Znajdujemy się w stanie, który nazwać można przewlekłym stanem cofania się wszystkiego, co określić się daje, jako zespół czynników składających się na pojęcie wielkości narodu. Zewnętrznymi objawami tego odwrotu od wielkości są:
1) Zanik sił twórczych we wszystkich dziedzinach naszego życia narodowego, wyrażający się prawie zupełnym brakiem wielkiej twórczości technicznej, artystycznej, gospodarczej, naukowej. Nasza twórczość jest w tych wszystkich dziedzinach poniżej przeciętnej narodów cywilizowanych.
2) Zanik siły biologicznej narodu, wyrażający się coraz większą degeneracją fizyczną i coraz mniejszym przyrostem naturalnym.
3) Atrofia zbiorowej woli narodu, czego najlepszą ilustracją jest wegetacja w anormalnych warunkach, połączona z brakiem umiejętności jakiejkolwiek zmiany tych warunków.
4) Pochodnym czynnikiem, wynikającym z trzech wyżej wymienionych, a charakteryzującym nasze pomniejszenie, jest nastawienie bierno-obronne. Ponieważ jednak to nastawienie jest i skutkiem i przyczyną, zaliczyć je można także do zespołu czynników pomniejszających.
W tym stanie rzeczy, każda myśl nowa ulega degeneracji w zetknięciu się ze zgniłym podłożem w atmosferze przesyconej jadem małości, jałowizny, bierności i przyziemności. W takiej atmosferze nastąpiło pomieszanie wszelkich sprzecznych z sobą, a nawet wykluczających się pojęć. Wszystkie nowe pojęcia, wypracowane przez tych, co zdołali się wyłamać z sugestii ogółu, zostały przez ten ogół zdegradowane, a po degeneracji, jako jednoznaczne, uległy zmieszaniu. Do wspólnego tedy tygla wpakowano: liberalizm, socjalizm, katolicyzm, nacjonalizm i t. d. Nic nie zostało sobą. Z tego konglomeratu, jaki się wytworzył, czerpią swą strawę duchową przywódcy polskich mas i to w ich pojęciu jest „idea polska”.
Nacjonalizm polski, podobnie jak i inne idee przewodnie, już od kolebki, został skazany na zdegradowanie, przewartościowanie i pomieszanie z wszystkimi istniejącymi już składnikami polskiego bigosu pojęciowego. Dziś ci, którzy za narodowców się uważają, nie potrafią już nawet zrekonstruować zasad naczelnych tej idei. Usiłuje się więc z mniejszym lub większym przekonaniem, za pomocą sofizmatów, udowadniać, że nasz nacjonalizm jest organicznie związany z katolicyzmem, liberalizmem, demokracją i t. d. Tymczasem zachodzą tu oczywiste sprzeczności i właśnie jednym z naszym celów, dla których wydajemy „Zadrugę”, jest wydzielenie z polskiej retorty czystego polskiego nacjonalizmu, opartego na niezmiennych podstawach instynktu drzemiących w polskiej glebie etnicznej.
Podstawy nacjonalizmu
Zanim uświadomimy sobie, dlaczego nacjonalizm, przyjąwszy takie, czy inne formy i przy pomocy rozmaitych środków działając, pozostaje w istocie swej niezmienny i nie stworzy nigdy z niczym syntezy, trzeba odkryć jego źródła. Trzeba określić, co jest podstawą nacjonalizmu.
Podstawą tą są pewne reakcje, niezależne od woli jednostki, znajdujące się w niej, nieopanowane przez żadną siłę. Reakcje te sprawiają, że ten, kto jest członkiem nawet najbardziej nędznego i małego narodu, posiadając nawet wszelkie warunki oderwania się, mając świadomość tego, że odrywając się od swego narodu, rozwinąłby się i zyskał jako człowiek, uczynić tego nie potrafi. Wiecznie czynna i dynamiczna siła nieopanowanych popędów wbrew rozumowi nawet, wbrew wszelkiemu wyrachowaniu, nie pozwala jednostce oderwać się od swego narodu, lecz zmuszą ją do ciągłego doskonalenia, do ciągłej pracy nad budową wielkości tego narodu. I wielkość tę, jeżeli można zmierzyć, to tylko skalą ogromu ofiar, wysiłku i poświęcenia. Pierwszą więc zasadniczą cechą nacjonalizmu jest popęd zespalający. Popęd ten sprawia, że jednostka, widząc zło i nędzę swego narodu, nie rejteruje, lecz albo cierpi, albo dokłada wszelkich starań, by istniejący stan uległ zmianie. A więc instynkt zespalający utrwala w nas postawę cierpiętniczo-męczeńską, albo też postawę sprawiającą, że jednostka ma nieustające nigdy pragnienie walki z tym, co małe i niegodne narodu.
Drugą podstawą nacjonalizmu jest instynkt wielkości, a więc wieczny niepokój i tęsknota do pomnażania potęgi swego narodu...
Trzecią wreszcie podstawą tego, co składa się na zespół instynktów nacjonalistycznych, jest instynkt wiecznego bytowania, pragnienie niekończącego się rozwoju, nieokreślonego granicami czasu bytu narodu.
Określenie nacjonalizmu
Nacjonalizm jest to twórcza siła, której źródłem jest instynkt zespalający, instynkt wielkości i wiecznego bytowania narodu. Siła ta wyraża się w poczuciu organicznego zespolenia z grupą narodową, w świadomości wszystkiego, co jest w narodzie niedoskonałe, w pragnieniu doskonalenia własnego po przez doskonalenie narodu i w tęsknocie za bytowaniem na ziemi, jako część duchowa wiecznej całości narodowej. A więc pragnienie pozostania mimo śmierć częścią duchową całości narodowej.
To ostatnie zdanie wyda się być może, niezrozumiałe. Ale jak jest właściwie; na pojęcie narodu składają się nie tylko pokolenia żyjące, są one jedynie ogniwem w łańcuchu, który już był i będzie ciągnął się w przyszłość. Żyją z nami i w nas ci, którzy wielkość narodu budowali, żyją wszyscy, co pozostawili po sobie swój dorobek myślowy, swoje czyny, ci, o których nie pamiętamy, bo nie byli tego godni, ciążą na naszej świadomości. Wchodząc w przyszłość, idziemy z dorobkiem zła i dobra, który nam pozostawiono. Gdzie się zaczyna nacjonalizm?
Stwierdziliśmy, że nacjonalizm przyczynę swego powstania widzi w instynktach narodowych: zespalającym, wielkości i pragnienia wiecznego jako naród bytowania na ziemi. Instynkty te narodziły się w chwili, gdy pierwsze kilka, kilkadziesiąt czy kilkaset jednostek, uświadomiły sobie swą odrębność i uważając tą odrębność, leżącą w cechach psychicznych i fizycznych, za najwyższe dobro, postanowiły ją powiększać ilościowo i jakościowo. Z świadomości wspólnoty, odrębności i wyższości wzięły się siły, które sprawiły, że po zmaganiach plemiennych i szczepowych wyłoniły się określone już organizmy narodowe. O instynktach narodowych mówić więc można zawsze od chwili, gdy powstała odrębna grupa agresywna, narzucająca swe wierzenia, obyczaje i sposób życia, grupa tworząca w rezultacie państwo, o nieokreślonych nieraz ściśle granicach, ale o wpływie kulturalnym, dającym się określić.
Instynkty wytworzyły więc narody, ale nie stworzyły jeszcze nacjonalizmu. Nacjonalizm zaczyna się bowiem dopiero wtedy, gdy instynkty ze sfery podświadomości, ze sfery odruchów przeszły do sfery świadomości, przeradzając się w określoną myśl; – to przewarstwienie instynktów, rozumowe uzasadnienie tego, co dotychczas było tylko odruchem, żywiołem, pędem, jest nacjonalizmem.
Nacjonalizm więc zaczyna się dopiero z chwilą opanowania instynktów i wytworzenia uzasadnienia dla wyładowania się tych instynktów. Nietylko więc wiara, ale rozum i wola są fundamentalnymi pierwiastkami nacjonalizmu. Gdzie brak jest jednego z tych fundamentalnych pierwiastków, nacjonalizm jeszcze się nie wykształcił i nie dojrzał, choćby pozory wskazywały na zupełnie coś innego. Zapoznanie czynnika rozumu i woli, a opieranie się li tylko na instynktach nie upoważnia jeszcze do nazwania się nacjonalistą.
Nacjonalizm tedy, w przeciwieństwie do innych doktryn, nie lęka się krytyki rozumowej, nie posiada sam w sobie owej „świętości”, któraby sprawiała to, że znajdowałby się poza swobodnym rozbiorem rozumowym.
Ponieważ uzasadnienie swe widzi nacjonalizm w odwiecznych instynktach, a konkretyzację swą w przeniesieniu tych instynktów w ramy świadomości, a więc rozumowy rozbiór, krytyka, nie może osłabić jego podstawowych wartości, nie może zmienić jego istotnej treści, co najwyżej może tylko zmienić formy i środki realizacji. Pojęcie wielkości narodu może, rozumowo rzecz biorąc, zmieniać się, nie może jednak przez nacjonalistę być zmieniony sam cel: wielkość. Podobna sprawa z formami życia narodu i środkami realizacji dążenia do wielkości. Można rozumowo rozbierać, czy w danych warunkach odpowiada rozwojowi narodu ten czy inny ustrój – nie można jednak wytwarzać ustroju pozanarodowego, innymi słowy rozum dopuszcza krytykę ustroju republikańskiego czy monarchicznego, instynkty narodowe zaś nie dopuszczają do dyskusji na temat tego, czy lepsza byłaby okupacja rosyjska czy niemiecka. To jest dla nacjonalizmu zasadnicze.
W konsekwencji nacjonalizm posiada zbyt szerokie ramy, aby określić go jako doktrynę. W istocie, podstawy nacjonalizmu stwarzają płaszczyznę tak obszerną, że równolegle w jednym okresie pomieścić mogłoby się na niej kilka koncepcji ustrojowych czy gospodarczo – społecznych. Różne zrozumienie aktualno – politycznych czy gospodarczo – społecznych zjawisk sprawiałoby w takim razie to, że istaniałoby obok siebie w ramach jednego narodu kilka koncepcji, kilka nawzajem wykluczających się prądów nacjonalistycznych. Taki sam rozdział zaistnieć mógłby w zrozumieniu celów przyszłych, w dążeniu do wielkości, które przecież różnie może być uzasadniane.
Co wybrać w takim razie, jakie kryterium, jaki sprawdzian słuszności tego lub innego prądu nacjonalistycznego zastosować należy?
I tu napotykamy zagadnienie statyki i dynamiki nacjonalizmu. Zagadnienie streszczające się w istnieniu pojęć i wartości trwałych, niezmiennych oraz wartości i pojęć ulegających zmianie, zależnych od warunków, wytwarzających się w miarę upływu czasu i będących funkcją czasu.
Statyka i dynamika nacjonalizmu
Nacjonalizm zatym jest zespołem sił statycznych i dynamicznych narodu. Siły te źródło swe mają w pierwiastkach trwałych i zmiennych, będących składnikami tego, co jest nacjonalizmem. Trwałymi pierwiastkami, których treść nie ulega zmianie, jest: pragnienie niepodległości, wyrażające się w odrębności narodowej, zorganizowanej w ramach politycznego ustroju oraz pragnienie wiecznego bytowania na ziemi jako naród, i dążenie do wielkości, a więc realizacja wytężonego, twórczego życia. Zmienne są: formy ustrojowe i zrozumienie celów naczelnych. Trwałymi za tym są instynkty narodowe, zmienną jest rozumowa nadbudówka na nich oparta. Jeżeli za tym ktoś dąży do zmiany istniejącego ustroju politycznego, czy gospodarczego na inny, zdaniem jego lepszy, wówczas jakie będzie jego kryterium tego, czy dążenia te są nacjonalistyczne, czy nie?
Jedynym kryterium będzie stosunek do grupy narodowej. Jedynym miernikiem tych dążeń będzie to, czy ten, kto o zmiany walczy, uznaje za cel ostateczny i sam w sobie wielkość narodu, czy wierzy w wieczny byt narodu i wszystkie siły składa na jego ołtarzu; czy uznaje pierwszeństwo interesu narodowego ponad interesami jednostki, grupy, klasy czy organizacji. Przyjęcie tych niezmiennych pierwiastków za podstawę swej konstrukcji myślowej daje prawo do określenia tej konstrukcji jako nacjonalistycznej. Nie jest istotne dla jakiegoś programu politycznego to, czy w taki, czy w inny sposób ustosunkował się do Rosji, Niemiec lub Rzymu, istotne jest to, jak ustosunkował się do Narodu Polskiego. Czy uznał jego wielkość, jego jedność organiczną, czy wierzy w jego wieczne bytowanie na ziemi jako duchowej całości pokoleń. Czy uznał, że Byt ten podlegać może we wszystkich przejawach swego istnienia jedynie sobie i tylko sobie. Czy, wreszcie, pragnie wszystko, co leży w teraźniejszym i przyszłym zasięgu politycznym i kulturalnym narodu podporządkować swemu narodowi. Jeżeli tak, to wówczas pozostaje zgodzić się albo nie z taką koncepcją, odrzucić albo przyjąć za swój program, ale nie można apodyktycznie stwierdzić, że program ten nie jest narodowy, bo narodowcem jest ten, który za fundamentalną sprawę uważa w polityce zagranicznej sojusz z Niemcami, Rosją lub Francją, albo też wielkości Polski dopatruje się w Rzymie.
Dotychczas wszelkie próby zmian, wszelkie nowe myśli, każde posunięcie takiego czy innego odłamu narodu, przepuszczane było po przez sita, które sprawiały, że to co było istotne w tych próbach, myślach i posunięciach z punktu widzenia narodowego, osadzało się jako niepotrzebny i nawet szkodliwy osad, przesączało się natomiast wszystko, co jest nieistotne, a więc ustosunkowanie się do nowych form ustrojowych, do wymienionych wyżej sojuszów, do konkordatu, do reformy rolnej, pięcioprzymiotnikowego głosowania, upowszechnienia własności, hitleryzmu i faszyzmu, ubezpieczeń społecznych i ośmiogodzinnego dnia pracy. Słowem badano stosunek do wartości zmiennych, i fragmentarycznych do tego co jest tylko czymś, co bezustannie się zmieniając, nie może być miernikiem. Stałej miary, którą by mierzono coś, co się chce nazywać nacjonalizmem polskim, nie zastosowano. Dlatego też wytwarza się stan, w którym wszyscy prawie uważają się za narodowców, jednocześnie nawzajem odmawiając sobie prawa do tego miana. Ze smutkiem stwierdzić trzeba, że w tym stanie rzeczy wszyscy mają rację... szczególnie jeśli idzie o kwestionowanie postawy nacjonalistycznej u innych. Łatwo, analizując wyżej opisane objawy, dojść już teraz do jednego wniosku i odnaleźć ową zagubioną, a jedynie właściwą miarę nacjonalizmu polskiego. Miara ta, to porównanie ze stałymi, nieulegającymi zmianie pierwiastkami nacjonalizmu. Zastosowawszy ją, można dopiero stworzyć warunki, które umożliwią krystalizację polskiego nacjonalizmu. Wtedy dopiero zaistnieć będą mogły warunki sprzyjające rewizji drugiej części składowej nacjonalizmu, jaką są jego pierwiastki zmienne. Wyodrębnienie pierwiastków stałych pozwoli nam dopiero na logicznie z nich wypływającą nadbudowę myślową, a na tym oprze się program taki lub inny, wynikający z oceny rzeczywistości i potrzeb naszego okresu.
Juliusz Zbigniewski (Zbigniew Sadkowski)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz