany przez treści, z których był zbudowanysystem akcji odpornej antymitu. Zrozumiałe też jest, iż w oczach papiestwa byłoto oburzającą herezją; istotnie, trudno było pojąć, w jaki sposób grzesznenarzędzie wykonawcze, utkane z substancji i namiętności "marnego"świata, mogło rościć dzikie pretensje do decydowania o czymkolwiek, skoro jegoistotnym powołaniem jest i być musi ślepe posłuszeństwo rozkazom płynącym odpapieża, namiestnika św. Piotra. Sąd kościoła o swym ramieniu świeckim byłprostą konsekwencją poczucia boskiego posłannistwa. Wszystko na służyć "prawdzie".
Jej służyła sztuka pogańska i filozofia, nauka, język łaciński, wypracowanaprzez Rzymian organizacja, administracja, koncepcja imperium światowego - apoza tym i dzielność ramienia germańskiego, zespolonego razem w idei świętegocesarstwa chrześcijańskiego, chociaż to wszystko razem niewątpliwie pochodziłoz natchnienia diabelskiego. Próbowano nieraz wyplenić z tego narzędzia towszystko co tchnęło diabelstwem, zakładano zakony mnichów wojujących,dominikanów, chrześcijanizowano rycerstwo, hierarchię feudalną - zawsze napróżno. Duch grzesznej pychy mieszkał nadal w instytucjach cesarstwa, ciąglesię odradzał i każdy cesarz o ile tylko był indywidualnością, nieuchronniepodnosił żagiew buntu przeciw papiestwu, uważając się za powołanego do rozstrzyganiaw sprawach jego tyczących. Zgoda panowała tylko o ile szło o podboje Słowian.Cały antymit pałał pragnieniem pomnożenia "winnic pańskich",rozszerzenia wiary, mając cichą nadzieję, iż rękoma cesarstwa stworzy koloniedla siebie, w których błędy i złe namiętności, ocalone u Germanów, zostaną bezreszty wytępione, że wreszcie gdzieś zrealizuje swój ideał bezdziejowy bezkompromisów. Te potworne apetyty judochrześcijaństwa skierowały wzrok jegoprzede wszystkim na ziemię Sławów. Zaciążyły one na naszej historii straszliwymciężarem.
Interesy antymitu i cesarstwa były tu zbieżne. Antymit dążył do zbudowaniaswych kolonii, w którychby mieszkały istoty ludzkie "prawdziwe"chrześcijańskie, pogodne, ciche, ubogie na duchu, płaczące i pokój czyniące,wynędzniałe, opuszczone i sieroce, co łączyło się z wytępieniemnaturalistycznej kultury Słowian, zepchnięciem ich na dno bytowania. Cesarstwodążyło do podboju, łupów, zwiększenia liczby poddanych płacących podatki,dających niewolników, a więc ludów pokornych i złamanych, niezdolnych do oporuna przyszłość. Wcale jemu przy tym nie chodziło o to, by z tych ludów wyłoniłsię jakiś czynnik polityczny, dążący do stania się elementem składowym"akcji odpornej anntymitu". Cesarstwo było już organnizmem niemieckimi jakieś sławskie ogniska "akcji popierania chrześcijaństwa" byłyniepotrzebną konkurencją. Tego samego chce w zasadzie antymit, pragnąc ludówpokornych i dobrotliwych, "chrześcijańskich", pomny zmartwień ze swymnarzędziem germańskim.
Dopóki istnieli pogańscy Sławowie, mahometanie, a pole zadań anntymitu byłooczywiste, mechannizm średnniowiecza funkcjonował. Narzędzie akcji odpornnejantymitu ciągle dawało o sobie znać, iż jest z innej substanncji niż to leżałow pragnieniach kościoła. Świadczyły o tym wiekowe wojny pomiędzy cesarstwem apapiestwem. Gdy jednnak pole zadań antymitu skurczyło się, zasłonniło się mgłą,nastąpić musiał upadek średniowiecznego ładu. To wszystko co stanowiłosubstancję cesarstwa rzymskiego narodu niemiedkiego ujawniło głębsze swojeoblicze. Nie jest to przypadkiem, iż zakon krzyżacki był pierwszym, któryodszedł od kościoła do protestantyzmu, iż naród niemiedki podniósł bunt przeciwantymitowi, stając się protestanckim w przeważnej mierze.
Obnażyliśmy mechanikę dynamizmu antymitu judochrześcijańskiego w Europieśredniowiecznej. Wiemy teraz, skąd to popłynął "rozmachśredniowiecza", kosztem jakiego kompromisu go okupiono i jaką cenęzapłacił ostatecznie antymit za pracę dlań wykonywaną. Zdajemy też sobie sprawęz tego, dlaczego nasz los był tak głęboko odmienny, gniotący swymi pochodnymiżycie Sławów aż do dnia dzisiejszego.

3. Sprzęgnięcie Sławii z ustrojem średniowiecza
Gdy zestawimy teraz Sławię i cesarstwo rzymskie w chwili zetknięcia sie ze sobąi zazębienia, to jasnym się nam stanie, iż dalszy rozwój, a więc fenomen upadkuSławii jest czymś zdeterminowanym. Nie ma tu zagadkowości ani też podstaw doidiotycznego przekonania o jakiejś wrodzonej czy też "rasowej"dyspozycji Sławów, z której miały wypłynąć konsekwencje ciążące na nas aż dodzisiejszego dnia. kołowrót historii poprzedzającej tak się ukształtował, iż wchwili naszego ukazania się na widowni musiał nnas wciągnąć w swój wir, tak jakwiry pieniącego się wodospadu porywają pnie płynących drzew. Tym złośliwymwirem była struktura średniowiecza, wynikła z upadku pierwszej fazy mituindywidualistycznego. Przejdźmy do szczegółów.
Pisałem już o stanie kultury pierwotnej Sławii. Wiemy o jej możliwościach wdziedzinie duchowej i organizacyjno-społecznej, o tym, iz wpływy kultur obcychzaczynają rozkładać przedmit naturalistyczny, podstawy wierzeń, światopoglądunaturalistycznego, aż rodzi się powoli sceptycyzm duchowy, będący zaczynnem nowegostosunku do życia. Zwróćmy uwagę na położenie geograficzne i geopolityczne.Sławia jest położonna na zewnątrz ognisk, skąd idą przeobrażenia życiaeuropejskiego. Od centrów kultury śródziemnomorskiej - Grecji i Rzymu,oddzielona jest ścianą plemion germańskich lub iliro-trackich. po drugie,centrum Sławii, jej bazą są ziemie na południe od Bałtyku - od Renu lub Wezerydo Bugu. Dalej na wschód są już tereny mieszane, zaludnionne przez Jadźwingów,Litwinów i inne, bliżej nieznane plemiona; na południowy wschód sięgają doDniepru, lecz są to tereny, gdzie ciągle płyną fale ludów turańskich. Ze stepówAzji wynurzają się najeźdźcy, którzy sprawiają niestałość stosunków nie tylkona dzisiejszej Ukrainnie ale i na całym półwyspie Bałkańskim. Przesunięcialudnościowe w późniejszych wiekach do Uralu, z powodu niewoli tatarskiej, lubtureckiej na Bałkanach, czynią to, iż tereny te nie magą się stać bazą, naktórej by wyrosło i utrwaliło się nowe życie. Trzonem terytorialnym Sławii wdecydującym momencie sa ziemie zachodniej Sławii z Czechami i Polską.
Gdy stosunki w Sławii stabilizują się po okresie wędrówek ludów, wpołudniowo-zachodniej Europie dojrzewała struktura średniowiecza; antymitjudochrześcijański ogarniał Germanów, włączał ich do swego arsenału; krystalizowałosię cesarstwo rzymskie. W pewnej chwili zręby ustroju średniowiecza są jużgotowe. Karol Wielki rozpoczyna rozwiązywać problemy leżące w "polu zadańantymitu".
W wyniku oba układy - Sławia i cesarstwo chrześcijan zderzają się ze sobą izazębiają się. po uwagach, które skreśliłem poprzednio, wiemy, czego się możnaspodziewać. Przeciw Sławii występuje dwóch śmiertelnych nieprzyjaciół:1)antymit judochrześcijański, dążący do zabicia w nas duszy, skaleczenia naswedług swego robaczywego ideału ewangelicznego, i 2) Germanowie zorganizowani wimperium europejskie, uzbrojeni w olbrzymi dorobek Rzymu (idea imperium),posiadający do dyspozycji zasoby całej zachodniej Europy, zachowujący swojąpierwotną świeżość za cenę tępienia jej u innych (zgodnie z życzeniamiantymitu), ożywieni wolą zdobyczy, władztwa, rozprzestrzeniania się. Ogromnejpotędze tego imperium Sławia niewiele może przeciwstawić. Jest na tym samymszczeblu kultury duchowej i organizacyjno-politycznej, na jakim znajdowali sięGermannie w momencie wkraczania do granic państwa rzymskiego. Od tego czasuminęło co najmniej 500 lat, tj. 18-20 pokoleń! W ciągu tych stuleci Germanieprzechodzili musztrę otganizacyjno-polityczną, włączali się stopniowo w systemakcji odpornej antymitu, dostosowywali się do spadku cezarów, przejmowali ideęimperium uniwersalnego i za cenę posłuchu antymitowi stawali się zbrojnymramieniem, które na wiele może sobie pozwolić. Tych stuleci żadną improwizacjąnie da się już Sławii nadrobić. Gdy "cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego"zrosło się z chrześcijaństwem i uformowało, Sławia pozostać musiała już tylko"polem zadań antymitu" i terenem ekspansji dla imperium germańskiego.To co było istotą cesarstwa, co przechowywało się w jego wnętrzu i dopiero powielu stuleciach dalszych ujawniało swego ducha w wichrze reformacji i gmachudrugiej fazy mitu indywidualistycznego, na razie jest narzędziem inwazjiantymitu i Niemców.
Trzonowe ludy Sławii znalazły się w sytuacji bez wyjścia. Rysowały się dwiedrogi postępowania, które potrafiłyby sytuację ratować: a)bronić się doupadłego, b)przyjąć chrześcijaństwo i ciosy złagodzić. jedno i drugierozwiązanie było stosowane, wiemy, z jak nikłym wynikiem. Koncepcjia obronybezwzględnej, totalnej była męską, bardziej odpowiadającą naturze Sławów! Miałapewne widoki powodzenia, a w razie udanej, stworzyłaby grunt dla wspaniałej,oryginalnej kultury sławskiej. Jakby dziś wyglądał świat! Uczuciowo jesteśmy ztymi, którzy taką decyzję powzięli. Zdajemy sobie sprawę z ogromnych osiągnięć,które nastąpiłyby po jej udanym przeprowadzeniu, ale i straszliwego ryzyka wrazie przegranej. Cóż bowiem mogły przeciwstawić pogańskie, odosobnioneplemiona Sławii, wyznające swoje plemienne bogi, imperium powszechnemu,jednoczącemu zachodnią Europę, mobilizującemu się na wezwanie św. Bernarda zClairvaux? Powszechny zarzut: dlaczego się nie zjednoczyli, wynika z brakuperspektywy. Europa zachodnia była zjednoczonym imperium, mogła wyłaniać takiepostacie jak Karol Wielki, Barbarossa, Otton, Henryk Lew i inni, gdyż w ciągudługich wieków przejmowała dorobek cywilizacji rzymskiej, jej uniwersalne idee.W dodatku dorobek ten przechodził przez ręce adwokackie judochrześcijaństwa.Dziś, gdy przyswoiliśmy sobie całość tego dorobku, wydaje się namnajniesłuszniej dziwne, dlaczego u Sławów nie zrodziła się koncepcjia imperiumsławskiego. Musimy sobie uprzytomnić prostą rzecz: idee polityczne,światopoglądowe są takim samym wynalazkiem zbiorowym, wynikającym z ogólnegopodłoża, jak samolot, motoryzacja, idea wojny błyskawicznej, koncepcjiarewolucji proletariackiej, idea państwa totalnego itp. Gdybyśmy my byli naterenach Niemców a Niemcy na naszych, prawdopodobnie sytuacjia byłaby odwrotna.Idea wspólnoty sławskiej rodzi się, ale dopiero w wyniku groźnego naporucesarstwa, tj. wonczas gdy napór stworzył warunki dla pewnego oglądyrzeczywistości sławskiej. Było już jednak za późno. Losy zachodniej Sławii,Węgrów, Obodrytów, Lutyków zapadły.
Stało się to w znacznym stopniu i dlatego, że jednocześnie spróbowano szukaćrozwiązania na drodze przyjęcia chrześcijaństwa. Pogłębiało to ogromnie tragizmludów sławskich, które wybierały drogę bezwzględnej obrony. U podstaw tejdrugiej koncepcji znajdujemy wyrachowanie, polegające na przypuszczeniu, iżprzyjęcie chrześcijaństwa sparaliżuje akcję antymitu i cesarstwa. Kalkulacjeszły dalej: sądzono, iż uda się w ten sposób wejść do systemu akcji odpornejantymitu ratując własną substancję kultury duchowej (tak jak udało się Germanompod pokrywką chrześcijańskiego cesarstwa) przed zachłannościąjudochrześcijaństwa, a jednocześnie ochroni się Sławię przed imperializmemNiemców. Kalkulacja zawiodła. Właśnie rękami książąt ochrzczonych wytępionokulturę przedmitu sławskiego, zerwano nić tradycji i podcięto w korzeniużywotność duchową wszystkich ludów. Antymit osiągnął swoje: przemienił nas wubogich duchem, wyniszczył podglebie kulturowe, zbliżył do swego ideału"maluczkich", kazał nam następnie chlubić się tym. A poza tym nieudało się nam wejść do systemu akcji odpornej antymitu - cesarstwa, gdyż byłoto sprzeczne z interesami Niemców: było rzeczą niebezpieczną dopuścić dopowstania nowego ośrodka dyspozycji politycznych, jakim mogłyby być państwaochrzczonych Sławów. Całość tej kalkulacji była jednak zabójczym ciosem wkoncepcjię totalnej obrony Sławii. Rodząca się idea wspólnoty sławskiej padła wgruzy. Ochrzczeni Sławowie są powołani do funkcji murzyńskich - wyrzynaniaswych współbraci nieochrzczonych; to było najszczytniejsze, co dała kalkulacjawłączenia się w ramy cesarstwa.
Są chwile w historii, jak gdyby promieniujące jakąś tajemniczą iobezwładniającą grozą: taką jest właśnie chwila inwazji judochrześcijańskiej naludy sławskie. Można pominąć to wszystko, co stanowi barwność, koloryt tejepoki. Najważniejsze jest bowiem okrutne zniszczenie możliwości zrodzenia siężycia, unicestwienie tego, co miało dopiero się zjawić. Nie wiemy, co miałozakwitnąć - stoimy wobec dzwoniącej ciszą cmentarną pustki czegoś, co wprostnie zaistniało, co nie mogło nawet walczyć o prawo do istnienia, stoczyć boju ilec na placu walki. Mamy tu przejmującą tragedię, która się rozegrała napłaszczyźnie niedostępnej dla ujęcia dramatycznego, dla wyobraźni nawet. Ajednak ta tragedia widm, bezszelestna, bezgłośna, bezkształtna, nigdy nieodegrana na scenie dziejów, jakby hipotetyczna, ciąży na nas, łamie swympotwornym balastem. Spójrzmy wokół: na pogrążony w nędzy naród, na tępespodlenie wyryte na twarzach milionów, na nędzę moralną, nędzę przeżyć, ubóstwotreści duchowych milionów Polaków, Czechów, Rosjan - wszystko to wypłynęło ztej pierwszej, przełomowej, choć tak mało dramatycznej na pozór chwili.
Odtąd nie może nawet zrodzić się myśl, iż rozwój Sławii mógłby potoczyć sięinnym torem. Judochrześcijaństwo, wiedzione swym pasożytniczym instynktem,wykorzystuje okazję dziejową i postanawia uniknąć kompromisu, który zostałdokonany wobec germańskich ludów. W oparciu o miecze cesarza wyniszcza wszystkoto, co w Sławii jest z chrześcijaństwem niezgodne, a więc ułamki już zgryzionejprzez kryzys duchowy kultury przedmitu. Sławia ma zostać koloniąjudochrześcijaństwa w najczystrzej postaci.
W ten sposób żywotność kulturalna Sławii w jej zasadniczej baziegeo-politycznej zostaje podcięta. Obciąży to Sławię na tysiąc lat.Spontaniczność odruchów duszy zbiorowej zostanie odtąd stępiona. Lot wyobraźnisławskiej, poruszenia uczuć i serc, w każdej chwili uginać się będą podniewidzialną presją, biec niżej, niż u narodów, które straszliwej operacjikulturowej uniknęły. Zjawisko to określimy terminem "podcięcia żywotnościkulturowej Sławii". Stanowić ono będzie odtad najbardziejcharakterystyczne znamię naszych dziejów. Nie da się ich naprawić na żadnyminnym odcinku Sławii. Tereny na wschód i na południe od bazy geograficznejSławii staną się pobojowiskiem i ruiną dzięki najazdom stepu azjatyckiego -Tatarów lub Turków. Podcięcie żywotności kulturowej Sławii było zdeterminowaneprzez rozwój historyczny. To co się działo nad morzem Śródziemnym, kolejną,niszczącą falą uderzyło w nasze losy. Zostaliśmy w ten sposób odcięci od dorobkupierwszej fazy mitu indywidualistycznego, natomiast tym intensywniej zatruwałynas jadowite kwasy antymitu; Europę znaliśmy od tej strony przede wszystkim.Będzie to miało swoje znaczenie w chwili, gdy wydobywamy się z niżu, do któregostoczyliśmy się dzięki podcięciu żywotności kulturowej. Do tego wrócimy wdalszych rozdziałach. Teraz musimy zwrócić uwagę na ciąg skutków, które wyniknąze sprzęgnięcia się ustroju średniowiecznego ze Sławią. Styl sprzegnięcia sięokreśliliśmy wyżej.
Antymit judochrześcijański skuł duszę Sławii; zatkał na głucho główny motor,jakim jest świat ducha, unieruchomił centralną oś mechanizmu. Tym samympozostały tylko siły niższej kondygnacji życia i pod naciskiem tych właśnie siłpoczęła kształtować się rzeczywistość w sposób chaotyczny, żywiołowy, zawszejednak bezdziejowy. W ciągu wieków wyłonił się swoisty styl bezdziejowy,stanowiący znamię charakterystyczne Sławii, a będący jakby nawarstwieniemwykoślawionego budulca, z którego miało być i mogłoby być zbudowane coś całkieminnego.

4. Paraliż kulturowy Sławii
Od momentu gdy zachodnia Sławia, będąca bazą ogólną uległa inwazji antymitu araczej jego narzędziu świeckiemu - cesarstwu niemieckiemu, losy całej jużSławii były oznaczone na tysiące lat. To co się działo następnie na peryferiach- nad Dnieprem, Prypecią, czy też Dunajem, nie było zdolne odwrócić kierunkowejstrzałki dziejów. Podcięcie żywotności kulturowej stworzyło ciąg skutków, któreobjęły sobą naszą historię, stwarzając coś, co moglibyśmy nazwać paraliżemkulturowym Sławii. I dziś dopiero, w wyniku całego splotu zdarzeń dziejowychstajemy przed porywającą możliwością przezwyciężenia upioru "paraliżukulturowego" dla naszego życia.
Zestalenie się paraliżu kulrurowego następuje w wyniku ogarnięcia przez antymitjudochrześcijański duszy narodów sławskich i wyniszczenia treści z nimniezgodnych, co prowadzi do całkowitego nieomal zerwania żywej więzi tradycji.Dzięki temu nie mogą się odbywać żadne procesy twórcze w duchowościskaleczonych narodów. Zjawisko to występuje zarówno w Polsce, w Czechach, jak iu Słowian południowych, czy wschodnich, znajdujących się pod opieką kościoławschodnio-greckiego. Opanowanie wszystkich dźwigni tworzenia kultury przezantymit daje w wyniku zastraszający fakt, polegający na formowaniu każdejdziedziny życia na fundamencie "odwiecznych prawd". Odtąd wszelkiesiły twórcze przechodzą przez filtr wartości antymitu. System emocji religijnychmusiał się stać takim jakim go znamy. Pogląd na świat i budowa kultury wynikaćmusiała z wartości tegoż antymitu. Ideały wychowawcze, system wychowania,świadomość odrębności grupowej - narodowej, idee ogólne, formy społeczne,język, literatura, sztuka, z jednego monopolistycznego źródła czerpały swojesoki żywotne. Innne źródło, jedynie żywe, promienne i twórcze nie mogło nawetbyć pomyślane, jak to omówiliśmy wyżej, a jego skaleczone, z tajników zduszonejduszy ludowej wypryskujące nieskoordynowane elementy niszczono ogniem i toporemkatowskim. Nie możemy więc dziwić się, iż rzeczywistość kulturalna narodówsławskich w ciągu ubiegłego tysiąclecia była taką, jaką ją znamy. Cały dorobekwznosi się na fundamentach przyimportowanych wartości i te wartości stanowiąszkielet kultury.
W tych okolicznościach wola tworzycielska albo musiała być tłumiona, i to jestnajbardziej pospolite, lub też usiłowała wpleść się w system narzuconychwartości i w nich torować sobie drogi ujścia. W czasie gdy Europa w pewnejczęści wyzwoliła się z macek antymity judokatolickiego i rozpoczęła realizowaćdrugą fazę mitu indywidualistycznego, fala tych przemian w mniej lub bardziejsilny sposób uderzyła w narody sławskie. Byliśmy świadkami, jak oddziaływania zZachodu przełamywały się w pryzmacie strupieszałej, statycznej kultury zżartychprzez antymit ludów sławskich.
Stało się to z indywidualizmem, z którego wypruto duszę, a później z prądamisocjalistycznymi i nacjonalistycznymi. Duszy sławskiej nie było, stąd teżbodźce z zewnątrz poruszały tylko to, co jej miejsce zajmowało: rakjudochrześcijański, ubrany w takie lub inne szatki lokalne, obrośnięty warstwąprzez siebie wyprodukowanych odpadków wapiennych.
W stosunku do Sławii dokonano operacji, którą można by porównać z wycięciem jejrodzimego kręgosłupa, a wstawieniem innego i to fałszywego. W organizmiebiologicznym, na którym dokonano by takiego "udoskonalającego"zabiegu musiałyby wystąpić liczne powikłania. Podobnie się stało z organizmemduchowym i kulturą sławską. Pierwiastek woli tworzycielskiej, płynący przezpokolenia Polaków, Czechów, Serbów, Rusinów zostaje dogłębnie zniekształcony zchwilą przechodzenia przez ów fałszywy kręgosłup. Kultura tych narodów musinosić cechy zasadniczej degeneracji. Wiemy, iż system religijny, estetyczny,światopoglądowy, etyczny, społeczno-organizacyjny, są to dźwignie, za pomocąktórych wola tworzycielska sprzęga się ze światem żywiołów. Jakiż charaktermuszą przybrać te dźwignie u narodów sławskich, gdy antymit wstawi im swójkręgosłup, czyli miarę wartościowania?
System emocji religijnych wyrastających z tych fundamentów jest na ogółjednolity dla wszystkich ludów sławskich. Personalizm przeżarł postawę wobecżycia do dna. Sztuka sławska właściwie nie istnieje - co jest zupełnienaturalne. Wszystko zaś, co do tego miana pretenduje, należy do naleciałości zzewnątrz, przypadkowych zaprószeń, naśladownictw, resztek przedmitunaturalistycznego tak lub inaczej spreparowanych, lub też przejawów dekadencji:polska literatura "mesjanistyczna", cały nieomal romantyzm lub teżpropaganda bezdziejów w rodzaju Tołstoja. Poza te granice sztuka ludówsławskich nie wyszła, gdyż wyjść nie mogła. Tym samym określono ideaływychowawcze, ideały człowieka. Są one no ogół jednotypowe dla całej Sławii.Przy całym kolorycie ludów sławskich ich ideał człowieka - gdy się chceokreślić cechy zasadnicze, jest przedziwnie ubogi i powtarzający się. Próbowanonieraz z cech wtórnych, drugorzędnych wydzielić różnice - nic z tego na ogółnie wychodziło. Proste to jest, gdy uświadomimy dobie, iż ideał wychowawczySławii ma powszechną cechę wspólną: jest antytworzycielski, personalistyczny.Styka się on ze wszystkimi ideałami upadkowymi. Jednolity kolor szarzyznywystępuje w pełni dopiero wówczas, gdy zestawimy go z ideałem "indywidualizmusprawczego" pierwszej lub drugiej fazy mitu; usuwają się w cień wszystkiedrugorzędne (ze stanowiska światopoglądu tworzycielskiego) znamiona, z którychusiłowano zrobić coś. To samo tyczy światopoglądu, etyki, idei ogólnych,politycznych, społeczno-ustrojowych. Kultura sławska, jeśli o takiej wolnomówić, jest jednolita. U podstaw jej mamy bezdziejową zasadę personalizmurzutowaną na wszystkie dziedziny życia. Jednolita szarość występuje przyzestawieniu z kulturą mitu indywidualistycznego. Bez tego zestawienia gubimysię w bezdziejowej tęczy odmian szarzyzny, jak się to dzieje od wieków.
Od chwili wstawienia nam fałszywego kręgosłupa kulturowego wszelkie procesyżyciowe, zachodzące w Sławii są zdeterminowane co do swego kierunku. Odtąd mamystały, nieubłagany kierunek ciążenia. Rozpoczął się od uformowania systemuemocji religijnych, zdąża ku przerzuceniu wizji personalizmu na formy życiazewnętrznego tj. Społeczno-organizacyjnego, tak, by pomiędzy ideałem duchowymzawartym w ideologii grupy i światem zewnętrznym doszło do pełnego dopasowania.Tak powstaje swoisty "ciąg paraliżu kulturowego Sławii". On stanowinajgłębszy trend życia od tysiąca lat; z niego chciano dedukować o istocieduszy Słowian, "polskiej", "czeskiej","rosyjskiej". Wmawiano w nas uporczywie, iż jest to powód do chluby,dumy, uzasadnienie naszej "doskonałości" wobec "zgniłegomaterializmu" drugiej fazy mitu indywidualistycznego. Niewiele jest wdziejach ludzkości równych kalibrem potworności!
Kultura ludów sławskich, uformowana przez "ciąg paraliżu kulturowego"była zamierzonym wynikiem antymitu judochrześcijańskiego. To był cel jegodążeń. Istnieje jednak inny aspekt: co się stało z siłą witalną gleby etnicznejSławii, z jej pierwotnym napięciem woli tworzycielskiej, zwróconej ku życiu?Odpowiedź jest jedna: wola tworzycielska została zgwałconna jako "grzesznanamiętność świata", zduszona w każdym żywym Polaku, Czechu, Serbie izepchnięta w podziemia nieświadomych instynktów. Tak powstaje pierwszazasadnicza antynomia Sławii, polegająca na zasadniczej sprzeczności pomiędzywolą tworzenia tętniącą w zbiorowym ciele a narzuconym systemem paraliżukulturowego.
Życie nasze spoczywa na tej zasadniczej antynomii, z niej wyrasta jak trującykwiat ciąg paraliżu kulturowego i jego upiorny dorobek tysiąclecia. Dzięki niejz podziemi duszy sławskiej dochodzi nas pomruk buntu przeciw całemu istnieniu,progresywnie narastająca niewiara w sens jakichś zabiegów i wysiłków. Zgwałconeinstynkty, nie mając utorowanych dróg dla przejawienia się w świecie kultury,przejawiają się w przypadkowych, najczęściej wynaturzonych formach. W tensposób obok zamierzonych przez judochrześcijaństwo wyników otrzymujemy szeregnie zamierzonych, wtórnych. Są to cechy wtórne charakteru ludów sławskich.Bezdziejowa czupurność i honorność polska, ślepa i bierna uległość rosyjska,wojowniczość serbska, są to pochodne zahamowanych instynktów, które wzależności od przypadkowych warunków zewnętrznych przybierają taką lub innąpostać, dzięki czemu istotny szkielet, na którym to wszystko jest zawiedzone iz niego wynika, jest przysłonięty i prawie niedostrzegalny.
Zwrócić tu musimy uwagę na inne jeszcze zjawisko: współczesna rzeczywistośćPolski i innych ludów sławskich jest znaczona stemplem upadku; gdy na pierwszyrzut oka usiłujemy określić przyczynę tego stanu, to spojrzenie nasze pada natyp panującej umysłowości, która z pozoru często nie ma nic wspólnego zjudochrześcijaństwem, ani też jego kulturą. Wydaje się, jakby typ człowiekazdegradowanego moralnie i umysłowo rodził się sam przez się. Powstaje sugestia,iż nędza duchowa, z której wszystko dalsze wypływa, korzenie swoje posiada wwrodzonych dyspozycjach, w rasie "sławskiej". Wniosek taki narzucasię dlatego, iż przejawy upadku kulturalnego mogą mieć wielorakie źródła, wkażdym jednak razie sprowadzają się do dewastacji w sferze wolitworzycielskiej, jej aparatu i dźwigni tworzycielskich. Gdy tu dokona sięzepsucia, upadek jest pewny. Otóż antymit judochrześcijański jest odwiecznymwzorem takiej dewastacji. Tam gdzie on choć w części zapanuje, degradacja jestnieunikniona. Uprzytomnijmy sobie teraz, że dziesiątki pokoleń rodzą się wśrodowisku, które jest całkowicie nieomal ogarnięte przez system antymitu.Miliony jednostek są kastrowane duchowo i ci są typowymi polakatolikami, inninatomiast, szczególniej z warstw niższych, kontakt z kulturą panującą mająbardzo luźny - i wówczas staje się to, iż nie będąc ogarnięci przez systemwychowawczy paraliżu kulturowego, stają się pomimo to jego ofiarami, gdyż ichświat duchowy nie jest organizowany w ogóle. Takie jednostki, milionyjednostek, nie są włączone w żaden twórczy mit, ich wola tworzycielska jestpogrążona w chaosie, wraz z światem wyobrażeń, uczuć i pragnień. Ciąg paraliżukulturowego przez sam fakt panowannia nie dopuszcza do powstania czegoś innegoi brak tego "innego" sprawia jałowość, upadkowość tych jednostek,które uniknęły trybów antymitu. Widzimy więc, iż paraliż kulturowy działa nietylko przez system swych bezpośrednich oddziaływań, ale i przez to, że do powstaniainnego, wyższego trybu życia lub jego ogniska, faktem swego istnienia niedopuszcza. I jedno i drugie powoduje dewastację wewnątrz duszy ludzkiej: jednisą kaleczeni, drudzy zaś uformować się sami nie są w stanie. Do tego jeszczedochodzą elementy znamionujące się niższością biologiczną. Klientela"ciągu paraliżu kulturowego" jest więc dość różnolita, gdy się jąogarnia od zewnątrz. Są to: a) masy skaleczone przez system bezpośrednichoddziaływać kultury personalistycznej, b) masy tych, którzy są zdezorganizowaniwewnętrznie przez pustelnictwo i izolację od jakiegokolwiek ogniska kultury,przez co stają się łupem upadku, i c) ci, którzy rodzą się odczłowieczeni i"ubodzy duchem".
Dopiero w tym świetle staje się zrozumiałą powszechność upadku Sławii i jejpozorne zróżnicowanie.

5. Pochodne paraliżu kulturowego
Działanie ciągu paraliżu kulturowego na glebę sławską sprowadza się przedewszystkim do dezorganizacji aparatu psychicznego w jednostkach. Wolatworzycielska i jej aparatura w duszy jednostki ulega rozprzężeniu gdy jestpoddana oddziaływaniu ideologii grupy "polskiej","czeskiej"; ten sam los spotyka tych, którzy zostają zepchnięci nadno zwierzęcego bytowania. Nie było tu ratunku dla podstawowych namiętności wramach akcji odpornej antymitu, jak to miało miejsce u Germanów w świętymcesarstwie rzymskim narodu niemieckiego. Schemat powyższy łatwo byłby zauważonyprzez badawczy umysł, gdyby on występował w tak prostym zarysie. Sprawa uległaskomplikowaniu dzięki nagromadzeniu się pochodnych czynników, które znakomicieprzysłoniły szkielet personalizmu pod pokrywą ciał sławskich.
O wtórnych cechach charakteru sławskiego pisaliśmy wyżej. Są one czymś naturalnymz chwilą, gdy napór woli tworzycielskiej zderzy szię z unieruchomionym życiem,gdy nie jest zdolny do przerzucenia ruchu na świat żywiołów.
Ciąg paraliżu kulturowego, ogarniając podłoże sławskie, musi zniszczyćcałkowicie wartości wykwitłe z przedmitu naturalistycznego, lecz jednocześniebędzie usiłował wessać i zasymilować jego zewnętrzne resztki. Również wszelkiesporadyczne erupcje twórcze, w jakiejkolwiek dziedzinie życia nastąpią, pomimo,iż są obce antymitowi, w ten lub inny sposób będą się włączały w ciąg paraliżukulturowego. Oprócz tego, nawarstwienie rozwoju historycznego, produktywiekowego upadku, stworzą patynę, która szczelnym płaszczem okryje wiązaniaciągu paraliżu kulturowego Sławii. Trudno będzie go dostrzec spod nawarstwieńtak rozlicznych. Razem więc pochodne paraliżu kulturowego będą: a) wtórne cechycharakteru ludów sławskich, b) wessanie resztek przedmitu sławskiego, c)wtrątki sporadycznej twórczości i d) nawarstwienia powstałe z wiekowego upadku.Dzięki tym zwodniczym pochodnym trudno było wyłonić system sądów, któryby wdostatecznie przekonywujący sposób wyjaśniał powiązania idące od zasadwładczego antymitu do wyraziście odczuwanej nędzy cywilizacyjnej Sławii. Każdaz tych pochodnych rysowała się jako przyczyna sprawcza upadku, gdyżdoświadczalnie narzucała się jako niezaprzeczalny, wybijający się na czołofakt. Dokonajmy więc przeglądu tych omamień umysłowych.
a) Wtórne cechy charakteru sławskiego są nieubłaganą konsekwencjąspersonalizowania duszy zbiorowej, jej cieniem. Niestałość polska, słomianyogień, brak konsekwencji, płynność uczuć, honorność, wrażliwość, itp., są towszystko pochodne zdezorganizowania irracjonalnych popędów składających się nawolę tworzycielską. Nie istnieją tu powiązania woli tworzycielskiej ze światem,stad też wyraża się ona w sporadycznych eksplozjach, nieskoordynowanychodruchach. Gdzież tu mógł utrzymać się jakiś kierunek zorganizowanego dążenia,jeśli w panującym systemie kulturowym było miejsce tylko dla personalizmu,którego istotą jest niszczenie tych dążeń i upodobań. Czy mogły powstać jakieśdogłębne niepokoje metafizyczne, nowe systemy emocji religijnych, pojęćświatopoglądowych, tam gdzie te rzeczy są ustalone raz na zawsze przez Żydków zgetta palestyńskiego, a na straży utrzymania tych zasad przez wieki stałoświęte cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego? Za pomocą tego cesarstwa antymitwytrzebił podłoże, z którego mogłoby coś podobnego się zrodzić, wyniszczyłnamiętności utrwalone w kulturze przedmitu sławskiego. Jak reagował antymit i jakposługiwał się swym świeckim narzędziem, to wiemy po buncie Masława i poreformacji husyckiej. Nie mogła więc wola tworzycielska, zawarta wdojrzewającym Polaku, Czechu, włączyć się w jakiś organizujący ją systemtwórczy. Wręcz przeciwnie. Była z zasady dezintegrowana. Skoro tak się stało wzachodniej Sławii, nic już losów jej nie odwróci. Sławia południowa i wschodniazostaną peryferiami zalewanymi falami ze stepów azjatyckich. Dla umysłuprostego widomy fakt tej dezorganizacji, trwającej przez stulecia, wydawał siębyć czymś podstawowym. Wydawało się, że z tego faktu płynie w konsekwencjiniezdolność do zbudowania jakiegoś zwartego poglądu na świat, niemoc doorganizacji swego życia. Idąc dalej tym fałszywym torem wyjaśniano niemoc ideipolitycznych, niemoc ustrojowo-społeczną, słabość polityczną i ekonomiczną. Takpowstaje idiotyczna bajeczka o wrodzonych brakach charakteru sławskiego;bajdurzyło się o rasie słowiańskiej, z której wynika nieubłaganie upadek. Aż doostatnich dni płodziło się na ten temat odpowiednie teoryjki i szerokie syntezybez końca i początku. Personalizm, jako szkielet duchowy Sławii, został dziękijego pochodnym - wtórnym cechom charakteru - niedostrzegalny, ukryty w cieniujako rzecz mało ważna, a w każdym razie raczej dodatnia niż ujemna. Fenomen ówporównać mażemy do leniwego i łapczywego chłopka, który żałuje paszy dla swychkrów, a jednocześnie dziwi się, iż otrzymuje mało mleka. Po dłuższej takiejpraktyce dojdzie do niezbitego wniosku, iż nikła ilość mleka, którą może wydoićz wychudzonych i wynędzniałych bydlątek pochodzi stąd, iż są to bydlakikiepskiej rasy, nieskłonnej do dawania mleka w takich ilościach, w jakich by ówleniwy hodowca sobie życzył.
b) Wessanie resztek przedmitu sławskiego rysuje się podobnie. Niszcząc kulturęstarej Sławii, judochrześcijaństwo ułatwiało sobie zadanie poprzez przyswajaniejej strzępów, o ile z nich udawało się wytrzebić ducha pozytywnego stosunku dożycia. Radosne obrzędy witania wiosny, lata, uroczystości postrzyżyn, ślubów,zostały przenicowane jako płaczliwe, gorzkożalizmem nadziane "święta"obrzezanych dostojników palestyńskich judochrześcijaństwa. Pieśni, folklor,język uległ również odpowiedniej przeróbce. Słowo "święty", któryoznaczał w językach sławskich "silny", "jary" uległo transformacjina dzisiejszą, postękliwą treść. Jest to mały przykład. Judochrześcijaństwodokonywało systematycznego rabunku w dorobku kulturowym Sławii strojąc swojądekadencką treść w jasne szaty sławskie, przemieniając Kupałę w kultpalestyńskiego Żydka, srodze brud miłującego św. Jana. Słonecznego boga mocy isiły życiowej, Swantewita, z iście ewangelicznym wyczuciem przemieniono wpatrona epieptyków, św. Wita, itp. Na tej drodze uzyskiwano coraz szczelniejszepokrywanie ciągu paraliżu kulturowego pokostem rodzimego, słowiańskiego ducha.Zasady judochrześcijaństwa dzięki tej maskaradzie stawały się coraz bardziej"swojskie", polskie i słowiańskie. Mamy tu punkt zaczepienia dlaprzyszłych, daleko idących rewindykacji kulturowych.
c) Paraliż kulturowy Sławii obniżył zasadniczo jej żywotność twórczą, nie mógłjednak zabić całkowicie. W każdym pokoleniu znajdowały się jednostki o większympotencjale twórczym, który szukał wyrazu w sporadycznych dokonaniach. Oprócztego zasięgi cywilizacyjne z zewnątrz, konieczność współżycia i współbytowaniaz narodami Europy sprawiała rywalizację, przystosowanie się do zmieniającychsię warunków. Temu zawdzięczamy rozliczne wtrętki twórcze w dziejach kulturynarodów sławskich. Stąd mamy rozwój literatury, sztuki, nauki, budowania,państwa, form ustroju politycznego, społecznego, idee narodowe, społeczne, itd.Dokonania te są obciążone ciężarem paraliżu kulturowego, a oprócz tego w tenlub inny sposób są wplecione w system judochrześcijaństwa. Kultura, którątworzono w ciągu wieków w Polsce, wyrastała zawsze ze źródeł obcych antymitowi(co jest oczywiste) ale z powodu braku własnego, oryginalnego pionu (który niemógł się wykrystalizować) tak lub inaczej opierała się o jego szkielet. Nawetpisma Skargi nie dadzą się wyobrazić bez fenomenu duchowego budzącej się wolitworzycielskiej w postaci polskiego protestantyzmu. Wszak "wielka"poezja romantyczna polska jest tylko akcją obronną "ciągu paraliżukulturowego", który usiłuje przeciwstawić się zakusom bujnego życia zzewnętrz poprzez mesjanizm, tj. Propagandę swych robaczywych wartościpersonalistycznych na całą Europę, co miałoby w razie powodzenia zapewnić imtrwałe i spokojne bytowanie.
Bezmierny upadek wszystkich dziedzin życia Sławii stworzył lawinę skutków,które nawarstwiały się w ciągu wieków, tak, iż stały się w końcu czymśnierozłącznym, a jednocześnie samodzielnym źródłem dalszych oddziaływań.Zastój, skrzepłość, przeplatały się z wtórnymi cechami charakteru sławskiego, zresztkami folkloru, z tym co nazwałem wtrątkami sporadycznej twórczości. Wkońcu wszystko się mieszało, zrastało w nowe związki, nowe niezwykłepowiązania, dają barwną fasadę zjawisk, poza którą wzrok normalnego obserwatoranie mógł już przeniknąć. Warstwa niekształtnych powikłań była zbyt gruba, byuchwycenie właściwych sił działających było możliwe.
Zestawiając ciąg paraliżu kulturowego Sławii i jego mechanizm z szeregiempochodnych, otrzymamy w przybliżeniu obraz życia Sławii. Nie byłby oncałkowity, gdybyśmy jeszcze nie uwzględnili potężnego oddziaływania kulturyindywidualistycznej. Wspaniała cywilizacja którą znamy jako liberaliz

Brak komentarzy: