Rozdział III
Przezwyciężenie paraliżu kulturowego



1. Odrodzenie mitu indywidualistycznego
Ład średniowieczny trwać mógł tylko przy istnieniu określonych warunków. Dopókiistniało pole zadań antymitu, mogło judochrześcijaństwo kierować olbrzymimaparatem akcji odpornej antymitu tj. Świętym cesarstwem rzymskim naroduniemieckiego i wszystkimi namiętnościami twórczymi, które w nim znalazłyprzytułek. Ale już bardzo wcześnie wola tworzycielska, pomimo, iż tak sprytniebyła spreparowana, pomimo, iż dano jej względną możność przejawiania swejdynamiki (w służbie bezdziejowych ideałów antymitu, oczywiście) coraz częściejodczuwała niezwykłość swej pozycji, wynikiem czego były zgrzyty stanowiące ohistorii walki cesarstwa z papiestwem. Namiętności tworzycielskie, zaprzągniętedo realizacji ideałów bezdziejowych, paradoks "dynamizmu bezdziejów"rodziły coraz częstsze konflikty. Instytucje wykształcone w kolisku "dynamizmubezdziejów" - feudalizm, ideał rycerski, zakony rycerskie, wyprawykrzyżowe, gotyk, to wszystko rozdzierane było od wewnątrz przez antynomięleżącą u podstaw struktury średniowiecza.
W pewnym momencie pole zadań antymitu jest spełnione. Niezbędne ogniwo, koniecznedla istnienia średniowiecznego ładu i jego funkcjonowania odpada. Jest tosygnał końca średniowiecza. Cesarstwo jako aparat realizacyjny zamierzeńdziejowych antymitu judochrześcijańskiego miało sens istnienia, dopóki miałowyraziste zadania. Zadania te odpadają, gdyż pogaństwo w Europie jestzniszczone, napór mahometanizmu zahamowany a jego forpoczty wyrzucone zpółwyspu Iberyjskiego. Po co ma istnieć cesarstwo, co mają czynić przez wiekiwykształcone instytucje? Niepostrzegalnie rozpoczyna się głęboki kryzys, podktórego działaniem rysują się ściany ładu średniowiecza. Nadąża on zewszystkich stron, z każdej dziedziny życia, przybiera formy pozbawione pozorniejakiegokolwiek wspólnego mianownika. Dwa uniwersalizmy, na których wspierałosię średniowiecze - kościół i niemieckość, papizm i cesarstwo, na podobieństwoorganizmu, który przebiegł swój cykl życiowy, rozpoczyna gnić. Nie jestem wstanie opisywać tych procesów, gdyż struktura średniowiecza i jej upadek winnysię stać tematem specjalnego studium, ściślej - musi powstać teoria "ładuśredniowiecznego". Ona dopiero da nam ścisłe przesłanki, na których oprzesię wyjaśnienie dziejów Słowiańszczyzny. Zagadka sklerozy kulturowej Sławii idróg jej przezwyciężenia tkwi swymi korzeniami w fundamentach ładu średniowiecznegooznacza: ogarnąć istotę choroby, przez dziesięć wieków nas wyniszczającej.Rozpoczyna się wiek Odrodzenia Sławii.
Z chwilą nadejścia kryzysu średniowiecznego ładu rozpoczyna się zdecydowanyrozbrat pomiędzy jego autonomicznymi składnikami. Wola tworzycielska, w postacisurowych namiętniści wpleciona w orkę na rzecz antymitu judochrześcijańskiego,wydziela się z mechanizmu akcji odporu bezdziejów- cesarstwa. Tu znajdujemywyjaśnienie niepojętego rozstroju niemieckości i tysiącletniego upadku naroduniemieckiego, trwającego aż do XIX w. Ujawnia się naraz, iż namiętności te sązgoła niechrześcijańskiego charakteru. Rodzi się humanizm. Z pomocniczegonarzędzia, które straciło rację swego bytu, przemienia się w kategorięprzeciwstawiającą się tendencjom bezdziejowym. Powoli rozwija się ikrystalizuje nowa postawa wobec świata, by w końcu wykształcić własnąświadomość. Jest to już świadomość humanistyczna, tworzycielska. Szwindelantymitu udał się częściowo. Wciągnięcie Germanów w służbę antymitu, znadzieją, że ich świeżość będzie nożem, za którego pomocą podetnie się życie itwórcze postawy w całym aryjskim świecie, spełniło się tylko w odniesieniu doSłowian. Tych udało się istotnie spreparować rękami niemieckimi, ale pierwotnykompromis zemścił się dotkliwie; spełniając zlecenia antymitu, cesarstwochrześcijanizowało nas, ale samo dzięki temu uchowało ducha pogańskiego i tenamiętności tworzycielskie, które gdzie indziej konnsekwentnie niszczyło. Natych uchowanych, naturalistycznych wartościach odradza się mitindywidualistyczny, jako jego druga faza. Wola tworzycielska, wyzwalając się zaparatury ładu średniowiecza, krystalizuje się w nowe oryginalne ogniskokulturowe. I to jest podstawowy fakt. Wszystko, co się dalej stało, na nim siębazuje. Rozszerzenie się widnokręgów, dzięki sporadycznym erupcjom twórczym wdziedzinie myśli, odkryć, postępu sztuki, a w końcu nawiązanie doodgrzebywanego z prochu świata antycznego, jest do pomyślenia tylko na tleżywiołowego rozrastania się podglebia duchowego świeżych emocjitworzycielskich, które ocalały od wyniszczenia w aparacie niemiedkiej akcjiodpornej amtymitu. Zdziwienie nas ogarnia, gdy się odtwarza tę epokę, a to zpowodu stopnia niewiedzy całego prądu życia, jego nikłej samowiedzy; ogromnnyproces kulturotwórczy odbywał się na ślepo, po omacku. To powoduje, iż nimpowstał wyrazistszy mit indywidualistyczny drugiej fazy, musiało życie dokonaćniesamowitego wysiłku, przejść olbrzymie przesilenia, obejmujące znaczny szmatczasu. W końcu z tych przeobrażeń wyłania się druga faza mituindywidualistycznego. Nawiązuje ona do antycznej koncepcji "indywiduumsprawczego" i przerzuca ją na świat zewnętrzny. W ten sposób rzutuje sięfundamenty pod gmach nowoczesnej nauki, techniki, ustroju społeczno-politycznegoi ekonomiki. Etapami tego rozwoju są Renesans włoski, Reformacja, filozofiaracjonalistyczna, Bacon, Kartezjusz, Hobbes, Locke, Smith, Bentham. Wdziedzinie społecznej odbija się to jako liberalizm, indywidualizm, RewolucjaFrancuska, kapitalizm, itd. Ogniskiem drugiej fazy mitu indywidualistycznegojest Londyn. Podstawą etniczno-terytorialną - narody germańskie, którejednocześnie są w przeważnej mierze protestanckie. Jest to baza mituindywidualistycznego, właściwy grunt nowoczesnej, europejskiej, tzw. Zachodniejkultury. Zawsze, gdy mamy na myśli zachodnią kulturę, chcemy czy nie chcemy,wiemy lub nie wiemy o tym, zwracamy się do tego, co zostało w lwiej częścistworzone i rozwinięte właśnie na tej bazie. Bez niej kultura zachodnia nie dasię wprost pomyśleć. Ten moment należy z naciskiem podkreślić, gdyż pewne siłydążą do zaciemnienia tej elementarnej prawdy, by przemycić pewne sugestie, nicwspólnego z żywotnymi interesami i istotą kultury zachodniej nie mające.Natarczywy szwargot o Rzymie, o tzw. Cywilizacji łacińsko-zachodniej jestniecną sztuką, którą znamy z dziejów oszustwa świętości sławskiej i"świętości" typu judochrześcijańskiego. Gdy tylko to uprzytomnimysobie, nagle się staje jasne, co się z nami stało w przełomowym dla mitu indywidualistycznegoXVI wieku. Zostaliśmy wyłączeni z bazy mitu indywidualistycznego, wraz z całymszeregiem narodów Europy. Więcej nawet: to wszystko w Europie, co nie zostałowłączone do mitu indywidualistycznego, stać się musiało pastwą bezdziejów,żerem antymitu w wyższej niż dotychczas mierze. Wojna trzydziestoletnia tenpodział utrwaliła na liczne stulecia, aż do naszych dni. Oznacza to utrwalenienaszego paraliżu kulturowego: był to los narodu czeskiego po bitwie pod BiałąGórą w 1620 r., i narodu polskiego. Południowa Sławia jęczała pod jarzmemtureckim, wschodnia pod trującym oddziaływaniem Azji.
Po raz drugi staliśmy się pastwą polipa bezdziejów, podwójny kamień grobowy nasprzywalił. Obce nam zostały osiągnięcia zarówno pierwszej fazy mituindywidualistycznego, jak i drugiej. Nie przeżywaliśmy upajania się wartościamiświata helleńskiego, widzeniem świata poprzez pryzmat indywiduum sprawczego.Przedwiośnie humanizmu polskiego było zbyt krótkie. Gdy miecze wojnytrzydziestoletniej wyrąbywały bazę etniczno-terytorialną mituindywidualistycznego, myśmy pogrążali się, po krótkim błysku życia, w ciemnicykatolickiej. Świat protestancki poszedł swoją drogą dziejową. Paraliż kulturowySławii stężał, pokrył się patyną bezdźwięcznie biegnących lat.

2. Pole deformacji.
To, co stanowi fascynujący urok kultury europejskiej, jej moc, wyrosło z bazymitu indywidualistycznego. Z pewnym wysiłkiem możemy sobie wyobrazić jakbywyglądała Europa, jej krajobraz kulturalny, gdyby w starciu bezdziejówjudokatolickich z Reformacją zwyciężyły pierwsze: mielibyśmy wiecznąkontynuację zastoju kulturowego, paraliż twórczy, tak charakterystyczny dlaPolski, Hiszpanii, Włoch od XVII w. Aż do naszych dni. Byłoby nawet gorzej,gdyż nie istniałyby ślady oddziaływania mitu indywidualistycznego. Dziękiostaniu się jego w wyniku niszczących wojen religijnych XVII w. zakwitławspaniała kultura. Znamy jej styl w dziedzinie duchowej, gdzie zaznaczyła sięjako światopogląd wiedzy i nauki, jako liberalizm, indywidualizm w formachspołecznych i jako kapitalizm w życiu gospodarczym. W tych kręgach twórczościdokonano rzeczy olbrzymich. One też stały się podstawą ekspansji europejskiej.Jeśli rasa biała ma wielkie znaczenie wśród kolorowych ludów świata, jeśli onakształtuje historię w ostatnich stuleciach, to zawdzięczać to należy przedewszystkim erupcji twórczości, dokonanej na bazie mitu indywidualistycznego.Mówić dziś o ludzkości, o jej zadaniach, to znaczy operować pojęciami mituindywidualistycznego, tym, co zostało wykute, wyszlifowane w jego bazie. Ozasięgach społeczno-ustrojowych, technicznych i ekonomicznych można nie mówić.W tych dziedzinach ekspansja kultury mitu indywidualistycznego jest takolbrzymia, iż żadne formy inne nie potrafiły się jej oprzeć. Dzięki tejekspansji, za którą szła ekspansja imperializmu politycznego lub jąpoprzedzała, powstał jednolity z zewnątrz styl duchowy, społeczny i ekonomicznydla całego niemal globu. W strojach europejskich, w marynarkach i kapeluszachpochodzenia angielskiego chodzi cała tzw. cywilizowana ludzkość. Ogólnepojęcia, wyobrażenia kultury indywidualistycznej są przyswojone w większym lubmniejszym stopniu przez aktywistyczne elementy wszystkich ludów świata; o technice,urządzeniach i instytucjach ekonomicznych da się to powiedzieć w jeszczewyższej mierze. Tym bardziej to tyczy narodów sławskich. Wiele przyczynsprawia, iż przyjmowanie dorobku mitu indywidualistycznego było dla nas naderułatwione. Ulegliśmy w wysokim stopniu ekspansji kultury, przechodzącej z bazymitu indywidualistycznego. Iskry z tej bazy, padając w nasze życie podobnie jakto było u większości narodów Europy, zapalały się w samodzielne ogniska;jednostki, zespoły, całe grupy społeczne włączały się w ten lub inny sposób wrozwijający się mit indywidualistyczny, dzięki czemu powstawało poczuciewspółuczestnictwa, tożsamości z jego życiowym rytmem. Istotnie, wiele byłowięzi, które splatały nas z nim. Z drugiej jednak strony, faktem było i jest, iżdecydująca część narodu polskiego i Sławii przez cały czas znajdowała się podnarkozą paraliżu kulturowego, którego ośrodkiem nerwowym był antymit. Zaistniałwięc paradoks, polegający na tym, iż intensywne oddziaływania asymilacyjnnemitu indywidualistycznego stwarzały obszerne pole, z którego został wypartystyl właściwy antymitowi, ale jednocześnie siły życiowe gleby etnicznej tak jaki przedtem były skute paraliżem kulturowym. Ciąg paraliżu kulturowego trzymał wswych trybach wolę tworzycielską i jej aparaturę, w cmentarnym odruchu pogrążałduchowość narodu, ale jednocześnie zasięgi mitu indywidualistycznego, działającod zewnątrz, deformowały, zmieniały sklerotyczną bryłę zastygłego życia.Szerokie warstwy przyjmowały tak lub inaczej dorobek myśli, pojęć kulturyindywidualistycznej, ale nie wiązało się to wszystko z rytmem ich głębszychprzeżyć, pragnień, dążeń i stylu życiowego. Każda myśl, pojęcie, wyobrażenie wmicie indywidualistycznym jest kółkiem, trybem, pasem transmisyjnym,warunkującym jego funkcjonowanie i rozwój całej maszynerii. Cóż wyniknie stąd,iż pewnne cząstki z tego mechanizmu żywcem przeniesiemy do aparatury ciąguparaliżu kulturowego Sławii? Wszystko tu będzie pasowało tylko w bardzoograniczonym zakresie. Jesteśmy u źródła nieproduktywizmu naszego w myśleniu idziałaniu.
Polak, przyswajający sobie idee i pojęcia "zachodnie" jest w sytuacjinaszego chłopka, który, patrząc na sprawną pracę w zmotoryzowanej fermierolniczej angielskiej lub amerykańskiej, oczarowany jej wynikami, kupuje sobietraktor marki Forda, sprowadza na swoje tradycyjne gospodarstwo a następnie niemoże sobie dać rady z piętrzącymi się zewsząd trudnościami, dochodząc downiosku w końcu, że lepiej jest pracować tak, jak pracowali ojcowie idziadowie. Traktor zostanie dla parady, tak jak to jest z naszą nauką,techniką, przyswojonymi pozornie metodami pracy, aparatem myśli.
W kręgu kultury indywidualistycznej twórczość jednostki, a więc przeciętnegoAnglika, Amerykanina, Niemca nosi charakter organiczny. Dokonania przeciętnejjednostki na jej posterunku życiowym są rozwijaniem, budowaniem organicznegostylu. Gdy A. Smith tworzył podstawy klasycznej ekonomiki, tworzywem dlań byłotypowe, codzienne życie angielskie jego czasów. Postawił swoje kilka cegiełek,a do nich dokładały się prace tysięcy i milionów inych Anglików szeregugeneracji. Każda myśl, teza filozoficzna, system pojęć społecznych organiczniewynikał z stylu angielskiego życia. Budowali je wszyscy, cały naród. Aspiracjeżyciowe przeciętnego Anglika, jego odczucia metafizyczne, sposób zarobkowania,postawy uczuciowe wynikały z mitu indywidualistycznego. Wybitniejsiprzedstawiciele kultury indywidualistycznej byli tylko tymi, którzy wyżej sięposunęli po tej samej drabinie. Gdy teraz ktoś z Polaków, wtopiony w systemparaliżu kulturowego, usiłuje sobie uszczknąć coś z kręgu kulturyindywidualistycznej, to tym samym popełnia brzemienny, chociaż niepostrzegalnybłąd. Jeśli jego motor wewnętrzny, duchowy, jest urobiony przez system paraliżukulturowego, to do czego może się jemu przydać koncepcja współżycia jednostek,dążących do maksymalizacji wydajności życiowej? Jeśli się jeździ za pomocą parykoników, to jaki pożytek może być ze sprowadzenia sobie jeszcze Forda czy teżLincolna? Szczególnie jaskrawo to występuje w sferze bagażu pojęciowego, którymoże być przyswojony, lecz przybiera z zasady postać lamusa, i to lamusajakichś ułamków. Moglibyśmy go nazwać "lamusem kikutów". Przeciętnyinteligent polski jest to nieszczęśnik o pokaźnym "lamusie kikutów"wypełniającym jego głowę. Kikuty pojęciowe, które nosi w głowie, nie mogą byćużyte, gdyż nie dadzą się włączyć do systemu życia, tkwiącego swymi korzeniamiw paraliżu kulturowym. Ażeby przekonać się o koszmarności "lamusakikutów", wystarczy skłonić przeciętnego Polaka do wygłoszenia ogólnegosądu o jakiejś rzeczy, która nie tyczy jego żony, jedzenia i posady.
Stoimy przed faktem stylu życia, wynikającego z ciągu paraliżu kulturowego irosnących zasięgów kultury indywidualistycznej w sposobie myślenia, wyobrażeń,oceny stosunków społecznych, ekonomicznych i technicznych. Zasięgi mituindywidualistycznego rosną kosztem substancji, w której panuje styl ciąguparaliżu kulturowego. Nazwiemy je "polem deformacji", gdyż istotą ichjest deformacja stosunków organicznie wyrastających z ciągu paraliżukulturowego.
Pole deformacji jest bardzo znaczne. Objęło ono wielkie obszaru życiapolskiego, czeskiego, rosyjskiego. Warstwy inteligenckie, robotnicze patrzą naświat, myślą w poważnym stopniu przez pryzmat pola deformacji. Stosunkispołeczne, ustrojowe, kapitalistyczne formy produkcji przeniknęły głęboko wżycie, pokryły warstwą deformacji pierwotny styl.
Jak stąd wynika, pole deformacji w konkretnym życiu przyjmuje bardzo różneformy. Moglibyśmy rozróżnić zatem z grubsza:
a) obiektywne instytucje kultury indywidualistycznej, jak: zasięgi kapitalizmuz jego urządzeniami społeczno-ekonomicznymi, instytucje polityczno-społeczne itechniczne,
b) lamus kikutów w świecie duchowym,
c) zasymilowane idee i pojęcia, które poprzez dopasowanie do systemu paraliżukulturowego dały w wyniku rodzimy lewy personalizm.
Inną jest kwestia, iż ciąg paraliżu kulturowego całym frontem przeciwstawia sięnaporowi pola deformacji, usiłując je czynić mniej dotkliwym dla siebie. Jądremoporu jest personalistyczny typ kultury i mechanizm ideologii grupy. On tousiłuje pole deformacji czynić jak najmniej groźnym dla siebie; toczy się tustała walka o to, by zachować wpływ na kształtowanie się duchowości jednostki;założeniem jest bowiem słuszna teza, iż dopóki wola tworzycielska i jej aparatw indywidualnej duszy jest formowany przez personalistycznną ideologię grupy,co jest równoznaczne z dezorganizowaniem tej woli, póty ciąg paraliżukulturowego może być pewny swej pozycji i wpływu.

3. Przełom mitu indywidualistycznego i jego konsekwencje.
Tak więc na zewnątrz nas pali się ognisko bujnego życia dziejowego, ogrzewaswymi promieniami, stapia, zniekształca zewnętrzną warstwę; pomimo nas i nasząwolę rośnie pole deformacji, stopniowo zmieniające strukturę polskiej kultury;to samo zachodzi u reszty ludów sławskich i wielu innych narodów. Mitindywidualistyczny jest jednak zjawiskiem historycznym. Posiada swój pion iprawa rządzące jego rozwojem. Z pewnym wysiłkiem dopiero możemy wyobrazićsobie, iż przebiega on swój cykl życiowy i zdąża do swego kresu. W pewnejchwili kres rozwojowy mitu indywidualistycznego zostaje osiągnięty. Towszystko, co leżało w założeniach indywiduum sprawczego, jest spełnione. Wizja,do realizacji której się dążyło i rzeczywistość pokrywają się ze sobą. Worganizmie kultury indywidualistycznej z jej olbrzymim dorobkiem obiektywizacjikulturowych zjawia się upiór zastoju i groza rozkładu. Musi się zrodzić nowymit, jego antycypacja. Gdy ona się zrodzi, rozpocznie się dziejowy przewrót,polegający na rozbiciu starego organizmu kulturowego na elementy proste, by jenastępnie użyć do budowy nowego, który będzie systemem realizacji dziejowejnastępnego mitu. Będzie to olbrzymi przełom dziejowy, największy jaki znahistoria rasy białej. Właściwie już w nim jesteśmy. Ogarnia on całą kulturęindywidualistyczną, zarówno w jej bazie etniczno-geograficznej, jak i w swychogniskach na zewnątrz. Tym samym obejmuje i te płaty, które stanowią o poludeformacji. Poprzez nie zostaliśmy wciągnięci w zawrotny wir najgłębszychprzeobrażeń dziejowych świata. Kryzys mitu indywidualistycznego, tragicznaproblematyka jego kultury, wre wszędzie tam, gdzie sięgają jego wpływy.Gorączka go trawiąca jest udziałem wszystkich tych, którzy tak lub inaczej,bezpośrednio znajdowali się w jego zasięgu. Wstrząsy, idące od ogniska kryzysu,sięgają na najdalsze peryferie. Nie ujdzie też od nich architektonikabezdziejów sławskich. Mit sławski, zadrużny, jest ściśle związany zcałokształtem przeobrażeń w świecie indywidualistycznej kultury. Ona jest tymmłotem, który rozbija sklerozę tysiącletią, ona też jest polem, w które włączyćsię musi zbudzone życie Sławii. Do jej płynącego nurtu musimy się dostosować,by wraz z nią, wyrwawszy się ze statycznego, znieruchomiałego świata popłynąż wJutro twórczości.
Narzuca się zatem przemożny postulat określenia mitu dziejotwórczego, który napodobieństwo zarodka rozwija się w łonie obumierającej kulturyindywidualistycznej. Gdzie indziej ów zarodek nazwałem mitem nadnarodu.Spróbujmy sobie uprzytomnić istotę mitu nadnarodu, tak jak on się nam dziś,poprzez świat dokonanych, zobiektywizowanych zjawisk maluje.
Rozrastanie się tworzycielskiej kondygnacji świata stanowi punkt wyjścia dlaświatopoglądu zadrużnego. Wola tworzycielska, jako trzon człowieczeństwa,płynie przez istotę ludzką, uruchamiając swoje dźwignie tworzenia. Tak więcczłowieczeństwo jest w naszym rozumieniu naporem woli tworzycielskiej poprzezsystem dźwigni tworzenia, opanowującej świat, przetwarzającej go w żywyorganizm, skoncentrowanej mocy tworzycielskiej. Jest wobec tego rzecząnieistotną, czy wola tworzycielska pracuje poprzez pojedyncze indywidua,posługując się elementami izolowanej osobowości, jej intelektu, sił, mięśni,czy też uruchamia samą istotę humanizmu w gatunku ludzkim, tj. w masiebiologicznej, jako podłożu sił. Rozstrzyga to, co jest w danychokolicznościach, a więc w danym stanie zobiektywizowanego dorobku kulturalnegonajbardziej skuteczne. Mit indywidualistyczny na tym polegał, iż wobez nikłegozasobu kultury, wola tworzycielska jako swoje narzędzie działania posiadałanagiego, sztucznie izolowanego człowieka. W nim też, w tym nagim indywiduummusiała szukać oparcia, w jego prostych elementach osobowych widzieć narzędzieopanowania świata, dziewiczych jeszcze żywiołów. Tak powstała koncepcjaindywidualizmu. Ona sprawiła, iż sfera, którą jednostka opanowywała i w końsuopanowała, stała się sferą dokonań kultury indywidualistycznej, a samą metodętego opanowywania nazwano "indywidualizmem", uważając ją za jedynątreść kultury w ogóle. Sama kultura, jako zakumulowana moc, była identyczna ztym, co jej stwarzaniu służyło - indywidualizmem. Powstało dzięki temu niebezpieczneutożsamienie różnych treści, skąd inąd zupełnie różnych. Jednostka ludzka jestformą istnienia świata biologii. Materia organiczna, życia, zawsze występujejako indywiduum. I oto taki zgęstek biologiczny, indywiduum, a więc coś, conależy bezsprzecznie do wegetatywnej kondygnacji bytu, utożsamiono z metodątwórczości w danych warunkach pierwszego mitu dziejotwórczego. Indywidualizmwięc posiadał Janusowe oblicze: z jednej strony był to zawsze osobnikbiologiczny, egzemplarz ssaka, z drugiej - metoda tworzennia w danychwarunkach. Jedno i drugie mieszało się z sobą, dzięki czemu w całej epoce mituindywidualistycznego nie było wyraźnego oddzielenia personalizmu odindywidualizmu jako koncepcji tworzycielskiej. We wspólnym kotle"indywidualistycznej" koncepcji życia mieszały się instynktybiowegetatywne z twórczymi; rozum stawał się narzędziem zastygłej kondygnacjibiologicznej i jej popędów antytwórczych (racjonalizm, świat ducha, jakoświatopogląd personalizmu), lub też znów narzędziem naprawdę twórczym mituindywidualistycznego, jego filozofii, nauki, techniki.
W koncepcji nadnarodu to pomieszanie znika ostatecznie. Chodzi w niej ospotęgowanie pierwiastka humanistycznego, co jest równoznaczne z wydzieleniemwoli tworzycielskiej, jej aparatury, dźwigni kulturowych ze sferybiowegetatywnej w odrębną, samorządną kategorię. Człowieczeństwo jest toprzerywanie obręczy wiecznego wrotu; nadnaród zaś polega na całkowitymwyodrębnieniu humanistycznej istoty ze sfery biowegetacji, wyrośnięcie ponadwłasne korzenie w niej tkwiące, wydzielenie tej istoty jako autonomicznegoświata kultury, rządzącego się jemu właściwymi prawami. Wola tworzycielska, jejaparat wykonawczy w nadnarodzie dąży do stania się tylko sobą, po to, bystanąwszy na gruncie własnych praw, własnej samowiedzy poprzez archimedesowypunkt oparcia na zewnątrz biowegetacji, tak lub inaczej nazwanej, rozszerzać wnieskończoność wyższą kondygnację świata, jaką jest sfera tworzycielska. Mamywięc pierwszy element istoty nadnarodu: wyodrębnienie się twórczej istotyhumanizmu z podłoża biowegetatywnego, wyrąbanie własnej, oryginalnejpłaszczyznny rozwoju, płaszczyzny tworzycielskiej. Prowadzi to w konsekwencjido zasadniczego rozdzielenia się składowych pierwiastków człowieka:biowegetacji i sfery tworzycielskiej, z tym, iż sfera tworzycielska,organizując się w odrębną, samoistną, autonomiczną kondygnację, dąży następniedo bezwzględnego podporządkowania sobie biowegetacji, w której tkwi swymikorzeniami.
Socjologicznie biorąc zjawisko to posiada dwa oblicza, z jednej strony jest tosam proces formowania się nowej istoty wyższego rzędu: będzie nią ogniskoideo-wolowe sfery tworzycielskiej, z drugiej zaś, ponieważ wszystkie procesypsychiczne nie mają możności przebiegu poza świadomościami indywidualnymi -odbicie faktu społecznego, jakim jest ognisko ideo-wolowe, w świadomościindywidualnej, w pojedynczej duszy. Mamy więc narastanie nowej kategorii -centrum ideo-wolowego i równolegle występujący proces przeżywania jej wpsychice każdej jednostki. Oczywiście jest to to samo w zasadzie zjawiskohumanizmu potęgującego się, rozsadzającego swoje pierwotne, wyjściowe formy.
Jeśli skupimy uwagę na ognisku ideo-wolowym, to narzuca się spostrzeżenie, iżmamy do czynienia z nową istotą, nowym organizmem wyższego rzędu. Coś, co byłorozbite, zatomizowane, podobne do cząstek rozciętego ciała jakiegoś olbrzyma, wdodatku przez złego czarownika rozrzucone po niezmierzonych obszarach polagatunku ludzkiego, to coś nie umarło, lecz dąży do zjednoczenia się w całkowityorganizm. Cząstki owego ciała żyły dotychczas każda odrębnie w pojedynczymssaku dwunożnym, działając poprzez niego: była to epoka indywidualizmu. Leczoto nadąża etap dalszy. Rozcięte cząstki ciała jednoczą się, zdradzając corazwiększą energię życiową. Z różnych stron dostrzegamy ów proces całkowania. Razwidzimy go jako odczucie wspólnych ideałów ludzkości, całej masy biologicznejgatunku człowieczego, raz znów jako jednoczenie się pewnych grup społecznych(proletariat, naród, klasa), lub też pewnych określonych ras. W każdym prawiewypadku łączone właściwie w oprawę biologiczną, w której znajdowała się, jakbrylant w oprawie złotego pierścienia, cząstka humanizmu. Dziś dopierodostrzegamy, iż nie chodzi tu o łączenie się takich lub innych jednostek biowegetatywnych,egzemplarzy dwunożnych, lecz o łączenie zdolności tworzenia, jako czegoś, cojest istotą humanizmu. Skupianie i organizowanie woli tworzycielskiej i jejnarzędzi, rozproszonej cząstkami jak diamenty w oprawie surowego metalu wgatunku ludzkim, budowanie z tych cząstek coraz sprawniejszych, potężniejszychorganizmów wyższego, bo tworzycielskiego rzędu, oto jest istoty nurt rozwoju.To, że przy tym "oprawa naturalna", jaką są powłoki biologiczneindywiduów, szereguje się w ten lub inny sposób, dostrzegalny od zewnątrz, tosą już pochodne, całkiem wtórne zjawiska towarzyszące. Są nimi"ludzkość", "rasa nordycka", w poważnym stopniu tzw.biologiczne pojmowanie nacjonalizmu, itd. Tak więc tworzenie ogniskaideo-wolowego, bądącego rdzeniem nowego organizmu tworzycielskiego, jest istotąnowej kategorii - nadarodu. Po raz pierwszy w dziejach rozwoju ludzkości sferatworzycielska wyodrębnia się w postaci samorzadnego ogniska ideo-wolowegonadnarodu. Jej stworzenie, sama wizja nawet, jest największą rewolucją. Dziękiiej kondygnacja tworzycielska świata po raz pierwszy występuje w całej swejoryginalnej, ponad biologicznej okazałości. Otwierają się perspektywy na nowyświat, dotychczas zgadywany na podstawie niekompletnych wycinków. Niezmierzonewidnokręgi tego nowego świata, widziane z ogniska ideo-wolowego nadnarodu,rozciągają się zarówno w sferę życia organicznego, biowegetacji, martwejmaterii, jak i przede wszystkim w sferę humanistycznę, tworzycielską,dotychczas nieznaną. Wyodrębnienie ogniska ideo-wolowego stawia jako głównypostulat wydzielenie humanizmu, a więc sfery tworzycielskiej, w samoistną, nazewnątrz istniejącą, obiektywną kategorię. Staje się tu wobec olbrzymiegozakresu możliwych dokonań. Spełnienie tego postulatu oznacza bowiem wejście w przepastnnegłębiny człowieczeństwa, zdobycie niezmiernych obszarów, na których granicydotychczas błądzimy. To, co bowiem jest naszym "ja", a więc światuczuć, pragnień, skłonności, metafizycznych tęsknot, okaże się stałymdreptaniem przed bramami cudowego, niewypowiedzianie bujnego życia. Dziękiognisku ideo-wolowemu uzyskujemy klucz do bram tego świata, do bezmiaru tego,co jest w nas. Wówczas wystąpią we właściwym świetle jako surowiec dorozwijającego się w nieskończoność świata humanistycznego - tworzycielskiego,ochoczo poddający się potrzebom twórczości. Tam, gdzie dziś czujemy opory, tamujrzymy nagle spontaniczną gotowość poddania się i posłusznej uległości.
Przejdźmy do tego fenomenu od innej strony: jak widzi i czuje go nasza psychikaindywidualna. Przezwyciężenie zapory, jaką jest przestrzenne rozdzielna masajednostek i powstanie kategorii nadrzędnej - ogniska ideo-wolowego nadnarodu, wduszy indywidualnej oznacza wyjście poza siebie, przeniesienie gruntu oparciawartości poza jednostkę na nadnaród. Stałym elementem, wynikającym zprzezwyciężenia indywidualizmu jest postawa heroiczna, atmosfera wzniosłości iwzmożonego poczucia jakby rozszerzonego życia. Moglibyśmy to określić jako stanuczuciowy spotęgowanego humanizmu. Świat duchowy jednostki traci wówczas swojąułomną autonomię i włączony w rytm wyższej istoty tworzycielskiej nadnaroduoddycha pełnią. Sprawia to przedziwny skutek, polegający na tym, iż wszelkieprzejawy codziennego życia jednostki, które są same przez się bezbarwne, szare,uzyskują naraz charakter wyjątkowy, przestają być rzeczą samą dla siebie, leczpozyskują ważność za względu na swoją organiczną łączność z życiem nadnarodu.Dzięki tej ważności otacza je aureola sakralności, świętości; każdy czynnajbardziej pospolity i codzienny, o ile stoi w powiązaniu z nadnarodem, o ilewynika z ogniska ideo-wolowego, w duszy ludzkiej uzyskuje aureolę tęczowychblasków piękna. Blaski te oświecić i objąć muszą całość życia, każde jegodrgnienie.
Uogólniając uwagi o autonomicznym ognisku sfery tworzycielskiej, które czuje odstrony nam dostępnej jako nadnaród, stwierdzamy ogromny dystans dzielący topojęcie od systemu pojęciowego, właściwego indywidualizmowi. Sprawia torewolucyjnna przemiana w systemie wartości podstawowych. Nadnaród jako szersze,niepomiernnie bujniejsze, nowe życie w oryginalnej, dziewiczej płaszczyźnieświata - w sferze tworzycielskiej, jest przezwyciężeniem wszystkich dotychczaswywalczonych wartości, odsłonięciem niespodziewanie nowego oblicza życia,skąpanego w blaskach heroicznego, upajającego piękna.
Czy antycypacja nadnarodu wyżej zarysowana mogła stać się zjawiskiemspołecznym, posiadającym jakieś oparcie w dzisiejszej umysłowości, wykwitłej zkultury indywidualistycznej? Oczywiście nie! Wiele przyczyn się na to składa,iż przez pryzmat aktualnego stanu kultury dostrzec mażna tylko pewne członytego, co określiliśmy jako "nadnaród". Umysł współczesny zdolny jestdo uobrażenia tylko pewnych fragmentów antycypacji jutra. Materialistycznetraktowanie fenomenu kultury oddaje tu pewne usługi, wyjaśniając, dlaczegowizja stylu przyszłego życia nie może zbyt wybiegać poza to, co stanowikonkretny byt; on bowiem w swoistym zakresie wyznacza naszą świadomość iwyobrażenia, gdy chcemy myśleć o przyszłości. Poszczególne narody, znajdującesię w zasięgu kultury indywidualistycznej w momencie, gdy ona weszła w stadiumgłębokiego kryzysu, stają przed koniecznością jego przezwyciężenia. Znaczy to,iż narzuca się postulat, aby z konkretnych warunków w jakich się żyje wysnućwizję nowego stylu. Będzie ona z natury rzeczy oryginalna, gdyż warunkibytowania tych narodów, pomimo wspólną zasadę rozwojową, są różne. Obowiązujeto i nas, pomimo pośrednie tylko powiązania z ogniskiem kryzysu.
Z momentem zakończenia się danego ciągu kultury tj. Mitu dziejotwórczego, musisię rozpocząć jej rozkład, i to niezależnie od tego, czy nowa antycypacja sięzrodziła, czy nie. Jeśli się nie zrodziła, musi nastąpić rozwój w kierunkubezdziejów. Układ tworzycielski rozpada się na elementy proste, kresem - bezdzieje,personalizm, a jeszcze krok dalej - wplątanie się woli tworzycielskiej w błędnekoło antymitu, którego sama jest nieubłaganym, konsekwentnym twórcą. Bardziejzłożonnym jest przypadek, gdy wola tworzycielska, wydzielając się zastygniętegociągu kultury rzutuje następnę wizję, jednocześnie przemieniając wszystkieobiektywizacje tej kultury w pole dysocjacji. Obejmuje ono zarówno wyobrażeniai emocje religijno-estetyczne, jak i pojęcia światopoglądowe, normy etyczne, wkońcu stosunki społeczne, układy sił socjalnych, strukturę ustrojową iekonomikę. Przez te zdysocjowane elementy przebiega napięcie woli ku nowejsyntezie. Wówczas każda z bardziej zaawansowanych dziedzin kultury, ożywionaprzebiegającym ożywczym dreszczem, dokonuje ułamkowych uobrażeń, antycypacjiwłaściwych jej sferze. Mamy wówczas bardzo złożony przebieg, polegający na tym,że równolegle do dysocjacji czyli rozpadu, rodzi się synteza odwracająca biegrzeczy w kierunku wręcz przeciwnym. Następuje wówczas specyficzny rozwój,polegający na dojrzewaniu embriony nowego życia w łonie starego, żyjącego jegosubstancją, wzmacniając się jego sokami żywotnymi aż do chwili, gdy uzyskatakie poczucie siły, iż będzie mógł skorupę, w której dojrzewa, całkiemodrzucić. Proces tem jest nam znany: polega on na stopniowym dojrzewaniu sferywewnętrznej (religia, estetyka, światopogląd, etyczny typ) aż się rozsadziformalnie więzy wynikłe z sfery zewnętrznej ciągu, tak, jak to było z mitemindywidualistycznym w łonie społeczności feudalnej (Rewolucja Francuska).
Potencjalnie istniejąca antycypacja nadnarodu maże być wyobrażona w kulturzeindywidualistycznej poprzez zasoby jej własnego dorobku. I tu stykamy się zuderzającym fenomenem: dla umysłowości indywidualistycznej kulturą nowoczesnąjest tylko dorobek drugiej fazy mitu indywidualistycznego. Wynikają stądniezmiernie ciekawe konsekwencje.
W kręgu kultury indywidualistycznej, w jej bazie własnej i koloniach, myśli sięi czuje kategoriami, które zostały stworzone od Renesansu. Zasady mituindywidualistycznego, stworzone przez świat helleński, jego artystyczna ifilozoficzna koncepcja zostały przyjęte jako coś absolutnego, coś co nie możejuż ulec gruntownej zmianie. Według powszechnego przeświadczenia wszelkieprzemiany muszą zachodzić w kręgu kultury drugiej fazy mituindywidualistycznego, w jego a) nauce i technice, b) organizacjispołeczno-politycznej i c) ekonomice.
Co było tego przyczyną? Dlaczego dorobek kultury duchowej z pierwszej fazy mituindywidualistycznego w czasach wielkich przemian zostaje "tabu"?Sprawiły to następujące przyczyny:
1. Sytuacja utożsamiająca indywidualizm jako metodę tworzenia z personalizmem,dzięki czemu powstało pomieszanie, które w przemożnym stopniu zostało następnieutrwalone przez tysiącletnie władztwo antymitu judochrześcijaństwa. W wynikumamy to, iż postawa krytyczno-badawcza nie może się wyzwolić spod terroruistniejących systemów wartości w tej właśnie dziedzinie.
2. Skończoność kultury helleńskiej przyjęto jako coś doskonałego, do czego nicsię prawie od siebie nie dodało. Stąd płynął duch podziwu dla rzeczy doskonałejsamej w sobie, poczucie nie dającego się podważyć autorytetu.
3. Przerwa półtoratysiącletnia pomiędzy pierwszą i drugą fazą mitu, sprawiającaoddalenie żywych problemów tej pierwszej fazy hen, kędyś w pomrokę oczywistychaksjomatów i pewników.
Pierwsza przyczyna tego zjawiska była już omawiana poprzednio. Jeśli chodzi oprzyjęcie gotowych zasad, wypracowanych przez świat helleński przed jegoupadkiem (który się rozpoczął w dziedzinie myśli do Sokratesa) to trzebapamiętać, iż w fazie antycznej wypowiedziano wszystko prawie, co było na tematindywidualistycznego poglądu na świat do powiedzenia. Gdy po przerwietysiącletniej rozpoczęto nawiązywać zerwaną nic tradycji i montować gmachdrugiej fazy mitu indywidualistycznego, dorobek pierwszej wydawał się byćczymś, co ostatecznie zostało określone, poza co już wyjść nie było można.Indywiduum sprawcze, wraz z jego embrionem, z którego się rozwinęło -indywiduum jako osobnik biologiczny - wydawało się być ostatecznym kresemwszelkiego możliwego postępu. Gdy ten kres usiłowano w wyobraźni przekroczyć,nieubłaganie wkraczano w sferę bezdziejową z jej widmami - spirytualizmem,hedonizmem, nihilizmem i wszechmiłościowym westchnieniem. Z drugiej stronynatomiast, porenesansowa faza rozwojowa mitu indywidualistycznego, dziękiwielkiej dynamice nauki, techniki, ekonomiki i polityki narzucała sugestie, iżte właśnie kręgi twórczości kulturalnej są jedynie tym, co może się rozwijać.Mieliśmy więc: dostojną, pełną doskonałości niezmienność zasad duchowej kulturyindywidualistycznej i ruchliwą tendencję do zmian w dziedzinieprzyrodniczo-technicznej, organizacyjnej i socjalnej. Oprócz tego dochodziłjeszcze moment tysiącletniej przerwy, sprawiającej to, iż wizja nadnarodu,jeśli rodziła się w jakimś umyśle, to rysowała się w kolorach tej właśnie,drugiej, bliższej fazy mitu indywidualistycznego. Kostnienie mituindywidualistycznego w naszych czasach i w ślad za tym idąca dysocjacjaobejmowała przede wszystkim jego drugą fazę. Powstał więc paradoks polegającyna tym, iż pole dysocjacji mitu indywidualistycznego było właściwie ograniczonetylko do jego drugiej fazy, tj. Do nauki, ekonomiki i organizacjispołeczno-politycznej. Nie przeto dziwnego, iż istota narodu, uobrażana przez"zakres uobrażeń" z tych dziedzin musiała nosić specyficzne znamiona.Tak powstały submity naszej epoki: technokratyzm, marksizm, faszyzm. Trzebasobie z tego zdać sprawę, iż nadnaród nie mógł być inaczej uobrażany. Gdy sięwybiegało wprzód w oparciu o dorobej nauki i myślenia naukowego, widziano nowepole możliwej uprawy i wówczas wyłaniała się wizja społecznościnaukowo-technokratycznej, takiej, jaką już w XIX wieku rysował nam Saint-Simon,a która w naszych czasach urzeczywistniała się w Ameryce Północnej, w krainieracjonalizacji i technokratyzacji życia codziennego. Pole dusocjacji powstałe zkapitalistycznych metod produkcji daje nam elementy uobrażeń nadnarodu w znanejpostaci społeczeństwa bezklasowego, proletariackiego. Podobnie w sferze organizacjispołeczno-politycznej, gdzie pole dysocjacji, rzutowane na nadnaród, dajespołeczeństwo dążące za pomocą totalnej organizacji państwowej do potęgi imocarstwowości. W każdym z przytoczonych submitów, zarównotechnokratyczno-naukowym, proletariackim i faszystowskim widzimy nic innego jaktylko nadnaród uobrażalnny za pomocą danej klasy wizualnych elementów. Każdy ztych submitów jest w stanie walki z pozostałymi, aczkolwiek niedaleki jestdzień, gdy razem znajdą swój wspólny mianownik, gdy zbliżą się ku sobie,upodabniając się, odkrywając ogólniejsze, głębsze, wspólne podstawy. Wówczasdadzą nam wizję nadnarodu przez pryzmat całej drugiej fazy kulturyindywidualistycznej. Ukaże się wówczas jednostronność, mechaniczność,zewnętrzność techniczna tej wizji, podkreślając w ten sposób szczególnośćwizualną nadnarodu.
Uchwycenie Sławii w Pęta antymitu judochrześcijańskiego pogrążyło wbezdziejowym zastoju trzydzieści pokoleń. Wprawdzie wstrząsy, jakieprzechodziła Europa w tym czasie, udzielały się narodom sławskim, jednak echoich było osłabione, gdyż przechodziło przez warstwę izolacyjną antymitu i jegopochodnych. Kończenie się pierwszego mitu dziejotwórczego, mituindywidualistycznego, zmienia sytuację w dość radykalny sposób. Doniosły dramatdziejowy człowieczeństwa, zapoczątkowany w epoce Hezjoda, dobiega swego kresu.Napięcie jego jest olbrzymie, iż wszystko co żyje w zasięgu mituindywidualistycznego w taki lub inny sposób wciągnięte jest w kołowrótzachodzących zdarzeń. Dotyczy to również tych płatów etnicznych, które zastałysparaliżowane przez antymit judochrześcijański, a to z tego powodu, iż jegowładztwo na pewnych odcinkach Europy szczególnie silnie jest wstrząsane.
Kończenie się mitu indywidualistycznego i wejście w fazę najbardziej doniosłegokryzysu dziejowego wstrząsa podstawami dzisiejszego świata. Wszędzie tam, gdziesięgała wielka kultura mitu indywidualistycznego, a więc w niezliczonych jejplacówkach, dalekich od ognisk centralnych, ją stwarzających, głęboki kryzysobjął całość życia. Stało się to zarówno w życiu narodów sławskich, jak ipozaeuropejskich. Zakres przeobrażeń był tu tak wielki, iż objął również i teobszaru, które leżały skute pętami antymitu. Nie dość na tym, Kryzys podobny dotrzęsienia ziemi odbił się i w tej dziedzinie, którą moglibyśmy nazwaćpochodnymi antymitu. Submity, ich rozwój i wewnętrzne przeobrażenia są dziśgłównymi łożyskami nadążających przemian. W chwili gdy piszę te słowa, jesteśmyw szczególnie intensywnej fazie ścierania się, gdyż od przedwczoraj (dziś24.VI.41 r.) godz. 1450 toczy się wojna pomiędzy Rosją i Niemcami, pomiędzysubmitem faszystowskim i proletariackim, a alarmy lotnicze pozdzierająpowietrze noc i dzień. Bierze w tych bojach udział baza mituindywidualistycznego - świat anglosaski po stronie mitu proletariackiego.
Przeradzanie się kultury indywidualistycznej w nowe syntezy jest równoznaczne zwstrząsającymi dramatami dziejowymi, obejmującymi nie tylko nią samą, ale ipole deformacji, którą ona gdzie indziej dokonała. Na tym nie koniec. Skorowraz z kulturą indywidualistyczną, z spazmami dziejowymi submitów, falewstrząsów ogarniają pole deformacji, nie może ostać się w bezdziejowym spokojupodłoże, na którym pole deformacji spoczywa. Wibracje przeistaczające dosięgająnajdalszych komórek sławskiego ciągu paraliżu kulturowego. Świadomość warstwkulturalnych narodów sławskich musi ulec silnej wibracji, gdyż jest utkana zdorobku, który stanowi substancję kultury indywidualistycznej. Ale tym samympod pokrywą jednej czaszki, jednego systemu nerwowego, łączącego w sobie"ciąg paraliżu kulturowego" i pole deformacji, rodzi się dogłębnyferment. Ognisko wibracji, znajdujące się w rdzeniu mitu indywidualistycznego,obejmuje z niepohamowanym rozmachem sklerotyczne zastoiny sławskiego życia, odtysiącleci pogrążonego w martwym bezruchu. Nie ma odeń ucieczki, gdyż poledeformacji najściślej przylega do substancji "ciągu paraliżukulturowego". Przywiązanie do ideałów "polskości","czeskości" itp., umiłowanie "wolności", "wiary"w duszy typowego Polaka jest szarpane i rozdzierane przez spazmy "krzywdyproletariackiej", "totalnego ustroju", "obrony cywilizacjizachodniej", "demokracji", itd. Ta sama psychika indywidualna,która jest wyrazem polskiego paraliżu kulturowego, jest jednocześnie w ten lubinny sposób wpleciona poprzez pole deformacji w rozgrywający się dramat kulturyindywidualistycznej, od niej otrzymuje bodźce i wstrząsy.
Nędza bytowania szerokich warstw, bezdziejowość życia polskiego proleriatu,poprzez system uobrażeń właściwych kulturze indywidualistycznej lub teżpowiązania z formami produkcji i ustroju kapitalistycznego zostajezgalwanizowana falą wstrząsów, w ten sposób, iż stojące błoto "ciąguparaliżu kulturowego" ulega poruszeniu, w którym ujawnia się jego istota,zasadniczo inna od tego, co stanowi pole deformacji. Podkreślam tu fenomenujawniania się istoty ciągu paraliżu kulturowego dzięki bezwładnemu oporowi,jaki on stawia wibracji i wstrząsom, uderzającym weń od zewnątrz. Wibracja,idąca od pola deformacji, obejmuje wszystkie dziedziny życia: zarówno w sferzepojęć światopoglądowych, wyobrażeń, norm etycznych, zasad naukowych,społecznych, form ustrojowo-politycznych, styli życia codziennego, jak iszerokich zakresów gospodarstwa. Niezmącone bagno sławskiego życia, które,zdawałoby się, na wieki jest wystygłe, naraz poddane zostaje rosnącemu wciążpotokowi wewnętrznych i zewnętrznych drgań. Jakie muszą być konsekwencje? Sąone do przewidzenia: pękanie sklerozy duszy sławskiej. Żywe siły, skutesystemem bezdziejów, w miarę natężania drgań, muszą wyzwalać się z sieci ciąguparaliżu kulturowego i jego pochodnych. Pękanie tej sieci ujawni się przedewszystkim w psychice indywidualnej, jako tym miejscu, gdzie najbardziej sięmusi odczuwać niestosunek pomiędzy paraliżem kulturowym i polem deformacji.Znajdzie ono swój wyraz w rodzeniu się nowej świadomości. Będzie to początekprocesu o niezmiernej doniosłości dziejowej. Od niego może się rozpocząćprzezwyciężanie lawiny konsekwencji, które się rozpoczęły (jak o tym była wyżejmowa) z upadkiem antycznej kultury, by poprzez system akcji odpornej bezdziejóww postaci świętego cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego zepchnąć nas dostanu dzisiejszego. Tak się rodzi wreszcie dźwignia odwrócenia dotychczasowegokierunku zdarzeń dziejowych, stanowiących ponurą historię Sławii.

4. Przezwyciężenie paraliżu kulturowego
Zdawać by się mogło, że spetryfikowany gwałt antymitu judochrześcijańskiegopotrafił na wieki zasypać krynicę twórczego ducha Sławii, że odtąd tylko to, cojest z niższej, wegetatywnej kondygnacji istnienia będzie się mogło plenić,wydobywać na powierzchnię i wyznaczać starcze, zużyte, ospałe obliczekulturalne narodów sławskich.
Rytm drugiej fazy mitu indywidualistycznego jednak wprawiał świat w gorączkowąwibrację, porywał w swój rozmach całe płaty bezdziejowego świata, kruszył go nasurowce swego wzrostu. Mechaniczne wstrząsy, poprzez które oddziaływał na swojeotoczenie, powoli zarysowały ściany zwapniałego gmachu bezdziejów sławskich.Rodziła się refleksja, budziła się myśl z wiekowego zamglenia. W pewnej chwilizrodziła się świadomość sławska. Zdumionym wzrokiem ogarnęła sama siebie,podłoże sławskie. Była to chwila epokowa. Świadomość sławska musiała nawiązaćdo momentu najistotniejszego: sceptycyzmu starożytnej Sławii, a swoje obudzeniesię w dniu dzisiejszym traktować jako jego dalszy ciąg.
Oznaczało to wyłonienie się nowego ośrodka kulturowego, niezależnego odzaśniedziałych, tradycyjnych kultur narodowych. Nowa świadomość sławska, będącpierwotnie rozproszonna na izolowane odruchy negacji i krytyki, kulminuje wrewolucyjnym ustosunkowaniu się do istniejących starych wartości. Stanęło sięwobec problemu: co to jest polskość? Co to jest rosyjskość? Co to jestczeskość? Jamie są ideały naczelne tych kultur "narodowych"?Określenie istoty polskości, rosyjskości, itp., ich wartości najwyższych, naktórych są zbudowane, wyzwoliło zuchwałe twierdzenie, iż dla świadomościsławskiej i leżącej obecnie u jej podstaw intuicyjnej miary wartości są torzeczy obce.
Napór woli tworzycielskiej, który tysiąc lat temu, w poszukiwaniu szerokiego,nadającego się do rozmachu twórczego świata, odrzucił przedmit sławski, odrzucadziś z tym większą stanowczością bezdziejowy balast, który poprzez odurzenienaszej duszy, kosztem naszej najżywszej substancji życiowej budowano.
System wartości, reprezentowany przez dzisiejsze narodu sławskie, nam, z glebysławskiej wyrosłym, jest obcy całkowicie. Fenomen ów w ten sposób się dajewytłumaczyć, iż sławskie odczucia wartości, które tysiąc lat temu przedurodzeniem zostało zahamowane, w naszych pragnieniach i tęsknotach dziśwydobywa się na jasność dnia. W ten sposób wywracamy od fundamentów to, co domiana polskości czy też w ogóle ducha słowiańskiego pretenduje. Dokonujemyolbrzymiej rewolucji. Jest ona na razie bezgłośna, bezszelestna, nieomalpozbawiona barwności właściwej wielkim zdarzeniom dziejowym, a pomimo to jestogniskiem przewrotu najbardziej doniosłego w skutkach. Wszystko, co potemnastąpi, walki polityczne, barykady, krwawe zmagania w bojach na ulicachstolic, będzie już czymś pochodnym.
Szerokim oddechem kosmicznym czujemy inaczej, mgliście przeżywamy świat zgołainnych wartości i wyobraźnią widzimy, dziś jeszcze daleki, niewyraźny obraznowej rzeczywistości, która się wyłoni z poza tego, co nas jak dokuczliwykoszmar otacza.
Pod wpływem tych wielkich zdarzeń zachodzą dwa niezmiernie doniosłe choćilościowo nikłe zjawiska: częściowe rozluźnienie sklerotycznych wiązadeł duszysławskiej i wyzwolenie się pierwszych atomów woli życia dziejowego. Antymit, wtej lub innej postaci panujący powszechnie i trzymający w ścisłej obręczynajtajniejsze drgnienia serca, odruchy sumienia i woli, zostaje na pewnychodcinkach swej stałej, wiekami zautomatyzowanej pracy przejściowozneutralizowany. To tu, to tam pod wpływem wibracji kultury indywidualistycznejwyłaniają się niedociągnięcia, których wynikiem jest uwolnienie się sfery duchaspod klosza stałej prasy modelarskiej i stanięcie wobec nowego całkiem świata.Pancerz ideologiczny antymitu pęka, zarysowuje się. Natychmiast wszczyna sięrozpaczliwa akcja odporna bezdziejów. Dokonane wyłomy dają w wyniku zetknięciesię substancji duchowych sławskich z problematyką własną, stanięcie twarzą wtwarz z patosem sfery możliwej twórczości.
To, co na tej drodze uwolni się, stanowi zaczyn nowej Sławii. Gorąca lawa wolitworzycielskiej, wytryskując spod potwornych kamieni grobowych bezdziejówrzutuje styl możliwych przemian, które dopiero mogą zaistnieć. Czy to w Polsce,czy w Czechach, Jugosławii czy też Ukrainie i Rosji w pewnej chwili zaczynanurtować niewyraźne pragnienie traktowania całej istniejącej rzeczywistościjako surowca do budowania nowego stylu życia. To, co nas otacza, to co stanowisubstancję narodu polskiego, czeskiego, a więc masa biologiczna, jej jakość,zasoby kultury duchowej, organizacyjno-społecznej, materialnej, ziemia,środowisko, może być przetworzone. Stwierdzenie takie wyrywa nas spodkoszmarnego dyktatu zastanego świata. Czujemy się wolni wobec tego, co zostałonagromadzone w ciągu tysiąca lat upadku. Przyjmujemy je, jako koniecznedziedzictwo, ale jednocześnie czujemy, iż możemy od dławiącego jego ciężaruuwolnić się.
Uśmiercona, zdawałoby się na zawsze wola tworzycielska, rozkrzyżowana narusztowaniu antymitu, uśpiona w nawarstwionym mule jego niezliczonychpochodnnych odradza się w zbiorowym ciele Sławii: znamieniem tego jest światnowych doznań emocjonalnych, który się staje naszym udziałem. Wola tworzycielskauruchamia swoje dźwignie: świat uczuć, woli i świadomość w końcu. Tym samymstwierdzamy zrodzenie się embrionu nowego życia, podstawowej siły twórczejSławii, zadatku jej odrodzenia się.
Wyzwoliny woli tworzycielskiej, będące zmartwieniem samego człowieczeństwa w wletargu dotychczas spoczywającym organizmie Sławii, jest początkiem powstawanianowego systemu wartości życiowych. Rozpoczyna się proces narastania humanizmusławskiego, całkiem nowej kategorii kulturowej.
Z rewolucji duchowej wynika więc wyłonienie się nowego ośrodka wartości, którystać się musi fundamentem nowej sławskiej kultury; poza tym odrzucenie inegacja tego co jest, a w końcu rozkład, rozpadnięcie się całej dotychczasowejkultury. Konsekwencje tego są niezmierzone. Negacja tego co jest i dysocjacjatysiącletniego, obcego nam dorobku sprawia uwolnienie się duchowości naszejspod dyktatu zastanej rzeczywistości. Jesteśmy duchowo wolni. Posiadamypewność, iż pod naszymi stopami znajduje się mocny grunt nowych wartości, zaśnarzucone treści tradycyjne, które dotychczas dławiły nas swoim ciężarem, tracąnaraz charakter obowiązujących norm. Widzimy, iż to wszystko jest już tylkopolem naszej przyszłej działalności, które mamy kształtować według naszejwewnętrzej, ledwo dziś wyczuwalnej wizji.
Jeżeli kiedy, to teraz przenośnia o rozpoczęciu nowego zycia jest najbliższażywej prawdy. Nawiązujemy do epoki sławskiego sceptycyzmy, po to, bywyłaniający się zeń nowy system wartości wcielić w życie. Zbrojni w uzyskanąświadomość sławską możemy z ufnością patrzeć na przyszłość naszego dzieła, gdyżuodpornieni jesteśmy na działanie każdego antymitu, jaki chciałby dziś znówpokusić się tak jak przed tysiącem lat o zakucie w kajdany wydzierającej się dobujnego życia duszy sławskiej.

Brak komentarzy: