Rwący strumień historii rysuje się jako nieskończona masa barwnych szczegółów. Utrudnia to dojrzenie właściwego nurtu. Dlatego też musimy zdobyć się na dystans w stosunku do rzeczywistości, by ujrzeć w niej to, co jest ważne, to co o przyszłości będzie decydować.
To co dziś się dzieje, polega na łamaniu zwapniałych form dotychczasowego bytowania ludzkości, i tworzeniu nowych, w których by człowiek mógł określić się, spotęgować swą moc, zbliżyć się do swego przeznaczenia. Na tej drodze musi stoczyć walkę z małością, która znajduje się nie tylko w świecie rzeczy i ludzi, ale i przede wszystkim w sobie samym. To co w człowieku jest balastem zwierzęco roślinnym, zostało przed paru tysiącami lat ujęte w system światopoglądowy, który zaważył straszliwie na historii nie tylko naszej, ale i wszystkich narodów aryjskich. Dzieło to zostało dokonane przez judejczyków, owych genialnych reprezentantów reprezentantów i interpretatorów małości człowieczej.
Świat dąży ku wielkości. Nie upajanie się poczuciem bezbrzeżnej słabości, nie rozkoszowanie się odczuciem nędzy istnienia jest tonem nadciągającej epoki dziejów. Postawa heroiczna wobec bytu, nacisk na rzeczywistość w kierunku ukształtowania jej w ten sposób, by wola mocy, wola twórczości miał swobodny przebieg, by przestała być gestem lub wizją poetycką izolowanej jednostki, oto kierunek przemian. Paskal, na którego tak chętnie się niektórzy powołują, pewnego razu w zachwyceniu rzekł: „choroba to stan naturalny prawdziwego chrześcijanina”. Słusznie. System światopoglądowy, którym musi być zlikwidowany, w kulcie słabizny, w upojeniu się swoją nicością, pokorą, swoją istotę najlepiej określa.
Jesteśmy dziś w fazie przemian, znamionującą się tym, iż napór zduszonych mocy, o prawdziwym człowieczeństwie, i heroicznej postawie decydujących, ze szczególną gwałtownością wydobywa się na powierzchnię życia, łamiąc misterne pieścidełka dorobku cywilizacyjnego karłów.
Postawa heroiczna, jako ton moralny prawdziwego, nieskalanego człowieczeństwa, wyrazić się musi w woli twórczości, w woli spotęgowania życia. Potęgować zaś moc życia, można tylko poprzez istotę narodu, jako tego co jest wiecznotrwałe, a składa się z przemijających, zawsze śmiercią kończących swoje bytowanie, jednostek. To jest postawa moralna, śmierć, nicość i nędzę indywidualnego trawienia, pojedynczej powłoki cielesnej, przezwyciężająca, na jej grobie swój radosny triumf głosząca. I to jest istotą naszego nacjonalizmu, którą chcemy upowszechniać.
Gdy teraz spojrzymy na te treści duchowe, które dziś w Polsce powszechnie miano „polskości”, „polskiej świadomości narodowej” a niemałą pewnością siebie noszą, ogarnia nas uczucie grozy. Z poczuciem sytości, spokoju, owszem nawet zadowolenia, twierdzi się, iż „dusza narodowa”, jest dogłębnie katolicka, iż katolicyzm jest rdzeniem polskości. Z tą samą dumą, rozrzewnieniem, ba, łzami zmarły papież Pius XI potwierdził starą prawdę, iż katolicy są nasieniem duchowym Abrahama, katolicyzm – duchowym semityzmem. Katolicyzm tak głęboko się wgryzł w świadomość narodową, iż tożsamość duchowego semityzmu i polskości opinia publiczna traktuje jako powód do dumy.
Przyznajemy, że jest to konsekwentne. Ale w takim razie konsekwentne są również i skutki tego stanu rzeczy: epoka saska, niewola, dzisiejsza recydywa saska i to wszystko co nas otacza, co budzi koszmarne przypomnienia.
Zestawiwszy to cośmy powiedzieli o istocie świadomości narodowej, o istocie naszego nacjonalizmu, z tym co współcześnie bluźnierczo miano „polskości” nosi, wyciągnąć możemy jeden nieodparty wniosek: naród polski pozbawiony jest świadomości narodowej. To co „świadomość narodową polską” według fasonu „odwiecznych prawd” przed naszymi oczyma udaje, z nacjonalizmem niema nic wspólnego. Może tylko szalbierczo używaną nazwę. Ale tym samym stwierdzamy grozę położenia. Skoro bowiem naród jest pozbawiony świadomości narodowej, skoro duszę jego wypełnia i o jej istocie stanowi to co jest zaprzeczeniem nacjonalizmu, tym samym jesteśmy zepchnięci już nie na bezdroża nawet, lecz na szlak diametralnie przeciwny temu kierunkowi, który wielkość nadchodzącej epoki oznacza. Mówi się nam, że Polska winna kroczyć drogą „własną”, drogą prawd chrześcijańskich, gdyż tylko to da jej moc, uchroni od wciągnięcia w łożysko innych cywilizacji. Przed dziesięciu laty jeszcze, wbijano nam do głowy, na ławie szkolnej, zasady historiozofii „wieszczów” narodowych, według których Polska upadła dlatego tylko, że rozwijała się według innych zasad, niż bezbożni, pohańscy sąsiedzi; Polska realizowała życie publiczne na zasadach chrześcijańskich, sąsiedzi zaś pohańskich, na przemocy opartych, a ponieważ wyprzedziła w chrześcijańskości Europę i sąsiadów musiała upaść. (A. Mickiewicz, Wykłady paryskie z r. 1842).
Realizacja „katolickiego państwa narodu polskiego” ozdobiła więc nasze skronie koroną „Chrystusa Narodów” i błogostan niewoli. Słodycze tego finału saskiego, dziś w okresie recydywy saskiej wymownie dziesiątki tysięcy ambon zachwala. Są to naturalne, nieubłagane konsekwencje pozbawienia narodu świadomości narodowej, z postawy heroicznej wobec bytu, wysnutej.
Cały nasz wysiłek musi zdążać w kierunku odzyskania swej własnej, nie z nazwy tylko polskiej, świadomości narodowej. Znaczy to, iż musimy sięgnąć do korzeni naszego bytu zbiorowego, do korzeni biologii, w ziemi polskiej tkwiących. Musimy zaczepić o ziemię, w której leżą prochy niezliczonych naszych przodków, musimy wchłonąć w duszę nieme wołanie cieniów naszych praojców, rzucających nam nakaz czynienia życia rosnącej, potężniejącej lawinie podobnym.
Dzieło to musi być tworzone od podstaw. Sięgamy więc do okresu naszych dziejów, kiedy to produkty duchowe skoncentrowanej małości judejskiej, nie zatruły ośrodków nerwowych duszy zbiorowej Lechitów. W jej prymitywnej, mocarnej postaci, szukamy tego tonu, który dziś coraz potężniej w naszych sercach rozbrzmiewa. Wola wielkości, wola stworzenia koncepcji życia narodowego, w którym postawa heroiczna człowieka wobec bytu, przestanie być intruzem, pustą ozdobą „szarzyzny” dnia codziennego, oto nasz najbliższy cel. Trzeba więc mieć wizję celu walki, plan akcji dziejowej. Fundamentem jej jest głos krwi, ten, który przed wiekami pchnął Słowian na podbój Europy. Dziś ta sama wola władcza każe nam tworzyć gmach kultury polskiej, z pierwiastkowego wątku słowiańskości swój ciąg prowadzącej.
Zarodki nowego wątku dziejów polskich, a jednocześnie Słowiańszczyzny począć musimy w naszych sercach w stanie największej ekskluzywności wobec atmosfery duchowych płazów, mrowiem nas otaczających. Dziś wytężamy się nad tworzeniem embriona polskiej świadomości narodowej, której zadaniem jutro będzie wyprowadzić Polskę z niewoli egipsko-judejskiej karłów, ku słońcu Wielkości.
Autor: prawdopodobnie J. Stachniuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz