rozdział V
O rewizję normatyki światopoglądowej

1. Polski logos i ethos

U podstaw polskiej psychiki zbiorowej tkwi bardzo wyraźnie sformułowana koncepcja światopoglądowa. Przenika ona polską umysłowość do ostatniego włókna, i to w psychice najzwyklejszego szaraka. Polski chłopek, inteligent, mieszczanin, urzędnik, robotnik, - wszyscy oni są filozofami, gdyż czują, myślą, i działają w swym codziennym życiu w myśl pewnych zasad, chociaż wszystkim się wydaje, że normy ich postępowania są tylko od nich zalezne. Wbrew opinii, że "filozofować" oznacza to samo co pleść głupstwa, wszyscy Polacy postępują zgodnie z pewną koncepcją filozoficzną i na tej podstawie ferują wyroki co jest "godziwe", "etyczne", "sprawiedliwe", z co tych atrybutów jest pozbawione. Moglibyśmy powiedzieć, że wyznawane normy światopoglądowe wyznaczają oblicze narodu polskiego. W oderwaniu od nich "polskość" taka, jaką znamy z doświadczenia, w ogóle nie da się wyobrazić. Zasięgi "polskiej" normatyki światopoglądowej pokrywają się z zasięgami narodu polskiego. Stąd też: "poglądy ideologiczne, stanowiąc konsekwentną nadbudowę, mają swój mechanizm psychologiczny powstawania... Dlatego wydaje się koniecznością, aby uniknąć błędu, rozpatrywanie narodu jako wspólnoty sprawczej całokształtowo wraz z jego nadbudową ideologiczną." (F. Widy-Wirski, op. cit., s. 25).
Normatyka światopoglądowa rodzi się w trakcie procesów rozwojowych kultury. Budując świat posłannictwa człowieczego, musimy organizować nasz stosunek do bytu, zgodny z kierunkiem naporu woli tworzycielskiej. Tam, gdzie wyrażamy co za pomocą symbolów zmysłowych, mówimy o sztuce. Gdy określamy nasz stosunek do świata w formach pojęć ogólnych, budujemy światopogląd. Treścią światopoglądu musi znów być ujęcie istoty i struktury świata, miejsca w nim człowieka i oznaczenie celów, do którycz człowiek ma dążyć; to zaś jest połączone z kryteriami dobra, prawdy i piękna. Wiemy, że osobowość bohaterska posiada własne kryteria, będące przeciwieństwem tego, co osobowość wspakulturowa oznacza jako dobro, prawdę i piękno. Przypomnienie tych rzeczy jest ważne z tego względu, że normatyka światopoglądowa Polski słowiańskiej z epoki przed przyjęciem chrześcijaństwa była czymś zupełnie innym, niż to, co jest dziś w Polsce panujące.
Spróbujmy więc pokrótce opisać na czym polega "polska" normatyka światopoglądowa. Oczywiście wynika ona z zasad chrześcijaństwa, z kościoła katolickiego, który z niemałą słusznością uważa się za wychowawcę narodów. Inna to już kwestia, że los tych wychowanków jest pożałowania godny, i to tym bardziej, im głębiej zasady "wychowawcy" zapadły w duszę wychowanka. Zdaniem S. Szczepanowskiego, który nie miał odwagi zbuntować się przeciw katolicyzmowi: "Gdy patrzymy na to, co się od tego czasu dzieje z narodami katolickimi, to serce się ściska i strach przejmuje na myśl, że my do nich należymy (...) narody katolickie żyją jakby pod klątwą bożą (...) tym bardziej upośledzone, in wyłączniej są katolickimi. " (Stanisław Szczepanowski, w zbiorze pism pt. "Walka Narodu Polskiego i Byt", Londyn 1942, s. 177).
Najgorzej, gdy treści wychowania są traktowane jako jedyna wartość świata. Mógł więc powstać istny obłęd zamozatracenia, który "polski" filozof Libert sformułował następująco: "Religia Chrystusa, stawiająca świat widomy w bezpośrednim stosunku ze światem niewidomym, a bliżej religia katolicka, zniżająca samowładztwo rozumu, przypuszczająca obok niego wewnętrzny bezpośredni pogląd ducha, jest religią słowiańską." (Karol Libert, "Samowładztwo rozumu i objawy filozofii słowiańskiej", wyd. II, Poznań 1874, ss. 88, 89).
Gdy już doszło do tego, że narzucony przez cesarzy germańskich system wartości uważa się za "objawienie" ducha narodowego, dalszy tok myśli jest prosty: "Wychowanie nirodu polskiego, zwłaszcza w dobie odradzającego się bytu politycznego, musi wspierać się na najgłębszych czynnikach etycznych, ogarniających najszczersze warstwy ludzkie. Takim czynnikiem jest uczucie religijne, które wypiastowało całą naszą cywilizację..." (Władysław M. Borowski, "Ogólne zarysy wychowania narodowego", Lublin 1918, ss. 180, 181).
W wyniku nader dokładnej i bezwzględnej tresury zostaliśmy jako naród wepchnięci do labiryntu schorzenia wspakulturowego. Instytucja norm światopoglądowych jest tak lub inaczej związane z katolicyzmem. On bowiem jest mistrzem, który stworzył to wszystko co stanowi fundamenty "polskości". Nie bez słuszności stwierdza więc pewien duszpasterz młodzieży, sługa Boży, że w polsce "...jedną z najważniejszych wartości kulturalnych, jaką środowisko wiejskie przekazuje duszy chłopca - jest religia." (Julian Piskorz, "Duszpasterstwo wiejskie młodzieży męskiej", Tarnów 1946, s. 59).
Świadectwem głębi naszego upadku jest to, że rola katolicyzmu w dziedzinie norm najwyższych nie wywołuje powszechnego zgorszenia. Raczej rozbrzmiewa tu ton zadowolenia. "Religia stanowi w naszej cywilizacji tło postępków i drogowskaz; ...My, Polacy, mamy w tracycji swego Logosu, żeby przeć Kościół do tego, iżby zajął się wprowadzeniem Ewangelii w życie publiczne. Filozofowie nasi i wieszcze narodowi wołali o Kościół św. Jana—. I my wołamy; wszyscy, duchowni i świeccy, zmierzamy do tego; któż byłby przeciw temu?!" (Feliks Koneczny, "Polskie Logos a Ethos", Poznań 1921, t. II, s. 289).
Nikt oczywiście z tych, którzy są trawieni chorobą. "Kościół rzymsko-katolicki, oparty o zasadę powszechności, z założenia swego międzynarodowy, panujący urbi et orbi, stały się dla nas, Polaków, kościołem narodowym. " (Zdzisław Dębicki, "Podstawy kultury narodowej", Warszawa, ok. 1920, s. 45).
Cele moralne i historyczne narodu w takich warunkach rysują się bardzo plastycznie: "Czyżby celem Polski mogło być co innego, jak dążenie do zbliżenia sie w nowym okresie dziejów ku Civitas Dei, do urzeczywistnienia chrześcijaństwa, doakonaląc ustrój państwowy, by przystosować go do coraz wyższych potrzeb społeczeństwa?" (F. Koneczny, op. cit., t. II. , s. 292).
Skoro instytucja normatyki światopoglądowej nabrała takiego charakteru, wszelkie próby odmiany dla skaleczonych umysłów wydają się potwornością. Schorzała psychika wspakulturowca powrót do zdrowia doznaje jako straszliwą bezecność. Pisze więc taki jeden: "Zanik chrześcijaństwa w świecie jest w o wiele większym stopniu zastępstwem zaniku człowieczeństwa, tj. oddalania się ludzkości od wszystkiego, ca obchodzi człowieka wewnętrznego. " (Fr. W. Foester, "Religia a kształcenie charakteru", Poznań 1930, s. 405).
Dąży więc kościół do utwierdzania się w terenie wszelkimi środkami. "Począwszy od najwyższej głowy Kościoła , cała hierarchia kościelna ma jeden tylko cel, którym jest właśnie oddziaływanie na ludzkość pod względem moralnym. Cały ustrój Kościoła oraz stopniowy rozwój jego organizacji w ciągu wieków, poczynając od papieża, a skończywszy na parafii miejskiej lub wiejskiej, stanowiącej niejako ostatnią i najdalej wysuniętą komórkę tego organizmu, z przez którą to komórkę styka się Kościół bezpośrednio z najszerszymi warstwami społeczeństwa - wszystko to rozwija się i zmierza do podniesienia tej ludności, do zbliżenia jej ku Bogu." (Ks. Mariusz Skibniewski, T. J., "Znaczenie dydaktyczne historii w szkołach średnich", Lublin 1933, ss. 84-85).
A środki wprowadzone do akcji są imponujące. W Polsce od XVII wieku "Wdrażano do dewocji i zaszczepiano fanatyzm, niczego też zgoła nie uczono, co by im nie służyło względem kościelnym. " (Władysław Smoleński, "Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII", wyd. III, PIW, 1949, s. 2).
W tej epoce naród polski przemienił się w klasztor o regule z licznymi popuszczeniami i wyjątkami: "Przewodniczyli w praktykach nabożnych msięża, szczególniej zakonnicy, których liczba w stuleciu XVII wzrosła olbrzymio. (...) Przychodziło duchowieństwo z pomocą i państwo. Za przeżycie przez rok i sześć niedziel w klątwie kościelnej, podonie jak za bluźnierstwo przeciwko religii katolickiej i niewykonywanie przez lat kilka spowiedzi wielkanocnej, pociągano do odpowiedzialności sądowej." (Władysław Smoleński, tamże, ss. 13-14).
Zostawiło to swój trwały ślad aż do dnia dzisiejszego. Osobnik dojrzewający w polskim środowisku urabiany jest przez samotok polakatolicki, uruchomiony i wydoskonalony w złotych czasach saskich. Wsłuchajmy się w głos uczennicy z snkiety, przeprowadzonej w Drugiej Rzeczypospolitej: "Moje nastawienie do religii ejest narzucone przez dom i szkołę. Nigdy nie zastanawiałam się nad tą kwestią i nie chcę się zastanawiać, gdyż na to mam za mało wiadomości i rozumu. Przyjmuję to, co mi podają do wierzenia bez dyskusji..." (Stefan Pape, "Pogląd na świat młodzieży lidealnej", Lwów 1939, ss. 20, 21).
Stwierdzić możemy, że kościół katolicki jest trzonem instytucji normatyki światopoglądowej. On stabilizuje wyobrażenia i pojęcia normatywne, jest szkieletem moralno-etycznym zbiorowej duszy polskiej. Nie podważają tego pozorne odchylenia różnych sekt i ruchów laickich. Są to przekomarzania się w rodzince, na tematy całkiem drugorzędne.
Polskie logos i etchos jest więc systemem wartości gwałtem narzuconym i gwałtem utwierdzonym na pniu pierwotnego zmysłu powinności etycznej. Naturalistyczny system światopoglądowy i etyczny naszych przodków słowiańskich, jako świadomość harmonijnie wysnuta z humanistycznego bodźca kultury, został zniszczony. Zniszczywszy ideoświadomość Słowian, pozytywnie zwróconych do świata, chrześcijaństwo przeforsowało swoje widzenie świata, swoje pojmowanie dobra, prawdy i piękna. Zmysł powinności etycznej został oślepiony i pozbawiony własnych świateł kierunkowych. Dobrem i prawdą stało się to, co przedtem było starczą degeneracją i złem. Dla przeciętnego Polaka niedostępna jest myśl, że to, w co on wierzy, co mniej lub bardziej żarliwie wyznaje jako dobro i prawdę, w prawidłowym rozwoju zdąża do poderwania "grzesznej" i "marnej" doczesności, do osłabienia mocy życia. Istnieje głębokie rozszepienie pomiędzy ślepym bodźcem powinności etycznej, a systemem naczelnych pojęć i norm. Wykorzystując siły motoryczne zmysłu powinności etycznej, a systemem naczelnych pojęć i norm. Wykorzystując siły motoryczne zmysłu powinności etycznej, wspakultura rozbudowała organ normatyki na ogromną skalę, z tym, że główną jego funkcją stało się zwalczanie napięć kierunkowych posłannictwa człowieczego. Złamać "grzech" w postaci woli powinności dzieła, osłabić i zniszczyć humanistyczny bodziec kultury, oto zadanie normatyki wspakultury. - Chcesz działać, być w zgodzie z sobą? - Oto masz cele: wyniszczać to wszystko co człowieka popycha do wielkości, potęgi, nowości, gdyż są to "zgiełkliwe namiętności, owo smutne następstwo grzechu pierworodnego."
Polska normatyka światopoglądowa w całości jest wysnuta z chrześcijaństwa. Znajdujemy u jej podstaw te same zasady, jako rdzeń polskiego logosu i etosu. Tylko hierarchia poszczególnych pierwiastków jest nieco inna niż w dogmatyce i etyce katolickiej. Osobowość wspakulturowa jest ideałem niekwestionowanym wszystkich Polaków. Są to tylko różnice w natężeniu przejęcia się poszczególnymi pierwiastkami wspakultury i w konsekwencji postępowania.
"Etyka katolicka stawia jako cel najwyższy szczęśliwość i to przede wszystkim wieczną. Wobec tego wspaniałego celu wszystkie cele ziemskie muszą blednąć siłą rzeczy. I taki też duch panował w pierwotnym chrześcijaństwie. Wszystkie sprawy ziemskie nie miały znaczenia; małżeństwo, życie rodzinne, przeszkadzały nawet w tym gorącym entuzjazmie, z jakim oczekiwano przyjścia Królestwa Bożego. Dzisiaj życie samo wymusiło pod tym względem kompromis na nauce kościoła; niemniej zdajemy sobie sprawę z tego, jaką rewelację wywołałoby konsekwentne postwienie katolickiego ideału etycznego." (Wiktor Chrupek, "O reformę wychowania moralnego w naszej szkole", Warszawa 1936, s. 28).
Konsekwencja postępowania mogłaby zburzyć podstawy bytu narodowego. Tylko w epoce saskiej zdobyto się na względnie bezkompromisową linię, gdyż w tym to czasie, jak stwierdza uczony jezuita, ks. Załęski: "społeczeństwo polskie było głęboko religijnym, że ascetycznym nastrojem ducha swego przypominało chrześcijański religijny świat wieków średnich."(Stanisław Załęski, "Czy jezuici zgubili Polskę?", wyd. III, Kraków 1883, s. 451).
Z bolesnego doświadczenia zbiorowego wiemy, jakie były wyniki tych podniosłych praktyk. Dziś wybujałości "wzlotów ducha chrześcijańskiego" już nie ma. Poszło się na kompromis. Ale to znaczy tylko, że zasady pozostały te same. Stuszowano tylko zbyt daleko prowadzącą żarliwość etyczną. Wystarczy tylko uprzytomnić sobie, do czego dążą władcy polskiej duszy: " - Hierarchia celów duszpasterstwa młodzieży męskiej na wsi... będzie się przedstawiać w następujący sposób:
- zbawienie wieczne duszy;
- życie prawdziwie chrześcijańskie;
- myśli, słowa i czyny życia wedle zasad i nauki Chrystusa." (Julian Piskorz, op. cit., ss. 16, 17).
Życie prawdziwie chrześcijańskie oznacza tu wzniosły ideał "ubóstwa duchowego", rezygnacji, zamkniętej w słynnym zdaniu Zbawiciela o niesprzeciwianiu się złu, o miłości nieprzyjaciół, itd. Gdy kotolik używa słów: dobro, cnota, męstwo, wytrwałość, praca, indywidualność - wszystko to oznacza coś wręcz przeciwnego od tego, co rozumiemy w kręgu kultury.
"Nie rozwój indywidualności, ale zaprzeczenie własnej osobowości znamionowało ideał chrześcijański. Poganie kochali życie i jego dory, popędy notury ludzkiej uważali za uprawnione, byle trzymały się obyczaju i uszlachetniały się przez cnotę - chrześcijaństwo pierwotne zwalczało je, nie zadawalało się uszlachetnieniem ich, ale żądało zupełnego wykorzenienia. Wybujałość duchową, pragnienie dokonywania wielkich czynów, rozgłosu u rodaków i sławy u potomnych, szlachetną dumę, stanowiące silną pobudkę wszechstronnego rozwoju jednostki u Greków i Rzymian, zastąpiło teraz nieznane pogaństwu uczucie pokory, a nawet pogardy samego siebie." (Stanisław Kot, "Historia wychowania", wyd. II, Lwów 1934, tom I, s. 120).
Jeśli zatem mówimy o normatyce światopoglądowej polskiej, to nic tam innego nie znajdziemy, niż to, co stanowi zrąb wartości chrześcijańskich. Stąd pochodzi wzgarda dzieła, przekreślająca posłannictwo człowiecze, kult nagiej egzystencji, konsumpcyjny stosunek do życia, brak poczucia odpowiedzialności za tok historii, jałowy moralizm. To właśnie zostało ugruntowane w normach ogólnych.
"W tradycji wychowania szlacheckiego staropolskiego, a więc jedynego, któremu należy się wówczas miano wychowania ogólnopolskiego czy narodowego, istniały niewątpliwie następujące składniki o wadze zasadniczej: A. - Postulat wychowania religijnego w duchu chrześcijańskim... Nie ma ani jednego pisarza pedagogicznego, ani jednej instrukcji rodzicielskiej dla synów, aby to wychowanie religijne bie było bardzo silnie postulowane i na pierwsze miejsce wysunięte." (Stanisław Łempicki, "Polskie tradycje wychowawcze", Warszawa 1936, s. 11).
Każdy Polak jest odbitką tego systemu norm, często nie wie o tym, że jego osąd etyczny jest pochodzenia ewangelicznego. Teoria wspakultury wyjaśnia nam hierarchię i strukturę wartości chrześcijaństwa. Na pierwszym miejscu jest spirytualizm, polegający na wyodrębnieniu "tam" od marnego "tu". Stąd wynika pierwiastek moralizmu, którego założenia, dostosowane do spirytualizmu, są następujące: dostać się "tam" może tylko dusza, nie zaś marne ciało; trzeba więc tę "duszę" odpowiednio ufryzować do niebiańskiej parady; jest to udoskonalanie i uzacnianie największego skarbu człowieka; metoda udoskonalania polego na wyrwaniu psychiki ludzkiej, naszpikowanej wolą tworzycielską, z płaszczyzny kultury poprzez poniechanie, rezygnację, wzgardę marności i pracę kontemplatywną. Ale to nie wystarcza do zwalczania "zła". Nihilizm wskazuje nam drogę do pozbycia się ciężarów poprzez atletykę ascetyczną. I w końcu stajemy wobec nagiego już człowieka, wypranego z powiązań z ewolucją tworzycielską świata; będzie to już personalizm i wszechmiłość, rozpływające się w szczęściu fizjologiczny,; gdy coś tenu przeszkadza - najlepiej nie dać się zamącić wewnętrznie, czyli - nie sprzeciwiajmy się złu, kochajmy nieprzyjaciół, bądźmy cisi i pokorni, niech złości świata i jakichś tam porywów ludzkich nie mącą korzystania z darów bożych, gdy ktoś je w swej głupocie stworzył. Nie troszczmy się tedy o dzień jutrzejszy...
To byłby system wartości klasycznie chrześcijański. Uległ on pewnemu rozstrojowi dzięki zwątpieniu niektórych w "tam". Laicyzacja zmienia więc nieco hierarchię wartości, ale poza spirytualizmem zasady pozostają te same. I one to stanowią zrąb polskiej umysłowości. te same pierwiastki układają się tylko w innej kolejności.
I tak nihilizm, pozbawiony wiary w "tam", pozostanie jako powszechna niewiara w sens wytężonego i produktywnego życia i wyrazi się w zasadzie wzgardy dzieła.Dobry Polak nie może bez lekceważenia patrzeć na pasję powinności dzieła, która stanowi kręgosłup cywilizacji zachodniej. Lęk przed "zatraceniem" własnej osobowości w pogoni za jakimiś osiągnięciami, to już personalizm, który nazwaliścy kultem nagiej egzystencji. Ażeby taka naga egzystencja mogła prosperować, musi ona stosować normy postępowania, będące przeciwieństwem każdego postępu, przeciwstawiać się każdemu autorytetowi społecznemu, unikać podlegania rygorom organizacji, dusić w sobie porywy, inicjatywność, wszelkie wynamiczne dążenia, co inaczej nazywa się wolnością od wszystkiego, umiłowaniem spokoju, harmonii, indywidualizmem, itd. Ideałem społecznym staje się wówczas zbiór takich egzystencji, złączonych dążeniem unikania wszelkich dążeń: nazywa się to "miłością bliźniego". A w ślad za tym miarą godziwości człowieka jest jego jałowość wewnętrzna. Wystarczy przeanalizować, - co się kryje w powiedzeniu: "porządny człowiek". Im bardziej jałowy moralnie, a więc pozbawiony bodźców, pragnień, im bardziej pasujący do norm nagiej egzystencji, tym porządniejszy wydaje się taki swoim rodakom. A razem biorąc - cóż to jest? Wykładnik indywidualizmi wegetacyjnego w sferze naczelnych ideałów i zasad.

2. Normy światopoglądowe a ewolucja historyczna

Przepajając psychikę milionów Polaków, panujące normy światopoglądowe musiały nadać życiu duchowemu swoistą strukturę. Cechą znamienną tej struktury jest postępujący uwiąd emocjonalny, zamieranie dynamiki odruchów. Tak stawiając kwestię, oceniamy ten fakt jako ujamny. Całkiem inaczej rysuje się to dla umysłu stojącego na podstawie danych norm: widzi on raczej osiąganie stanu duchowego, pełnego wzniosłości i piękna. Im dalej postępujący uwiąd emocjonalny, tym wyższa doskonałość, tym większe poskromienie "nieskoordynowanych grzesznych żądz". Im człowiek staje się spokojniejszy, im mniej go pociągają "marności świata", im mniej ma powiązań z kulturą, tym dostojniejszym się staje w oczach "dobrych" Polaków. Niestety, wzniosły ideał "ubóstwa duchowego" osiągany jest ze szczególnym trudem. Wiele sił działa przeciw urzeczywistnieniu norm światopoglądowych w całej ich krasie. Nawet chrześcijaństwo gubi czystość lini.
"Chrześcijaństwo uznało było ziemię padołem płaczu i miejscem wygnania; a życie wędrówką, której celem wyzwolenie człowieka z potęg ciemności... Chrześcijaństwo, zwłaszcza katolicyzm, w swej codziennej szacie nie umie utrzymać równowagi pomiędzy pesymistycznym rozumieniem woli zepsutej i złej, bo pokłóconej z Bogiem, a optymistycznym pierwiastkiem wiary w Opatrzność Bożą zawsze obecną w Kościele, któremu ona pieczę nad szczęściem człowieka poruczyła. Optymizm brał górę i pogrążał myśl chrześcijańską w płytkościach banalnie biurokratycznego materializmu, w którym zacierały się wielkie metafizyczne zagadnienia..." (M. Zdziechowski, "Pesymizm romantyzm a podstawy chrześcijaństwa", Kraków 1914, t. I, s. 183).
Następowało pomieszanie bodźców w poszczególnych psychikach, czego wynikiem bywa zazwyczaj daleko posunięta dezorganizacja. Dzięki temu zacierału się kontury norm światopoglądowych w umysłach i trudno było na pierwszy rzut oka ogarnąć prawdziwy stan i charakter ogólnego nastawienia. Głębszy nurt życia ewoluował jednak całkiem prawidłowo w nadanym kierunku. Na początku XVII wieku samotok polakatolicki wyraźnie się krystalizuje: "Za Zygmunta III humanizm katolicki dochodzi do stanowczej przewagi i nadaje ton całemu życiu umysłowemu. Ostatnim chorążym dawnej swobody będzie Zamojski, ale i jego zmusza życie do kompromisów."
Ognisko dyspozycyjne, jakim jest kościół, narzuca kierunek ewolucji, który w sferze organizacji społecznej doprowadza do całkowitej atomizacji państwa. Wyrazem tego jest sławetne liberum veto, ów ideał personalizmu. Ale liberum veto nie zawsze jest najwyższą zasadą. To też poniecha się go, gdy stoi ono w sprzeczności z kierunkiem istotnym ewolucji Polski w tej epoce.
"Na sejmie 1718 r. nie pozwolono głosować posłowi ziemi wieluńskiej, Piotrowskiemu, dlatego, że był Kalwinem, a gdy wyszedł z protestacją, nie zważano na jego liberum veto." (Tadeusz Korzon, "Historia nowożytna", Kraków, 1903, t. II, s. 351).
Człowiek polski, hodowany w danych normach światopoglądowych, stwarzał odpowiadające im normy współżycia i współdziałania. Zewnętrznym wyrazem tych tendencji była struktura społeczna, państwowa i ekonomiczna w epoce saskiej, stabilizująca się pod pokrywą feudalizmu. Po okresie niewoli znów wszak próbował naród realizować zagubiony wzór w Drugiej Rzeczypospolitej, dzięki czemu wyłoniło się ciążenie, które nazwaliśmy recydywą saską. Zgodne to jest z dążeniem, ugruntowanym w duszy zbiorowej. Ponieważ instytucja normatyki światopoglądowej pracowała bez zakłuceń, cele ogólne też pozostawały bez zmian. Należało tylko dostosowywać się do warunków w których się żyje, które pozwalają na użycie sobie właściwych środków. Posłuchajmy głosu tej materii: "Od św. Augustyna cel pochodu dziejowego mamy określocy w haśle de Civitate Dei; ale cel taki idealny... wymaga nieustannej pracy pokoleń w warunkach zmieniających się, a skutkiem tego wymagających rozmaitych metod organizacji tej pracy... w chrześcijańskim pochodzie dziejowym chodzi nie o wytyczenie celu, lecz o niewiadome środki do wiadomego celu..." (F. Koneczny, "Polskie logos a ethos", Poznań 1921, t. II, s. 276).
Konsekwencją takiego stanowiska jest to co nazwaliśmy perwersyjnym instrumentalizmem wspakultury. Pozytywne i zdrowe siły, przynależne do kulturowej kondygnacji świata, wprzęga się jako "grzeszne" narzędzie do realizacji celów, wynikających z istoty wspakultury. Duch powinności dzieła znajduje zastosowanie do utwierdzania stanu historycznego, w którym mogą trwać i prosperować instytucje, hodujące w umysłach milionów wzgardę dzieła. To jest istota perwersji instrumentalnej. Dzięki temu degenerują się wszystkie pozytywne bodźce, a szczególniej uczucie prapatriotyzmu.
"Cechą katolicyzmu polskiego staje się kult dla Marji, popierany przez duchowieństwo i znajdujący grunt w uczuciowości ogółu, w związku z umacniającym się pod wpływem walk z Turkami i Tatarami przeświadczeniem, iż posłannictwo Polski polega na obronie kościoła, iż jest ona tarczą chrzescijaństwa, przedmurzemćuropy." (Bronisław Chlebowski, "Rozwój kultury polskiej", wyd. II, Warszawa 1918, s47).
Osobowość bohaterska przestaje być tu kategorią autonomiczną, schodzi do rzędu tępego narzędzia, które służy prosperowaniu tego co jest jej zdecydowanym przeciwieństwem. Nie uchroniło to przed postępującym niżem cywilizacyjnym. Podcięta żywotność narodu sumowała się z roku na rok, z pokolenia na pokolenie.
Przyjść musiał finał.

3. Amputacja normatyki wspakulturowej

Po uwagach poprzedniego podrozdziału wiemy, że radykalna odnowa nierozerwalnie połączona jest z przezwyciężeniem istniejącej normatyki. Zasadnicza zmiana typu osobowości może mieć miejsce tylko wówczas, gdy treści normatyki światopoglądowej zostaną do gruntu zrewolucjonizowane. Wyrzucenie kukułczego jaja wspakultury z organu normatyki otworzy drogi do istotnej odnowy narodu. Ten sam postulat obowiązuje wszędzie tam, gdzie wspakultura, w tym lub innym opakowaniu historycznym, stała się kręgosłupem psychiki zbiorowej.
Zadanie takie wydaje się być skomplikowane dzięki rozrośnięciu się kukułczego jaja wspakultury na podobieństwo raka. Jego pierwotny kształt, który opisaliśmy jako normy indywidualizmu wegetacyjnego, mocno się zróżnicował w trakcie wieków trwania. Najpierw było to widzenie świata wysnute ze wzgardy dzieła, kultu nagiej egzystencji, biernej miłości, bezodpowiedzialnego konsumpcionizmu i jałowego moralizmu. Są to zasady proste i uchwytne, wynikające z nakazów etyki Chrystusowej, głoszonej przez kościół. Przechodząc do innych organów ideomatrycy (wychowania, świadomości grupowej, sztuki, literatury), zmieniały one nieco swą postać. W życiu codziennym normy te specjalizowały się jako droga osiągania "dobra" i "prawdy". I tak w polskiej psychologii gospodarczej wyrażały się one w unikaniu wytwórczego wysiłku, o ile ten przekracza konieczności zdobywania środków do minimum egzystencji; moglibyśmy to nazwać zasadą ograniczonego wysiłku. Na tym ugruntowaniu się postawa, którą można nazwać osobniacką, polegającą na wypracowaniu metod ochrony nagiej egzystencji przed dynamiką środowiska. Metody te zdążają do unicestwienia tego wszystkiego, co mogłoby osobniactwo zgwałcić, a więc wytężony rytm pracy, dokładność, punktualność, itd. Technika osobniactwa, podrywając te kategorie, osiąga "dobro" - osłania indywidualizm wegetacyjny. Tak jest we wszystkich dziedzinach. Podkreśliliśmy tu kąt ocen, wysnuty z ogólnych norm wspakultury. Stając na stanowisku kultury i nie wiedząc o utajonym kącie ocen wspakultury, zadajemy straszny gwałt "prawdzie" i "godziwości"; etyczną zasadę ograniczonego wysiłku nazywamy lenistwem, a wysoką technikę osobniactwa - biernością, niechlujstwem, brakiem zdolności organizacyjnych, itd. Dwa wyłączające się światy wartości ścierają się tu ostro, nie dostrzegając przeciwieństwa naczelnych zasad.
Na tym opiera się tragiczne błądzenie, z którego wyrósł u nas sanacjonizm. polska normatyka wytycza kierunek samotoku polakatolickiego, którego dalszym ogniwem muszą być niż cywilizacyjny i klęski dziejowe. Dobry polakatolik, chcąc się tym klęskom przeciwstawić, stara się usunąć ich źródło: zwalcza więc podstawy polskiej psychologii gospodarczej - zasadę ograniczonego wysiłku, nazywa ją lenistwem, technikę osobniactwa - brakiem zdolności organizacyjnych, itd.
Z tych bezdroży jest jedno wyjście: unikać ich. Czynimy to, odrzucając podstawy normatyki światopoglądowej. Zanegowawszy fundament "dobra" i "prawdy" wspakultury, uzyskujemy właścywy drogowskaz. To co było najwyższym dobrem, stać się musi tym czym jest - zaprzeczeniem posłannictwa człowieczego. To co dla hodowanych w kalectwie pokoleć było "godziwe" i "piękne", stać się powinno dobrze zarysowaną i wyrażoną brzydotą i degeneracją pierwiastka humanistycznego.
W instytucji normatyki światopoglądowej dążyć będziemy przede wszystkim do przełamania jej zasadniczego rdzenia: norm światapoglądowych chrześcijaństwa. Są to normy wspakulturowe. Tym rdzeniem są pierwiastki wspakultury: personalizm, wszechmiłość, nihilizm, moralizm, spirytualizm. W warunkach polskich występują one w szacie katolicyzmu. Tam mamy sformułowania, tezy, katechizmy, spisy grzechów, nakazy objawionej etyki, które muszą być wyrzucone na śmietniska historii. Z kolei rozpocząć się miże następna faza tej rewolucji: rugowanie treści wspakulturowych, które wyszły z zakrystii, ale zatraciły symbolikę krzyża i występują jako "naturalne" nakazy etyczne i normy światopoglądowe. Nie może nas zwieść szata laickości i opozycyjne pokrzykiwania w stronę domów bożych i personelu ołtarzowego. Znajomość zasad wspakultury przed takimi błędami zabezpiecza nas całkowicie. Na tej drodze nie ma kompromisów. Dwa światy najbardziej sobie przeciwstawne mogą tylko toczyć walkę o byt. A byt, o który się toczyć będzie walka, jest to dusza zbiorowa, świat emocjonalny przyszłych pokoleć. Jako elementarną prawdę przyjąć należy, że "Na istotną reformę nauki religii nie ma co liczyć. Zasady ustalone w wieku XVI obowiązują dotąd i nie mogą być zmienione. (...) Trzeba będzie poza kościołem przedsiębrać usiłowania zmierzające do poprawy." (Wiktor Chrupek, "O reformę wychowania moralnego w naszej szkole", Warszawa 1926, s. 19).
Skazując na zatracenie zasady indywidualizmu wegetacyjnego, stajemy wobec zagadnienia rewolucji światopoglądowej. Obalając zasadę wzgardy dzieła czy też kultu nagiej egzystencji, negujemy nie tylko szeroko rozprowadzone w życiu społecznym oceny co jest godziwe, ale i utajone fundamenty światopoglądowe tych zasad. Kult nagiej egzystencji, to nie tylko upatrwanie szczęścia w cichym, spokojnym wegetowaniu, ale przede wszystkim zaprzeczenie ewolucji tworzycielskiej świata, widzenie dualizmu w istocie bytu, rozszczepienie samego człowieka na "dziekie, nieskoordynowane żądze i instynkty". Zasady indywidualizmu wegetacyjnego nie są żadnym "błędem", ani też "zadami", lecz prawidłową nadbudową nad rozstrojem humanistycznej naszej istoty, a więc wyrazem metafizycznego schorzenia. Likwidacja tego metafizycznego rozstroju będzie uzdrowieniem awangardy rozwijającego się świata, jaką jest człowiek. Przezwyciężenie polakiej normatyki światopoglądowej w wykładni indywidualizmu wegetacyjnego będzie więc oczyszczeniem miejsca dla intronizacji światopoglądu, wyrażającego humanistyczną istotę człowieka.
Pozbycie się choroby wyzwoli podstawową siłę motoryczną organu normatyki: zmysł powinności etycznej. Jest on uwikłany w funkcje sprzeczne z jego napięciem kierunkowym. Dlatego też istnienie jego jako humanistycznego bodźca kultury jest tak słabo akcentowane w spreparowanej prze wspakulturę ideomatrycy. W instytucji normatyki światopoglądowej, zasadniczo skierowanej na wspakulturowe cele, znajdujemy wiele elementów, traktowanych jako narzędzia, o wręcz przeciwnej substancji. Nie da się bez reszty i zawsze głuszyć odruchów osobowości bohaterskiej, więc twż stawia się im jako zadanie: w dynamiczny, heroiczny sposób realizować cele wspakultury wśród zdrowych. Wprawdzie wszystko jest marnością nad marnościami, ale ażeby rezerwaty "prawdy" utrzymać w tym marnym i grzesznym świecie, trzeba organizować państwo, administrację, skarb, szkoły, hodować to wszystko co państwo podtrzymuje. A więc patriotyzm, gotowość do ofiar - oczywiście po to, by w tym państwie móc nauczać o znikomości i marności tego wszystkiego. Widzimy tu nadużycia, potworne załgaństwa i plugawe kompromisy. Ale, odrzucając cele, nie wyrzekamy się tego co jest traktowane jako grzeszne" i znikome narzędzia. Te narzędzia chcemy włączyć we właściwą strukturę, gdzie ukaże się zgodność celów i środków, zgodność, tkwiąca w ewolucji tworzycielskiej świata. Normatyka światopoglądowa wspakultury ulec winna resegregowaniu. Normy powinności, entuzjazmu, patriotyzmu, ofiarności, spełniające rolę narzędzi muszą być wyłączone z systemu wspakultury, po to, by weszły do syntezy, którą postuluje rewolucja światopoglądowa. Rozsegregowanie elementów normatyki winno doprowadzić do zrodzenia samowiedzy zmysłu powinności etycznej. Pierwszym szczeblem takiej samowiedzy winien być odruch miralny buntu przeciwko temu wszystkiemu, co dotychczas uchodzi za kwintesencję dobra, prawdy i piękna. Należy czuć i widzieć brzydotę i nędzę indywidualizmu wegetacyjnego, kalekość tego światopoglądu. Zmysł powinności etycznej, uwolniony spod hipnozy wspakultury, traktowany być musi jako fundament humanistycznego organu normatyki. Na jego odczucie dobra i zła, prawdy i fałszu, zbuduje się humanistyczną ideomatrycę, otwierającą nowe perspektywy

Brak komentarzy: