Każdy naród jest pewnego rodzaju jednością, która nieustannie polega ewolucji. Przekształcenia dotyczą w zasadzie wszystkiego: sztuki, obyczajów, gospodarki, religii, techniki, nauki oraz przede wszystkim sposobu życia i myślenia ludzi. Na ogół niewidoczne pojedyncze zmiany stają się wyraźne kiedy popatrzymy na nie przez pryzmat wieków. Wszystkie wymienione przed chwilą dziedziny inne były w dziewiątym wieku, inne w piętnastym, jeszcze inną formę posiadają dziś.
Jednakże pomimo tego ciągłego stopniowego rozwoju cywilizacyjno-kulturowego, co jakiś czas w danym narodzie zachodzi rzadki i specyficzny przewrót, który istotnie wpływa na kierunek dalszej ewolucji wspólnoty. Zachodzi on w sferze normatywnej, obejmującej system wartości, najgłębszych wzorów i norm życia codziennego, w sferze najważniejszej z punktu widzenia rozwoju wspólnoty bo odpowiadającej za jego charakter, zdolność organizacji, znaczenie współdziałania ludzi etc. Przewrót, przypominający niekontrolowane zaburzenie w organizmie, występuje w narodzie raz na kilkaset lat – może też wcale nie zaistnieć, lub też wyłonić się w odstępach kilku stuleci. Jest krótkotrwały i trudno dostrzegalny – niewidoczne na pierwszy rzut oka zmiany wdzierające się w świadomość narodową niejako mocno wytyczają przyszłość wspólnoty – daleką, ba! nawet bardzo daleką – liczoną na wieki! Jest więc to przewrót „dziejowy”.
O czym mowa?
I tak, przykładowo, historia Polski dobrze przedstawia ten temat. Do mniej więcej piętnastego wieku nasz kraj jest potęgą militarno-ekonomiczną rozwijającą się w tym samym pozytywnym kierunku co inne państwa Europy, zwłaszcza ten na Zachodzie. Jednakże w tym samym czasie zaczyna się światopoglądowy, ideologiczny przewrót, którego inicjatorem jest kościół, a który jest reakcją na zwycięstwo Reformacji w krajach Zachodu. Skutkuje on trwale na lata. Po mijających już czasach potęgi następuje krótki stan przejściowy (czego najlepszym wyrazem jest rozpaczliwy, odruchowy gest w postaci Konstytucji 3 Maja), po czym naród polski przechodzi w śpiączkę, w długotrwały bo trwający do dziś, w międzyczasie z lekkimi zmianami, cywilizacyjny niż, z którego nie potrafi się wydostać. Bezpośrednim odbiciem tego stanu śpiączki, niżu, jest nasza historia: zaczyna się do rozbiorów, następnie przez 120 lat zaborów, dwie wojny światowe, oraz pół wieku narzuconego socjalizmu. Mówiąc krótko: Polska przez trzy stulecia pozostawała w roli biernego ośrodka dziejów – tego co działo się na Wschodzie i Zachodzie Europy.
Przykład drugi „dziejowego przewrotu”. Gdy studiujemy historię starożytnego Rzymu szczególną uwagę przyciąga jego ekspansja na dalekie obszary Europy, Afryki, Bliskiej Azji, co więcej – zorganizowanie i zdolność do stworzenia i utrzymania wielkiego państwa – Imperium. Jest to coś co zdumiewa, daje powód do zastanowienia, zwłaszcza nad zaistnieniem nagłej dynamiki zmian społecznych. Mało znaczący staje się nagle silnym ośrodkiem oddziaływania na inne ludy, obszary. Od roku 240 p.n.e. dzieje Rzymu to etapy podbojów kolejnych terenów, narzucania własnej organizacji społecznej podbitym. Jednakże taki stan nie trwał wiecznie – już w pierwszym wieku naszej ery pojawiają się różne elementy znamionujące przyszły rozpad Imperium: następuje upadek etyki walki, mnożą się sekty o dziwacznej filozofii życia, szczególnie rozrasta się chrześcijaństwo z otwartą wrogością do kultury klasycznej. Prowadzi to wszystko do zastoju, osłabienia utworzonego porządku. Dla German Rzym staje się wtedy łatwym łupem do zdobycia. W czwartym wieku Imperium Rzymskie ostatecznie upada, a wraz z nim wielka cywilizacja.
Zupełnie inaczej, odwrotnie w stosunku do Rzymu, przedstawia się trzecia historia, dotycząca zupełnie innego narodu, z innej części globu. Tym razem chodzi o Japonię. W dziewiętnastym wieku, w kraju opanowanym przez buddyzm – religię słabość wobec świata, wyższości ducha nad materią, uśpienia człowieka i innych dziwactw – następuje przebudzenie. Zaczyna rodzić się – co jest faktem szczególnym – nowy nurt ideowy. Japonia przejmuje dorobek cywilizacyjny Europy jednakże bez kulturowego bagażu – następuje wskrzeszenie Sintoizmu, starej pogańskiej religii Japonii, przy czym powstaje zaktualizowana filozofia twórczości, pracy i wysiłku kompletnie przeciwstawna buddyzmowi. Wydarzenia te stają się podłożem dla dalszych procesów odnowy (buddyzm zostaje usunięty), których generalnym wynikiem jest to, co dziś obserwujemy w kraju kwitnącej wiśni, co nas niejako zdumiewa. Ktoś kiedyś powiedział mądrze, że „Japonia jest to kraj, w którym produkuje się to, co w Europie będzie za dziesięć lat”.
Mamy przed sobą trzy różne przykłady zawierające w sobie trzy różne epoki, kultury, narody, regiony świata, oraz jeden, ten sam, typ dziejowego przewrotu, tyle że o różnych kierunkach – negatywnym lub pozytywnym (upadek albo rozwój): historia Polski dobitnie pokazuje proces przechodzenia państwa od wielowiekowej potęgi do równie wielowiekowego marazmu, uległości wobec innych nacji. W odwrotnym kierunku „japoński cud” jest ewidentnym przykładem nasilenia w rozkładowym środowisku działań prowadzących do rozwoju, wykreowania gospodarczej potęgi. Z kolei historia Rzymu ukazuje w krótki okresie historycznym te dwa procesy: nagłe cywilizacyjne ożywienie ludu dotąd uśpionego, niespotykany w dziejach skok polityczny i kulturowy (z dziedzictwa którego Europa czerpie do dziś), a po okresie kilkuwiekowej świetności równie nagłą „śmierć Imperium” i nieodwracalne pogrążenie w mrokach stagnacji. Przykładów takich niespodziewanych, rewolucyjnych przemian, które powodują kolosalne skutki dziejowe można przytoczyć więcej (Europa Zachodnia, Chiny, Rosja), tutaj zatrzymujemy się na trzech najbardziej wyraźnych.
*
Z podanych historii wynika prosta aczkolwiek ważna myśl. Są one potwierdzeniem, iż całkiem realne jest istnienie takich kategorii jak wielkość czy marazm narodu., nawet jeśli miałby być one krótkotrwałe. Są one trudne do uchwycenia pojęciowego – możemy jednak określić je jako stany, w których znajduje się dana wspólnota, jako pewne okresy historyczne liczone w setkach lat, naznaczone widocznymi objawami twórczości, dominacji albo uległości w odniesieniu do innych nacji. Wielka wspólnota oddziałuje na inne narodu – z kolei słaby, niski naród ulega potędze, nie tylko w kwestii militarnej, ale i politycznej, gospodarczej a nawet kulturowej. Jeśli chodzi o przemiany zachodzące w obrębie jednego okresu historycznego to, pomimo ciągłej ewolucji, która zachodzi z upływem czasu w sztuce, gospodarce, nauce, religii czy jakiejkolwiek innej dziedzinie, pomimo zmian sposobu życia ludzi, pomimo zmian ustrojowych, politycznych geograficznych czy sytuacji międzynarodowej wciąż utrzymuje się ten sam rodzaj stanu obejmujący naród (wielkości albo marazmu), wciąż nienaruszona pozostaje sfera normatywna odpowiadająca za kierunek i znacznie rozwoju wspólnoty. Oznacza to, że dopiero gruntowne przekształcenia w jej obrębie powodują wpływ na inne dziedziny, na sytuację społeczeństwa, i tym samym nagłą zmianę biegu dziejów. Określony stan jako okres historyczny ograniczony jest przez przewroty światopoglądowe, normatywne (najczęściej utajone, przechodzące bez większego echa), które można określić mianem wzrostu – i przeciwstawny – upadku. Zachodzące zmiany nie mają zasadniczego wpływu na tok dziejów dopóki nie nastąpi ten gwałtowny, ale niewidoczny proces przewartościowania wszystkiego. Ten właśnie cichy normatywny „przewrót” był wstępem Imperium, odrodzenia Japonii, czy też (o negatywnym kierunku) upadku Polski.
Stąd płynie między innymi dla nas nauka: gwarantem podniesienia poziomu naszej wspólnoty, przejścia ze stanu upiornego, wielowiekowego marazmu wprost w objęcia wielkości są głębokie zmiany w świadomości narodowej, gruntowne przeobrażenia systemu panujących wartości, norm, ludzkich przekonań, postaw odnośnie różnych kwestii. Ich utrwalenie pociąga za sobą niewyobrażalne zmiany dziejowe, widoczne dopiero z czasem. Tu jest też nauka w jakie obszary skierować naszą działalność tak, aby nie brnąć w niepotrzebną lub nic nie dającą drogę przemian narodowych. Przede wszystkim chodzi o zmianę światopoglądu ludzi, ich nastawienia do siebie – reszta będzie prostą konsekwencją.
Z przedstawionych wcześniej dwóch historii (Rzymu i zwłaszcza Japonii) wyłania się jeszcze jeden bardzo ważny wniosek: w pełni możliwe jest zaistnienie w naszym narodzie objętym stagnacją utajonego, niewidocznego „przewrotu” światopoglądowego posiadającego znamiona odrodzenia! Nie wolno ulegać płytkiemu złudzeniu, że aktualny stan marazmu to pewnego rodzaju wieczność, na którą jesteśmy skazani, i na którą nie mamy wpływu. Owszem, determinacja kierunku naszego rozwoju jest widoczna – kolejne pokolenia podtrzymują paraliż. Jest on jednak do przełamania. Przykłady Rzymu i Japonii wyraźnie pokazują, że możliwe jest konkretne ożywienie gospodarcze, polityczne, i każdego innego rodzaju, nacji pozostającej nawet w dłuższym letargu, ożywienie które skutkuje zmianą pozycji na arenie zmagań pomiędzy wspólnotami. Trzeba podjąć się określonych działań – znaleźć odpowiedni klucz do przerwania wegetacji. Taki klucz może być tylko jeden. W tym temacie kwestią wymagającą szczególnego potraktowania jest zagadnienie czynników inicjujących kulturowy przewrót, dzięki którym potęguje się proces przejścia. Jednego jesteśmy pewni. We wszystkich historiach niezależnie od regionu, kultury czy okresu istnieje jeden czynnik, za sprawą którego może nastąpić przewrót: zmiany muszą obejmować masy – znaczną i przeważającą część narodu. Tylko wtedy możliwe są przemiany wpływające istotnie na przebieg historii i tylko wtedy taki przewrót możemy nazwać „rewolucją”.
Kiedy rozpoznamy, że nasz naród przechodzi ze stanu wiekowego marazmu w stan wielkości. Do tego nie trzeba dużej wyobraźni. Na pewno nie dojdzie do tego w czasie trwania procesów przejściowych – skutki staną się widoczne dopiero w przyszłości, kiedy etap przejściowy już minie. Jakie są objawy, że dany naród znajduje się w stanie wielkości, bądź odwrotnie – marazmu, kiedy następuje wzrost , a kiedy upadek? W tym względzie istnieje kilka wyraźnych, lecz trudnych do ujęcia w ramy pojęciowe, czynników, które można różnie nazwać, a które sprowadzają się wyłącznie do relacji pomiędzy narodami. Różnice poziomu życia ludzi, kondycji gospodarki, dokonań w zakresie nauki, sztuki, polityki wewnętrznej jak i zewnętrznej, sprawnego aparatu państwowego pomiędzy różnymi narodami dają podstawę porównawczą pod zdefiniowanie stanów jak i określenie kto w jakim się aktualnie znajduje. Widocznym objawem wielkości jest ekspansja, szybka lub powolna, otwarta lub skryta, dawniej w sferze militarnej, dziś w sferze politycznej i właściwie ekonomicznej. Z kolei, logicznie rzecz biorąc, objawem marazmu jest niskim poziom życia, niewydolna gospodarka, ogólne uleganie wpływom innych państw. Brak ekspansji lub po prostu panowania nie oznacza jeszcze upadku, można bowiem nie ingerować w inne państwa pozostając na wysokiej, przodującej pozycji. Mamy przed sobą wyraźną opozycję, kto nad kim posiada przewagę polityczno-gospodarczą, jako wymiernymi objawami wielkości, kto występuje w roli ośrodka kształtującego dzieje, a kto biernie poddaje się potokowi wydarzeń.
Kiedy nasz naród stanie się w końcu prawdziwą wielką wspólnotą, posiadającą pozytywny charakter, współpracującą na arenie międzynarodowej, i niejako hermetyczną, do pewnego stopnia zamkniętą, bo odporną na przywleczone lub powstające wewnątrz rozkładowe doktryny, hedonistyczne systemy wartości czy podejrzane prądy umysłowe, kiedy stanie się wspólnotą, w której dominować będzie – na płaszczyźnie jednostkowej aktywność, twórczość i indywidualizm (nie pojęty jako samowola), na płaszczyźnie społecznej jedność myśli i ludzkich postaw, porozumienie i braterstwo – wtedy ujawni się wielkość. Naród nabierze mocy, właściwego charakteru. Kiedy powstanie prawdziwe współdziałanie w wyniku wyznawanych tych samych pozytywnych wartości przez wszystkich innym rytmem będzie pracować gospodarka, administracja i wszystko to, co otacza człowieka. Wszystko z czasem da podstawę do zwiększania poziomu i pozycji państwa na arenie międzynarodowej, aż do momentu, w którym osiągniemy pułap faktycznego samostanowienia o sobie, pułap faktycznego silnego wpływu na to, co dzieje się zewnątrz nas. Wtedy dopiero powiemy, że naród nasz jest wielki.
*
Zadajemy sobie teraz pytanie: czy właśnie ten oto okres, w którym żyjemy jest etapem przejściowym, jest wstępem do wielkości. Zobaczmy na nasze ostatnie ćwierćwiecze, na ten etap historii, za sprawą którego znajdujemy się dziś w takiej a nie innej sytuacji dziejowej. Na początku lat 80. wybucha, dojrzewający już znacznie wcześniej, masowy sprzeciw wobec niewydajnego gospodarczo socjalizmu. Ale celem sprzeciwu, jak się dobrze przyjrzymy, była zmiana wartości. Końcowym efektem tego przewrotu są zachodzące o dekadę później gruntowne przekształcenia naszego ustroju, typu gospodarki oraz kierunku polityki zagranicznej. Prowadzi on też do następujących stopniowo, częściowych przemian w stylu życia, sposobie myślenia ludzi, w którym widać mocne oddziaływanie Zachodu. Dziś już możemy powiedzieć, iż zamiany te – oprócz zerwania silnej łączności z Sowietami – nie przyniosły nic istotnego, miały charakter kosmetycznych zabiegów niż głębokich zmian świadomości narodowej. Porównując dzisiejszą Polskę, z tą istniejącą dziesięć czy dwadzieścia lat temu można dostrzec kolosalne różnice na terenie sztuki, gospodarki, kultury, obyczajów, wreszcie stylu życia. Ale można dostrzec, że tak naprawdę w istocie nic się nie zmieniło w zakresie pozycji kraju w skali międzynarodowej, charakteru społeczeństwa, kondycji psychologicznej ludzi, postaw i wartości. Wszystko to było i jest nadal na niskim poziomie. Wcześniej była mowa o przemianach, które są widoczne, ale które nic nie wnoszą do właściwego rozwoju wspólnoty. To jest właśnie przykład taki zmian. Niby antykomunistyczna rewolucja, ale żadna rewolucja przyszłości. Ten właściwy krok jeszcze nie nastąpił i nic nie wskazuje na to, aby chociażby kiełkował.
Warto więc, po tym co zostało powiedziane, zadać sobie na koniec jeszcze jedno pytanie: czy różnorodne przekształcenia jakie występowały w naszej historii, dalekiej i bliższej, miały jakiekolwiek znaczenie dla przyszłości, wszelkie te zmiany ustrojowe, polityczne czy gospodarcze, czy to wszystko co sprowadza się do istniejącej religii, światopoglądu ludzi, stylu życia, ludzkich postaw i wzorów jest właściwe skoro nie dawało i wciąż nie daje podstawy pod zaistnienie zorganizowanej wspólnoty rozwijającej się ku potędze? Nasze dziedzictwo, przez niektórych tak pięknie wychwalane, jest dla nas i dla przyszłych pokoleń tylko balastem skoro byliśmy i nadal pozostajemy w stanie ogólnego marazmu. Nasze dzieci będą przeżywać to samo co my dopóki nie zdobędziemy się na permanentną zmianę wszystkiego co jest w nasz i w otoczeniu. To jest nasze uzasadnienie dla zerwania z przeszłością, odcięcia się od tradycyjnych wzorów, wraz z prawem do tworzenia nowej przyszłości. To jest też uzasadnienie dla zerwania z chrześcijaństwem wraz z powołaniem do życia nowej stricte narodowej religii, etnicznej wiary.
Trzeba pomyśleć nad skuteczną drogą odrodzenia Polski zupełnie pomijając wszystko to co było wcześniej jako rozkładowe, budować nowe życie zrywając z tradycją, sięgając tylko po pozytywne rzeczy. Trzeba w końcu bez międzynarodowej jałmużny i bez naśladowczego spoglądania na inne nacje, na obce wzory, zacząć tworzyć własnym wysiłkiem wielkie państwo, które przejdzie z poziomu narodu nieudolnego, wiecznie cierpiącego za grzechy świata, sługusa innych nacji, na poziom dziejowego mocarza, „imperium”. Na międzynarodowej arenie zmagań pomiędzy nacjami lub rasami, o być albo nie być, dalsze trwanie w letargu jest niedopuszczalne, natomiast ciche odejście na bok jest rozwiązaniem najgorszym.
Krzysiek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz