rozdział IX
Zasady odnowy kultury polskiej

1. Ku wyzwoleniu kultury polskiej

Idąc śladem antynomii w duchowej kulturze Polski, dokonaliśmy rewizji poszczególnych instytucji ideomatrycy, wytwarzających rodzimy indywidualizm wegetacyjny, a tym samym i wszelkie dalsze ogniwa upadku cywilizacyjno-historycznego. Wynikiem rewizji było odkrycie i określenie kukułczego jaja wspakultury w samotoku polskiej historii. Pozwoliło to nam przewartościować "polskość" i wykazać ogniwa przeżarte chorobą. We wszystkich działach polskiej kultury oznaczyliśmy chore organy. Teraz wiemy, na czym polega schorzenie normatyki światopoglądowej, gdzie są źródła nieudolności i jałowości "dobrego" Polaka, dlaczego ofiarny patruotyzm polski prowadzi do wręcz przeciwnych niż zamierzone wyników historycznych, itd. Nie grozi nam teraz zejście na bezdroża zwalczania skutków antynomii i otaczania czcią istotnych, utajonych przyczyn uwiądu cywilizacyjnego. Wiemy, że "skuteczną formą obrony zagrożonego indywidualizmu wegetacyjnego jest podświadome spychanie myśli, śledzącej ciąg przyczynowo-skutkowy niżu cywilizacyjnego, na boczne tory. Jest to odwieczna reakcja tam, gdzie ze zrozumiałych względów naczelne wartości nie mogą być zakwestionowane." (Zygmunt Felczak, op. cit., s. 99).
Stwierdzenie powyższe otwiera dalsze perspektywy. Po wyrzuceniu kukułczego jaja wspakultury powstanie luka, którą trzeba będzie wypełnić. Ewolucja historii nie może toczyć się dalej po wyrzuceniu przeżartego ogniwa, o ile ono nie zostanie zastąpione nowym, zdrowym. Czysta negacja nie jest żadnym rozwiązaniem. Cóż stąd, że zmysł powinności etycznej zostanie uwolniony od wyniszczających bezdroży normatyki wspakulturowej, gdy pozytywny system norm nie wytyczy jego przebiegów. Wychowawca może w pełni uświadomić upiorną zgubność "dobrego Polaka", ale chcąc wyczowywać, musi mieć pozytywny model, według którego kształtować będzie nowe pokolenie. Gdy nie ma nowego, będzie się z konieczności posługiwał tym co jest. Rewizja ideomatrycy uwolni więc siły ewolucji historycznej od zabłjczego raka, który narzucił się jej jako wzniosły ideał cywilizacji chrześcijańsko-zachodniej, ake nie określi tym samym jeszcze nowej treści. Postulatem się staje sformułowanie nowej ideoświadomości, która wyprostuje tor ewolucji historii narodu polskiego.
Nowa ideoświadomość, wykwitająca z naczelnych zasad światopoglądowych, winna zastąpić to wszystko, co dotychczas tak lub inaczej wywodzi się z kukułczego jaja wspakultury. Nowy trzon zasad tworzycielskich, zgodnych z istotą ewolucji historii, wyzwoli to wszystko, co w narodzie, w jego emocjach, jest zdrowe. Pełne wyzwolenie, to utorowanie swobodnego przebiegu sił ewolucji historycznej. Stanie się to rzeczywistością, gdy nacierające siły historii będą posiadały ideoświadomość kierującą człowieka do jego tworzycielskiego posłannictwa. Będzie to uzdrowienie kultury polskiej, uzdrowienie polskiego człowieka.
Konsekwentne przeprowadzienie tego postulatu oznacza zmianę tego, co nazywamy polskim charakterem narodowym.
"Wyraźne zarysowanie się nowego typu duchowego jest wstępem do epokowego dzieła: rewolucji charakteru narodowego. Rewolucję charakteru narodowego musi poprzedzić nowy ideał duchowy. On to ma się przeciwstawić panującemu dziś wzorcowi kwietyzmu, który jak wiemy, nie jest wcale jakimś przypadkowym wykrzywieniem." (Zygmunt Felczak, tamże, s. 106).
Moment tradycji jest bardzo ważny w każdym systemie kulturowo-historycznym. O jakąż tradycję się oprzemy obalając samotok polakatolicki? W decydującej mierze odrzucamy tradycje kultury duchowej, które utwierdziły się u nas od zwycięstwa kontrreformacji w XVI wieku. Pewnych zdrowych wątków można by szukać w epoce Jagiellońskiej. Są one jednak bardzo niewyraźne. Zresztą korzenie ich sięgają głęboko wstecz. Gdy w tym kierunku zwrócimy spojrzenie, znajdziemy wreszcie trwały punkt.
Są to tradycje Polski przedchrześcijańskiej, a więc Słowiańszczyzny pogańskiej. Jeśli mamy więc szukać punktu, w którym została zerwana tradycja mająca w swym rdzeniu pozytywny stosunek człowieka do świata - to znajdziemy go w epoce Słowiańszczyzny, nim ona została pozyskana dla "prawd" ewangelii Chrystusowej. Poza okresem odradzającej się kutury antycznej w postaci renesansu, nie ma w naszej historii wyrazistego nurtu, który byłby bliski współczesnemu człowiekowi, zwróconemu do wytężonego, twórczego życia. Ton moralny, który rozbrzmiewa w naszych sercach, ma swój odpowiednik jedynie w czasach, poprzedzających zjawienie się apostołów "dobrej" nowiny, wspartych mieczem cesarzy germańskich.
Szukając wyrazistego symbolu tej epoki jako punktu oparcia dla wątku tradycji, nie mażemy za jej wyraz przyjąć postaci Chrobrych i Śmiałych, chociaż ich moc płynęła z tężyzny pogańskiego podglebia; zbyt blisko znajdujemy żywe wzory Wstydliwych i Pobożnych. Pomimo planowego, wandalskiego niszczenia naszej przeszłości, nie można było jednak pogrążyć w niepamięci posągowej postaci księcia Masława. Doń też nawiązać możemy nić zerwanej tracycji prawdziwego człowieczeństwa.
Książę Masław jest najjaśniejszym punktem w dziejach Polski, a nawet całej Słowiańszczyzny. Dzięki niemu i jego dziełu uratowany został honor człowieka polskiego i Słowianina. Wbrew zakłamanej propagandzie wspakultury krzyża, wbrew bajkowemu obrazowi naszej historii, wiemy, że inwazja choroby wspakulturowej w organizm Polski wywołała odruch obronny zdrowia, wyrażający się w krwawym proteście buntu Masława. On daje świadectwo o głębi obrzydzenia, które budziło się w duszach naszych przodków, gdy stykali isę z kosmiczną chorobą krzyża. O głębi współczesnego nam schorzenia natomiast świadczy to, że "dobremu Polakowi" najzupełniej obcy jest problemat księcia Masława. Ażeby rozumieć, czy, był bunt Masława, trzeba wiedzieć o istocie różnicy pomiędzy postawą tworzycielską wobec życia, postawą posłannictwa kulturowego człowieka, a tym, co stanowi rdzeń wspakultury w edycji Chrystusowej. Dla spreparowanej umysłowości polskiej symbol Masława, to jakaś tam ruchawka obrońców takich, lub innych bałwanów, drewnianych czy kamiennych, protest chłopków przeciwko podatnikom, itp.
Dojrzał czas, by te kwestie wyjaśnić. Masław jest dla nas symbolem słowiańskiej kultury naturalistycznej, która wprawdzie przegrała w zbrojnej rozprawie ze światem chrześcijańskim w 1047 r., lecz dziś odradza się, ruguje kamienie cmentarne krzyża i dochodzi do pełnej samowiedzy. W księciu Masławie widzimy nasze tworzycielskie "ja", nasze człowieczeństwo. Wszystko, co mówiliśmy o osobowości bohaterskiej, tyczy właściwie naturalizmu. Przyjmujemy go jako podstawę, po to, aby rozwinąć dalej. Z tej samej podstawy rozwinęła się starożytna kultura grecka i jej dzisiejsza kontynuacja indywidualistyczna, czyli cywilizacja zachodnia. Naturalizm, to napięcie woli tworzycielskiej w dusz człowieka, każące widzieć świat jako zadanie, jako jednolity, rozwijający się organizm; to czucie jednorzędności natury, jej życzliwej gotowości do poddania się obróbce; to wola przeistoczenia świata poprzez związanie energii ładu naturalnego w nową postać mocy; to wreszcie wola najowocniejszego udziału człowieka w procesie rekonstrukcji świata, jako upajające doznanie pełni sił i szczęścia. Tak też ujmował kulturę naturalistyczną Słowian i jej pokrewieństwo z antyczną grecją Wyspiański. "Znalazłszy u dna mitologii greckiej pierwiastki wspólne z najgłębszym sensem mitologii słowiańsko-kmieciej wyzyskuje je dla stylizowania, czy wypełnienia luk mitów polskich. Wydaje mu się to rzeczą dozwoloną, sądzi bowiem, że u podstaw mitów wszystkich narodów kryje się ta sama treść. Mity odbijają bowiem pewne, ważne dla całego gatunku ludzkiego, prawa życia (prawo indywidualności, śmierci, odrodzenia, czynu, wielkości, związku z gromadą, itd.) stwarzając fundamenty naturalnej moralności ludzkiej. Moralność ta związana jest z biologiczną strukturą człowieka, stanowi więc z góry założone nakazy, wyznaczając życiu ludzkiemu określone tory i normy. (...) Pełnia życia polega na posłuszeństwie człowieka wobec jego sił witalnych. Sprzeniewierzenie się im jest buntem wobec życia, najgłębszym i jedynym grzechem. Najgorszą zaś formą tego grzechu jest brak woli do oparcia się czynnikom zewnętrznym, które chcą stłumić czy zniszczyć te instynkty. Jest to bowiem zabijanie i fałszowanie istoty życia, które chce być wolne i prawdziwe... (...) Wyspiański jest wielbicielem czynu, pojmowanego w jaknajszerszym zakresie." (Ignacy Fik, op. cit., ss. 105, 106).
Do wątku naturalistycznej kultury, usybolizowanej w historii przez księcia Masława, nawiązujemy dziś. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z kultem pogańskim takich lub innych bałwanów, jak to będzie usilnie sugerowała wroga propaganda. Chodzi o bliską nam twórczą postawę wobec świata i życia. Tradycje naturalizmu słowiańskiego wyrywają nas z ciemnej topieli indywidualizmu wegetacyjnego. Zwrócenie się do świata, podążanie ku pełni życia, którym jest kulturowe posłannictwo człowieka, odwraca nas od tego, co stanowi trzon wspakulturowy "polskości". Nawiązując do naturalizmu słowiańskiego, przyjmujemy tylko jego zasadniczą postawę wobec życia. Domaga się ona rozwinięcia i wzbogacenia. Polega zaś to na przyjęciu metod i narzędzi, dzięki którym postawa ta przeistacza się w niezmordowany proces budownictwa kultury. Ciągłość procesu kultury, pojmowana jako nieustanny rozwój woli instrumentalnej, oto wyraz naszej jaźni tworzycielskiej. Ośrodkiem jej jest idea historycznego dzieła. Historia jest ciągłością rekonstrukcji ładu naturalnego. Dokonujemy tego za pomocą coraz sprawniejszych narzędzi, skupiających w sobie już związaną energię łądu naturalnego. Takim narzędziem była idea indywiduum sprawczego. Zapoczątkowana w starożytnej Grecji, rozwinięta została następnie w północnozachodniej Europie.
Ogromny dorobek cywilizacji zachodniej jest drugim trwałym punktem dla tworzycielskij świadomości odnowy. Pojmujemy go jednak inaczej, niż to czyni indywidualizm wegetacyjny. Cywilizacja zachodnia, to nie są tylko "bogate środki", dzięki którym rozwija się i utrzymuje słabizna wspakultury, lecz w pierwszym rzędzie - konstruktywna postawa wobec bytu, a więc pragmatyczny wyraz woli tworzycielskiej; taka właśnie postawa jest tym, czego pragniemy, do czego dążymy.
Kolejnym oparciem dla świadomości odnowy jest stosunek do świata, właściwy młodości i bohaterstwu. Punktem wyjścia jednego i drugiego jest przeświadczenie, że poza życiem osobnika biologicznego, poza jego żywym ciałem istnieje niezmiernie pełniejsze i bogatsze życie - dzieło historii i kultury; pełnia indywidualnego życia jest wyrazem pulsowania i rytmu dzieła. W świetle takiej postawy, dostojne życie, to praca i ofiara ze strony jednostki na rzecz wyższego bytu, jakim jest rosnąca ciągłość dzieła historii.
Czwartym źródłem jest jeszcze doświadczenie wewnętrzne człowieka, który już się wyrwał z pęt indywidualizmu wegetacyjnego. Inny, szerszy widnokrąg doznań rozsnuwa się przed nim. Zmieniają się proporcje przeszłości i perspektywy jutra.
Wymienione źródła inności są wystarczające, by wysnuć z nich wspólny mianownik nowego oglądu świata. Na nim też się oprzemy.

2. Idea wspólnoty tworzącej

Widzimy kontury nowego dzieła, które wyzwoli siły uwikłane i rozbrojone przez władztwo indywidualizmu wegetacyjnego. Dzieło to rysuje się nam jako idea " wspólnoty tworzącej".
U podstaw idei wspólnoty tworzącej mamy przełamanie niedobrego uroku indywidualizmu wegetacyjnego. Zasady jej są krańcowym jego przeciwieństwem, sięgającym do dna ocen, do korzeni sensu istnienia i celowości świata. W sposób najbardziej zdecydowany przeciwstawiają się one światopoglądowi wspakulturowemu. Idea wspólnoty tworzącej łączy w żywą całość wszystkie impulsy samotoku historii, włączając je w potok konkretnego działania. Dzięki idei narodowej wspólnoty tworzącej przełamujemy naszą niemoc wobec upiora samotoku polakatolickiego.
Chcąc wyobrazić sobie istotę wspólnoty tworzącej, musimy uprzytomnić sobie konsekwencje tragizmu istnienia człowieczego: a) życie nasze trwa kilkanaście tysięcy dni, po wyczerpaniu których czeka nas nieunikniona śmierć, b) poza tym nieprzekraczlnym czasokresem istnieje olbrzymi świat narastojącej kultury i historii, który jest głębszym podmiotem naszego tworzycielskiego "ja". Napór woli tworzycielskiej wskazuje jednak na istnienie pomiędzy tymi układami zasadniczego powiązania, a przytaknięcie jemu otwiera bramy do właściwego, bohaterskiego życia. Gdy stwierdzamy, że tego powiązania nie ma, staczamy się ku wspakulturze. Żyjemy na niskim poziomie napięcia, gdyż tylko w wyjątkowych sytuacjach olśniewa nas widzenie zespalające nasze istnienie z wyższym bytem kultury w płaszczyźnie heroizmu. Jakże łatwo opdamy ku wspakulturze, gdzie ubogie nasze istnienie, kilka tysięcy dni życia, wydaje się być wszystkim. Przezwyciężyc ten stan, stworzyć warunki, w których świadomość nasza będzie stale przebywać na poziomie bohaterskiego doznawania istnienia - oto treść wspólnoty tworzącej. Stoimy przed tytanicznym zadaniem kulturowym. Bliższe określenie tezo zadania wymaga odpowiedzi na pytanie: czym jest powiązanie pierwiastka tworzycielskiego w naszym "ja" z wielkim światem kultury? Odpowiedź może być następująca: pierwiastek tworzycielski w człowieku jest to właściwy, wieczny człowiek, zwrócony do wizji swego posłannictwa. Wieczysty humanizm najlepiej zarysowuje się w doznaniach młodości; jest on równoznaczny z bohaterstwem. Moglibyśmy więc humanizm określić jako wieczystą młodość, jako heroizm. Ów wieczysty człowiek chce się utrwalić w historii, w obiektywnych instytucjach, znaleźć dla siebie wyraz w ideoświadomości, w stylu przeżywań, w rytmie działania. Wspólnota tworząca ma być właśnie wykładnikiem tych tęsknot: wieczysty humanizm chce w niej dojść do samowiedzy, do pełni doznań; do rozmachu i starości i jej ponurego korowodu; do stworzenia środków, dzięki którym wieczysta młodość, w każdym z nas wydzierająca się do życia, nigdy nie stoczy się na niższą płaszczyznę, gdzie czai się demon wspakultury. Dzieło to jest do zrealizowania. Jest ono zadaniem następnego etapu historii - epoki wspólnoty tworzącej.
Idea wspólnoty tworzącej otwiera widzenie na odnowę polskiej kultury. W oparciu o tę ideę możemy zarysować nowy profil polskiej ideoświadomości. Pierwszą jej zasadą będzie zwrócenie się człowieka do swego posłannictwa, najgłebsze powiązanie emocjonalne z ewolucją tworzycielską świata, wyrażające się w doznaniu "powinności wobec dzieła". Jakże obce i dalekie dla "dobrego Polaka" jest uczucie kosmicznej powinności wobec dzieła kultury. Ukształtowany przez normy wspakultury, uzyskuje on swoistą równowagę wewnętrznę i pełnię dopiero wówczas, gdy uda mu się wymigać od udziału w spełnianiu codziennej powinności budowania historii. Postawa "powinności dzieła" otwiera czucie bytu, niedostępne dla każdego, kto jest tknięty paraliżem wspakultury.
Drugą zasadę możemy określić jako "indywidualizm bohaterski". Czym on jest, uzmysłowimy sobie, gdy zestawimy go z kultem nagiej egzystencji osobniczej, tak zmiennym dla kultury polskiej. Indywidualizm bohaterski wyprowadza się ze światopoglądu kulturowego. Skoro posłannictwo człowieka polego na spełnianiu dzieła, najowocniejszy udział w nim jest miarą naszej indywidualności. Czynimy życie nasze wartościowym nie wówczas, gdy uchylamy się od wkładu części naszego "ja" w ciągłość historii, lecz wtedy, gdy nasz wkład jest największy. Dzieło jest bowiem najwartościowszą cząstką naszego "ja". Największą stratę ponosi osobowość wówczas, gdy jej wkład w historię jest najmniejszy. Wówczas to mówić możemy o absolutnej stracie.
Trecią zasadą byłoby "bohaterstwo posłannictwa człowieczego", wyrażające ducha bohaterstwa broni. Skoro wszyscy budujemy wspólne dzieło kultury, łączy nas solidarność najistotniejsza, wyrażająca się w trosce o to, czy komuś nie dzieje się krzywda. Krzywdą tą jest niezawiniony upadek, czyli zmniejszenie indywidualnego układu w procesie tworzenia. "Dla człowieka przyszłości ideał cywilizacji nie będzie się przedstawiał jako kwiat wyrastający na bagnach, jako płód małej, twórczej elity, żyjącej na podłożu bezpłodnych mas. Będzie to ideał cywilizacji tworzonej przez ogół ludzi działających w zespołach twórczych, w których przodownicy wybitni i oryginalni zapłdniać będą duchowo skromnych i mało oryginalnych pomocników i jednoczyć ich drobne przyczynki w wielkie twory zbiorowe." (Florian Znaniecki, "Ludzie teraźniejsi a cywilizacja przyszłości", Lwów 1934, s. 363).
Czwartą zasadę sformułować możemy jako etykę dzieła.ćtyczne jest to, co wzmaga dzieło kultury. Etyka dzieła organizuje chaos świata pod kątem zestrzelenia sił na forsowanie procesu rekonstrukcji ładu naturalnego. Piękne i godziwe jest to, co przysparza dzielności, energii, wiąże siły w nowy, wydajny sposób. Odpowiedzialność etyczna, to nie tylko ład moralny wewnątrz indywidualnej duszy, ale i cały budujący świat. Stąd też pierwszym nakazem etyki dzieła jest zwalczanie tego, co jest jej przeciwieństwem - zła w świecie i w sobie. Niepojęty więc jest nakaz wspakultury niesprzeciwiania się złu, tak, jak niepojętym jest prowokacyjne zawołanie miłości ku nieprzyjaciołom. Zwalczać zło we wszelkiej postaci, to pierwiastkowy odruch etyki dzieła.
Ale co to jest zło? Jest nim to wszystko, co sprzeciwia się posłannictwu człowieczemu. Największą przeszkodą jest schorzenie kosmiczne człowieka. Złem jest wspakultura. Z nią trzeba najpierw walczyć, gdyż jest to ostoja zła, zakorzeniona w samym człowieku.
Mamy więc cztery podstawowe zasady wspólnoty tworzącej:
a. powinność dzieła
b. indywidualizm bohaterski
c. braterstwo posłannictwa chłowieczego
d. etyka dzieła.
Razem stanowią one archimedesowy punkt rewolucji kulturowej w Polsce. W oparciu o nie można było przewartościować fundamentalne założenia polskiej kultury, czyli zasady indywidualizmu wegetacyjnego. Tylko na tej podstawie mogliśmy dostrzec ich upiorny, starczy grymas. Rewolucja kulturowa w tym aspekcie oznacza przeforsowanie zasad wspólnoty tworzącej w ideomatrycy, tak, by stały się one kręgosłupem polskości, rdzeniem ocen i stosunku do świata każdego Polaka. Powinny one zająć to miejsce w kulturze polskiej, które dziś zajmuje jeszcze potworek wylęgły z kukułczego jaja wspakultury. Intronizacja wartości wspólnoty tworzącej do psychiki zbiorowej odmieni charakter narodowy. Bliską się stanie tak dziś odległa epoka słowiańska. Jadnocześnie usunięta będzie antynomia dziejowa o naród uzyska moc do realizacji tych zadań historycznych, które od kilku stuleci leżą odłogiem, ciążąc tragicznie na jego istnieniu.

3. Powinność dzieła

Indywidualizm wegetacyjny, wznoszący się jako specyficznie polska kopuła nad ogólnoludzkim schorzeniem wspakultury, przezwyciężony może być tylko poprzez wyrugowanie podstaw tego schorzenia. Poczuciu głębokiego rozstroju emocjonalnego, kumulującemu we wzgardzie dzieła kultury, należy przeciwstawić postawę powinności dzieła kultury, należy przeciwstawić postawę powinności dzieła, który rozkwita tylko tam, gdzie życie indywidualne uważa się za bezpłodne i ubogie, gdy nie utrwala się w stwarzaniu obiektywnej mocy kultury. Kilkanaście tysięcy dni świadomego istnienia, które ma do dyspozycji każdy człowiek, jest zmarnowanych, gdy nie zestaliły się one w dokonaniu dzieła, gdy nie wzmogły ciągłości procesu kultury, lub też gdy to się czyniło w stopniu zbyt małym. Na tym bazuje się swoisty kąt oceny każdej chwili istnienia. Powinność dzieła, to alarm przed pustką zwiotczenia wewnętrznego i rozluźnienia aparatów pragmatycznych czynu.
Duch powinności dzieła tkwił u podstaw kultury naturalistycznej naszych przodków. Ożywczy niepokuj metafizyczny przenikał światopogląd wszystkich ludówćuropu, nim zostały one sparaliżowane przez epidemię krzyża. Do tej tradycji dziś nawiązujemy. Te same wątki stanowiły osnowę polskiego protestantyzmu w XVI wieku. Szczególnie silnie zaznaczyły się one we wszystkich elementach cywilizacji zachodniej, która jest dla nas ważnym punktem oparcia. Ten sam duch powinności wyznacza istotę świeżej młodości i heroizmu; czujemy go w drgnieniach naszej duszy, wyzwolonej ze sklerozy bezdziejów polskich.
Dzięki postawie powinności dzieła włączamy się w rytm, w którym uzyskujemy poczucie ważności i celowości istnienia. Bez niego natomiast stajemy wobec tajemniczej i przerażającej pustki. Stać już nas na to, by oba te stany zobiektywizować, uczynić przedmiotami doświadczeń wewnętrznych. W oparciu o jeden lub drugi, umysł logiczny rzutuje dwa widzenia świata, tak biegunowo sobie obce. Powinność dzieła nosi charakter najogólniejszego poczucia obowiązku jednostki wkładu w ciągłość historii. Nie określa ono formy obowiązku, podkreśla tylko, że pełnia życia ludzkiego nie może być osiągnięta bez podporządkowania go nadrzędnym celom, tkwiącym w ewolucji tworzycielskiej. Kultura jest procesem wiązania energii żywiołów na tle historii. Nie znamy kresu tego procesu, nie jesteśmy zdolni wybiec myślą poza najbliższy etap realizacyjny. Tym niemniej wiemy, że po osiągnięciu jednego etapu nic się nie kończy. W dziejach ludzkości zbliżamy się do wyczerpania celów, tkwiących w jednym takim wielkim cyklu: była nim kultura indywidualistyczna, która po przejściu wszystkich faz - liberalizmu, kapitalizmu, imperializmu - zbliża się do swego kresu. Lecz na widnokręgu już się ukazują nowe światła, które znamy jako technokratyzm, socjalizm, itd.
Zadziwiające jest, jak z pozoru nieuchwytna postawa wobec świata, potężnie wpływa na tok życia. Zarówno wzgarda dzieła, jak i powinność dzieła, są tylko wykładnikiem emocjonalnego ustosunkowania się człowieka do tajemnicy istnienia. Dziś dopiero rozpoczynamy chwytać istotę tych powiązań, zestalać je, obiektywizować, a tym samym opanowywać fundamenty naszego człowieczeństwa. Jasną się staje nam dziwna mechanika psychiki ludzkiej; rozumiemy teraz, dlaczego ten sam człowiek mógł w młodości być ofiarnym wyznawcą lub bojownikiem jakiegoś ruchu, idei, po to, by na starość wątpić o tym, albo wręcz zwalczać jako pokusę "marnego" świata. Pojmujemy, dlaczego pełnia humanizmu, wyrażająca się w powinności dzieła u młodego osobnika, poddaengo naciskowi chorego środowiska społecznego, tak krótko trwa. Żywioł emocjonalny w człowieku jest bardzo plastyczny; z góry przygotowany do tego, by wrosnąć w dowolną formę historyczną; jest energią życzliwie nastawioną do powinności dzieła. Na tej plastyczności energii emocjonalnej pasożytuje wspakultura, odwracając kierunek jej parcia. Rozbudowa koncepcji światopoglądowej i środków oddziaływania na emocje w kierunku doznania kosmicznej powinności dzieła będzie fundamentalną rewolucją. Odmieni ona radykalnie polską umysłowość.

4. Indywidualizm bohaterski

Indywidualność to suma produktywnych cznynów, które wzmagają ciągłość kultury. Życie wartościowe to najbardziej wytężona praca, maksimum obiektywnych osiągnięć. Tylko to, co utrwalimy w potoku historii, jest osiągnięciem i naszym dobrem. Miarą wartości indywidualności jest jej wkład w dzieło. Życie ludzkie o tyle jest ważne, o ile ono przyspieszyło ewolucję tworzycielską świata, nawet wtenczas, gdy pozostało bezimiennym i zapomnianym. Możemy je określić jako indywidualizm bohaterski. Trudno znaleźć większe przeciwieństwo w stosunku do kultury nagiej egzystencji. O ile naga egzystencja opiera się na poczuciu ubóstwa, które wyraża się w ustawicznym lęku, by nie być skrzywdzoną na rzecz jakiegoś dzieła, to dominującym stanem duchowym indywidualizmu bohaterskiego jest bogactwo i pełnia. Wzmagające się samopoczucie indywidualizmu bohaterskiego wyraża się w możności dania za siebie pracy, wytężenia; im więcej, tym wyższe doznanie pełni. Każdy twórca, geniusz, bohater, każda prawdziwa indywidualność, to rosnące poczucie mocy, szczęścia i upojenia, wraz z rosnącą możliwością dania z siebie czegoś. Jeśli istnieje konkurencja, to tylko w skali: kto więcej. Dla indywidualizmu bohaterskiego strata polega na zmniejszeniu wydajności i ofiary. Możność tworzenia i ofiarowania jest sama przez się zapłatą i radością najwyższą. Mamy tu pełne przeciwieństwo kramarstwa nagiej egzystencji.
Indywidualizm bohaterski polega na obięciu sobą dzieła historii, wspólnego zadania, jako swojego "ja", i radosnej woli jego realizacji. Im bardziej zatracamy się w tym nadrzędnym dziele, tym pełniej doznajemy życie, tym wspanialsza aureola bohaterskiego piękna je opromienia. Zwrócić tu możemy uwagę na to, że aureola piękna, toważysząca indywidualizmowi bohaterskiemu, której czar odczuwa każdy zdrowy człowiek, świadczy tylko o tym, że jest on zgodny z najgłębszym nurtem rozwojowym świata.
Źródła indywidualizmu bohaterskiego tkwią w tradycji naturalizmu słowiańskiego. Dzięki metodom porównawczym zdajemy sobie sprawę z tego, że treści kultury słowiańskiej posiadały te same pierwiastki, co i kultura antycznej Grecji. Do tego wątku możemy swobodnie nawiązać dzisiaj. Tym bardziej, że jego kontynuacja w nowoczesnej Europie utrwaliła się we wspaniałych dziełach. Najmocniejszym punktem oparcia dlań jest nasze doświadczenie wewnętrzne, posiadające swój obiektywny sprawdzian w odruchu młodego doznawania i widzenia świata. Indywidualizm bohaterski stanowi niezbędny trzon każdej kultury. Postęp kultury byłby niemożliwy, gdyby w duszy jednostki nie istniała równoległóść pomiędzy wzrostem poczucia wewnętrznej pełni, i rozwojem obiektywnego dzieła. Człowiek rośnie wraz ze swym dziełem; gdy ono upada i kurczy się, maleje też człowiek. Tylko w kręgu wspakultury kąt ocen jest wręcz przeciwny. Im bardziej wydajny typ pobudek moralnych hoduje dana ideomatryca, im sprawniejszy aparat wytwórczy, potężniejsze państwo, żywszy postęp naukowy, techniczny, tym bogatsze i pełniejsze jest życie człowieka. Są to dwie strony tego samego medalu. Tylko w zasięgu indywidualizmu wegetacyjnego może istnieć przeświadczenie o przeciwieństwie, jakoby istniejącym, pomiędzy człowiekiem a molochem państwa, technicyzmu, itd.
Wolność jest koniecznym warunkiem prosperowania indywidualizmu bohaterskiego. Człowiek, czcący owocnie działać, musi być wolny od więzów obyczaju, norm społecznych, krępujących jego swobodę i rozmach twórczy. W środowisku polskim podstawową zaporą są normy indywidualizmu wegetacyjnego. Skleroza, którą wytwarza naga egzystencja celem osłony bezruchu, stanowi zaporę dla przejawienia się aktywności życiowej zdrowego człowieka. W imię wolności należy więc zniszczyć pajęczą sieć indywidualizmu wegetacyjnego, albowiem w jej zasięgu nie ma miejsca dla przejawienia się indywidualizmu bohaterskiego. Poza nazwą są to treści wyłączające się nawzajem. Jedno może rozwijać się tylko kosztem drugiego. Tam, gdzie panuje wolność tworzenia i budowania czegoś, musi być bezlitośnie likwidowana wolność od wszystkiego, wolność od pracy, odpowiedzialności, od wytężania, podejmowania decyzji. Pasożytnictwo wspakultury szczególnie wyraża się w strojeniu się w formy pojęciowe strony przeciwnej. Tam, gdzie aparat pojęć światopoglądowych kultury nie jest dostatecznie wypracowany, takie oszustwo dawało często dobre wyniki. Skuteczność jego będzie na przyszłość coraz mniejsza.
Formy organizacji społecznej i ekonomicznej muszą być oceniane według ich wydajności ogólnej. Z tego względu ustrój socjalistyczno-planistyczny najbardziej nadaje się do tego, by bodźce indywidualizmu społecznego stały się jego siłą motoryczną. I tu też wykazać można przeciwieństwa w stosunku do nagiej egzystencji, która prosperować może tylko w ustrojach społeczno-produkcyjnych, pozwalających na pełne rozluźnienie wewnętrzne człowieka; według tego kryterium ocenia ona ustroje jako "dobre" i "złe", sprawiedliwe, i zadające gwałt kikutowi człowieczemu.

5. Braterstwo posłannictwa człowieczego

O zasięgu wspakultury w umysłowość polską świadczy powszechnie pozytywna reakcja na hasło "miłość bliźniego". Nikt nie dostrzega, co się w tym haśle kryje. Miłować człowieka, znaczy to czynnie przeciwstawiać się jego krzywdzie. Ale co jest największą krzywdą człowieka, która nas zobowiązyje do przeciwstawienia się jej w imię solidarności ogólnoludzkiej? Stając na stanowisku powinności dzieła i indywidualizmu bohaterskiego, widzimy największe zło, które może zagrażać człowiekowi, i dla odwrócenia którego winniśmy być zawsze gorowi do solidarnego czynu.
Tym złem jest niezawiniony upadek człowieka, dzięki któremu może ulec zatraceniu jego absolutny pierwiastek humanistyczny, czyli wkład w dzieło kultury. Marnieje i ginie największy skarb człowieka, gdy on w swym życiu nic nie zdziała dla dzieła, lub też gdy wkład jego będzie zbyt mały. Przed zatratą człowieczeństwa, przed jałowością indywidualnego istnienia winniśmy bronić każdą jednostkę. Nędza, choroby, słabość, brak warunków do rozwoju i pracy, pogrążają jednostkę w marazmie. W każdym człowieku widzimy absolutny pierwiastek posłannisctwa kulturowego, który winien manifestować się w forsowaniu ewolucji tworzycielskiej świata. Powinniśmy czynić wszystko, by płomień powołania człowieczego nie wypalał się daremnie. Spojrzawszy w koło, widzimy dziejącą się straszliwą krzywdę milionów, gdyż życie ich przemija w jałowiźnie nagiej wegetacji. Obronić człowieka przed tym złem - oto potężne zadanie ogólnoludzkie. Wyznacza ono nową postawę człowieka wobec człowieka, którą możemy nazwać braterstwem posłannictwa człowieczego. Podstawą jego jest duch braterstwa broni. Każdy człowiek jest żołnierzem armii posłannictwa ludzkiego. Nikogo nie powinno więc braknąć; trzeba wszystkim pomóc, by mogli wziąć udział w swym życiowym szturmie. Ale tym samym nie ma tu mowy o tym, by istniała jakaś absolutna miłość, sprowadzająca do tego samego, - współbojownika o dzieło i tegoż dzieła wroga. Można toczyć walkę z inną wolą, opartą o odmienne pojmowanie posłannoctwa człowieczego, i czuć głęboką solidarność ogólną, ale tam, gdzie spotykamy wspakulturową negację, nie ma już poczucia wspólnoty człowieczej.
Przeciwieństwem braterstwa posłannictwa człowieczego jest to, co pospolicie wyraża maksyma "miłości bliźniego". Absolutna miłość bliźniego i "dobroć" oznacza rezygnację z pozytywnych dążeń, stanowiących podstawę braterstwa posłannictwa człowieczego. Dążąc do spełnienia jakiegoś dzieła, zawsze mamy przeciw sobie tych, którzy dążą do innych celów. Chcąc realizować ustrój społoeczny bezklasowy, zwalczać musimy tych, którzy mają inne cele na oku. Walka klasowa, społeczna, narodowa, rodzi nierpienie, którego uniknąć niepodobna; ale ta walka i cierpienia z niej wynikłe są daniną, którą okupujemy postęp ludzkości. Natomiast bierna miłość bliźniego, wpatrzona w swój ideał szczęścia fizjologicznego, szczęścia nagiego trwania w maraźmie, wcale nie pomniejsza sumy cierpienia, natomiast godzi skutecznie w istotę humanizmu. Inaczej mówiąc - miłość bliźniego w jej wykładni chrześcijańskiej jest pośrednim ciosem w to, co w człowieku jest absolutnie ważne, jest metodą wyrządzania mu najstraszliwszej krzywdy.
Bo pomyślmy tylko: wprawdzie "miłość bliźniego" nie mówi wprost, że dąży ona do unicestwienia pierwiastka humanistycznego w człowieku, ale, nakazując absolutną miłość, wymierza cios w każdą aktywność, podważa każdy czyn; nakazując miłowanie nieprzyjaciół, utrąca każde działanie, gdyż podział nia przyjaciół i nieprzyjaciół, to wynik tego działania; gdy poniecham działania, podział ten odpada i mogę kochać jednako wszystkich, ale tło tej miłości, to absolutny kwietyzm powszechny, czyli przykreślenie ewolucji tworzycielskiej świata. Jest zadziwiające, że kazuistyka kwietyzmu zawarta w nakazie absolutnej "miłości", nie jest powszechnie zdemaskowana. Przyczyną tego, jak i wszędzie, jest instynktowne podszywanie się wspakultury pod pozytywną treść braterstwa posłannictwa człowieczego, po to, by uśpiwszy czujność, narzucać swoje rozkładowe normy. Wystarczy uprzytomnić sobie odruchową argumentację każdego dekadenta, który z łatwością chroni się w ramach idei braterstwa posłannictwa człowieczego, gdy jest przyciśnięty do muru, po to, aby odruchowo utożsamiwszy ją z normą "miłości bliźniego", bezczelnie wrócić do czkawki pankwietyzmu.

6. Etyka dzieła

Zarysowawszy trzy powyższe zasady, możemy określić czwarty punkt oparcia wspólnoty tworzącej. Jest on przeciwieństwem jałowego moralizmu indywidualizmu wegetacyjnego. Nazwaliśmy go etyką dzieła. Włączenie człowieka w ciąg ewolucji twirzycielskiej świata, poprzez powinność dzieła, braterstwo posłannictwa człowieczego oraz indywidualizm bohaterski, postuluje jeszcze całościowy system ocen ludzkiego czynu. Skoro najwyższe powołanie człowieka wyraża się w forsowaniu ewolucji tworzycielskiej, dobre i godziwe jest to, co ją wzmaga; złem jest znów to wszystko, co ewolucji tworzycielskiej przeciwstawia się, lub ją osłabie.ćtyka dzieła oznacza drogę do dobra. Dobrem jest czyn ludzki, służący dziełu. Absolutnym złem więc jest bezczynność, lub też czyn godzący w dzieło. Złem więc jest wzgarda dzieła, kult nagiej egzystencji, bierna miłość, prowadząca do kwietyzmu, jałowy moralizm. Złem jest cały indywidualizm wegetacyjny i jego fundamenty wspakulturowe. Nie kontemplacja, zacność moralna, lecz skuteczność i owocność czynu jest sprawdzianem etycznym.ćtyczne więc jest to, co prowadzi do wzrostu dzieła, wzrostu wymiernego historycznie. Dzięki etyce dzieła umysł otrzymuje busolę, pozwalającą na orientowanie się w ciemnych gąszczach potocznego życia. W warunkach polskich ukazuje on jałowiznę trawiącego narud kierunku ewolucji historycznej, bezwyjściowość matni, w której znaleźliśmy się bez winy naszego pokolenia.

* * *

Podstawowym problemem kultury współczesnej jest wydźwignięcie się człowieka na wyższy poziom moralnego istnienia, wyrażającego tęsknotę do twórczego i bohaterskiego życia.
Dążenie to tkwi u podstaw wielkich ruchów ideowo-społecznych. Wspólnym mianownikiem tych dążeń jest idea Wspólnoty Tworzącej. Idea wspólnoty tworzącej, jako archimedesowy punkt oparcia dla odnowy kultury sprowadza się do zasad:
a. powinności dzieła kultury
b. indywidualizmu bohaterskiego
c. braterstwa posłannictwa człowieczego
d. etyki dzieła.
Zasady Wspólnoty Tworzącej winny się stać podstawą rekonstrukcji kultury polskiej.

Brak komentarzy: