Uważająca się za nacjonalistyczną i w dodatku za nową, jako wyraz tendencji idącej epoki, aktualna myśl społeczno-polityczna tzw. narodowa nie ma wiele wspólnego ani z nacjonalizmem, ani też z nowością; tyczy się to zarówno jej odłamków umiarkowanych, jak i najbardziej radykalnych. Jej nacjonalizm i istota jej nowości są tak brzemienne w znamiona nadchodzących czasów, jak młodą jest i twórczą wg „odwiecznych prawd” uorganizowana przed trzema wiekami w skończony system kulturalny – nasza ideologia grupy. W stwierdzeniu powyższym, wydającym się zapewne dziś w Polsce, zwłaszcza jeśli chodzi o nastroje młodego pokolenia, co najmniej zbyt śmiałym, można i należy pójść, chcąc dotrzeć do prawdy, jeszcze dalej. I mianowicie. Teraz, gdy ideały polskości są coraz bardziej odczuwane i uświadamiane sobie, gdy coraz to pełniejszego nabierają wyrazu, i gdy pragnienia ich realizacji w formach zbiorowego bytowania coraz więcej potęgują się, to – tym więcej tracą one cechy dynamicznej, twórczej nowości i podobieństwa do nacjonalizmu; w tym większym stają antagonizmie do ducha czasów nowych, tym szybsze powodują zbaczanie Polski z historycznej drogi, na jaką dumnie wkroczyły inne narody. Tak więc, gdy polskość odnosi triumfy, gdy się dynamizuje i odradza się jej gorąco umiłowane ideały, naród coraz bardziej weksluje na ahistoryczne bezdroża.
Rozplątanie chaosu myślowo-pojęciowego, panującego w dziedzinie polskiej myśli społeczno-politycznej i ujęcia w funkcjonalny związek przyczynowy ogromnego szeregu ogniw z tej sfery zjawisk jest, oczywiście, nie sposób zamknąć w szczupłych ramach jednego artykułu. Toteż z konieczności ograniczymy się tutaj do bardzo ogólnego tylko zarysu tego zagadnienia, a raczej do pewnego fragmentu, zostawiając jego szczegółowe opracowanie pracy oddzielnej.
W historii ostatnich trzech stuleci Polska, mimo bzdurnej bufonady o swej wielkości, leżącej jakoby w indywidualizmie charakteru narodowego, nie miała właściwie własnej, wyrastającej z głębi etnicznej, nacjonalistycznej myśli w pełnym tego słowa znaczeniu. Pod koniec tego okresu był co prawda jeden moment, w którym choć słabo i na krótko, ale jednak odezwał się głos o tębrze czysto rodzimym. Mamy tu na myśli trzech pisarzy politycznych z przełomu ubiegłego stulecia, a mianowicie: Popławskiego, Balickiego, Dmowskiego. Narodziny myśli nacjonalistycznej przypadły więc na okres niewoli, ściślej – rzecz charakterystyczna i zastanawiająca, na końcowy jej etap. Jak wytłumaczyć sobie to niezwykłe zjawisko, powstałe właśnie w jak najnieprzychylniejszych warunkach? Gdzie i w czym należy szukać jego przyczyn? Z drugiej strony przecież nacjonalizm, pojęty jako skończony system światopoglądowy jest z gruntu obcy polskiej ideologii grupy. A jednak był on tworem ducha polskiego, ten przebłysk nacjonalizmu.
To nie tylko wpływ pozytywizmu, jak to się tłumaczy „oficjalnie”.
Słabe zakiełkowanie w umysłowości polskiej czysto narodowej myśli nie było przypadkowe, ma głębsze podłoże, niżby to się na pozór zdawało. Jest ono wyrazem chwilowego urazu psychicznego, jakiego doznała polskość w XIX wieku.
Zniekształcenie, wykwitającej z ciągu harmonicznego katolickiej harmonii socjalnej, dokonane w wieku XIX przez inwazję obcych organizmów politycznych na ziemie polskie, zostało scharakteryzowane w poprzednim numerze „Zadrugi” przez Z. Banasiaka w art. p.t. „Wiek XIX w Dziejach Polski”. Tutaj zajmiemy się tylko pewnym zjawiskiem marginesowym, szczególnym rysem, który ta inwazja wyryła w zastanej umysłowości. Pod gwałtownym naporem sił zewnętrznych obraz ówczesnej Polski, jak wiemy, zaczyna się szybko zmieniać. Szeroką falą płynące strumienie obcego, bardziej wytężonego życia burzą martwą toń naszego, nadają mu żywsze tętno i upodabniają do siebie. Potężny zastrzyk gospodarczy nie tylko wzmacnia organizm narodowy, nie tylko ożywia rytm jego życia, ale i budzi lepsze samopoczucie, budzi wiarę w odradzające się siły, w ich żywotność. Przy czym, rażący kontrast dwóch żywiołów, rodzimego i obcego, kontrast dwóch ideologii grup, uderza niektóre, bardziej spostrzegawcze umysły, pobudza je do wysiłku, porównania, sądu, pobudza do refleksji.
„Prusacy chcąc nas wytępić doszczętnie wyświadczyli nam usługę dziejowej doniosłości, mianowicie wytworzyli w swym zaborze warunki przyśpieszonego przekształcania nas na społeczeństwo czynne, pełne energii bojowej, zdolne do zdobywania sobie bytu w najcięższych warunkach. Zmusili oni i zmuszają, coraz bardziej zachodni odłam naszego narodu do wydobycia z siebie tych zdolności, tych sił które są nie tylko potrzebne do istnienia dzisiaj, ale które jedynie umożliwią nam w przyszłości zdobycie samoistnego bytu politycznego i utrzymania żywotnego, silnego państwa polskiego”.
„Przemiana tedy stosunków ekonomicznych w Królestwie już się do pewnego stopnia odbiła na charakterze społeczeństwa. Pod jej wpływem już się wytwarza nowy typ Polaka – typ czynny, przedsiębiorczy, w zakresie ekonomicznym zdobywczy”.
Przekształcanie życia polskiego przede wszystkim w stosunkach gospodarczych, aczkolwiek o charakterze zdecydowanie mechanicznym nie pozostało więc też śladu i w świadomości. Z potężnym zabiegiem chirurgicznym idzie w parze i uraz psychiczny.
Równolegle do końcowego etapu tego procesu mamy do zanotowania inny fakt. Na ostatnie lata wieku ubiegłego i pierwsze bieżącego przypada okres spełnienia się, omawianego już na łamach „Zadrugi”, „prawa buntu pokoleń”, a więc okres kolejnego ślepego wybuchu ładunku, nagromadzonych do wysokiego napięcia sił witalnych, fizycznych i umysłowych u ówczesnego, męskiego pokolenia. Silna tendencja do wyładowania się na zewnątrz z dna podświadomości wrodzonych popędów twórczych, dynamicznych, zepchniętych tam i tłumionych przez personalistyczny system światopoglądowy też nie pozostała bez wpływu na erupcję, omawianego tu zjawiska. To jest jednak moment już raczej drugorzędny.
Nadwyrężenie zwapniałej skorupy polskości od zewnątrz i lekki ferment wewnętrzny oraz łączący się z tym wzrost sił organizmu narodowego, zapoczątkowały tego ostatniego pracę, wznieciły pragnienia wolności politycznej, pobudziły wolę i mózg do działania w tym kierunku. Chociaż te przemiany duchowe nie były zbyt głębokie, nie sięgały do mechanizmu systemu kulturalnego, to jednak wycisnęły one na nim swe piętno i zostawiły trwałe przez czas pewien, wyraźne ślady. I oto na marginesie podłoża zmąconego światopoglądu, wytryska, zrodzony może z obudzonego atawizmu wąziutki strumyczek pierwocin myśli nacjonalistycznej.
„…ta książka, pisana przed trzydziestu laty, była ściśle związana z życiem i sposobem myślenia współczesnej Polski, była szukaniem odpowiedzi na męczące zagadnienia naszej rzeczywistości, takiej, jaką ona wówczas była”.
Zjawiska tego nie należy przeceniać. Nie jest to myśl nacjonalistyczna w pełnym tego słowa znaczeniu. Coś w rodzaju sztucznie wywołanej erupcji. Zrodzona raczej z pewnego urazu psychicznego, którego doznał umysł polski pod wpływem zetknięcia się z obcymi mu światami duchowymi; wątła, nie jest wolna od najrozmaitszych wewnętrznych sprzeczności i atmosfery „odwiecznych prawd”. Brak precyzji i konsekwencji, zachwaszczenie personalizmem uderza na każdym kroku. Brak jej polotu i siły jaką daje tylko samorodność, spontaniczność. Nie długi był też żywot tego, na zimne stosunki polskie, półegzotycznego pędu.
Przypatrzmy się jej ewolucji.
Myśl nacjonalistyczna, wyrosła na obcym jej gruncie duchowym od razu znalazła się z nim w ostrym antagonizmie. W przedmowie do drugiego wydania „Myśli nowoczesnego Polaka” żali się autor na polską krytykę, która jego książki na ogół nie zrozumiała, i że się z nią zbyt ostro rozprawiła. „Obok paru sprawozdań, pochodzących od ludzi bliskich mi duchowo i podzielających przeważnie wypowiedziane tu poglądy, obok jednej, zdaje się jedynej, miejscami dość ostrej, ale też i wcale bezstronnej krytyki dalekiego mi pisarza, książkę moją spotkały same tylko napaści”. (Podkreślenie nasze).
Trochę dalej czytamy znowu:
„Nie zatrzymując się nad niesumiennymi zarzutami, którymi mię ze złą wiarą zasypano, ani nad tymi, które zrodził zbyt pierwotny sposób myślenia, zwrócę uwagę tylko na dwa oskarżenia, podniesione przeciw mnie przez ludzi szczerych i prawdziwie miłujących ojczyznę. (Podkreślenia nasze).
Według jednego, pragnąłbym zatrzeć, wytępić w narodzie naszym wszystko, co stanowi jego odrębność, a życie jego i postępowanie wzorować w zupełności na innych narodach.
Drugie, pokrewne z powyższymi, oskarżenie mówi, iż imponuje mi wszelki gwałt, wszelka nikczemność, w dziejach, byle przynosiły bezpośrednie korzyści, i że chciałbym, ażeby nasz naród podobne rodzaje postępowania naśladował”.
Dmowski, nie umiejąc uogólnić tych zjawisk, uprasza je sobie i przypisuje to walce swoich przeciwników i wrogów politycznych, ba! nawet masonerii. (Patrz przedmowa do czwartego wydania „Myśli” str. XIV); nie rozumie, że ziarno rzucone na jałowy, zwapniały grunt nie może zakiełkować. Opinia godzi się jeszcze na trzeciorzędne i n-to rzędne wady, które wytyka Dmowski Polakom, ale gdy chociażby nawet lekko dotknie już drugorzędnych, gdy ośmieli się pójść jeszcze dalej i rusza ideały polskości, mówiąc na przykład o etyce narodowej, czy przebudowie moralnej, tego jest już za wiele, natrafia na gwałtowną reakcję i zdecydowany opór. Opinia staję dęba.
Dzieje myśli nacjonalistycznej w Polsce niepodległej są już całkiem ponure. Wyswobodzona z więzów niewoli polska ideologia grupy dochodzi do głosu i sprawnie zaczyna pracować. „Mamy tu zjawisko rozprężania się sprężyny, którą w ciągu wieku ściskał coraz bardziej system obcego, wytężonego życia. Gdy nacisk jego ustał, rozpocząć się musiał proces odwrotny”, (z art. Banasiaka). Odbywa się więc generalne pranie duchowości zabarwionej i przesiąkniętej trochę obcymi naleciałościami.
Ożywają stare ideały polskości. Dzisiaj nawet młode pokolenie zostało przez nie na wskroś już opanowane.
„Ruch polityczny… Ruch Młodych nie przyjął już teorii Dmowskiego o współistnieniu dwóch etyk: katolickiej i narodowej za swoją, nie uznał jej, wreszcie zaś otwarcie odmówił. Postąpiliśmy tak zgodnie z naszym światopoglądem, który jest światopoglądem, wyrosłym z gruntu katolickiego, zgodnie z właściwościami naszej psychiki, która domaga się, by ów światopogląd stanowił jednolitą, harmonijną całość…”.
Drugi znów z głównych ideologów O.N.R.-u, Woj. Wasiutyński o „Misji Dziejowej Polski” mówi:
„Żaden inny naród nie ma możliwości stworzenia takiego typu nowoczesnej, idealistycznej cywilizacji , jak polski. Czystej chrześcijańskiej cywilizacji nie reprezentuje dziś w Europie żaden wielki naród, a może ją reprezentować w nadchodzącej epoce tylko Polska”.
„Polska walcząca w imię katolicyzmu” musi zdobyć Niemcy i Rosję dla „nowoczesnego chrześcijaństwa”. To jest dynamiczny program polityki zewnętrznej państwa polskiego wg Obozu Narodowo-Radykalnego. Ideały Polski jako „Przedmurza Chrześcijaństwa” i „chorążego katolicyzmu” są już właściwie w dziedzinie duchowej zrealizowane.
Można przestudiować całą dzisiejszą ideologię „narodową”, począwszy od Stronnictwa Narodowego, a skończywszy na O.N.R., wszystkie wytyczne, wszystkie programy, wszystkie deklaracje, ale mocno rozczaruje się ten, kto chciałby tam znaleźć, chociaż cień nacjonalizmu. Ziarna istotnego dorobku Popławskiego, Balickiego i Dmowskiego zostały odrzucone, wzięto tylko plewy. Rozpatrywana w aspekcie przekrojowym ewolucja znajduje swoje potwierdzenie i zarazem dopełnienie w ewolucji duchowej jaką przechodzi sam autor „Myśli nowoczesnego Polaka”. Czytając Dmowskiego z roku na przykład 1903 czy 7-go i z roku 1927, trudno jest po prostu uwierzyć, że to jest jeden i ten sam człowiek. Stanowiska pierwszego i drugiego ze sobą diametralnie różne i to wcale nie w kwestiach drugorzędnych, ale w zasadniczych.
Dmowski z r. 1907:
„Najgłówniejsze zadania tej pracy (tj. polskie polityki narodowej)… są następujące:
1) wzmocnienie i utrwalenie zasad narodowej etyki, zwalczanie dążności do regulowania spraw narodowych z wyłącznego punktu widzenia etyki indywidualistycznej”.
O tej zaś indywidualistycznej etyce tak mówi:
„…z zasadniczych przykazań etyki chrześcijańskiej można wyprowadzić odpowiedzi na wszelkie zagadnienia z zakresu stosunków wzajemnych między jednostkami. Stosunek jednostki do narodu i narodu do narodu leży właściwie poza sferą chrześcijańskiej etyki. Chrystianizm jest religią jednostki i ludzkości, jako zbioru jednostek. Nauka chrześcijańska powstała i kształtowała się w środowisku, które nie było narodem”…
„Obok etyki chrześcijańskiej istnieje etyka narodowa”.
Na zakończenie wreszcie woła:
„…Gdybym nie miał nawet instynktów i uczuć narodowych… droga rozumowania może doszedłbym do tego, że wołałbym: niech żyje Ojczyna! niech żyje narodowa etyka!”
Dmowski z r. 1927:
„Polityka narodu katolickiego musi być szczerze katolicką, to znaczy, że jej rozwój i siła musi być uważana za cel, że nie można jej używać za środek do innych celów…
To zdanie szczególnie mocno trzeba podkreślić. Polityka jest rzeczą ziemską i punkt widzenia polityki jest ziemski, doczesny. Ale i z tego punktu widzenia religia w życiu narodów jest najwyższym dobrem, które dla żadnego celu nie może być poświęcone”.
„Zgodnie z nauką Chrystusa życie człowieka na ziemi winno być drogą do osiągnięcia życia wiecznego… naród szczerze, istotnie katolicki, musi dbać o to, ażeby prawa i urządzenia państwowe, w których żyje, były zgodne z zasadami katolickimi i ażeby w duchu katolickim były wychowywane jego młode pokolenia”.
Ta ewolucja, a raczej rewolucja duchowa Dmowskiego o tyle jest jeszcze znamienną, że dokonuje się u niego w stosunkowo bardzo późnym wieku, bo już po czterdziestce. (Urodził się w r. 1864). Zdrady i zaparcia się swych męskich ideałów Dmowski wcale się zresztą nie zapiera. W zakończeniu przedmowy do czwartego wydania „Myśli” z r. 1933 przyznaje bowiem otwarcie, że:
„…musiałbym napisać nową książkę, gdybym chciał przedstawić swoje dzisiejsze poglądy na wszystkie poruszone tu zagadnienia… Tych, którzy chcą sądzić i pisać o moich poglądach w sprawach, których ja zmieniłem, proszę, żeby brali je z moich późniejszych publikacji”. Na Dmowskim mamy klasyczny przykład, jak potężnym jest oddziaływanie na indywiduum ideologii grupy, w której kręgu ono się znajdzie. Nie należy się też dziś wcale dziwić młodemu pokoleniu, że nacjonalizm jego ideologii jest już całkiem obcy i wrogi. Zjawisko to jest całkiem prawidłowe i naturalne.
Szybkość procesu „recydywy saskiej” w świadomości narodowej dowodzi z jednej strony, jak płytkie i powierzchowne były na niej plamy i wżery, a z drugiej, jak gigantycznych trzeba wysiłków by dokonać dogłębnej zmiany nurtu życia polskiego. Słabym wyobrażeniem miary tego wysiłku mogą tu być zniwelowane w ciągu niespełna jednego pokolenia rezultaty wiekowej pracy obcych organizmów na ziemiach polskich.
J. Grzanka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz