W miesięczniku amerykańskim „The Century Magazine” z miesiąca stycznia i lutego 1928 r. Marcus Eli Ravage ogłosił dwa obszerne rozważania. Pierwsze zatytułował: „Istotne oskarżenie przeciwko Żydom”, drugie zaś „Apostoł pogan” („Commisary of the Gentiles”) o pod tytule: Pierwszy, który poznał możliwość prowadzenia wojny za pomocą propagandy”.
Kim jest Marcus Eli Ravage? Właściwe jego nazwisko brzmi Revici. Jest on z pochodzenia Żydem. Urodził się 25 czerwca 1884 r. w Berlad, w Rumunii, z ojca Judy Revici i matki Belli Rosenthal. W r. 1900 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmienił nazwisko na Ravage. W latach 1909-13 studiował na uniwersytetach w Missouri, Illinois i w Nowym Jorku, gdzie się doktoryzował. W grudniu 1915 ożenił się z „paryżanką” Joanna Louise Martin.
Napisał: „An American in the Mahing”, „The Jew Pays”, „The Mylady of Europe”, „The Story of Teaport Dome”, „Fife Men of Frankfurt”, „The life of Marie Louise” i „The Story of the Rothschild”. Ta ostatnia książka doczekała się tłumaczenia na języki: niemiecki, holenderski, francuski, hiszpański i czeski.
Ten to pisarz podjął zagadnienie, które bezmała wszyscy historycy, ulegając sugestiom stałej od 17 wieków trwającej propagandy chrześcijańskiej, naświetlają tendencyjnie, jeżeli nie fałszywie. Zagadnienie, poruszone przez Ravage’a, dotyczy ostatecznych przyczyn upadku państwa rzymskiego i cywilizacji grecko-rzymskiej. Wywody Ravage’a pokrywają się zasadniczo z poglądami „Zadrugi” na ten problem. Podajemy je w streszczeniu.
Streszczenie
Na pięć przeszło wieków przed erą chrześcijańską Żydzi utracili własne państwo, którego później już właściwie nie odzyskali, mimo przejściowe sukcesy Machabeuszów. Przełomową datą w ich dziejach był rok 65 przed Chrystusem, kiedy to do Palestyny wkroczył Pompejusz, wezwany przez Żydów na rozjemcę w sporze między dwoma braćmi, roszczącymi sobie pretensje do tronu. Pompejusz jednego z braci przepędził, a drugiemu narzucił godność arcykapłańską. Gdy Żydzi, niezadowoleni z tych zarządzeń, zmierzających najwidoczniej do zlikwidowania resztek ich niepodległości, buntowali się i żądali króla, Pompejusz dał im go, ale z własnego wyboru. Z królikiem, kreaturą rzymską, wkroczyła do kraju obca armia i administracja, a z nią kultura i cywilizacja grecko-rzymska: obrazy, i rzeźby, dramat grecki, gladiatorzy, sport uprawiany nago, łaźnie itp.
Zwyczaje Greko-Rzymian żydzi uważali za ciężką ”zniewagę Jehowy, jakkolwiek poganie nie narzucali im swoich urządzeń. Jeszcze większy gniew budzili w nich poborcy ceł i podatków. Przede wszystkim zaś pragnęli mieć króla z żydowskiej rasy i żydowskiego domu panującego.
Dochodziło do buntów. Wśród spisków i walk ożywała dawna wiara w mesjasza, męża przez Boga zesłanego, który miał wybawić naród z pod obcego jarzma i uczynić go pierwszym narodem świata. Nie brakło też takich, co do tej godności rościli pretensje. Niejaki Judasz rozpętał w Galilei straszliwe powstanie, wspierane gorąco przez ludność. Nad brzegami Jordanu działał Jan Chrzciciel, znany z ewangelii. Zastąpił go mąż z północnej części kraju, który zwał się Jezus z Nazaretu.
Wszyscy trzej posługiwali się tym samym hasłem: „Czasy się wypełniły”, co oznaczało, że czas zrzucić jarzmo obrzydliwych pogan. Wszyscy trzej pochwyceni, ukarani zostali śmiercią: Jan zginął pod mieczem kata, dwaj inni na krzyżu.
Według Ravage’a nie ulega wątpliwości, że Jezus był – niezależnie od zalet intelektualno-moralnych – gorącym patriotą żydowskim, który chciał wyzwolić ojczyznę z jarzma obcych ciemiężców. Są nawet poszlaki, że pretendował do korony królewskiej. On, lub jego biografowie wywodzą rodowód Jezusa od króla Dawida. Jednakże sprawa jego ojcostwa nie jest jasno postawiona w Ewangeliach. Ci sami pisarze, którzy pochodzenie Józefa, męża jego matki, wyprowadzają od Dawida, opowiadają o Jezusie, jako o synu Jehowy, dodają jednak, że Józef nie był jego ojcem.
Jakimi drogami chciał Jezus wyzwolić swój naród? Na podstawie ewangelii nie łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Pewne wypowiedzenia, np. „nie przyszedłem pokój puszczać na ziemię, ale miecz” wskazują na to, że myślał przynajmniej początkowo o drodze orężnej. W każdym razie w późniejszej swej działalności zmienił program. Prawdopodobnie uświadomił sobie beznadziejność orężnej walki z Rzymianami. Wówczas talent swój krasomówczy i wielką popularność wśród ludu obrócił w innym kierunku. Począł głosić pewien prymitywny socjalizm i pacyfizm. Od tej jednak chwili kapłani i patrioci, rekrutujący się prawie wyłącznie z ludzi związanych bezpośrednio z świątynią, stali się jego najzawziętszymi wrogami. Koło zwolenników Jezusa zacieśniło się do ubogich, robotników i niewolników. Patrioci żydowscy, straciwszy wiarę w posłannictwo narodowe Jezusa, a z drugiej strony, czując się zagrożonymi ruchem socjalnym, wznieconym przez niego wśród dołów społecznych, porozumieli się z najeźdźcami, oskarżając go wobec nich, że chce być królem żydowskim; wobec żydów zaś zarzucali mu, że zamierza zmienić prawo mojżeszowe. Rezultatem były dwa wyroki śmierci wydane na Jezusa: jeden przez kapłanów Izraela za „bluźnierstwo”, drugi przez prokuratora rzymskiego za bunt przeciwko władzy.
Ciąg dalszy
Po śmierci Jezusa jego adherenci, przeważnie niewolnicy i wyrobnicy, złączyli się w swym opuszczeniu i rozczarowaniu w związek braterski, złożony z niezdolnych do oporu pacyfistów. Na konspiracyjnych zebraniach wspominali swego ukrzyżowanego przywódcę i żyli we wspólności dóbr. Ideową postawą ich życia stała się jedna z mów Jezusa, zwana powszechnie kazaniem na górze. Skierowaną ona była w pierwszym rzędzie do prostego ludu.
Obciążonym na tej ziemi przyrzekała radości z tamtej strony grobu. Nędzę i słabość wynosiła do godności cnoty. Ludziom pozbawionym widoków lepszej przyszłości nakazywała nie troszczyć się o dzień jutrzejszy. Tych, którzy cierpieli krzywdę i niesprawiedliwość, pouczała, by nie płacili złem za zło, ale modlitwą i miłością. Ludziom skazanym na dożywotnią biedę i trud, stawiała przed oczy zacność ubóstwa. Słabi, wzgardzeni, wydziedziczeni, zdeptani w tym życiu mieli stać się wybranymi i przyjaciółmi bożymi w życiu przyszłym. Po ziemsku usposobieni, wyniośli, bogacze, możni mieli drogę do nieba zamkniętą.
Owocem działalności Jezusa była więc nowa sekta żydowska pozbawiona siły i wpływów, jedna z wielu, w które obfitował ten zakątek świata. Pod względem socjalnym sekta miała charakter wybitnie komunistyczny. Oni sami nazywali siebie EBIONIM, ubodzy. Swej wiary nie uważali za nową religię. Wyznawcami prawa mojżeszowego się urodzili i takimi chcieli pozostać. Nauki mistrza miały dla nich charakter nie filozoficzno-teologiczny, ale socjalny i etyczny, były regulatorem praktycznego życia. Chrześcijanie naszych czasów pytają często naiwnie, dlaczego żydzi nie przyjęli Jezusa i jego nauki. Ravage odpowiada im zgodnie z prawdą, że przez długi czas właśnie wyłącznie żydzi byli wyznawcami Jezusa i jego nauki. Równie naiwnym byłoby dziwić się, dlaczego nie wszyscy Żydzi garnęli się do szeregów Ebionim. Znaczyłoby to tyle, co oczekiwać, że wszyscy chrześcijanie staną się wyznawcami jednej z pokrewnych sekt: katolickiej, kalwińskiej, protestanckiej lub innej. W czasach normalnych nie zwracałoby uwagi na nędzarzy, jakimi byli Ebionim.
Tym bardziej, że rekrutowali się oni wyłącznie z niewolników i wyrobników. Ale wśród walki z przeciwnikiem we własnym kraju nieżyciowy światopogląd zwolenników Jezusa przybierał fizjonomię niebezpieczną. Była to przecież religia rozczarowania, rezygnacji i defetyzmu. Groziło niebezpieczeństwo, że w razie tolerowania sekty pacyfistów i zrezygnowanych moralnie obrońców ojczyzny na wypadek wojny ulegnie ta ostatnia podminowaniu. Owe błogosławieństwa Jezusa dla pokój czyniących, owo nastawienie drugiego policzka bijącym, zalecone przez mistrza, podobnie jak ciągłe ustępowanie i miłowanie nieprzyjaciół, to wszystko wyglądało na chęć podkopywania w momentach kryzysu siły odpornej narodu i ułatwienia w ten sposób wrogowi zwycięstwa.
Nic dziwnego, że władze żydowskie rozpoczęły prześladowania Ebionim. Rozpędzano ich zebrania, aresztowano przywódców, potępiano nauki. Zdawało się, że sekta zniknie z oblicza ziemi. Niespodziewanie jednak zaszły wypadki, które nadały sprawie zupełnie inny bieg.
Mistrz propagandy
Największym wrogiem sekty był Saul, z zawody tkacz. Pochodził z Tarsu w Cylicji, gdzie otrzaskał się nieco z kulturą grecką. Pogardzał on nową nauką z powodu jej obcości w stosunku do życia i świata. Jako patriotycznie usposobiony żyd obawiał się jej ujemnego wpływu na sprawę narodową. Władze żydowskie, biorąc pod uwagę jego obycie w świecie i znajomość języków, postawiły go na czele organizacji, której powierzono stłumienie socjalistyczno-pacyfistycznej sekty.
Pewnego dnia, gdy Saul był w drodze do Damaszku, by tam uwięzić grupę sekciarzy, wpadł na pomysł, któremu Europa zawdzięcza „dobrodziejstwo” chrześcijanizmu. Według opowiadań Dziejów Apostolskich miał wizję. W gruncie rzeczy były to dwie wizje. Przede wszystkim jasnym mu się stało, że drobny naród żydowski nie zdoła w zbrojnym starciu zmóc największej potęgi militarnej ówczesnego świata. Co najważniejsze, pojął nagle, że wiara owych włóczęgów, którą dotychczas zwalczał, może być przekutą na nieodpartą broń przeciwko straszliwemu nieprzyjacielowi. Pacyfizm, ślepe posłuszeństwo, rezygnacja i miłość były niebezpieczną rzeczą nie tylko we własnym kraju: rozszerzone wśród nieprzyjacielskich legionów „ideały” te, zdolne będą do podkopania ich męskiej karności i zapewnienia Żydom ostatecznego zwycięstwa. Innymi słowy, Saul tkacz z Tarsu, był najprawdopodobniej pierwszym człowiekiem, który odkrył możliwość prowadzenia wojny za pomocą propagandy.
Wielkie było osłupienie i przyjaciół i tych, co mieli być uwięzieni, gdy Saul po przybyciu do Damaszku, oświadczył im, że przyjmuje wiarę Ebionim i wstępuje do ich związku. Niemniej zaskoczeni byli Mędrcy Syjonu, kiedy Saul po powrocie do stolicy przedłożył im swój plan. Po długich rozprawach i dociekaniach plan Saula, który teraz przezwał się z rzymska Pawłem, został przyjęty. Większe trudności powstały z chwilą, gdy nowy apostoł zapoznał ze swym projektem przywódców chrześcijan w Jerozolimie. Tym pacyfistom i zrezygnowanym minimalistom obce były pobudki, którymi kierował się Paweł. Obawiali się nadto, że porzucenie wielu dawnych zwyczajów żydowskich, które było koniecznym celem pozyskania dla wiary nie-żydów, da w wyniku połowicznie nawróconych i osłabi surowość dyscypliny sekciarskiej. Jednak Paweł potrafił rozwiać ich wątpliwości.
W ten sposób poczęła się szerzyć w pogańskich krajach zachodu całkowicie nowa orientalna religia.
Strategiczny plan Pawła udał się aż nadto dobrze. Zręcznie dostosowana przez niego nauka przyciągała zwolenników szybciej, niż się spodziewał, a może nawet, niż sobie tego życzył. Pamiętać należy, że plan Pawła miał służyć początkowo wyłącznie celom obronnym. Nie szło mu o powszechną ewangelizację. Oczekiwał tylko, że za pomocą propagandy pacyfizmu, i miłości podkopie u wrogów ich moc wewnętrzną i dyscyplinę bojową. Po osiągnięciu tego celu i zniknięciu garnizonów rzymskich z Palestyny gotów był do zawieszenia broni. Stało się jednak inaczej. Niewolnicy, proletariusze, wydziedziczeni z olbrzymiego imperium znajdowali w przykrojonej przez Pawła nauce chrześcijańskiej tyleż pociechy, co przed nimi ubodzy Żydzi w pierwotnej nauce ukrzyżowanego mistrza.
Wynikiem tego nieoczekiwanego powodzenia było, to że nieprzyjacielowi otworzyły się oczy. Od dowódców armii rzymskich na wschodzie nadchodziły do władz centralnych alarmujące sprawozdania, wskazujące na zanikanie karności w wojsku. W Rzymie zorientowano się co do charakteru i pochodzenia agitacji. I jak jastrząb na swą zdobycz, tak rzuciły się legiony rzymskie na Palestynę i po czterech latach krwawych zmagań zniszczyły gniazdo spiskowców. Przynajmniej tak im się zdawało.
Historycy owych czasów nie pozostawiają nas w wątpliwości co do zamiarów Rzymu. Opowiadają nam, że Neron wysłał na Wschód Wespazjana, a później Tytusa z wyraźnym rozkazem zniszczenia Palestyny, a jednocześnie i chrześcijaństwa. Rzymianie bowiem widzieli w chrześcijaństwie nie co innego, jak zorganizowane żydostwo, pogląd który nie był zbyt dalekim od rzeczywistości. Jeżeli jednak chodzi o plan Nerona, to został on wykonany tylko w połowie: Palestyna uległa całkowitemu zniszczeniu i odtąd pozostał ruiną polityczną do ostatnich czasów; chrześcijaństwo natomiast wyszło z opresji nie tylko cało, ale – wygląda to na paradoks – zagłada Palestyny zdecydowała o jego rozroście. Jak to się stało?
Jak wspomniano, taktyka Pawła zmierzała początkowo jedynie do zastraszenia Rzymian, podobnie jak niegdyś plagi Mojżesza wobec faraonów egipskich. Przystąpił on do dzieła ostrożnie i bez pośpiechu i bynajmniej nie miał zamiaru drażnić potężnego przeciwnika. Gdy jednak stało się i żydostwo nic już do stracenia nie miało, Paweł zagrał va banc i poniósł bakcyl rozkładu w kraj nieprzyjaciela. Jego celem było upokorzyć Rzym, jak Rzym upokorzył Jerozolimę i zniszczyć go, jak on zniszczył Judeę.
Pomocnik mistrza
Gdyby kogo pisma Pawła nie przekonywały, co do istotnych pobudek i celów jego działalności – argumentuje dalej Ravage – niech zwróci uwagę na towarzysza jego Jana, który nie kładł sobie tłumika na usta. Paweł, działając wśród Greko-Rzymian, lub z murów więziennych, w których latami przesiadywał, zmuszony był posługiwać się alegoriami i aluzjami, zręcznie osłoniętymi, aby móc przeszmuglować swoje zasadnicze idee. Jan, przebywając wśród niezadowolonych Azjatów i do nich się zwracając, mógł sobie pozwolić na luksus otwartości. W każdym razie jego „Apokalipsa” (Objawienia) maluje nam całkiem dokładnie charakter olbrzymiego spisku. Nawiasem dodamy tu od siebie, że oficjalnie kościoły chrześcijańskie nie znalazły dotychczas klucza do odcyfrowania Apokalipsy. Kościół katolicki twierdzi (na jakiej podstawie?), że elukubracje Jana znajdą wytłumaczenie w przyszłości, na podstawie specjalnego nowe objawienia, którego się bliżej nie precyzuje.
W ujęciu Ravage’a Apokalipsa przestaje być sfinksem. Zaciekła nienawiść, z jaką Jan rozpisuje się o „Babilonie” (Rzymie) i jego mieszkańcach, jest całkowicie zrozumiała. Babilon to „miasto wielkie, które panuje nad królami ziemi”. Aluzja to Rzymu jest zupełnie przejrzysta. W ówczesnych czasach poza Rzymem nie było innego miasta, co by panowało nad królami ziemi. Ów Rzym – Babilon przedstawiony jest w Apokalipsie jako niewiasta lubieżna i okrutna, która pije krew świętych (tj. żydów i chrześcijan), jak tyran panujący „nad ludami, pokoleniami, narodami i językami”. Nagle ukazuje się anioł i woła: „Babilon, wielki Babilon upadł, upadł”. Następuje orgiastyczny opis zniszczenia. Ustał ruch, komunikacja, żegluga, handel. Sztuka i muzyka, głos oblubieńca i oblubienicy ścichły. Ciemność i spustoszenie pokryły wszystko grobowym całunem. A pobożni chrześcijanie jako zwycięzcy broczą we krwi aż po wędzidła swych koni. „Radujcie się ponad nimi niebo i ziemia i wy święci apostołowie i prorocy, albowiem pomścił się Bóg na nich z powodu was”.
A jakiż cel ostateczny tego chaosu i zniszczenia? Jan nie jest milczkiem i mówi wszystko. Kończy swe proroctwo wizją wspaniałości nowej, tj. odnowionej Jerozolimy. Nie jest to jakiś gród na Marsie, ani symbol grodu, ale prawdziwe namacalne Jeruzalem, stolica wielkiego królestwa, obejmującego „dwanaście pokoleń dzieci Izraela”. Czy można pisać wyraźniej?
Owoce propagandy
Żadna cywilizacja nie mogłaby trwale opierać się takiemu naporowi. Około r. 200-go wysiłki Pawła, Jana i ich następców poczyniły tak wielkie zdobycze wśród wszystkich klas społeczeństwa, że chrześcijaństwo poczęło wypierać kulty cesarstwa. Tymczasem – jak przewidział Paweł – siła moralna i karność społeczna uległy tak wielkiemu załamaniu, że wartość legionów rzymskich, będących niegdyś postrachem całego świata i kręgosłupem zachodniej kultury, malała coraz bardziej, coraz mniej dając odporu barbarzyńskim intruzom. Dotychczas Rzym niósł zagładę większym nawet od siebie potęgom (Kartagina). Teraz nie mógł powstrzymać niewielkich, źle uzbrojonych i o strategii pojęcia nie mających watah germańskich. Bakcyl działał powoli ale dokładnie. Najmędrsi z pośród sterników nawy państwowej olbrzymiego imperium zdawali sobie z tego sprawę, gdzie leży źródło zarazy i starali się je zatamować, wydając dekrety przeciw chrześcijaństwu. Wysiłki ich jednak nie dały pożądanych wyników. Nawiasem zwracamy uwagę (od siebie), że cesarze „prześladujący” chrześcijan, jak Trajan, Hadrian, Marek Aureliusz, Dacjusz i Dioklecjan należeli do najlepszych i najdzielniejszych.
W końcu, w r. 326 cesarz Konstantyn przyjął chrześcijaństwo i ogłosił je religią panującą. Jak świadczą jego dalsze rządy, uczynił to nie z przekonania, ale wiedziony nadzieją, że w ten sposób opanuje tajemniczą chorobę. Ale było już za późno. Po nim cesarz Julian wrócił do polityki represji. Lecz ani ustępstwa, ani represje nie skutkowały. Rzymski aparat państwowy zmurszał zupełnie pod wpływem propagandy z Palestyny. W niespełna 4 wieki po „wizji” Pawła państwo rzymskie legło w gruzach, a z nim cywilizacja.
Jeszcze jeden argument
Uprzedzając ataki sceptyków, Ravage wskazuje na angielskiego historyka Gibbona, który 150 lat temu w dziele „The Decline and Fall of the Roman Empire” wyciągnął kota z worka.
„Gibbon – pisze Ravage – nie był klechą partolącym historię, nie próbował wyjaśnić sobie końca wielkiej epoki w ten sposób, że wymyślił idiotyczny nonsens o występkach i zwyrodnieniu Rzymu, o moralnym upadku i rozkładzie życia religijnego w imperium, które znajdowało się właśnie u szczytu jednego z najświetniejszych okresów swego istnienia. Jakże by z resztą mógł tak myśleć? Żył on w epoce augustowskiej Londynu, którzy mimo osiemnastu z górą wieków, jakie upłynęły od chwili „odkupienia” Anglików i ludzkości – w swojej wyrafinowanej niemoralności był tak dokładnym wizerunkiem Rzymu Augustów, na jaki tylko zdobyć się mogli mieszkańcy mglistej wyspy. Nie, Gibbon był świadomym rasowo aryjczykiem i wielbicielem kultury pogańskiego Zachodu, jak również dziejopisarzem z oczyma i rozumem w głowie. Nie trudno mu było wskazać na ognisko rozkładu i spustoszenia pysznego gmachu kultury starożytnej. Chrześcijaństwo, tj. prawo dane na górze Synaj i słowo boże wyszłe z Jerozolimy, przedstawił jako główną przyczynę zagłady Rzymu i wszystkich kulturalnych wartości, które się łączą z tym miastem.
Dotychczas wszystko w porządku. Ale Gibbon nie poszedł dostatecznie daleko. Urodził się on i umarł na 100 lat przed wynalazkiem naukowego antysemityzmu. Elementu świadomego planowania nie brał pod uwagę. Widział obcą, ze wschodu przychodzącą, szybko rozszerzającą się wiarę, która sobie zdobyła piękne kraje zachodu. Nigdy mu jednak nie przyszło na myśl, że cały plan odkupienia miał służyć specjalnie celowi zagłady. Fakty atoli są tak oczywiste, że mówią same za siebie.
* * *
Krok dalszy, na który nie zdobył się Gibbon, zrobił – jak widzieliśmy – Ravage. I uderzył w ton triumfu. Nasi narodowcy, przyjmujący za swoje i swego narodu ideały owej makabrycznej organizacji, co rozsadziła wielką epokę cywilizacyjną, nic w zamian nie dając, nasi „narodowcy” – powtarzam – winni wyuczyć się na pamięć hymnu samochwalczego Ravage’a, hymn żydowskiego triumfu i powtarzać go dzień w dzień, aż do skutku tj. aż do uświadomienia sobie, jak iluzorycznym, śmiesznym, jałowym i beznadziejnym jest ich „nacjonalizm”, dopóki wypełnia go treść semicka, więc obca z pochodzenia, międzynarodowa i rozkładcza w działaniu. Ravage zwraca się do wszystkich chrześcijan. Każde jego słowo warte jest podkreślenia i jest prawdą niezależnie od tego, czy wywody Ravage’a, dotyczące planu Pawła, pokrywają się z rzeczywistością, czy też nie.
Żydowski hymn triumfu
„Pomawiacie nas o wzniecenie rewolucji w Moskwie. Przypuśćmy, że to prawda. I cóż z tego? W porównaniu z tym, czego dokonał Żyd Paweł z Tarsu w Rzymie, rosyjska rewolucja wygląda na awanturę uliczną”.
„Robicie wiele hałasu z powodu nieprzyzwoitości wpływów Żydów na wasze teatry i kina. Pięknie. Zgódźmy się na to, że wasze skargi są uzasadnione. Ale cóż to znaczy w porównaniu z naszym przemożnym wpływem na wasze kościoły, wasze szkoły, wasze ustawodawstwo i wasze rządy, a nawet na najskrytsze poruszania waszych myśli?...
„Co za sens tracić słowa na rozprawy o rzekomej kontroli waszej opinii publicznej ze strony żydowskich finansistów, dziennikarzy i magnatów filmowych, jeżeli z równą słusznością możecie oskarżyć nas o kierowanie całej waszej cywilizacji za pomocą żydowskiej ewangelii?”
„Powiedźcie okiem po przeszłości waszej, aby zobaczyć, co się właściwie stało. Przed dziewiętnastu wiekami byliście niezepsutą, beztroska, pogańską rasą. Czciliście wielu bogów i bogiń, duchów powietrza i wartkich strumieni i dalekich borów. Bez zarumienienia, owszem z pychą spoglądaliście na wspaniałość swoich obnażonych ciał. Rzeźbiliście wizerunki swoich bogów i swojej uwodzicielskiej ludzkiej postaci. Podobało się wam pole bitwy i pole wyścigów. Wojna i niewolnictwo były silnie utrwalonymi urządzeniami w waszych organizacjach państwowych. Uwijaliście się na świeżym powietrzu po stokach gór i dnach dolin, przemyśliwaliście o dziwach i tajemnicach życia i kładliście kamień węgielny pod filozofię i nauki przyrodnicze. Waszą własnością była szlachetna, zmysłowa kultura, niesfałszowana subtelnościami społecznej świadomości i sentymentalnych dociekań na temat równości ludzi. Kto wie, jak wielkie i wzniosłe przeznaczenie stało by się było udziałem waszym, gdybyśmy byli pozostawili was sobie samym”.
„Ale my nie pozostawiliśmy was samych. Wzięliśmy was w swoje ręce i obaliliśmy piękny i wzniosły gmach, któryście zbudowali. Zmieniliśmy cały przebieg waszych dziejów. Nałożyliśmy wam swoje jarzmo tak dobrze, że żadna z waszych potęg nie ujarzmiła nigdy Afryki lub Azji w podobnym stopniu”…
„Zrobiliśmy z was powolnych nieświadomych nosicieli naszego posłannictwa po całym świecie, wśród dzikich ludów ziemi i niezliczonych jeszcze nie narodzonych pokoleń. Bez pełnego zrozumienia tego, cośmy z was uczynili, staliście się głównymi pośrednikami tradycji naszej rasy, nieśliście naszą ewangelię w nieodkryte dotąd części świata”.
„Nasze obyczaje plemienne stały się trzonem waszego prawa obyczajowego. Nasze prawa plemienne dostarczyły materiału pod fundamenty wszystkich waszych wzniosłych konstytucji i systemów prawnych. Nasze legendy i podania ludowe stały się świętymi opowieściami, o których tajemniczym głosem szeptacie waszym, uważnie słuchającym dziatkom. Wasze śpiewniki i modlitewniki są przepełnione tworami naszych poetów. Nasze narodowe dzieje stały się niezbędną częścią nauki, której udzielają wam wasi pasterze, księża i nauczyciele. Nasi królowie, nasi prorocy i nasi wojownicy są waszymi postaciami bohaterskimi. Nasz dawniejszy kraik stał się waszą ziemią świętą. Nasza narodowa literatura jest waszym pismem świętym. Przedmiot myśli i propagandy naszego narodu został nierozerwalnie sprzęgnięty z waszą mową i tradycją tak, że żaden z was nie może uchodzić za wykształconego, jeżeli nie jest obeznany z naszym narodowym dziedzictwem”.
„Żydowscy rzemieślnicy i rybacy są waszymi nauczycielami i świętymi, których wyobrażenia zostały uwiecznione w niezliczonych wizerunkach, i ku pamięci których wzniesiono niezliczone katedry. Żydowska dziewczyna jest waszym ideałem macierzyństwa i dziewictwa. Żydowski prorok – buntownik jest centralnym punktem waszego kultu. Obaliliśmy wasze bożyszcza, zepchnęliśmy w kąt wasze rasowe dziedzictwo, a na to miejsce podrzuciliśmy naszego boga i naszą tradycję. Żadna zdobycz w dziejach nie da się choćby z grubsza porównać z tym całym dziełem, którego dokonaliśmy poddając was pod swoje panowanie”.
* * *
Streściliśmy wywody i okrzyki triumfu żydowskiego pisarza. Unikaliśmy własnych komentarzy. Pozwoliliśmy sobie tylko na podkreślenie szczegółów – zdaniem naszym – ważniejszych.
Powie kto: Ravage był co najmniej nieostrożny. Zdemaskowanie bowiem propagandy Pawła wśród aryjczyków, w wyniku której legło w gruzach olbrzymie państwo i wspaniała cywilizacja, jest najgorszym atutem w ręku żydostwa w jego zmaganiu się z obecnym światem aryjskim. Istotnie. Jest to dobry atut dla nas, ale dla Żydów wielce niefortunny. Zważmy jednak, że Ravage ogłosił swą publikację w r. 1928, w pierwszym dziesięcioleciu po wielkiej wojnie. Owe czasy były eldoradem dla światowego żydostwa. W Genewie obradowała potężna Liga Narodów, pilnie bacząc, by Żydowinowi, gdziekolwiek by był, włos nie spadł z protegowanej głowy. W areopagu państw wodziły rej mocarstwa tzw. demokratyczne, w których Żydzi nie tylko robili bajeczne interesy, ale cieszyli się wpływami decydującymi. Świat odbudowywał się po zniszczeniach wielkiej wojny i sposobił się do nowych zapasów. W zyskach odbudowy i zbrojeń pierwszy udział brali żydzi. Był to okres pomyślności, bezpieczeństwa i nadziei narodu wybranego, któremu równego nie znajdujemy w dziejach. Zarazem wystąpiła cecha znamienna u tego narodu: w pomyślności uległ on zaślepieniu. Temu zapewne zawdzięczać należy ukazanie się publikacji Ravage’a. Dziś, gdy stosunki w świecie zmieniły się mocno na niekorzyść żydów, żaden Ravage nie ważyłby się na ogłoszenie artykułu w rodzaju omówionych wyżej.
Wiemy, że w redakcjach pism, tzw. narodowo-katolickich publikacje Ravage’a są znane. Stwierdzamy tu, że żadna z tych redakcji poza urywkami dotyczącymi rzeczy drugorzędnych, nie dała swoim czytelnikom choćby pobieżnego streszczenia istotnych wywodów żydowskiego pisarza. Niech to będzie jeszcze jedna ilustracja do faktu, stale przez nas podnoszonego, jak przywódcy naszych polakatolików skrzętnie ukrywają wobec swych owieczek wszystko, co wskazuje na zasadnicze związki ideowe między chrześcijaństwem a żydostwem.
L. Ziemicki (Ludwik Gościński)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz