1. Postulat przełomu dziejowego
"Dopóki miliony jednostek będą doznawały cichego szczęścia bezwładu, braku poruszeń wewnętrznych i zastoju duchowego, nie ma mowy o jakimkolwiek ciągu rozwojowym odbiegającym od dotychczasowego." (Zygmunt Felczak, "Droga Wielkiej Odnowy", Bydgoszcz 1946, s. 105).
W takim stanie rzeczy zupełnie bazprzedmiotowa jest każda indywidualna dynamika, energia, rzutkość i entuzjazm. Cóż stąd, że w duszy pojedyńczych Polaków może wzbierać tęsknota do pełniego, wytężonego życia, gdy nie będzie ona miała oparcia w stosunkach społeczno-historyczmych. Poryw do bohaterskiego stylu życia jest czymś historycznie pozytywnym, gdy posiada przekładnię na rzeczywistość, gdy wzmaga układ istniejących sił, utrwala się w nadaniu żywszego tętna; w polskim środowisku o tym nie ma mowy. Każdy indywidualny wyczym wsiąka w nieporuszony marazm ogółu. Nawet wielkie siły, dokonywujące jakichś przeobrażeń na peryferiach, są zmarnowane. marnotrawstwem jest każdy wysiłek, który nie przyczynia się do rozbicia trzonu polskiego marazmu. Dopóki nie usunie się podglebia, na którym pleni się polski indywidualizm wegetacyjny, nie ma mowy o pełnym, prawdziwie człowieczym życiu. Owrzodziałe nawarstwienia choroby cywilizacyjnej nie pozwalają na stworzenie jakiejś oazy, w której mogłoby kwitnąć normalne, zdrowe życie. Próżne są mażenia fantastów, którzy przypuszczają, że można oderwać się od jałowizny środowiska i żyć własnym rytmem. Wyrastamy na podłożu rozwoju historycznego, w jego kręgu działamy i żyjemy, z chcąc zyc innym, wytężonym rytmem, mamy tylko jedną drogę: zmienić strukturę środowiska. Tylko w tym kierunku działając, dokonywujemy czegoś pozytywnego. Poniechawszy zaś tego, wzmagamy tylko trwanie choroby. Energia, zapał w oderwaniu od istotnego celu stają się siłą wzmagającą trwanie polskiego marazmu. Marazm polski wynika stąd, że cele ostateczne są równoznaczne z pełną statyką; ale żeby te cele osiągnąć, trzeba czasem zdobyć się na poważny wysiłek i dynamikę.
Marazm polski nie wyłącza więc rozmachu, dynamiki, pracy, ofiarności, o ile one tylko są środkami służącymi utrwaleniu się jego w nurcie historii. Stąd też zapał i poryw, który nie godzi w fundamiety dziejowej choroby Polski, staje się nieświadomie siłą pogłębiającą władztwo marazmu.
Męką jest życie w środowisku polskim dla tych, którzy uświeadomili sobie, że może istnieć inny jeszcze styl życia, niż sklerotyczny zastój. Idąc torem tego doznania, rychło dostrzega się, że panujący styl polskiego życia jest okrutną niewolą wobec wszystkiego, co jest prawdziwe człowiecze i zdrowe. Postulat radykolnego przełomu staje się nakazem płynącym z poczucia odpowiedzialności za miliony istnień, gwałconych przez kosmiczną chorobę. Miłość wieczystego pierwiastka tworzycielskiego w człowieku postuluje więc dokonanie zasadniczego przewartościowania uświęconych wartości. Tą drogą krocząc dojdziemy do przeistoczenia fundamentów, na których jest wsparta współczesna kultura polska, i otworzymy perspektywy na tworzycielskie jutro narodu.
Decyzja przełomu, idącego w tym kierunku, napotyka na opór nie tylko ze strony zbiorowej psychiki, odruchowo stającej w obronie tego kształtu, jaki jej nadała panująca ideomatryca, ale przede wszystkim ze strony zestalonego rytmu społeczno-organizacyjnego. Codzienne życie zawodowe milionów jednostek splecione jest więzią wzajemnych zależności rzeczowych, opartych na wielkościach uchwytnych, łatwo obliczalnych, dostępnych dla praktycznego umysłu. Wytwarza ono umysłowość praktycystyczną, liczącą się tylko z elementami, dającymi się wyczuć pod palcami. Ogromny problemat, który naświetlamy w tej pracy, dla tego typu umysłowości jest w ogóle niedostępny i niepojęty. Praktycyzm, przystosowany do obracania się w świecie brył i stosunków rzeczowych, neguje w ogóle istnienie takiej klasy zjawisk, o jakich mowa w niniejszej pracy, i odmawia im wpływu na "praktyczne" życie. Dzięki temu staje się ich bezwolną ofiarą, a swoje postępowanie, kierowane przez owe zanegowane siły, usiłuje sprowadzić do "przyczyn" dostępnych dego poznaniu. Dzięki temu błądzi stale we mgle mętniackiego praktycyzmu.
Ze szczególną lubością żeruje praktycyzm na wielkich prądach przebudowy społecznej. On to usiłuje spłycić perspektywy otwierające się po wielkich reformach ustrojowych, dokonanych w Polsce po drugiej wojnie światowej. Socjalizacia przemysłu, reforma rolna, w mniemaniu praktycyzmu wyczerpuje wszystkie zagadnienia. Nie dostrzega on głębokiej rozbieżności pomiędzy polskim człowiekiem, wykwitającym z niezmienionej ideomatrycy, a planistycznym ustrojem produkcji, który w pełni rozwinąć się może tylko wówczas, gdy człowiek w nim czynny będzie wewnętrznie nastawiony na radość wytężonego, twórczego życia. Rozszczepienie powyższe istniało w ramach ustroju kapitalistycznego od rozbiorów Polski do roku 1939, a teraz, zmieniając formę, trwa nadal. Właściwego wniosku, idącego po linii rozważań tej pracy, praktycyzm nie jest w stanie sformułować, gdyż nadal tkwi we właściwym mu mętniactwie konkretów. Dzięki temu utajone rozszczepienie pomiędzy polską psychiką zbiorową, a ustrojem gospodarki planowej ukazywać się będzie w niezliczonych niedoborach na marginesie uporządkowanej z pozoru rzeczywistości społecznej. Praktycyzm nigdy nie będzie w stanie wielkości tych niedoborów i bolączek scalić w jednolitą kategorię przyczymowo-skutkową. Każde niedociągnięcie, brak, rozstrój, będzie dlań połączone z jakąś odrębną, samoistną "przyczyną" i w zwalczaniu korowodu tych "przyczyn" praktycyzm zagubi się bez reszty.
Zadanie, które stawiamy, jest świadomą akcją usunięcia rozszczepienia pomiędzy polskim indywidualizmem wegetacyjnym a ustrojem planizmu. Jest to postulat rewolucji kulturowej, mającej odmienić duszę narodu. Wyrwać naród z letargu zywilizacyjnego, znaczy to zlikwidować indyiwidualizm wegetacyjny w psychice polskiej i wyzwolić prawdziwego człowika twórczego, usuwając stan dezorganizacji emocjonalnej. Chcąc zaś to uczynić, trzeba dobrze wiedzieć, czym on jest w swej istocie, w jaki sposób wrósł on w organizm polskiści. Zakładając, że indywidualizm wegetacyjny, jako "prawdziwa kultura", jest wielkim dobrem, nie mógł naród scalić wszystkich wbjawów schorzenia w jeden węzeł przyczynowy; leczył więc stale wtórne skutki, nie docierając do źródła. Wyrazem bezradności umysłu było przyjęcie teorii o "wadach", wrodzonym lenistwie, wynaturzeniu ustroju społecznego z powodu przewagi szlachty, itd. Pogodzenie się z faktem uwiądu cywilizacyjnego Polski i niemiżliwością sensownego jego wytłumaczenia było tym łatwiejsze, że jednocześnie widziało się bardzo wiele narodów znajdujących się w podobnym stanie. Poza kilku protestanckimi narodami, a w późniejszych czasach Rosją sowiecką, cały prawie świat był wypełniony "śpiącymi rycerzami", podobnie jak Polska. Z powodzeniem można było wskazać na różne Hiszpanie, Italie, Indie, Chiny, razem na 80-90% żyjącej ludzkości, która znajdowała się w stanie takim samym jak Polska. Nie było więc powodu do jakiegoś szczególniejszego niepokoju, tym bardziej alarmu. Że miliony najtęższych jednostek spalały się w męce poczucia jałowo upływającego życia, - cóż to kogo obchodziło. "Dobry" Polak takich zdrożnych skłonności nie powinien posiadać, gdyż są to cechy świadczące o nienormalności usposobienia. Polska była krajem dla wyziębionych starców i spokojnych miernot. Tacy wyrażali "polskość" i czuli się wyśmienicie.
2. Rewizja kultury polskiej
Rewolucja kulturowa w Polsce winna doprowadzić do uwolnienia pierwiastka humanizmu z niewoli wspakultury. Potrafiła ona przed tysiącami lat sparaliżować ciąg rozwojowy humanizmu, gwałtem wtłaczając w żywe ciało kultury swoje kukułcze jajo. Humanizm otrzymał fałszywy kręgosłup, który jako złośliwa szczepionka na zdrowym pniu rozpoczął wydawać swoje dziwaczne owoce. Przez tysiące lat nie mogliśny się połapać, co z człowiekiem się dzieje. Kazano nam cieszyć się z powodu rozlicznych znamion schorzenia, być dumnymi ze stanów osłabienia, blednicy, jako rzekomych dowodów "doskonałości moralnej", "potęgi ducha". Dopiero dziś ogarnęliśmy całość koszmaru. Imperatyw, który stąd się zrodził, nazywa się postulatem rewolucji człowieczej. Na małym odcinku polskim określamy go terminem rewolucji kulturowej.
Wspakultura, wszepiona w ośrodki nerwowe narodu, zepchnęła życie pokoleń w łożysko choroby. Tak powstał samotok polakatolicki, wytyczających główny nurt polskiej historii ostatnich wieków. Potęga samotoku polakatolickiego przytłacza umysł indywidualny. Nie może się tu zrodzić żadna refleksja krytyczna. Bezradny umysł może tylko przytaknąć i pójść tam, dokąd kieruje się potok życia narodowego. Bezwolne przytaknięcie brzmi w stwierdzeniu: "Kultura duchowa Polski jest wiekowym wytworem narodu jednolitego mimo wszystko w swym bloku, wynika z głębokich jego predyspozycji psychicznych, jednakich w gruncie rzeczy mimo zmiennej kolei czasów i mimo tego, czy ta czy owa warstwa chwyta w ręce dźwignię dziejotwórczą życia narodowego." (Stanisław Pigoń, "Na Drogach i Manowcach Kultury Ludowej", Lwów 1939, s. 239).
Wbrew tej autohipnozie, rozbrajającej umysł w stosunku do trawiącej naród choroby, istnieje jednak obiektywne kryterium, stanowiące trwały punkt oparcia dla rewollucji wartości: czy naród spełnia warunki swego pełnego rozwoju? Można być pogrążonym w upojeniu i zachwycie nad sobą, ale czy nasze czucie i myślenie i działanie jest czymś doskonałym i uzasadniającym zadowolenie, wyrokuje samo życie.
"Życia oszukać niepodobna i zdolność życia, moc wytrwania i ciągłego rozwoju jest zawsze jedynym sprawdzianem. " (Stanisław Brzozowski,
Na tej podstawie wydajemy wyrok skazujący na samotok polakatolicki. Rozbroił on naród, i z tego powodu musi być przezwyciężony. Przezwyciężenie samotoku polakatolickiego, to najbardziej zasadnicza rewolucja. Będzie to rewolucja w świecie wartości duchowych. Treścią jej musi być zastąpienie osobowości wspakulturowej przrz osobowość bohaterską.
Włączenie wszystkich wielkości życia polskiego w samotok polakatolicki wytyczyło nie tylko kierunek, ale i kres, ku któremu ono grawitowało. Skrzep emocjonalny w duszach pokoleń dać musiał swoje prawidłowe wyniki w postaci ogólnego uwiądu emocjonalnego. Dusza zbiorowa, spreparowana na kształt i podobieństwo osobowości bezdziejowo-apatycznej widziała w zachwyceniu ziszczanie się swego ideału w świecie stosunków zewnętrznych. Przewaga ducha nad materią była zupełna. Drugą stroną błogostanu epoki saskiej były rozbiory Polski. W pieśń zachwytu wdarł się nieznoścy zgrzyt. Rozpoczęły się poszukiwania jego przyczyn. Wnioski mogły być dwojakie. Jeden polegałby na stwierdzeniu, że przyczyna tkwi w podstawach kultury narodowej, - tak jak my to stwierdzamy. Konsekwencją byłby rewizjonizm sięgający do dna "polskości". Jest to już problemat rewolucji kulturowej. Natomiast konkluzją właściwą dla umysłów skażonych wspakulturą jest przeświadczenie, że same zasady "polskości" są bez zarzutu. Nie w zasadach, lecz w toku wykonania misi się kryć rzekomo "błąd", który spowodował, że "skarby" polskiejkultury straciły oparcie we własnej organizacji państwowej z powodu niepojętej katastrofy. Są to dwie drogi kompensowania widocznej niższości cywilizacyjnej Polski. Pierwszą moglibyśmy nazwać kompensacją dodatnią, gdyż tylko ona otwiera perspektywy na zasadniczą odnowę. Druga zasługuje na nazwę kompensacji ujemnej.
"U podstaw psychologicznych kompensacji ujemnej tkwi przeświadczenie i nierozdzielność w świadomości tego, że to, co jest dobre i słuszne, nie może być słabe i niewydolne. Wartości uznane za dobre i słuszne nie mogą prowadzić do upadku. Przyczynę przeto upadku uatawia się pracowicie nazewnątrz..." (F. Widy-Wirski, "Polska i Rewolucja", Poznań 1945, s. 82).
Na kompensację dodatnią zdobywamy się teraz. Przez blisko dwieście lat ostatnich, bo od Szymona Konarskiego w umysłach polskich władała niepodzielnie kompensacja ujemna. Włada też dziś jeszcze. Tkwi ona w naturalnym odruchu kalectwa emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że każdy błysk myśli, każdy czyn usiłujący przeciwstawić się upadkowi narodu, wykolejał się zawsze w jej łożysko. Wszystkie wysiłki odnowy w ciągu dwu wieków zbiegały się pod jednym sztandarem. Wyraża go idea kompensacji ujemnej. W "Dziejach bez dziejów" myśl tę rozwinąłem szerzej.
Na tej drodze wykoleiły się ogromne energie. Każde pokolenie od konfederacji Barskiej zrywało się do rozpaczliwego czynu, ale zawsze w schemacie kompensacji ujemnej. Nazwałem to gdzie indziej sanacjonazmem, gdyż u podstaw tej wiekowej akcji tkwi założenie, że w oparciu o zasady, które są pewne, należy energicznie działać tu i tam, aby uszanować życie polakie, obciążone takim lub innym "błędem". Oczywiście błąd jest zawsze na zewnątrz. W czągu wieków wszystkie te akcje, na które zkładała się działalność milionów najlepszych jednostek, zsumowały się w wielkim dziele, w jakimś potwornym nagromadzeniu chybionych wytworów zepchniętego na bezdroża społeczeństwa.
Chybione dzieło narodu polskiego ostatnich dwu wieków składa się z pracowitych, lecz wycelowanych w pustkę reform szkolnych, organizacyjnych, społecznych, wojskowych; takimż chybionym kierunkiem pracy zbiorowej były wszystkie wysiłki umystowe, precyzyjnie ustalające "przyczyny" upadku Polski przez cały okres niewoli; ogromną pozycję zajmuje potężny garb, hodowany pieczołowicie przrz naród w postaci "wielkiej" poezji romantycznej z jej wieszczami i mistrzami.
Dzięki kompensacji ujemnej naturalny odruch narodu przeciwstawienia się klęsce wymiernej i oczywistej potoczył się łożyskiem, które prowadziło do pogłęnienia choroby. Obudzony instynkt życia narodu zwrócono nie przeciw złu, trawiącemu go od wewnątrz, lecz do budowania osłon, tak, by brońboże ciągłości choroby nie zmącić. Czymże stała się polska literatura, historiografia, filozofia, reformy wychowawcze, jak nie próbą odwrócenia uwagi od choroby i skierowania badań na zewnątrz. Powstał ogromny bagaż historyczny, przytłaczający badawczą myśl.
Ku końcowi XIX w. dojrzewała jednak problematyka zasadniczej rewizji; zbliżaliśmy się do kompensacji dodatniej. Wówczas to zjawił się Sienkiewicz, który zagrożone pozycje ustabilizował ku żywej radości prawie całego narodu. Mógł więc powiedzieć ze słusznością Stanisław Pigoń, że "Sienkiewicz najwalniej przyczynił się do tego, że takie rozerwanie wątku kultury, przesuwającego się z dawności przy dzisiejszość, może być już tylko urojeniem doktrynerskim. " ("Na drogach i Manowcach Kultury Ludowej", Lwów 1939, s. 27).
Na tej też podstawie mógł Antoni Chołoniewski, piewca samotoku polakatolickiego, stwierdzić: "obrachunek stulecia daje nam pełne otuchy przeświadczenie, że jesteśmy zdolni do wytężonego i płodnego życia. " ("Obrachunek stuletni", Warszawa 1921, s. 25).
Próbowano więc przedłużać dzieło zrodzone w kompensacji ujemnej, które spełniało w niewoli rolę oparcia dla przetrwania wycieńczonego chorobą narodu w warunkach przez tę samą chorobę stworzonych. My pójdziemy inną drogą, - tą, która wynika z kompensacji dodatniej. Musimy sięgnąć do fundamentów wartości, na których spoczywa polaka normatyka światopoglądowa. Z góry już wiemy, co się stąd wyłoni: odkryjemy ogromne rozprzestrzenianie się raka wspakultury w podstawowych organach ideomatrycy obiektywnej, a z kolei w psychice zbiorowej narodu. Wszystko to trzeba bezlitoście amputować. Po takiej amputacji kultura duchowa będzie jadną wielką raną, której nie potrafią zabliźnić same organiczne siły ewolucji tworzycielskiej. Wycięte ośrodki trzeba będzie zastąpić zdrowymi treściami. Tak czy inaczej musimy się zdobyć na zasadniczy obrachunek, dogłębną krytyką. Nie będziemy się jej lękali, gdyż wiemy, że to jest droga do uzdrowienia. Jak słusznie zauważył L. Chwistek "tylko narody zupełnie upadłe nie mają odwagi krytykować samych siebie. Obawa przed krytyką jest jednym z nałogów niewoli." (Leon Chwistek, "Zagadnienia kultury duchowej w Polsce", Warszawa 1933, s. 7).
W pierwszym rzędzie będziemy musieli przewartościować dorobek, który zrodził się z kompensacji ujemnej. Na jego stworzenie w lwiej części zdobył się odrych obronny dziejowej choroby. Dorobek ten wyrósł jednak dzięki perwersyjnemu uwiedzeniu zdrowych sił narodu. Z tych niezdrowych funkcji trzeba je teraz wyzwolić. Zatroskani tym samym zagadnieniem obrońcy samotoku polakatolickiego stawiają kwestię następująco: "Istota tego żywotnego zagadnienia leży w konieczności związku między przeszłością, która jest za nami, obarczona winą niejedną, ale i uskrzydlona wielkością, a między przyszłością, ciemną jeszcze i nieodgadnioną, ale niemniej która ani improwizacją, ani dziełem czyjegoś kaprysu być nie może. Krótko mówiąc, chodzi tu o to, czy Polska nowa w swym typie duchowym będzie dalszym ciągiem dawnej... czy też nie; czy zatem, jeszcze wyraźniej mówiąc, Polska ludowa nadbudowywać się będzie na starym zrębie kultury staropolskiej, oczywiście szlacheckiej, wznoszonej przez wieki pod słońcem cywilizacji katolickiej i zachodnio-europejskiej, czy też odrzuci z gniewem tę szatę tkaną przez przeszłość, mając ją tylko za płachty ohydne— i tylko za Dejaniry palącą koszulę—." (Stanisław Pigoń, op. cit. s. 26).
Rewizja kultury musi być przeprowadzona radykalnie. Nie oznacza to negacji wszystkiego. Wyrugować należy tylko wspakulturę.
"Nie cały bagaż, który zostawia nam przeszłość, jest potrzebny. Jedne rzeczy trzeba zniszczyć dokładnie i celowo, inne zostawić na boku, inne zmienić i przystosować, niewiele prawdopodobnie da się przyjąć w nienaruszonym stanie." (Ignacy Fik, "Rodowód społeczny literatury polskiej", Kraków 1946, s. 13).
Chodzi o to, by rewizja kultury polskiej doprowadziła do wyrwania pozytywnych wartości ze zrostów samotoku polakatolickiego. Na ten temat Z. Felczak pisał co następuje: "dokonać musimy zdecydowanej rewizji całej naszej tradycji kulturalnej... Rewizji musi ulec wszystko; nie możemy sobie pozwolić na sugerowanie się autorytetami przeczłości. W poważnej mierze są to autorytety strony przeciwnej i one też pierwsze muszą paść.
Przeprowadzając rewizję, oddzielimy to wszystko, co jest związane z ciągłością indywidualizmu wegetacyjnego, od tego, co nim nie jest. Pierwsze musi być rugowane, a kego miejsce w umyśle zbiorowym zajmie zestrój wartości właściwy Polsce odnowy. Osiąga się to dwojako przez: odebranie prawa rozwoju wartościom upadku, pozbawienie ich żrodków za pomocą których zagnieżdżają się w psychice zbiorowej i zagwarantowanie tych środków wartościom, na których budujemy dzieło uzbrojenia cywilizacyjnego narodu... Jest to olbrzymia praca właściwej przebudowy charakteru narodowego. Zmieni ona zasadniczo typ duchowy Polaka. To, co dotychczas było dławione, a więc wszystkie twórcze popędy, ogromne utajone energie, skazywanie na zmarnienie, zostanie uwolnione i ukształtowane jako właściwe oblicze psychiki polskiej." ("Droga wielkiej odnowy", Bydgoszcz 1946, s. 110).
3. Humanistyczna odnowa kultury
Amputacja raka wspakulturowego z duchowości narodu będzie dopiero połową dzieła. Wyrzucając centralny system nerwowy, przeżarty wspakulturą, będziemy chcieli zainstalować kręgosłup, mający służyć zdrowiu i rozwojowi zbiorowego ciała narodu. Innymi słowy chodzi o tworzycielski rdzeń kultury polskiej. To jest ognisko przyszłych walk. Problemat nie leży w takich lub innych zmianach w polityce kulturowej, w oddziaływaniu na mechanizm ideomatrycy; nie interesują nas przeobrażenia w sposobie nauczania w szkołach, w strukturze systemu wychowania; sprawy upowszechniania literatury, rozbudowy teatrów, zakładania uniwersytetów, tzw. umasowianie kultury, itp. Nie obchodzi nas "jak", lecz co". Rozstrzyga bowiem co, - jakie wartości ideomatryca powiela, upowszechnia i utrwala w psychice zbiorowej, gdyż od tego zależy, czym jest charakter narodu i w jakim kierunku społeczeństwo się rozwija. Chcemy zasadniczo przeistoczyć rdzeń norm etycznych, tak, by ich odbitka w emocji człowieka polskiego wyrażała się jako osobowość bohaterska; chcemy ideału wychowawczego, by jego wynikiem była osobowość zwrócona do świata i namiętnie dążąca do rekonstrukcji kulturowej świata; chcemy świadomości grupowej, budzącej wolę tworzenia; chcemy ducha literatury, sztuki i nauki, uzbrajającej człowieka do pojmowania życia jako radości wytężenia i konstruktywnej pracy.
Stworzenie takiego rdzenia jest rewolucyjnym zadaniem. O to ogniwo można dopiero zaczepić wszystkie dalsze. Dopóki jego nie ma, samotok polakatolicki trwać będzie nieporuszony. Największe przeobrażenia ustrojowe, wstrzący polityczne, nie są zdolne wywołać żadnych istotnych zmian. Ideomatryca może pracować tylko w oparciu o jakiś rdzeń wartości. Ponieważ istnieje tylko jeden, tylko on będzie wzorem upowszechnianym i utrwalanym, pomimo oczywistej nawet swej nędzy i pomimo nawet świadomości jego zgubnych wyników. Żadne klęski polityczne, cierpienia zbiorowe, zatrata milionów istnień faktu tego zmienić nie potrafią. W tym świetle rewolucja kulturowa nabiera właściwej treści.
Wyłuskanie raka wspakultury jest tylko połową zadania, pierwszym etapem rewolucji. Humanistyczna odnowa ideomatrycy, czyli montaż tworzycielskiego rdzenia kultury, stać się może czymś realnym tylko w wyniku planowego forsowania drugiego etapu rewolucji kulturowej. Centralnym zagadnieniem tego etapu jest stworzenie ideoświadomości nowego rdzenia kultury i uplasowanie jego w organach zrewidowanej ideomatrycy. Musi on być rozwinięciem i kadłubową świadomością humanistycznego bodźca kultury, kręgosłupem moralnym tworzycielskiego człowieka. Chodzi więc o sformułowanie podstaw nowej kultury, określenie jej modelu, dostosowanie go do poszczególnych organów ideomatrycy. Wiemy, że musi ona być pełnym przeciwieństwem tego wszystkiego, co genetycznie wywodzi się z korzeni osobowości wspakulturowej. Wzgardzie dzieła, wynikającej z zaprzeczenia ewolucji tworzycielskiej świata, przeciwstawiamy metafizyczne doznanie powinności dzieła. Kultowi nagiej, sierocej egzystencji, tak ugruntowanemu w polskim charakterze, odpowiadać musi idea pełni życia, indywidualizmu bohaterskiego, wynikająca z włączenia się człowieka w rytm ciągłości historycznej. Kwietyzmowi biernej solidarności nagich egzystencji stanie naprzeciw duch braterstwa posłannictwa człowieczego i z niego wykwitająca, pobudzająca do aktywności - czynna miłość. I w końcu jałowemu moralizmowi przeciwstawia się pragmatyczną etyką dzieła. Konse- kwencją takich zasad musi być żywotność kultury, jedność stylu i jej powszechność.
Taki rdzeń ideomatrycy wyzwoli polskiego człowieka od sklerozy wspakulturowej. Ukaże się właściwe oblicze polskości, nie zaś jej koszmarny, degeneratywny grymas Chrystusowy. Ogromne energie kłębiące się w biopsychicznych pokładach dziesiątków milionów Polaków, zamiast przemieniać się w rozkładające się bajora, staną się napędową siłą budowania polskiej kultury. Poprzez konstruktywne wiązalniki energii emocjonalnej będzie ideomatryca zestalać świat bodźców w prawidłowe akordy wytężonej twórczości zbiorowej.
* * *
Zadanie rewolucji kulturowej w Polsce polega na:
1. Wyrzuceniu kukułczego jaja wspakultury i ideomatrycy;
2. Odbudowie humanistycznej ideo-świadomości odnowy;
3. Uczynieniu samowiedzy odnowy rdzeniem ideomatrycy obiektywnej, a następnie psychologicznej.
"Dopóki miliony jednostek będą doznawały cichego szczęścia bezwładu, braku poruszeń wewnętrznych i zastoju duchowego, nie ma mowy o jakimkolwiek ciągu rozwojowym odbiegającym od dotychczasowego." (Zygmunt Felczak, "Droga Wielkiej Odnowy", Bydgoszcz 1946, s. 105).
W takim stanie rzeczy zupełnie bazprzedmiotowa jest każda indywidualna dynamika, energia, rzutkość i entuzjazm. Cóż stąd, że w duszy pojedyńczych Polaków może wzbierać tęsknota do pełniego, wytężonego życia, gdy nie będzie ona miała oparcia w stosunkach społeczno-historyczmych. Poryw do bohaterskiego stylu życia jest czymś historycznie pozytywnym, gdy posiada przekładnię na rzeczywistość, gdy wzmaga układ istniejących sił, utrwala się w nadaniu żywszego tętna; w polskim środowisku o tym nie ma mowy. Każdy indywidualny wyczym wsiąka w nieporuszony marazm ogółu. Nawet wielkie siły, dokonywujące jakichś przeobrażeń na peryferiach, są zmarnowane. marnotrawstwem jest każdy wysiłek, który nie przyczynia się do rozbicia trzonu polskiego marazmu. Dopóki nie usunie się podglebia, na którym pleni się polski indywidualizm wegetacyjny, nie ma mowy o pełnym, prawdziwie człowieczym życiu. Owrzodziałe nawarstwienia choroby cywilizacyjnej nie pozwalają na stworzenie jakiejś oazy, w której mogłoby kwitnąć normalne, zdrowe życie. Próżne są mażenia fantastów, którzy przypuszczają, że można oderwać się od jałowizny środowiska i żyć własnym rytmem. Wyrastamy na podłożu rozwoju historycznego, w jego kręgu działamy i żyjemy, z chcąc zyc innym, wytężonym rytmem, mamy tylko jedną drogę: zmienić strukturę środowiska. Tylko w tym kierunku działając, dokonywujemy czegoś pozytywnego. Poniechawszy zaś tego, wzmagamy tylko trwanie choroby. Energia, zapał w oderwaniu od istotnego celu stają się siłą wzmagającą trwanie polskiego marazmu. Marazm polski wynika stąd, że cele ostateczne są równoznaczne z pełną statyką; ale żeby te cele osiągnąć, trzeba czasem zdobyć się na poważny wysiłek i dynamikę.
Marazm polski nie wyłącza więc rozmachu, dynamiki, pracy, ofiarności, o ile one tylko są środkami służącymi utrwaleniu się jego w nurcie historii. Stąd też zapał i poryw, który nie godzi w fundamiety dziejowej choroby Polski, staje się nieświadomie siłą pogłębiającą władztwo marazmu.
Męką jest życie w środowisku polskim dla tych, którzy uświeadomili sobie, że może istnieć inny jeszcze styl życia, niż sklerotyczny zastój. Idąc torem tego doznania, rychło dostrzega się, że panujący styl polskiego życia jest okrutną niewolą wobec wszystkiego, co jest prawdziwe człowiecze i zdrowe. Postulat radykolnego przełomu staje się nakazem płynącym z poczucia odpowiedzialności za miliony istnień, gwałconych przez kosmiczną chorobę. Miłość wieczystego pierwiastka tworzycielskiego w człowieku postuluje więc dokonanie zasadniczego przewartościowania uświęconych wartości. Tą drogą krocząc dojdziemy do przeistoczenia fundamentów, na których jest wsparta współczesna kultura polska, i otworzymy perspektywy na tworzycielskie jutro narodu.
Decyzja przełomu, idącego w tym kierunku, napotyka na opór nie tylko ze strony zbiorowej psychiki, odruchowo stającej w obronie tego kształtu, jaki jej nadała panująca ideomatryca, ale przede wszystkim ze strony zestalonego rytmu społeczno-organizacyjnego. Codzienne życie zawodowe milionów jednostek splecione jest więzią wzajemnych zależności rzeczowych, opartych na wielkościach uchwytnych, łatwo obliczalnych, dostępnych dla praktycznego umysłu. Wytwarza ono umysłowość praktycystyczną, liczącą się tylko z elementami, dającymi się wyczuć pod palcami. Ogromny problemat, który naświetlamy w tej pracy, dla tego typu umysłowości jest w ogóle niedostępny i niepojęty. Praktycyzm, przystosowany do obracania się w świecie brył i stosunków rzeczowych, neguje w ogóle istnienie takiej klasy zjawisk, o jakich mowa w niniejszej pracy, i odmawia im wpływu na "praktyczne" życie. Dzięki temu staje się ich bezwolną ofiarą, a swoje postępowanie, kierowane przez owe zanegowane siły, usiłuje sprowadzić do "przyczyn" dostępnych dego poznaniu. Dzięki temu błądzi stale we mgle mętniackiego praktycyzmu.
Ze szczególną lubością żeruje praktycyzm na wielkich prądach przebudowy społecznej. On to usiłuje spłycić perspektywy otwierające się po wielkich reformach ustrojowych, dokonanych w Polsce po drugiej wojnie światowej. Socjalizacia przemysłu, reforma rolna, w mniemaniu praktycyzmu wyczerpuje wszystkie zagadnienia. Nie dostrzega on głębokiej rozbieżności pomiędzy polskim człowiekiem, wykwitającym z niezmienionej ideomatrycy, a planistycznym ustrojem produkcji, który w pełni rozwinąć się może tylko wówczas, gdy człowiek w nim czynny będzie wewnętrznie nastawiony na radość wytężonego, twórczego życia. Rozszczepienie powyższe istniało w ramach ustroju kapitalistycznego od rozbiorów Polski do roku 1939, a teraz, zmieniając formę, trwa nadal. Właściwego wniosku, idącego po linii rozważań tej pracy, praktycyzm nie jest w stanie sformułować, gdyż nadal tkwi we właściwym mu mętniactwie konkretów. Dzięki temu utajone rozszczepienie pomiędzy polską psychiką zbiorową, a ustrojem gospodarki planowej ukazywać się będzie w niezliczonych niedoborach na marginesie uporządkowanej z pozoru rzeczywistości społecznej. Praktycyzm nigdy nie będzie w stanie wielkości tych niedoborów i bolączek scalić w jednolitą kategorię przyczymowo-skutkową. Każde niedociągnięcie, brak, rozstrój, będzie dlań połączone z jakąś odrębną, samoistną "przyczyną" i w zwalczaniu korowodu tych "przyczyn" praktycyzm zagubi się bez reszty.
Zadanie, które stawiamy, jest świadomą akcją usunięcia rozszczepienia pomiędzy polskim indywidualizmem wegetacyjnym a ustrojem planizmu. Jest to postulat rewolucji kulturowej, mającej odmienić duszę narodu. Wyrwać naród z letargu zywilizacyjnego, znaczy to zlikwidować indyiwidualizm wegetacyjny w psychice polskiej i wyzwolić prawdziwego człowika twórczego, usuwając stan dezorganizacji emocjonalnej. Chcąc zaś to uczynić, trzeba dobrze wiedzieć, czym on jest w swej istocie, w jaki sposób wrósł on w organizm polskiści. Zakładając, że indywidualizm wegetacyjny, jako "prawdziwa kultura", jest wielkim dobrem, nie mógł naród scalić wszystkich wbjawów schorzenia w jeden węzeł przyczynowy; leczył więc stale wtórne skutki, nie docierając do źródła. Wyrazem bezradności umysłu było przyjęcie teorii o "wadach", wrodzonym lenistwie, wynaturzeniu ustroju społecznego z powodu przewagi szlachty, itd. Pogodzenie się z faktem uwiądu cywilizacyjnego Polski i niemiżliwością sensownego jego wytłumaczenia było tym łatwiejsze, że jednocześnie widziało się bardzo wiele narodów znajdujących się w podobnym stanie. Poza kilku protestanckimi narodami, a w późniejszych czasach Rosją sowiecką, cały prawie świat był wypełniony "śpiącymi rycerzami", podobnie jak Polska. Z powodzeniem można było wskazać na różne Hiszpanie, Italie, Indie, Chiny, razem na 80-90% żyjącej ludzkości, która znajdowała się w stanie takim samym jak Polska. Nie było więc powodu do jakiegoś szczególniejszego niepokoju, tym bardziej alarmu. Że miliony najtęższych jednostek spalały się w męce poczucia jałowo upływającego życia, - cóż to kogo obchodziło. "Dobry" Polak takich zdrożnych skłonności nie powinien posiadać, gdyż są to cechy świadczące o nienormalności usposobienia. Polska była krajem dla wyziębionych starców i spokojnych miernot. Tacy wyrażali "polskość" i czuli się wyśmienicie.
2. Rewizja kultury polskiej
Rewolucja kulturowa w Polsce winna doprowadzić do uwolnienia pierwiastka humanizmu z niewoli wspakultury. Potrafiła ona przed tysiącami lat sparaliżować ciąg rozwojowy humanizmu, gwałtem wtłaczając w żywe ciało kultury swoje kukułcze jajo. Humanizm otrzymał fałszywy kręgosłup, który jako złośliwa szczepionka na zdrowym pniu rozpoczął wydawać swoje dziwaczne owoce. Przez tysiące lat nie mogliśny się połapać, co z człowiekiem się dzieje. Kazano nam cieszyć się z powodu rozlicznych znamion schorzenia, być dumnymi ze stanów osłabienia, blednicy, jako rzekomych dowodów "doskonałości moralnej", "potęgi ducha". Dopiero dziś ogarnęliśmy całość koszmaru. Imperatyw, który stąd się zrodził, nazywa się postulatem rewolucji człowieczej. Na małym odcinku polskim określamy go terminem rewolucji kulturowej.
Wspakultura, wszepiona w ośrodki nerwowe narodu, zepchnęła życie pokoleń w łożysko choroby. Tak powstał samotok polakatolicki, wytyczających główny nurt polskiej historii ostatnich wieków. Potęga samotoku polakatolickiego przytłacza umysł indywidualny. Nie może się tu zrodzić żadna refleksja krytyczna. Bezradny umysł może tylko przytaknąć i pójść tam, dokąd kieruje się potok życia narodowego. Bezwolne przytaknięcie brzmi w stwierdzeniu: "Kultura duchowa Polski jest wiekowym wytworem narodu jednolitego mimo wszystko w swym bloku, wynika z głębokich jego predyspozycji psychicznych, jednakich w gruncie rzeczy mimo zmiennej kolei czasów i mimo tego, czy ta czy owa warstwa chwyta w ręce dźwignię dziejotwórczą życia narodowego." (Stanisław Pigoń, "Na Drogach i Manowcach Kultury Ludowej", Lwów 1939, s. 239).
Wbrew tej autohipnozie, rozbrajającej umysł w stosunku do trawiącej naród choroby, istnieje jednak obiektywne kryterium, stanowiące trwały punkt oparcia dla rewollucji wartości: czy naród spełnia warunki swego pełnego rozwoju? Można być pogrążonym w upojeniu i zachwycie nad sobą, ale czy nasze czucie i myślenie i działanie jest czymś doskonałym i uzasadniającym zadowolenie, wyrokuje samo życie.
"Życia oszukać niepodobna i zdolność życia, moc wytrwania i ciągłego rozwoju jest zawsze jedynym sprawdzianem. " (Stanisław Brzozowski,
Na tej podstawie wydajemy wyrok skazujący na samotok polakatolicki. Rozbroił on naród, i z tego powodu musi być przezwyciężony. Przezwyciężenie samotoku polakatolickiego, to najbardziej zasadnicza rewolucja. Będzie to rewolucja w świecie wartości duchowych. Treścią jej musi być zastąpienie osobowości wspakulturowej przrz osobowość bohaterską.
Włączenie wszystkich wielkości życia polskiego w samotok polakatolicki wytyczyło nie tylko kierunek, ale i kres, ku któremu ono grawitowało. Skrzep emocjonalny w duszach pokoleń dać musiał swoje prawidłowe wyniki w postaci ogólnego uwiądu emocjonalnego. Dusza zbiorowa, spreparowana na kształt i podobieństwo osobowości bezdziejowo-apatycznej widziała w zachwyceniu ziszczanie się swego ideału w świecie stosunków zewnętrznych. Przewaga ducha nad materią była zupełna. Drugą stroną błogostanu epoki saskiej były rozbiory Polski. W pieśń zachwytu wdarł się nieznoścy zgrzyt. Rozpoczęły się poszukiwania jego przyczyn. Wnioski mogły być dwojakie. Jeden polegałby na stwierdzeniu, że przyczyna tkwi w podstawach kultury narodowej, - tak jak my to stwierdzamy. Konsekwencją byłby rewizjonizm sięgający do dna "polskości". Jest to już problemat rewolucji kulturowej. Natomiast konkluzją właściwą dla umysłów skażonych wspakulturą jest przeświadczenie, że same zasady "polskości" są bez zarzutu. Nie w zasadach, lecz w toku wykonania misi się kryć rzekomo "błąd", który spowodował, że "skarby" polskiejkultury straciły oparcie we własnej organizacji państwowej z powodu niepojętej katastrofy. Są to dwie drogi kompensowania widocznej niższości cywilizacyjnej Polski. Pierwszą moglibyśmy nazwać kompensacją dodatnią, gdyż tylko ona otwiera perspektywy na zasadniczą odnowę. Druga zasługuje na nazwę kompensacji ujemnej.
"U podstaw psychologicznych kompensacji ujemnej tkwi przeświadczenie i nierozdzielność w świadomości tego, że to, co jest dobre i słuszne, nie może być słabe i niewydolne. Wartości uznane za dobre i słuszne nie mogą prowadzić do upadku. Przyczynę przeto upadku uatawia się pracowicie nazewnątrz..." (F. Widy-Wirski, "Polska i Rewolucja", Poznań 1945, s. 82).
Na kompensację dodatnią zdobywamy się teraz. Przez blisko dwieście lat ostatnich, bo od Szymona Konarskiego w umysłach polskich władała niepodzielnie kompensacja ujemna. Włada też dziś jeszcze. Tkwi ona w naturalnym odruchu kalectwa emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że każdy błysk myśli, każdy czyn usiłujący przeciwstawić się upadkowi narodu, wykolejał się zawsze w jej łożysko. Wszystkie wysiłki odnowy w ciągu dwu wieków zbiegały się pod jednym sztandarem. Wyraża go idea kompensacji ujemnej. W "Dziejach bez dziejów" myśl tę rozwinąłem szerzej.
Na tej drodze wykoleiły się ogromne energie. Każde pokolenie od konfederacji Barskiej zrywało się do rozpaczliwego czynu, ale zawsze w schemacie kompensacji ujemnej. Nazwałem to gdzie indziej sanacjonazmem, gdyż u podstaw tej wiekowej akcji tkwi założenie, że w oparciu o zasady, które są pewne, należy energicznie działać tu i tam, aby uszanować życie polakie, obciążone takim lub innym "błędem". Oczywiście błąd jest zawsze na zewnątrz. W czągu wieków wszystkie te akcje, na które zkładała się działalność milionów najlepszych jednostek, zsumowały się w wielkim dziele, w jakimś potwornym nagromadzeniu chybionych wytworów zepchniętego na bezdroża społeczeństwa.
Chybione dzieło narodu polskiego ostatnich dwu wieków składa się z pracowitych, lecz wycelowanych w pustkę reform szkolnych, organizacyjnych, społecznych, wojskowych; takimż chybionym kierunkiem pracy zbiorowej były wszystkie wysiłki umystowe, precyzyjnie ustalające "przyczyny" upadku Polski przez cały okres niewoli; ogromną pozycję zajmuje potężny garb, hodowany pieczołowicie przrz naród w postaci "wielkiej" poezji romantycznej z jej wieszczami i mistrzami.
Dzięki kompensacji ujemnej naturalny odruch narodu przeciwstawienia się klęsce wymiernej i oczywistej potoczył się łożyskiem, które prowadziło do pogłęnienia choroby. Obudzony instynkt życia narodu zwrócono nie przeciw złu, trawiącemu go od wewnątrz, lecz do budowania osłon, tak, by brońboże ciągłości choroby nie zmącić. Czymże stała się polska literatura, historiografia, filozofia, reformy wychowawcze, jak nie próbą odwrócenia uwagi od choroby i skierowania badań na zewnątrz. Powstał ogromny bagaż historyczny, przytłaczający badawczą myśl.
Ku końcowi XIX w. dojrzewała jednak problematyka zasadniczej rewizji; zbliżaliśmy się do kompensacji dodatniej. Wówczas to zjawił się Sienkiewicz, który zagrożone pozycje ustabilizował ku żywej radości prawie całego narodu. Mógł więc powiedzieć ze słusznością Stanisław Pigoń, że "Sienkiewicz najwalniej przyczynił się do tego, że takie rozerwanie wątku kultury, przesuwającego się z dawności przy dzisiejszość, może być już tylko urojeniem doktrynerskim. " ("Na drogach i Manowcach Kultury Ludowej", Lwów 1939, s. 27).
Na tej też podstawie mógł Antoni Chołoniewski, piewca samotoku polakatolickiego, stwierdzić: "obrachunek stulecia daje nam pełne otuchy przeświadczenie, że jesteśmy zdolni do wytężonego i płodnego życia. " ("Obrachunek stuletni", Warszawa 1921, s. 25).
Próbowano więc przedłużać dzieło zrodzone w kompensacji ujemnej, które spełniało w niewoli rolę oparcia dla przetrwania wycieńczonego chorobą narodu w warunkach przez tę samą chorobę stworzonych. My pójdziemy inną drogą, - tą, która wynika z kompensacji dodatniej. Musimy sięgnąć do fundamentów wartości, na których spoczywa polaka normatyka światopoglądowa. Z góry już wiemy, co się stąd wyłoni: odkryjemy ogromne rozprzestrzenianie się raka wspakultury w podstawowych organach ideomatrycy obiektywnej, a z kolei w psychice zbiorowej narodu. Wszystko to trzeba bezlitoście amputować. Po takiej amputacji kultura duchowa będzie jadną wielką raną, której nie potrafią zabliźnić same organiczne siły ewolucji tworzycielskiej. Wycięte ośrodki trzeba będzie zastąpić zdrowymi treściami. Tak czy inaczej musimy się zdobyć na zasadniczy obrachunek, dogłębną krytyką. Nie będziemy się jej lękali, gdyż wiemy, że to jest droga do uzdrowienia. Jak słusznie zauważył L. Chwistek "tylko narody zupełnie upadłe nie mają odwagi krytykować samych siebie. Obawa przed krytyką jest jednym z nałogów niewoli." (Leon Chwistek, "Zagadnienia kultury duchowej w Polsce", Warszawa 1933, s. 7).
W pierwszym rzędzie będziemy musieli przewartościować dorobek, który zrodził się z kompensacji ujemnej. Na jego stworzenie w lwiej części zdobył się odrych obronny dziejowej choroby. Dorobek ten wyrósł jednak dzięki perwersyjnemu uwiedzeniu zdrowych sił narodu. Z tych niezdrowych funkcji trzeba je teraz wyzwolić. Zatroskani tym samym zagadnieniem obrońcy samotoku polakatolickiego stawiają kwestię następująco: "Istota tego żywotnego zagadnienia leży w konieczności związku między przeszłością, która jest za nami, obarczona winą niejedną, ale i uskrzydlona wielkością, a między przyszłością, ciemną jeszcze i nieodgadnioną, ale niemniej która ani improwizacją, ani dziełem czyjegoś kaprysu być nie może. Krótko mówiąc, chodzi tu o to, czy Polska nowa w swym typie duchowym będzie dalszym ciągiem dawnej... czy też nie; czy zatem, jeszcze wyraźniej mówiąc, Polska ludowa nadbudowywać się będzie na starym zrębie kultury staropolskiej, oczywiście szlacheckiej, wznoszonej przez wieki pod słońcem cywilizacji katolickiej i zachodnio-europejskiej, czy też odrzuci z gniewem tę szatę tkaną przez przeszłość, mając ją tylko za płachty ohydne— i tylko za Dejaniry palącą koszulę—." (Stanisław Pigoń, op. cit. s. 26).
Rewizja kultury musi być przeprowadzona radykalnie. Nie oznacza to negacji wszystkiego. Wyrugować należy tylko wspakulturę.
"Nie cały bagaż, który zostawia nam przeszłość, jest potrzebny. Jedne rzeczy trzeba zniszczyć dokładnie i celowo, inne zostawić na boku, inne zmienić i przystosować, niewiele prawdopodobnie da się przyjąć w nienaruszonym stanie." (Ignacy Fik, "Rodowód społeczny literatury polskiej", Kraków 1946, s. 13).
Chodzi o to, by rewizja kultury polskiej doprowadziła do wyrwania pozytywnych wartości ze zrostów samotoku polakatolickiego. Na ten temat Z. Felczak pisał co następuje: "dokonać musimy zdecydowanej rewizji całej naszej tradycji kulturalnej... Rewizji musi ulec wszystko; nie możemy sobie pozwolić na sugerowanie się autorytetami przeczłości. W poważnej mierze są to autorytety strony przeciwnej i one też pierwsze muszą paść.
Przeprowadzając rewizję, oddzielimy to wszystko, co jest związane z ciągłością indywidualizmu wegetacyjnego, od tego, co nim nie jest. Pierwsze musi być rugowane, a kego miejsce w umyśle zbiorowym zajmie zestrój wartości właściwy Polsce odnowy. Osiąga się to dwojako przez: odebranie prawa rozwoju wartościom upadku, pozbawienie ich żrodków za pomocą których zagnieżdżają się w psychice zbiorowej i zagwarantowanie tych środków wartościom, na których budujemy dzieło uzbrojenia cywilizacyjnego narodu... Jest to olbrzymia praca właściwej przebudowy charakteru narodowego. Zmieni ona zasadniczo typ duchowy Polaka. To, co dotychczas było dławione, a więc wszystkie twórcze popędy, ogromne utajone energie, skazywanie na zmarnienie, zostanie uwolnione i ukształtowane jako właściwe oblicze psychiki polskiej." ("Droga wielkiej odnowy", Bydgoszcz 1946, s. 110).
3. Humanistyczna odnowa kultury
Amputacja raka wspakulturowego z duchowości narodu będzie dopiero połową dzieła. Wyrzucając centralny system nerwowy, przeżarty wspakulturą, będziemy chcieli zainstalować kręgosłup, mający służyć zdrowiu i rozwojowi zbiorowego ciała narodu. Innymi słowy chodzi o tworzycielski rdzeń kultury polskiej. To jest ognisko przyszłych walk. Problemat nie leży w takich lub innych zmianach w polityce kulturowej, w oddziaływaniu na mechanizm ideomatrycy; nie interesują nas przeobrażenia w sposobie nauczania w szkołach, w strukturze systemu wychowania; sprawy upowszechniania literatury, rozbudowy teatrów, zakładania uniwersytetów, tzw. umasowianie kultury, itp. Nie obchodzi nas "jak", lecz co". Rozstrzyga bowiem co, - jakie wartości ideomatryca powiela, upowszechnia i utrwala w psychice zbiorowej, gdyż od tego zależy, czym jest charakter narodu i w jakim kierunku społeczeństwo się rozwija. Chcemy zasadniczo przeistoczyć rdzeń norm etycznych, tak, by ich odbitka w emocji człowieka polskiego wyrażała się jako osobowość bohaterska; chcemy ideału wychowawczego, by jego wynikiem była osobowość zwrócona do świata i namiętnie dążąca do rekonstrukcji kulturowej świata; chcemy świadomości grupowej, budzącej wolę tworzenia; chcemy ducha literatury, sztuki i nauki, uzbrajającej człowieka do pojmowania życia jako radości wytężenia i konstruktywnej pracy.
Stworzenie takiego rdzenia jest rewolucyjnym zadaniem. O to ogniwo można dopiero zaczepić wszystkie dalsze. Dopóki jego nie ma, samotok polakatolicki trwać będzie nieporuszony. Największe przeobrażenia ustrojowe, wstrzący polityczne, nie są zdolne wywołać żadnych istotnych zmian. Ideomatryca może pracować tylko w oparciu o jakiś rdzeń wartości. Ponieważ istnieje tylko jeden, tylko on będzie wzorem upowszechnianym i utrwalanym, pomimo oczywistej nawet swej nędzy i pomimo nawet świadomości jego zgubnych wyników. Żadne klęski polityczne, cierpienia zbiorowe, zatrata milionów istnień faktu tego zmienić nie potrafią. W tym świetle rewolucja kulturowa nabiera właściwej treści.
Wyłuskanie raka wspakultury jest tylko połową zadania, pierwszym etapem rewolucji. Humanistyczna odnowa ideomatrycy, czyli montaż tworzycielskiego rdzenia kultury, stać się może czymś realnym tylko w wyniku planowego forsowania drugiego etapu rewolucji kulturowej. Centralnym zagadnieniem tego etapu jest stworzenie ideoświadomości nowego rdzenia kultury i uplasowanie jego w organach zrewidowanej ideomatrycy. Musi on być rozwinięciem i kadłubową świadomością humanistycznego bodźca kultury, kręgosłupem moralnym tworzycielskiego człowieka. Chodzi więc o sformułowanie podstaw nowej kultury, określenie jej modelu, dostosowanie go do poszczególnych organów ideomatrycy. Wiemy, że musi ona być pełnym przeciwieństwem tego wszystkiego, co genetycznie wywodzi się z korzeni osobowości wspakulturowej. Wzgardzie dzieła, wynikającej z zaprzeczenia ewolucji tworzycielskiej świata, przeciwstawiamy metafizyczne doznanie powinności dzieła. Kultowi nagiej, sierocej egzystencji, tak ugruntowanemu w polskim charakterze, odpowiadać musi idea pełni życia, indywidualizmu bohaterskiego, wynikająca z włączenia się człowieka w rytm ciągłości historycznej. Kwietyzmowi biernej solidarności nagich egzystencji stanie naprzeciw duch braterstwa posłannictwa człowieczego i z niego wykwitająca, pobudzająca do aktywności - czynna miłość. I w końcu jałowemu moralizmowi przeciwstawia się pragmatyczną etyką dzieła. Konse- kwencją takich zasad musi być żywotność kultury, jedność stylu i jej powszechność.
Taki rdzeń ideomatrycy wyzwoli polskiego człowieka od sklerozy wspakulturowej. Ukaże się właściwe oblicze polskości, nie zaś jej koszmarny, degeneratywny grymas Chrystusowy. Ogromne energie kłębiące się w biopsychicznych pokładach dziesiątków milionów Polaków, zamiast przemieniać się w rozkładające się bajora, staną się napędową siłą budowania polskiej kultury. Poprzez konstruktywne wiązalniki energii emocjonalnej będzie ideomatryca zestalać świat bodźców w prawidłowe akordy wytężonej twórczości zbiorowej.
* * *
Zadanie rewolucji kulturowej w Polsce polega na:
1. Wyrzuceniu kukułczego jaja wspakultury i ideomatrycy;
2. Odbudowie humanistycznej ideo-świadomości odnowy;
3. Uczynieniu samowiedzy odnowy rdzeniem ideomatrycy obiektywnej, a następnie psychologicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz